Autodestrukcja – Schody do piekła
Tak, to ja, istnieję. Wiem, bo czuję, widzę, działam; chcę i potrzebuję, daję i czerpię... pragnę. Kocham i jestem kochana. Bezpieczna, spokojna, bez pesymizmu, bez lęku i fałszu, bez czających się zewsząd, złowrogich cieni, mających zamiary – przepiękny entourage, w całym swoim ”ja” niezakłócony, krystalicznie czysty i dobry…
A teraz stoję, zatrzymałam się w miejscu, nieczynna. Bez powietrza, bez przyszłości, bez marzeń. Beznadziejna, mała, nic nie znacząca "ja”, zagubiona, ukarana, zduszona. Jeden dotkliwy epizod, aby zabić wszystko, roztoczyć ciężką chmurę desperacji, okupującą radosny uśmiech mgłę zakrywającą wszystko, całą przyszłość, której po prostu nie będzie.
Przeszywający cios, nieoczekiwany, niepożądany, znienawidzony finał. Bezczelna, wredna pięść losu uderzająca prosto we mnie, w dziesiątkę, w ten najczulszy punkt, jakim jest szczęście.
Ale przecież to nie tylko oni, przecież to wszyscy... wszyscy... kiedyś... Każdy, bez wyjątku, kolorowy czy szary, błyszczący lub skryty, tyci i olbrzymi… każdy!
Więc dlaczego to tak boli, czemu tak kurewsko boli?!
Żadnych odpowiedzi, jedynie złośliwy uśmiech opatrzności.
Tkwię więc jak posąg, pokonana, zablokowana, urwana jak niedokończony epicki film – zepsuty projektor beztroskiego życia.
Obrałam kurs. Wolno idę stopniami w dół, zatrutą drogą zatracenia, delektując się spływającą po duszy ulgą. Coraz szybciej i szybciej, zachłanniej, kroki dają ukojenie, spokój, sen…
I nagle znów staję. Mur wzniesiony miłością i troską zatrzymuje mnie, trzyma mocno, więzi, bezczelnie nie pozwalając mi wznowić podróż.
Dotykana zewsząd, popychana, ruszyłam wolno, ale dokąd? Nie wiem, dokąd, nadal się jednak poruszam, niemalże stojąc w miejscu. Każdy krok jest trudniejszy od poprzedniego, nogi ciążą niczym ołów, lecz idę dalej. Bez celu, bez przekonania, bez złudzeń...
Lecz znienacka wita mnie przeszkoda, zapora, dokładnie przede mną, jakby dla mnie stworzona. Cały czas tu była, czaiła się, perfidnie czekała na mnie, na moje najmniejsze wahanie.
Poślizgnęłam się.
Szklana pułapka na drodze moich niezmotywowanych, nieporadnych prób, aby odebrać nieodzyskaną jeszcze do końca równowagę i znowu pchnąć w dół.
Staczam się.
Spadam, coraz niżej i niżej, robiąc czasem nic nie znaczące przystanki, krótkie, oklejone bezpłciowymi nadziejami postoje.
Lecz po co, w jakim celu? Bezsensowne, złudne działanie.
Wciąż opadam, a po drodze tylko same niespodzianki, i w końcu jedna! Oszałamiające panaceum, fantastyczny lek, lepszy, bardziej satysfakcjonujący, efektywniejszy, wypełniający podły, drażniący niedosyt. Klucz fałszywy, haniebny, lecz jakże piękny w swej niegodziwości...
Sumienia nie ma, już dawno przepadło.
Osuwam się z hukiem, wściekłym tempem, tempem, któremu nikt nie potrafi sprostać. Uciekam coraz szybciej i szybciej, i nikt nie jest w stanie mnie, dogonić, złapać, uratować…
Dotoczyłam się do celu – głęboka, olbrzymia przepaść, makabryczna dziura, w której czeka mnie tylko ciemność.
Upadłam i leżę. Leżę, upodlona, zeszmacona, jak gnijący kawał ścierwa, nadal mimowolnie płynąc w stronę otchłani, ciągnięta niewidzialnymi łapskami nałogu.
Jestem coraz bliżej... już... prawie... zaledwie kilka oddechów więcej, aby dojść na skraj.
Ciemność mnie zachęca, nęci, namawia, obiecując.
Przekroczyłam próg i wpadam... wpadam, lecz nie spadam. Coś mnie, złapało, ścisnęło i trzyma. Godnie walczy, zaciskając się mocno na mojej suchej dłoni.
Coś… ktoś… jest... jest tu... teraz!
Ale skąd wiedział, jak mnie zauważył, odszukał? Nie, nie szukał, jedynie potknął się o mój wrak, mój zdychający byt, resztki mojego zdezelowanego ja.
Dziura ciągnie mnie bez litości, ale on nie puszcza, nadal sumiennie trzyma, otulając ciepłem całą mnie, to, co ze mnie zostało.
Szarpnięcie. Ciągnie mnie za rękę, aby po chwili unieść i pchnąć w przestrzeń jak zdmuchnięte piórko.
Płynę. Ogarnięta błogim spokojem lewituję, lekko podążając w jaśniejszą stronę.
Chłód odmętów się oddala…
Komentarze (19)
Tylko tyle, bom w biegu w tym momencie, ale urzekło mnie mocno.
"Wciąż opadam, a po drodze tylko same niespodzianki, i w końcu jedna! Oszałamiające panaceum, fantastyczny lek, lepszy, bardziej satysfakcjonujący, efektywniejszy, wypełniający podły, drażniący niedosyt. Klucz fałszywy, haniebny, lecz jakże piękny w swej niegodziwości...
Sumienia nie ma, już dawno przepadło." <3
Takie emocjonalnie nasączone teksty cholernie mi się podobają. Pęd. Dbałość o szczegół. Emocja.
Często wycinak fragmenty, które mi się szczególnie uwidzą, ale tuta byłoby zbyt dużo. Wyjmę więc tylko:
"Ale skąd wiedział, jak mnie zauważył, odszukał? Nie, nie szukał, jedynie potknął się o mój wrak, mój zdychający byt, resztki mojego zdezelowanego ja." - kapitalne.
Dwie małe wątpliwości:
- " Cały czasu tu była, czaiła się, perfidnie czekała na mnie, na moje najmniejsze wahanie. " - cały czas tu była - lub - Tyle czasu tu była.
- " Jestem coraz bliżej... już.... prawie... zaledwie kilka oddechów więcej, aby dojść na skraj. " - wielokropek ma zawsze trzy kropki.
No, ale to detale. Tekst kapitalny aka wyśmienity.
Bardzo w moim stylu.
Ukłony dla Autorki
Cholernie mi się podoba. Przeczytałam trzy razy z rzędu, bo potrafisz łączyć w słowa i dawać im emocje oraz uczucia.
Piąteczka ode mnie.
Masz ogromny talent :)
Byłoby fajnie, gdybyś napisała skąd się znamy :) Bo nick mi nic nie mówi :(
Pozdrawiam serdecznie :)
"Tak, to ja, istnieję. Wiem, bo czuję, widzę, działam" - już od pierwszego zdania
"Żadnych odpowiedzi, jedynie złośliwy uśmiech opatrzności" - cyniczna bezsilność, lubię, zawsze to jakaś obrona
"Tkwię więc jak posąg, pokonana, zablokowana, urwana jak niedokończony epicki film – zepsuty projektor beztroskiego życia" - i to, zwłaszcza "zablokowana" wydaje mi się jakieś takie bardzo, bardzo odpowiednie
"Każdy krok jest trudniejszy od poprzedniego, nogi ciążą niczym ołów, lecz idę dalej. Bez celu, bez przekonania, bez złudzeń..." - i ten fragment
Dobra, 80 % tego tekstu mogłabym przekopiować. Urzekło mnie zwłaszcza tempo tych myśli i emocji. Jak rwąca rzeka.
"Nie, nie szukał, jedynie potknął się o mój wrak, mój zdychający byt, resztki mojego zdezelowanego ja" <3
Gwuazd nie mogę kliknąć raz jeszcze, ale klaszczę ponownie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania