Poprzednie częściSelekcja

Selekcja rozdział 7

Blask księżyca umożliwił Jane rozpoznanie Sebastiena. Światło jeszcze bardziej uwidoczniło jego rząd śnieżnobiałych zębów i dwa przerażające kły, zza których wydobywał się ciężki, chłodny oddech. Identyczne widziała u Karen. Chłopak stał przed nią spięty i poirytowany. Był wściekły. Stracił wszelkie poczucie bezpieczeństwa. Sebastien to chłopak, który miał wiele za skórą. Złamał przynajmniej trzy zasady spisane przez Głównego Selekcjonera. Lubił je łamać, ale bał się konsekwencji. Nigdy nie uważał się za takiego, którego ręka sprawiedliwości nie dotknie. Po prostu nie myślał o tym często, sądząc, iż sprawa rozwiąże się sama.

 

Chłopak nie chciał zranić Jane, choć okazywał to zupełnie inaczej. Łatwo się denerwował i nie potrafił panować nad wampirzą częścią siebie, mimo pięciu lat po przemianie. Miał w sobie dwie natury. Jedna z nich chciała przejąć aurę. Sebastien musiał cierpieć, zwalczając ją.

 

Jego przekrwione oczy wpatrywały się w bezbronną dziewczynę. Oddychał coraz mocniej, zaciskając pięści. W zamku pięć minut wcześniej, wyczuł ją, ze względu na specyficzny zapach, który działał na niego niczym feromony. Ona cała tak na niego działała. Nie przerwał jednak spotkania, bo chciał, aby poznała prawdę, którą codziennie miał ochotę jej wyjawić. Przez to, z czasem przestał się do niej całkiem zbliżać, ona myślała, że po prostu jej nie lubi. Działo się zupełnie inaczej. Sebastien pokochał ją, od kiedy zamieszkała w Dallas. Jednak nie dał rady wywalczyć szansy na związek z Jane. Na początku nie miał śmiałości do niej, co było zaskakujące, ze względu na pozory , które stale stwarzał. Później ubiegł go Alex. Z dnia na dzień usłyszał od przyjaciela, że on i Jennifer są razem. Blondyn nigdy nie próbował zwalczyć tego uczucia. Przez ponad trzy lata cierpiał w samotności, odpychając od siebie wszystkich, a ją w szczególności.

 

— Już wiesz? — upewnił się, próbując uspokoić złość, niestety z marnym skutkiem. Jego wygląd przeraził Jane, lecz tylko trochę. Z bliska nigdy nie widziała wampirzej postaci. W ogóle nie widziała wampira, oprócz tego, który wparował do jej domu. W sumie tamten krwiopijca nawet nie pokazał twarzy bestii. Ciekawiła ją druga natura Sebastiena, może nawet pociągała. Sama nie potrafiła określić tego, co czuje.

 

Choć Clark nie przeszedł w pełną formę, to same kły sprawiały, że włos się jeżył na głowie, ale na Jane nie robiło to specjalnego wrażenia. Miała poprzestawiane w głowie i inne pojęcie strachu. Nie dziwne, skoro jej matka była równie nieustraszoną policjantką. Widok fascynował ją. Pragnęła dotknąć kłów, które do tej pory widziała tylko w filmach.

 

— Wiem tyle, że przyjaciele mnie od początku oszukiwali. Nawet Alex! — Otarła rękawem czarnego swetra, wilgotne policzki. — Tylko tobie można ufać — powiedziała, kładąc dłoń na jego ramieniu. Jej dotyk w jednej chwili zabrał całą złość chłopaka. Emocje opadły, wyraz twarzy diametralnie uległ zmianie. Sebastien rozluźnił pięści i patrzył na dziewczynę zdezorientowany.

 

— C-co ty zrobiłaś? Jak to się stało? — podniósł głos. Zlustrował swoje dłonie, po czym wyjął telefon, by obejrzeć twarz. Kły zniknęły. Tak po prostu.

 

— Nie rozumiem, o co ci chodzi, musisz ochłonąć. — Chciała pogłaskać go po policzku, jak to miała w zwyczaju robić Alexowi, ale Clark ją zatrzymał,lustrując badawczym spojrzeniem.

 

— W tym rzecz! Kiedy mnie dotknęłaś, cała złość nagle minęła. Jak?! — chłopak mimo swojej nadnaturalności, nie potrafił zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.

 

— Naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz. Jeśli chcesz zmienić temat i uniknąć rozmowy, o tym, co mi powiedziałeś, to proszę bardzo.— Chciała się odwrócić i odejść, lecz Clark złapał ją za rękę i ze zdziwieniem zapytał:

 

— Pamiętasz wszystko? Udało mi się? — Zdawał się być trochę rozemocjonowany.

 

— Tak! — wrzasnęła. — Tyle cię szukałam, żeby powiedzieć ci, jak bardzo wdzięczna jestem za to, co zrobiłeś. Nie wiem, jak ci to wynagrodzić.

 

— Tak łatwo to wszystko przyjęłaś? — pytał bardzo zdziwiony, zaczął ją powoli puszczać, odkrywając mocno czerwony ślad po uścisku, którego ona nie poczuła. Zatrzymał swoją rękę na jej zimnej dłoni, by następnie spleść razem ze swoją. Przysunął bliżej ust i musnął delikatnie. Dziewczyna nie wyrywała się, obserwując poczynania Sebastiena. Jeszcze niedawno, odsunęłaby się, sprzedając mu cios, lecz nie dziś. Dlaczego?

 

— Przy tobie zapominam o całym złu świata — mówiła zahipnotyzowana uczuciem, które znów się narodziło.Przeszyło ją wskroś. Mogła nie myśleć o o nim przez długi czas, ale gdy się pojawił, wszystko powróciło jak utracona pamięć. Wypełniło najmniejsze komórki jej ciała i osiedliło się. Dziwna więź weszła na inny poziom. To takie nieprawdopodobne, że ta dwójka spędzała ze sobą ogrom czasu, jednak nie zbliżali się do siebie. Gdy tylko nadarzyła się sposobność, los postanowił ich połączyć. Bardzo okrutna jest nieświadomość, że największe szczęście może bezczelnie paradować koło człowieka, wkurzać i docinać; Jane także nie zdawała sobie sprawy, że ten, który patrzył na nią spode łba, okazał się tym, który ją najbardziej kochał.

 

Oboje stali, patrząc sobie w oczy. Zachowanie ich przypominało zauroczenie. Nie musieli nic mówić, napawali się ciszą i cieszyli obecnością. Póki nie zadzwonił telefon dziewczyny. Otrząsnęła się i odebrała. Alex prosił ją o spotkanie. Jane jakby wyrwana z transu, pożegnała chłopaka i pobiegła w stronę domu. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że musi iść na to spotkanie. Nie kontrolowała swoich zachowań. Miała wrażenie, iż z nią również coś jest nie tak. Nie tylko to miasto, ale i ona, ulegały zmianie.

 

 

Gdy Jane spieszyła do domu, w jej ogrodzie, przez okno, czarownica obserwowała pomieszczenia. Czarnoskóra Rebel Hammilton od tygodnia śledziła blondynkę. Z tego względu, że przygotowanie ciała do przemiany trwało dłużej niż sama przemiana. Trzeba było trzech dób, by magicznie wprowadzić aurę w wybraną osobę. Wtedy można było nałożyć zaklęcie i czekać aż człowiek ewoluuje w Innego. W przypadku magii, jeśli wiedźma nie wprowadziła czynnika dominującego; to, w co przeszedł śmiertelnik, zależało od genów tj. tego czy ktoś w rodzinie posiadał magiczny allel dominujący.

 

Rebel była z Jane w każdej sytuacji, przysłuchiwała się nawet jej rozmowie z Sebastienem. Gdy dziewczyna wybiegła ze spotkania, wiedźma zaklęciem przeniknęła na jej parcelę.

 

Stewartówna stała już na ganku. Po znalezieniu kluczy, weszła do domu. Zapaliła światło, by następnie przejść do salonu. Rebel wyczuła obecność blondynki. Uniosła ręce ku górze. Jej oczy zmieniły barwę na czerwoną, a głos zachrypł.

 

— Incipiant tuum transforma — powtarzała bez tchu. Zaklęcie, które rzuciła, natychmiast zadziałało. Jane upadła na podłogę. Ból zaczął przeszywać całe jej ciało. Promieniował od głowy aż do stóp, nie dając dziewczynie chwili wytchnienia. Krew zaczęła wypływać z jej oczu i ust. Dusiła się czerwonym płynem, a wszystkie kości zaczęły nagle pękać.

 

— Co się ze mną dzieje?— zdążyła wymamrotać i zemdlała.

 

Na ten widok czarownica wybrała numer i przyłożyła słuchawkę do ucha.

 

— Udało się, rozpoczęłam jej przemianę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania