Słysząc to, zemdlała
Słuchając głośnej muzyki, Karina postanowiła, że pójdzie do swojej przyjaciółki. Właśnie ich ulubiony zespół wystawił nową piosenkę, a dziewczyny stęskniły się za sobą po parodniowej rozłące. Najpierw jednak chciała zadzwonić i upewnić się, czy koleżanka jest w domu.
Łucja nie odebrała telefonu. Karina za dziesięć minut spróbowała jeszcze raz.
To samo. Dziewczyna zaczynała się martwić. Dzwoniła jeszcze kilka razy, ale nic z tego. Wreszcie postanowiła do niej pójść. "Może to przez to, że wyjechałam na pare dni i nie miałyśmy ze sobą kontaktu?" - myślała.
Idąc ulicą Karina snuła najgorsze scenariusze. Widziała już dom swojej przyjaciółki. Na działce Łucji było dużo aut. Może jakaś impreza? Dziewczyna zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, otworzyła jaj zapłakana, ubrana na czarno matka koleżanki:
- Karina? Co Ty tu robisz? - zapytała zdziwiona kobieta.
- Dzień dobry, przyszłam po Łucję - odparła zaskoczona - coś się stało?
Wtedy matka zaczęła wyć i przyklęk na ziemi. Podszedł do niej jej mąż, pomógł jej wstać i odesłał do pokoju.
- Posłuchaj Karina, Łucja nie żyje. Idź już - i zamknął przed nią drzwi, nim zdążyła coś powiedzieć. Po chwilowym szoku, zemdlała.
Komentarze (12)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania