Smurf Nihiluś w Eldorado Patelniarzy, rozdział 5: Kwaśny Djudek
Kto twierdzi, że był w piekle i nie zaglądał nigdy w czeluść odbytu Kwaśnego Djudka,
ten albo kpi, albo ma luki w pamięci, albo był po prostu ślepy. Kwaśny Djudek we
wszystkich znanych mi rankingach na największego trolla wśród piekielnych celebrytów
i najpopularniejszego celebrytę wśród piekielnych trolli, zarówno tych oficjalnych
jak i układanych w najgłębszych zakamarach tzw. "ekosystemów alternatywnych" deklasował
konkurencję pod warunkiem, rzecz jasna, że były to rankingi sporządzane przez istoty
lub grupy istot przedkładających dążność do obiektywizmu nad osobiste ambicje, animozje
i urojenia. Schemat działania Kwaśnego Djudka był prosty:
1) Zatykał dupą jedyne wyjście z pomieszczenia, z którego ktoś chciał akurat wyjść.
2) Udawał, że jego dupa utknęła w tym wyjściu.
3) Przekonywał tego kogoś do wejścia w jego dupę w ramach misji oswobodzenia dupy.
4) Kiedy to już nastąpiło, wyciągał dupę z przejścia, wysrywał ofiarę psikusa
i rozpowiadał zawsze niby to mimochodem i z oskarowo udawanym grymasem zażenowania
o tym, jaka to mu się przykra heca zdarzyła. Łatwiej wymienić nazwiska tych, których
w dupie Kwaśnego Djudka nie było niż tych, co byli. Do grupy tej należało paru
adeptów arkanów teleportacji, kilku kolaborujących z nim chmyzów, jego małżonka
oraz być może istoty, o których istnieniu wyłącznie czytałem lub słyszałem. Ano i, jeśli
mnie pamięć nie zawodzi, ja sam.
Krążyły w kosmosie niebezpodstawne plotki, że Djudek jest architektem piekła i stwórcą
świata całego, że cały świat oprócz osoby samego Djudka powstał w wyniku jego defekacji,
ale twardych dowodów na to nie było, a sam Djudek niechętnie i zdawkowo odnosił się do plotek,
zasłaniając się zazwyczaj prawem do bycia zapomnianym, bo przy tej całej swojej atencyjności
najbardziej bawiło go chyba udawanie skromności.
Kiedy wraz z Dżesiką dokonywaliśmy rekonesansu komnaty, w której przyszło nam się znaleźć
po ostatnim odrodzeniu, nie zdziwił mnie znajomy widok rozety djudkowego odbytu, ani powitalny
jęk dobywający się z drugiej strony ściany w stylu "Olaboga, wielka trwoga!" W komnacie,
nie licząc nas i bakterii nie było najprawdopodobniej żywego ducha, za to całkiem pokaźna
ilość szkieletów i innego rodzaju materii nieożywionej - wyglądało to jak coś z pogranicza
zbiorowej mogiły, wysypiska śmieci,rupieciarni...i latryny- djudek zdążył już solidnie nabździć
i nie wyglądało na to, żeby jakość powietrza miała szybko umilić nam tę romantyczną schadzkę.
W związku z tym, że dupa Djudka należała do niezniszczalnych i nienadwyrężalnych struktur
rzeczywistości, a Dżesika odmówiła mi nauki teleportacji, twierdząc, że nie zna się na tym
i nie chce się znać, rekonesans trwał, równolegle z rozwijaniem konceptów na wydostanie się,
wśród których próba przekonania Djudka, żeby ustąpił plasowała się w mojej ocenie niepokojąco
wysoko. Ani ja, ani Dżesika włazić mu do dupy nie mieliśmy ochoty i nie chodzi tu o jakiś
wstyd, czy niesmak, ale perspektywa przebijania się przez tłumy wytykających nas palcami
piekielników wydawała się znacznie bardziej uciążliwa niż fetor pierdów Djudka. Podejrzewałem
oczywiście, że Dżesika jest z nim w zmowie, a cała ta sytuacja to element szerszego planu
doprowadzenia mnie do radykalnej i nieposkromionej kurwicy zakończonej trwającym kilka tysięcy
zgonów udarem mózgu. Ta myśl o wielokrotnym zgonie wyewoluowała później w plan, ale komnata
jak i cała sytuacja wydały mi się na tyle ciekawe, że ambicje odnalezienia Fąfiszona i Pietrka
ustąpiły miejsca upajaniu się słodką zawiesiną jedynego w swym rodzaju i niepowtarzalnego
tu i teraz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania