Poprzednie częściSkrytobójca - Wstęp

Skrytobójca - 5

Mądry Wilk był weteranem wojennym, który stracił swoje lewe oko w walkach pod Taner. Właśnie temu zawdzięcza część swojego pseudonimu. Od feralnego wydarzenia nosi opaskę, aby zakryć pusty oczodół, co upodabnia go do standardowego wizerunku wilka morskiego.

 

- Jeffrey! Mój chłopak! - zakrzyknął jowialnie, kiedy zabójca pojawił się w drzwiach jego chaty ściągając kaptur.

 

- Jeff wystarczy - mruknął tamten speszony. Zmierzył go od stóp do głów niezauważalnym spojrzeniem. Nic się nie zmienił od czasu, kiedy ostatnio się widzieli. Wysoki, szczupły, ale umięśniony z długą blizną pokrywającą lewy oczodół i część czoła, głowę zdobiły lekko siwe włosy, oraz kozia bródka. Ubrany w haftowaną, niebieską dostojną szatę, która miała podkreślić jego wysokie stanowisko wojskowe. Niestety Wilk nie pełnił już swoich funkcji w armii. Jak zwykł mawiać, starość nie radość, aczkolwiek nigdy nikomu nie zdradził prawdziwego powodu odejścia.

 

Jeff usiadł w fotelu, który emerytowany wojak mu wskazał, po czym założył nogę iście po królewsku i wyciągnął rękę po pieniądze.

 

- Było ich sześciu. Sto osiemdziesiąt denarów.

 

- Hahaha Jeff, właśnie za to cię uwielbiam. Kocham twoje poczucie humoru. Mogę Ci dać maksymalnie dwadzieścia za jednego, co daje nam sumę stu dwudziestu denarów.

 

- Z Ronem ugadałem się na trzydzieści za łeb - mruknął zabójca przez zęby. Nie miał głowy do targowania się, szczególnie, że nie dawało mu spokoju towarzystwo czterech "kupców".

 

- W temacie Ronalda, doszły mnie słuchy, iż żaliłeś mu się mój drogi, że podąża za tobą czterech podejrzanie ubranych typów. Jako emerytowany wojak mam tu i ówdzie swoje kontakty. Dam po dwadzieścia za łeb i informacje na temat tych drabów. Co ty na to?

 

Wyprostował się. Niespodziewanie sprawy nabrały obrotu.

 

- Mów - powiedział szybko, nie kryjąc podniecenia

 

- Wiem niewiele - rzekł Wilk posyłając mu przeszywające spojrzenie swojego bystrego, błękitnego oka - dowiedziałem się tylko tyle, że ta czwórka z kupcami ma tyle wspólnego, ile ja z byciem jednorożcem. Musiałeś komuś poważnie zaleźć za skórę skrytobójco. Ta mała kompania to zawodowi łowcy nagród. Co prawda można by ich nazwać takim samym określeniem, jak woła się ciebie, jednak obaj wiemy - tu przesłał mu znaczący uśmiech - że skrytobójcy, lub też asasyni jak zwał tak zwał, są szkoleni lepiej od grupki ulicznych bandziorów.

 

- Taa - odparł tamten

 

- Jednak - wszedł mu w słowo generał - niech nie zwiedzie cię pycha. To, że trenowałeś w Klasztorze pod okiem fachowców, nie znaczy, że ta grupka nie zna swego fachu. Ponoć ich najmniejsza stawka zaczyna się od dziesięciokrotności twoich żądań. W parze z ceną idzie też jakość. Miej się na baczności.

 

***

 

- Ronald - zabójca wpadł do jego gabinetu bez pukania - musisz mi pomóc!

 

- Właśnie cię szukałem Jeff - odwrócił się, a na jego twarzy malowało się przygnębienie, ale jednocześnie wielkie zmartwienie - nie mam dobrych wieści. Usiądź.

 

Jeff posłusznie wykonał polecenie, czując jak krew w jego żyłach buzuje coraz szybciej, pompując w jego organizm nienormalne wręcz dawki adrenaliny.

 

- O co chodzi Ron? Wyglądasz okropnie.

 

- Chodzi o tych czterech typów. Wiem kim są i czego chcą od ciebie.

 

- Na pierwsze pytanie odpowiedź znam. Wiem, że są łowcami nagród, Wilk mówił mi też, że cenią się bardzo wysoko, co oznacza, że komuś bardzo zależy na mojej śmierci. Nie rozumiem tylko, dlaczego? Kumam, że mój zawód nie należy do najbardziej uczciwych, zdarzało się, że ktoś chciał się mnie pozbyć, ale żeby uciec się aż do wysłania za mną najemników? Nie, tego jeszcze nie spotkałem w swoim życiu.

 

Kaffman wstał, podszedł do barku z którego wyciągnął nalewkę goździkową i dwie spore szklanki, nalał szczodrze bursztynowego płynu do obydwu i postawił na stole. Jeff sięgnął po swoją i wypił ją prawie natychmiast. Płyn palił go w gardło i jednocześnie powodował jeszcze większy przypływ energii, która rozchodziła się niemiłymi falami po jego ciele. Nienawidził siedzieć bezczynnie, czuł przymus aby wstać, ruszyć na spotkanie mordercom i raz na zawsze rozstrzygnąć, kto walczy lepiej. Jednak wiedział też, że musi dowiedzieć się prawdy, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu, gdyż miał bardzo dziwne przeczucie, że jego niemiłe towarzystwo wiąże się ze sprawą Hopkinsa.

 

- Dostałeś ostatnio jakieś dziwne zlecenie prawda?

 

- Tak, dostałem - wpadł przez chwilę w zadumę. Czy powiedzieć mu o dziwnej wizycie nieznajomego? Czy Ron uwierzy w historię z posłem, skoro nawet on nie jest pewien czy może wierzyć Tartosowi?

 

- Ponadto - sołtys ciągnął swój wywód mimo tego, że nie był pewien czy Jeff go słucha - ostatnio w gospodzie odwiedził cię nikomu nie znany mężczyzna

 

- Skąd o tym wiesz? - zdziwił się skrytobójca

 

Przez twarz Kaffmana przemknął nikły cień uśmiechu

 

- Nie tylko jestem sołtysem tej wioski, wiesz przecież że kiedyś pracowałem w wywiadzie dla wielu różnych grubych ryb i mam wtyki gdzie trzeba. Ponadto barman jest moim dobrym znajomym - obydwaj parsknęli wymuszonym śmiechem - dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy i mam dla ciebie jedną radę Jeff, zaszyj się gdzieś. Nie wychylaj nosa, pozwól moim ludziom działać, a może wszystko się ustabilizuje. A jeśli nie, no cóż. Bywało gorzej.

 

- O tym później, możesz mi powiedzieć o co chodzi w tym całym kurwidołku? Mój mózg powoli zaczyna się zmieniać w papkę od tego całego rozgardiaszu.

 

- Nie wiem, od czego zacząć... Więc tak - Ben Hopkins zlecił ci napad na karawanę i zamordowanie jadącego nią mężczyzny tak? Z pozoru wyglądało to na coś błachego, ot zwykłe zlecenie, żeby sobie dorobić. Pewnie ktoś zalazł staremu za skórę. Każdy by tak pomyślał. Jednak prawda jest dużo gorsza. Z zaufanych źródeł dowiedziałem się, że po ekspertyzie ciała Hopkinsa wiadomo, że jego samobójstwo było tylko upozorowane, a on sam przez cały czas, kiedy z nim rozmawiałeś, od wręczenia ci zlecenia, po sam incydent z Imperialnymi, był pod wpływem czaru. Ktoś kontrolował jego poczynania za pomocą magii umysłu, a ową karawaną przemieszczał się poseł z Imperium.

 

- Kurwa mać - mruknął Jeff - jestem w dupie.

 

- Co w tym wszystkim jest najgorszego, nadal nie mam pojęcia, jaki kto miał w tym interes i dlaczego poseł jechał w towarzystwie tylko paru nędznych obszarpańców, ale wiem jedno. Zawsze uchodziłeś cało ze wszystkich zleceń, nie musiałeś nigdy mordować ludzi, za których śmierć mógłby cię ktoś ścigać. Tym razem jest inaczej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, władze Reganii dojdą do porozumienia z Imperium, a jeśli nie, to szykuj się, że odszkodowanie za głowę posła będzie tak ogromne, że nie ma mowy, żebyś je spłacił, co oznacza więzienie. Przyjdź do mnie w najbliższym czasie, porozmawiamy co dalej.

 

Gdy wychodził z dworu sołtysa, na dworzu było już ciemno, północ zbliżała się wielkimi krokami, a do "Głuchego Wilka" miał jeszcze kawałek drogi. Jedyne na co miał teraz ochotę, to głęboki sen. Cały czas w głowie wibrowały mu słowa Kaffmana: "... a jeśli nie, no cóż. Bywało gorzej."

 

Oboje nie mieli wtedy pojęcia, jak sołtys bardzo się mylił...

Następne częściSkrytobójca - 6 Skrytobójca - 7

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zaciekawiony 03.07.2019
    Opis "Mądrego wilka" brzmi jak przypis poza właściwą fabułą. Zwłaszcza że mieszasz w nim czasy; przeszły: stracił, zawdzięczał; nagle teraźniejszy: nosi; i znów przeszły: upodabniało. Spróbuj to jakoś wygładzić językowo, żeby brzmiało jak część tej samej narracji.

    "długą blizną pokrywającą prawe oko i część czoła" - blizna pokrywała oko? To którego nie miał? I którego nie było widać pod opaską? Zgaduję, że chodziło o klasyczną w fantasy "bliznę przez oko", ale po takim opisie trudno to sobie poprawnie wyobrazić.

    "zabójca pojawił się w drzwiach jego chaty ściągając kaptur. "
    "Jeff ściągnął kaptur" - miał dwa kaptury?

    "posyłając mu przeszywające spojrzenie swoich bystrych, błękitnych oczu" - obu. Włącznie z tym, którego nie miał (albo miał na nim bliznę i opaskę)

    "a on sam[,] przez cały czas kiedy z nim rozmawiałeś, od wręczenia ci zlecenia, po sam incydent z Imperialnymi[,] był pod wpływem czaru."

    Szybko lecisz z fabułą. Co tylko się da streszczasz albo pomijasz. Doprowadza to do paradoksalnej sytuacji, że w opowiadaniu o skrytobójcy nie mamy opisu ani jednego skrytobójstwa (jest walka z czterema żołnierzami, ale to inny typ działania). To jakby napisać opowiadanie o muzyku rockowym i wszystkie koncerty kwitować krótkim "potem miał koncert i wrócił zmęczony".

    Czemu bohater jest teraz tak strasznie zaskoczony informacją o tym kto był w karawanie, skoro właściwie wie to od pierwszej części?
  • Grubas 03.07.2019
    Śpiesze z odpowiedziami, za wszelkie błędy logiczne przepraszam, będąc szczerym właśnie dlatego wstawiam to tu, gdyż sam często nie mogę wyłapać tych wszystkich błędów. Co do walk, póki co w paru początkowych rozdziałach chciałem skupić się na przedstawieniu obecnej sytuacji, na walkach będę się skupiał w najbliższym czasie, właśnie jestem w trakcie pisania jednej z nich :) Jeff jest zaskoczony, bo nie wierzył Tartosowi, uważał go za starego dziwaka, albo po prostu natrętnego, znudzonego emeryta
  • Nefer 04.07.2019
    Lubię fantasy i to przyciągnęło moją uwagę. Twoja opowieść wyróżnia się na plus spośród większości zamieszczanych tutaj tekstów tego gatunku szybkością akcji oraz widocznym istnieniem zamysłu fabularnego. Mamy intrygę, tajemnicze zlecenie, jeszcze bardziej tajemniczego, powiązanego z całą sprawą nieznajomego. Zakładam, że wszystko to ułoży się z czasem w satysfakcjonującą całość. Styl narracji rwany, migawkowy, błyskawicznie przeskakuje z jednej klatki filmowej do drugiej. Zapobiega to powstawaniu dłużyzn, ale też nie buduje klimatu tego uniwersum. W jakiś sposób odpowiada jednak charakterowi postaci głównego bohatera. Technicznie i językowo na ogół poprawnie. Zwróciłbym uwagę na zbyt często pojawiające się słowo "być" (zwłaszcza w opisach). Zawsze, gdzie tylko się da, warto zastępować ten uniwersdalny czasownik innym. Będę zaglądał, o ile tylko kolejna część nie pojawi się za rok. :-)
    Pozdrawiam
  • Grubas 04.07.2019
    Dziękuję bardzo, moją największą wadą jest to, że baaaardzo dużo rzeczy odkładam na później, jednak jestem już w trakcie pisania następnej części :) Zaczynam też reklamowanie się na wattpadzie, więc myślę, że żeby dobrze się pokazać muszę mieć materiał, więc w niedługim czasie wpadnie parę rozdziałów ;) Ci do zamysłu fabuły, postanowiłem, że najpierw właśnie rozpiszę sobie dobrze przemyślany zarys na parę części w przód, żeby nie było, że będę musiał wymyślać na bieżąco jakiekolwiek wydarzenia, bo w moim przypadku często może to prowadzić do niespójności w historii
    Pozdrawiam również :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania