Poprzednie częściPrzesłuchanie [1/3]

Przesłuchanie [2/3]

- "Zaira" - Odezwał się jeden z maszerujących w kolumnie żołnierz, kiedy weszli do wsi - A może tak zajdziemy do tej ładnej panny od Nowaków? - Zapytał z zadziorem młodzieniec.

Praktycznie wszyscy z nich byli osobami dość młodymi. Tyczyło się to również kadry podoficerskiej. Przykładowo podchorąży "Leon", dowodzący ich plutonem "Słucz", w lewych papierach miał zapisany rocznik 1917, czyli był 28 latkiem.

Wspomniany "Zaira" podkochiwał się w Marysi Nowakównej, lecz ta odrzuciła jego zaloty, ponoć z powodu dezaprobaty rodziców. Lecz na przytyk "Silnego" miał w zanadrzu jego śmieszną historię z bykiem i kiedy chciał ją opowiedzieć, rozległ się srogi głos dowódcy.

- Cicho tam z tyłu! Idziemy na akcję a nie schadzkę!

I tak przeszli wieś w zupełnej ciszy. W większości domostw nie paliło się żadne światło oraz nikt nie odważył się wychylić czubka nosa zza drzwi, kiedy przechodzili w liczbie trzydziestu osób przez samą główną ulicę. Ludzie wiedzieli że noce są niespokojne i lepiej nie wychodzić z domów.

- Zajmijcie pozycje - Zakomenderował "Leon" kiedy podeszli pod drewniany posterunek z przybitym na frontowej ścianie herbem, w którym widniała "kura", gdyż tak partyzanci nazywali orła bez korony, stosowanego przez nową władzę.

Trzydziestu leśnych zajęło ustalone wcześniej pozycje. Koło domu stojącego vis - a - vis posterunku rozmieszczono rkm obsługiwany przez dwóch ludzi. Dwie grupy po pięciu ludzi obstawiło drogę z dwóch możliwych stron. Kolejna dziesiątka ustawiła się pod płotem z wycelowaną bronią w kierunku okien, wśród tej drużyny znalazł się "Zaira" oraz "Silny". Ostatnia grupa w liczbie ośmiu ludzi na czele z podchorążym podeszła pod drzwi posterunku, które z ogromnym hukiem wywarzyli. Do środka wlali się partyzanci z okrzykiem na ustach.

- Na ziemię! Na ziemię! Dawać broń! Gdzie pomieszczenia z aktami?!

Milicjanci będący na służbie nie stawiali oporu. Jeden z nich w randze plutonowego jedynie odkrzyknął

- Poddajemy się! Nie strzelać!

Podchorąży później zobaczył że plutonowy ukradkiem do niego mruga.

Grupa ośmiu ludzi rozbiegła się po pomieszczeniach urzędu. Wywrócili wszystkie meble na placówce a wszelkie znalezione papiery spalili na błyskawicznie rozpalonym w środku budynku ognisku. Zarekwirowali milicjantom trzy automaty oraz sześć nagantów, które ci mieli przy sobie. Po wszystkim kazali rozbrojonym ustawić się pod ścianą z podobizną Bolesława Bieruta i wyszli...

- Akcja skończona - Poinformował podchorąży, kiedy wyszedł z budynku.

- Już ? - Zapytał zdziwiony "Silny", szeroko się szczerząc - To może zdążymy Panie podchorąży odwiedzić jakieś dziewczyny?

- Chodź, zbierajmy się stąd - Odparł mu jednak tylko "Zaira" , klepiąc kompana po plecach i śmiejąc razem z nim.

Rozbicie posterunku trwało zaledwie dwadzieścia minut, w czasie których nie padł ani jeden strzał. Oddział rozłechcony sukcesem teraz wracał do obozu z uśmiechem na twrazy, poszeptując między sobą.

- Ej, a czemu tak w ogóle pseudonim "Zaira"? - Zmienił dotychczasowy temat "Silny". Rygasiewicz zastanowił się czy może mówić o takich rzeczach przy pełnej konspiracji, ale doszedł do wniosku że nie jest to dosyć istotna informacja a z drugiej strony "Silny" - tak naprawdę Józek Wojciechowski był jego sąsiadem z jednej ulicy.

- Nie uwierzysz mi ale przed wojną zatrzymał się u nas jakiś śpiewak z Warszawy, szukający na wsi natchnienia do roli jakiegoś sułtana w operze - Zaczął - I całymi dniami darł się tak że krowy zaczęły mniej mleka dawać. Z tego całego jego jazgotu po włosku wyłapywałem tylko "och Zairo to", "och Zairo tamto". I tak się przykleiło w pamięci - Powiedział z uśmiechem na twarzy, przypomniawszy sobie tamte sielankowe czasy.

- A kim no była ta Zaira ? - Naciskał dalej "Silny".

Chłopak spochmurniał i nieśmiało odparł

- Faworytą sułtana...

Wojciechowski roześmiał się na całe gardło, aż wszyscy spojrzeli na nich z dowódcą w pierwszej kolejności, który obu spiorunował wzrokiem. Od tej chwili "Silny" miał w zwyczaju dogryzać przyjacielowi przeżywając go "Sułtanką".

 

SPECJALNY TELEGRAM DO KOMENDY POWIATOWEJ MO

W BIAŁYMSTOKU

Zawiązania się, że o godzinie 23 minus 10 niezidentyfikowana banda w liczbie około piętnastu ludzi, dokonala napadu na posterunek Milicji Obywatelskiej w Białej Wsi. Bandyci z placówki zabrali 9 sztuk broni, przy czem nie odnalazła skrytych 12 kbk - ów, które odsyłamy do Białegostoku.

sierż. Kamieńczuk, komendant

 

Telegram odebrano 12 czerwca 1945 r. godz. 8.51

 

- Od samego rana gnają już nas gdzieś - Zamarudził "Dzięcioł", poprawiając pas u spodni. Za chwilę ich plutonem miał wyruszać na szosę do Białegostoku, z kolejną misją.

- Przecież wczoraj odwaliliśmy kawał dobrej roboty - Dodał "Silny", zdejmując zawieszone na drzewie MP - 40 - No nic. Służba nie drużba - Pocieszył sam siebie - A nie wiesz gdzie się podziała nasza "Sułtanka"? - Zaśmiał się, przypomniwszy sobie uslyszaną wczoraj historię.

- Z rana podchorąży kazał mu się przebrać w rzeczy cywilne i pójść do wioski. Nie wiem o co dokładnie chodziło bo od razu ruszył - Odpowiedział wzruszając ramionami. Obaj zaciekawili się zniknięciem "Zairy" lecz pośpiech uniemożliwił im wypytanie się innych.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania