Poprzednie częściSpadające Gwiazdy odc.1 cz.1

Spadające Gwiazdy odc.1 cz.3

Obiad w kantynie po ciężkiej pracy jest najlepszą rzeczą na świecie. Jeżeli kiedykolwiek chcielibyście zobaczyć zombie to tylko na obiedzie. Wszyscy piloci wyglądali jakby ich coś przeżuło i wyrzygało. Najsilniejsi szli o własnych siłach. Ja się do nich nie zaliczałem. Psycho i Even musieli mnie podtrzymywać kiedy wróciliśmy do strefy włączonej grawitacji. Wstyd mi przyznać ale byłem tak słaby że Even musiał mi pomóc przy jedzeniu. Ale mordy na kłódkę i nikomu ani słowa. Chce udawać tego fajnego.

–Jak małe dziecko –powiedział chyba Psycho. Zresztą to nie było ważne. Potrzebowałem energii.

Dałem się karmić jak małe dziecko i nie czułem wstydu. Niema niczego wstydliwego w przyjmowaniu pomocy. Ja jak i wszyscy piloci byliśmy strasznie wyczerpani i otępiali.

–Spać –wyszeptałem nie do końca świadom że mówię to nagłos. –Co? –Evan nachylił się nad stołem wsuwając mi łyżkę z kaszą maną do buzi. –Spać? Zaraz. Najpierw trzeba cię nakarmić. Potem zaprowadzimy cię do twojej kajuty.

Zamknąłem oczy przełykając kaszkę. Jak mi się chciało spać. Miałem też ochotę się rozpłakać. Po posiłku Psycho i Even zanieśli mnie ostrożnie do mojej koi. Położyli mnie na łóżko i wyszli gasząc światło.

Zasnąłem od razu.

 

Jack siedział na mostku i popijał z kubka zieloną herbatę przegryzając pseudo pączkiem pokrytym pseudo lukrem. Była cisza i spokój na Czarnej Banderze. Normalnie nie jak na statku przemytniczym. Jego pierwszy oficer rodowity Ko’bair Ala San Fra godzinne temu został przez niego zmieniony i teraz na mostu znajdował się on i reszta zielonej warty.

Alan Samun, nawigator właśnie oglądał transmisje meczu piłki nożnej na Ataranie a Jack uprzejmie udawał że tego nie widzi. Schery natomiast –pierwsza sterniczka – siedziała sobie w fotelu i czytała jakieś wirtualne magazyny. Tego też Jack udawał że nie widzi. Ave –drugi sternik –siedział nad konsolą wpatrując się w te wyświetlacze jak fanatyk w obraz swojego Bóstwa. Były też bliźniaczki Orda i Dorda. Dwie najbrzydsze kobiety jakie nosiła galaktyka. Były brzydkie ale jako specjalistki od łączności były pod tym względem nie do zagięcia. Jack dalej pamiętał że raz podczas pewnego starcia z statkiem SS włamały się na ich linie łączności i przez bite kilka godzin blokowały łączność statku SS z resztą jednostek w okolicy. Dzięki temu byli wstanie przejąć statek bez większych strat po swojej stronie.

Ogólnie panował spokój. Niedawno zdali ładunek na Ixi wiec ładowani była pusta dzięki czemu mogli lecieć znacznie szybciej niż z pełną ładownią. Przemierzali leniwie system Pyrkona podróżując do stacji Singapur będącej nieformalną stolicą przemytników, najemników i Piratów. Stacja Singapur znajdowała się na terenach niezależnych galaktyk niebędących częścią SS.

Wszystko było pięknie i ładnie do czasu kiedy na mostek nie przyszedł główny technik Tamar.

–Kapitanie –Tamar był Sivarem dlatego jego głos sprawiał wrażenie bezbarwnego i bezpłciowego. Sivaranie wyglądali jak ludzie ale nie mieli płci. Tamar wyglądał pod wieloma względami jak kobieta nie licząc płaskiej klaty, czarnych znaków na ciele dosięgających szyi i jej pustych oczu koloru purpury. Oboje uzgodnili że Jack będzie do Tamar zwracał się per pan.

–Jakiś problem? –zapytał Jack mając nadzieję że powie „nie”.

–Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? –zapytał Tamar dyskretnie spoglądając po mostku.

Jack skinął głowę.

– Schery przejmujesz dowodzenie –powiedział wstając z wygodnego fotela kapitana. – Będę pod PC więc jakby coś się ważnego działo masz dzwonić.

Drobna blondynka odłożyła magazyn i zajęła zwolnione krzesło kapitańskie. Skinęła kapitanowi głową.

Jack i Tamar wsiedli do windy i zjechali prosto do ładowni. Mostek był połączony bezpośrednio windą z ładownią. Tam Tamar od razu przeszedł od rzeczy.

–Ktoś nam podrzucił „szpiega” –powiedział prowadząc na koniec wielkiej hali ładowni. –Znalazłem go kiedy sprawdzałem czy nic nie zostało w ładowni. –mówił. –Natknąłem się na niego przypadkiem. Od razu postanowiłem tobie to zgłosić.

Jack skinął głową w ogóle nie przejmując się „szpiegiem”. A to pierwszy raz kiedy ktoś chciał ich śledzić? Ciekawiło go natomiast kto tym razem. SS? Mało prawdopodobne ale nie niemożliwe. W końcu dotarli na miejsca. Na jednej z pustych skrzyń leżało niewielkie urządzenie szpiegowskie. Jack od razu rozpoznał Sc2. Urządzenie szpiegowskie wysyłające sygnał co dwie minuty na zaprogramowanej częstotliwości.

–Ciekawe –mruknął Jack. Sc2 jest bardzo drogim sprzętem i niewielu miało do niego dostęp. –Domyślasz się kiedy ktoś nam to podrzucił?

–Jest możliwość że podczas ostatniego rozładunku ktoś nam to podrzucił –odparł patrząc na „szpiega”.

Jacki skinął głową zgadzając się z przyjacielem a następnie wyjął paralizator z kabury i usmażył obwody „szpiega”.

–Czy to było mądre posunięcie ?- zapytał niepewny Tamar. –Nie wiem jak ci co nas śledzili zareagują na utratę sygnału.

–Mam to gdzieś –odparł a następnie zadzwonił na mostek. –Przygotować się do skoku w nad przestrzeń! Postawić sekcje ogniową w stanie gotowości. Piloci mają czekać w gotowości. –rozłączył się i spojrzał na Tamara. –Szykuje nam się ciekawy dzień.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Jedna osoba dała czwórkę ale komentarza to jej się nie chciało pisać? Ja nawet jak mi sie opowiadanie nie podoba to zostawiam komentarz.
  • Takie pytanie do was. Chcecie bym to w ogóle kontynuował?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania