Masz problem, a raczej kompleks. Nie umiesz zrobić nie tylko salta, ale nawet podskoczyć. Albo inaczej. Próbujesz podskoczyć do tekstu, który przeznaczony jest dla Kobiet i Mężczyzn, a nie dla cipek i chujków.
Trochu fantastyka i gra komputerowa.
Nie nuży, czyta się dobrze, ale jakby na początku jakby wyrwane z większej całości - cyklu.
Ksiądz zaskakuje (i ciąg dalszy), dużo ostatnio czerni na portalu - czarty po prostu - czyli prawie jak ksiądz. Od "Świątyni Opatrzności" poczułem lęk, grozę - coś... Może jednak treść odnosi się do czegoś konkretniejszego, czego yanko nie zgłębiał, a może zakończenie jest dosłowne?
Ładnie wyczułeś genezę tekstu. Nie jest to gra komputerowa, ale rzeczywiście pod spodem jest kod, który gdy pisałem, krystalizowała się jednocześnie wizja. Ta właśnie wizja. A potem została podkręcona przez wyobraźnię podczas jednego z pobytów nad Wisłą. Piramida to nic innego jak trójkąt równoramienny wpisany w tablicę dwuwymiarową. Pisałem moduł w Lua do jednej z gier funkcjonujących na rynku, bardziej dla odpoczynku i zabawy, ale zawsze to frajda. Prototyp udostępniłem na rextesterze, całości nie mogłem bo kod został zamknięty licencją. W wersji prototypowej po każdym uruchomieniu buduje się piramida zbudowana z liczb losowych i podawane są dane techniczne budowli np: Side:31, Ground:61, Stones:961.0 (Teraz właśnie zauważyłem, że zostawiłem float przy stones niepotrzebnie, powinien być int).
W wersji komercyjnej z piramidą dzieją się inne dziwne rzeczy :).
Kiedy obmyślałem projekt zauważyłem, że liczby losowe stanowiące kamienie budowli muszą się mieścić w przedziale 0-9, inaczej piramida się rozsypie, rozjedzie. Najmniejsza generowana liczba długości boku to oczywiście 2, ale ze względu na estetykę wybrałem 8. Potem wystarczyło przeliczyć wzajemne zależności. Oczywiście w grze piramida jest tłumaczona na nieco inny wypasiony obrazek; chodziło o algorytm. Potem poproszono mnie o przeniesienie kodu na C++ i tu był mały zgrzyt. Do tej samej tablicy w Lua można wrzucić różne typy, ale w C++ już nie. A tutaj puste miejsca wyznaczane są przez spację (jako char), natomiast kamienie realizowane są przez typ int. W C++ nie można mieszać typów w tej samej tablicy. Ale po chwili stwierdziłem, że załatwię to tym samym mechanizmem ale... z pominięciem tablicy. Troszkę trudniej było zarządzać później taką reprezentacją danych, ale dało radę. Tablice są wygodniejsze niż zestawy pól.
Tak, koniec może nie tyle tłumaczy początek, co akcentuje. Kod w wersji prototypowej jest prościutki:
Pod spodem jest baton "run" - uruchamianie ma sens na kompie, na telefonie jest duża szansa, że się rozjedzie, jeżeli akurat trafisz w długi bok. Ślicznie dziękuję.
Jeżeli czegoś jest za dużo, a macie dostęp do całości, to wtedy bierzcie początek i koniec
- uśmiechnęłam się czytając tę "naukę profesora". Można ją wykorzystać także przy czytaniu książki albo oglądaniu filmu. Jednak dużo się traci. Ale, "coś tam", także i zyskuje.
Twoją opowiastkę przeczytałam w całości.
Zakończenie, wyjaśniające, kim jest bohaterka, też sprawiło mi przyjemność. Możliwe, że jest to opowieść trochę zw. z polityką, ale ja podeszłam do tematu wybiórczo - zaciekawiło mnie i - jako pomysł - rozbawiło głębokie wniknięcie w coś, co jest niby nie do przeniknięcia, czyli w kamień, marmur, odlew z brązu, żeliwo.
Dlaczego pomnik nie miałby mieć swojego tajemnego życia? A jeśli takowe posiada - jak wyglądałyby jego przygody?
Kilkanaście lat temu Wrocław ogłosił konkurs na opowieść o przygodach wrocławskich krasnali. Czytałam o tym konkursie. Spodobał mi się pomysł. poczytałam też o tych wrocławskich krasnalach. Można nawet kupić mapę miasta, na której zaznaczone są miejsca ich "stałego pobytu". I poznać krasnale imiona.
A może Twój Nadwiślański Żeliwny Krasnal, to właśnie ten wrocławski, który "odwiedza" inne polskie miasta? I przez rok był w Warszawie? Czytałam kiedyś o tym.
Fajna opowieść o... życiu wewnętrznym.
Nawiązując do myśli profesora - początek i koniec, to nie wszystko. Jest jeszcze środek, czyli - wnętrze.
Czytając zaznaczyłam przy okazji zdania, którym mógłbyś się jeszcze raz przyjrzeć:
1. Przyglądała się badawczo na wystające soczewki ze ściany.
- przyglądała się soczewkom albo spoglądała na soczewki, jednak nie "przyglądała się na soczewki", a też, gdyby spoglądała, to:
- może lepiej: "na wystające ze ściany soczewki"? (Szyk).Teraz brzmi, jakby soczewki zrobione były ze ściany.
2. Włożyła dłoń uzbrojoną w rękawiczkę, przerywając pierwszy promień w lewym dolnym rogu.
- w co włożyła dłoń? Brak info. Możesz zapisać krócej. Np.:
Dłonią uzbrojoną w rękawiczkę przerwała...
3. Biegła teraz wąskim lekko oświetlonym korytarzem.
- tutaj tylko przecinek przed lekko.
4. – Za długie kazanie - mruknęła, wyjmując bagnet ze świątobliwego oka.
Ja bym zamieniła "świątobliwe oko" na "oko świątobliwego". Teraz też niby wiadomo, o co chodzi, ale nie jest to jednoznaczne. Można pomyśleć, że bohaterka ma jedno oko świątobliwe, a drugie nie, i w to pierwsze miała... wbity bagnet. No, może przesadzam:) Jednak zmieniłabym kolejność słów.
Może któraś uwaga Ci się przyda.
Jest jeszcze sprawa wyświetlacza i wymiaru upływającego czasu. Moim zdaniem czterdzieści pięć minut na przerwanie promieni lasera i oczekiwanie na reakcję, to za dużo. Chociaż - trudno powiedzieć, czy na pewno. Mnie jednak to zastanowiło:
... ustawił się na dziewięćdziesiąt i teraz co minutę zmniejszał wartość.
... przerwała w analitycznym porządku wszystkie siedemnaście. Czekała. Wyświetlacz na ścianie nie przerwał odliczania. Czterdzieści pięć...
90-45=45, czyli że akcja przerywania promieni trwała bardzo długo. Dlaczego?
Trzy Cztery Dajesz sobie radę z arytmetyką, jestem pełen podziwu, ale ciut wyższa matematyka (powiedzmy z zakresu szkoły średniej) jeszcze trochę sprawia Ci problemy. Zegar ustawił się na 90 po przekroczeniu progu, co explicite napisane jest w tekście:
"Spojrzała w górę. Po tym, gdy zabiła niespodziewanych strażników i przekroczyła linię progu usłyszała krótki, intensywny pisk. Idąc wzrokiem za dźwiękiem zauważyła cyfrowy wyświetlacz wysoko na ścianie. Coś szybko przeliczył, ustawił się na dziewięćdziesiąt i teraz co minutę zmniejszał wartość."
Po przekroczeniu progu jakiś czas siedziała i myślała, ten czas nie jest znany, a raczej nie ma tego wyrażonego explicite, także ta uwaga jest bezzasadna.
Wiem jednak doskonale, co spowodowało Twój błąd - manipulacja czasem w tekście. Przeciętny czytelnik słabo sobie radzi z nielinearną chronologią w tekście. Przyjrzyj się, pomyśl, zrozumiesz za jakiś czas.
Co do rad literackich (za które naprawdę bardzo serdecznie dziękuję) nie odniosę się z de(li)ka(t)n(ości).
Nachszon, może arytmetyka jest dla Ciebie łatwiejsza, niż dla mnie, ale jeśli chodzi o język polski - jest odwrotnie.
Wspomnę więc raz jeszcze, już tylko o pierwszej uwadze. Odnoszę się tam do takiego Twojego zdania:
"Przyglądała się badawczo na wystające soczewki ze ściany".
To nie jest poprawna konstrukcja. Albo dasz: "przyglądała się soczewkom", albo: "patrzyła na soczewki".
Nie ma "przyglądania się NA soczewki".
Przyglądać się czemuś, to patrzeć na coś. Połączyłeś te dwa określenia, tworząc trzecie, niepoprawne.
Tu masz link do Korpusu Języka Polskiego, i przykłady użycia tego sformułowania:
- przygląda się osaczanej pytaniami biegłej z ławy oskarżonych
- przygląda się wyczynom starszego kolegi
- przygląda się Mohammedowi El-Baradei
- przygląda się banknotowi
- przygląda się ludziom
dlaczego w Korpusie nie ma takich przykłądów:
- przygląda się NA osaczaną pytaniami biegłą z ławy oskarżonych
- przygląda się NA wyczyny starszego kolegi
- przygląda się NA Mohammeda El-Baradei
- przygląda się NA banknot
- przygląda się NA ludzi
?
Bo byłyby to potworki składniowe.
Teraz porównaj:
- przyglądała się soczewkom
- przyglądała się NA soczewki
MartynaM, przyglądała się badawczo - komu? czemu? - wystającym soczewkom.
Bez względu na to, czy soczewki były wystające, czy wypukłe, czy wklęsłe, czy przydymione, przygląda się im, soczewkom. Bo przyglądamy się komuś albo czemuś.
Za to patrzymy na kogoś albo na coś.
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - dobrze.
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - źle.
Słowo "wystające" nic nie zmienia.
Myślałam, że Nachszon zrobił kilka drobnych błędów, bo to każdemu się przytrafia, tymczasem on tych błędów chyba broni. Jak myślisz?
Mnie jest przykro, gdy przy okazji zapoznania się z tekstem robię komuś za darmo korektę, a ten ktoś tak arogancko odpowiada.
Trzy Cztery Trzy Cztery Hahahahaha:))))) Proszę Cię, pisz jeszcze podobne rzeczy. Bo już dawno aż tak mnie nikt nie rozbawił:)))) Uwielbiam się śmiać. Nie lubię się wyśmiewać, ale tutaj się po prostu nie da:)))) Już nie mówiąc, że pierdolnęłaś dokładnie to samo zdanie, raz pisząc, że jest dobrze,a drugi źle (poniżej). Pomijając fakt, że uwaga jest za przeproszeniem z dupy.
"Nachszon, może arytmetyka jest dla Ciebie łatwiejsza, niż dla mnie, ale jeśli chodzi o język polski - jest odwrotnie." - hahahahaha:)))))). Cudny wieczór:))))
Nachszon
Wiem, Nachszonie, że nie lubisz krytyki, a śmiałków, którzy jej próbują, po prostu obrażasz. Zanim więc i mnie się dostanie — tekstu nie czytałam (także nie krytykuję ;) ), ale przeczytałam początek jednego z komentarzy i widzę nieporozumienie z Trzy Cztery, które jednak przy odrobinie dobrej woli nie jest jakieś trudne do rozszyfrowania.
Cały problem w konstrukcji "przyglądać się na", której użyłeś, a która jest niepoprawna. Przygląda się komuś/czemuś, a nie "na kogoś" "na coś".
Tyle od mła. Miłego wieczoru.
MartynaM, nie zauważyłam, że drwisz sobie z Nachszina i jego "wystających" (czyli bardziej widocznych) soczewek. Myślałam, że serio to piszesz. Niestety - gość odleciał...
Co do karpia - nie. Nie robię. To fucha mojego męża.
Nachszon, rzeczywiście, w pośpiechu nie przeredagowałam drugiego zdania, ale mogłeś się domyślic z mojego dość szczegółowego, wręcz łopatologicznego wywodu, o co chodzi:
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - dobrze.
"Przyglądała się badawczo NA WYSTAJĄCE SOCZEWKI" - źle.
Skopiowałam pierwsze zdanie, żeby je przeredagować na Twoją modłę, ale najpierw dokończyłam pisać komentarz i za szybko wcisnęłam enter.
Teraz już się możesz przestać śmiać. Przykro na to patrzeć.
Trzy Cztery Nie Ty decydujesz, kiedy mam się śmiać a kiedy nie, na jesteś za króciutka, ale rzeczywiście czas na trochę powagi.
Widzę, że byłem zbyt delikatny. Są ludzie, którym jak się nie da między oczy, to nie zrozumieją.
Ty nie masz problemu z arytmetyką, na co się zgodziłaś w nadziei, że istota Twojego problemu zostanie zakopana pod ziemią. Zostałaby, gdybyś nie próbowała na wszelkie sposoby zrehabilitować swojej miernoty. To nie jest problem z arytmetyką, Ty po prostu nie zrozumiałaś prostego fragmentu tekstu. Nie pierwszy raz (nie tylko u mnie), kiedy ludzie wykazują Ci, że jesteś za krótka na rozumienie tekstu próbujesz iść w stronę "może nie rozumiem, co tu jest napisane, ale za to wiem, jak to napisać". Czasem wiesz, czasem nie wiesz. Tym razem nie wiesz. Zatrzymałaś się na poziomie szkolnych wypracowań i w tej przestrzeni miałabyś rację.
Opowiadanie ma pewną kategorię dopuszczalnych uchybień, ponieważ w ten sposób dyskretnie zbliża się do mowy potocznej, jednak nie stając się nią w pełni. To jedna z tajemnic jakości moich tekstów, doskonałych, wspaniałych, które świetnie się czyta, skłaniających do myślenia tych, którzy myśleć umieją. Tych, którzy z myśleniem mają problem, każdy mój tekst skłania do szukania błędów, jakichkolwiek, byleby podważyć jakość, jakiej sami nigdy nie osiągną. Szkolna poprawność to pewne zabicie tekstu nudą. A to jest rzecz najgorsza z możliwych nie tylko w literaturze, ale również w sztuce.
Dyskretne uchybienia można by skategoryzować, ale mi się nie chce. Tutaj jest to przesunięcie rekcyjne sankcjonowane bliskoznacznością dwóch czasowników. Proponowana przez Ciebie poprawka osłabiłaby rytm tekstu, który tutaj, w połączeniu z szybkością, jest istotą. Takich przesunięć rekcyjnych często używają ludzie mówiący więcej niż dwoma językami (rekcja w różnych językach jest różna) oraz przebywający w wielojęzykowej społeczności.
Krótko mówiąc, na poziomie zaścianka i wypracowania szkolnego masz rację, na poziomie potężnej literatury, która ma już własny mechanizm, własny uzus, gdzie forma staje się elastyczna i służy jakości pozawerbalnej, stajesz się śmieszna ze swoją uwagą.
Wiem, czujesz się zaszczycona, że Wielki Nachszon raczył Ci poświęcić trochę czasu, ale teraz, ukłoń się nisko, podziękuj, szurnij nóżką i... odejdź.
Tjeri Patrz komentarz poniżej odnośnie meritum. Nawet nie wiesz, jak mało mnie obchodzi krytyka w zakresie tzw. literatury. Kiedy piszę "poirytowane odpowiedzi" nie tylko jestem chłodny, ale wręcz rozbawiony. Muszę aktorsko udawać emocje. Uwielbiam obserwować ludzkie reakcje, dużo uczą. Tak jak obserwowałem Ciebie, gdy ulizanym jęzorem głaskałaś dupę Puszczykowi gdy ten obrażał wszystkich dookoła. Nie szanuję Cię od tamtej pory i to się nigdy nie zmieni. Tak naprawdę gówno mnie obchodzi jak kto pisze. Obchodzi mnie kim jest lub jakim chciałby być, ale nie ma na to sił. Obchodzą mnie ludzkie pragnienia, niepokoje, tęsknoty, ludzki strach. Ludzie dużo mówią o sobie pisaniem, czasem nieudolnym, komentowaniem. I wiem, że świat nie jest taki zły, ale Ty nie jesteś elementem Dobra Tego Świata. Nie ufam ulizanym w każdych warunkach jęzorom. A co do tamtego błędu, wisi mi to. Cipka choćby pisała 20 lat nigdy by czegoś takiego nie napisała, Ty zresztą też :)
Trzy Cztery "Gość odleciał"
Nachszon zawsze odlatuje, gdy pisze, gdy pracuje, gdy walczy, gdy pływa, gdy jeździ na rowerze, gdy się kocha. Odlatuje wysoko, dlatego siłą rzeczy patrzy na Ciebie z góry. Nie dlatego, że jest nadęty, ale dlatego, że tak świat jest zbudowany. Nachszon zbudowany jest z samych możliwości, a Ty z samych ograniczeń. Dlaczego tak jest, to już pytanie do Najwyższego, nie do mnie. Trochę Ci współczuję.
Trzy Cztery, piękna interpretacja. Bogata, a jednocześnie surowa ścisłością, bezwzględnie spójna, a jednocześnie nie odcinająca możliwości dyskusji. I to przecudne "zaopiekowane życie". Dziękuję bardzo.
No proszę! A jednak ktoś zwrócił uwagę na jakość mięsa. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Dokładnie. Zjadać życie może oznaczać marnować życie, ale zjadać życie może też oznaczać smakować życie. Gospodarze uwielbiają się uczyć. Umieć uczyć się od dorosłych to niezwykle cenna umiejętność, ale umieć pokornie uczyć się od dzieci, które są w apogeum ciekawości świata, to już klasa. Bardzo ślicznie dziękuję za komentarz :)
Przeczytaj sobie moje komentarze, na które odpowiedziałeś tak ślicznie.
Podobały się, tak?...
To zastanów się i odpowiedz sobie, jak one się mają do Twoich insynuacji.
W żadnym z komentarzy, na które tak ładnie odpowiedziałeś, nie napisałam, że masz coś zmienić w treści ani w formie zapisu.
Podałam tylko swoje wrażenia.
Tak komentuję najczęściej.
Tak komentowałam rok i kilka lat temu.
I tak zamierzam komentować dalej.
Nachszon
To fajnie jak już sobie na chłodno poobrażałeś. Nie zależy mi na Twoim lubieniu. Może się jeszcze między wyrazami pogardy odniesiesz do błędu który zrobiłeś? Strach pomyśleć czym byś obrzucił jak poważniejszą usterkę ktoś by ujawnił...
Tjeri, nie poobrażałem nikogo, bo nie da się obrazić metki, etykietki, a tu jesteśmy tylko dla siebie etykietkami. Każdy nick i referujące do niego komentarze są tylko fenomenem woli przedstawienia się takim, jakim chcesz się przedstawić. Mam szansę obrazić Canulasa, Rithę, Pasję, JamCi i jeszcze kilka innych osób, które znam poza portalem (oby to się nigdy nie zdarzyło, takie obrażenie). Pamiętam ich twarze, spojrzenie, kolor oczu, znam ciepło rąk, kiedy się witają i kiedy żegnają, znam ton głosu, sposób gestykulacji. To raz. Dwa, jeżeli mówię agresywnie o czymś, a a to coś nie dotyka tak naprawdę godności, to nie można mówić o obrażaniu. A Ciebie nie lubię nie dlatego, że jesteś taka czy inna, ale dlatego, że szorujesz dupy ugrzecznionym jęzorem tam, gdzie należałoby najzwyczajniej w świecie przypierdolić. I jeszcze kilka innych rzeczy. Tak naprawdę to bardzo się cieszę, że Ty, i tamta i jeszcze parę innych jesteście tu aktywni. Im więcej was tutaj, tym mniej was w prawdziwym, trudnym, odpowiedzialnym życiu, gdzie naprawdę można dużo spierdolić.A czy się odniosę do błędu czy nie, to nie Twój zasrany interes.
Trzy Cztery, ładnie odpowiadałem, bo wypadało. Tak naprawdę wolałbym aby nie było Cię pod moimi tekstami, bo mocno nam nie po drodze. I nie chodzi o literaturę (a w kontekście tzw literatury, wybacz, ale naprawdę Cię nie cenię).
Nachszon, nie musisz. Nie jest dla mnie wiarygodna ani cenna opinia kogoś, kto pisze, co mu bardziej pasuje, żeby dokopać innym.
Porównaj, co napisałeś wyżej o obrażaniu portalowiczów przez Puszczyka, a co o obrażaniu przez siebie.
Puszczyk, Twoim zdaniem, obrażał ludzi, a Nachszon obraża tylko metki, etykietki. Jaka różnica! Pewnie z Nachszonem, mimo, że obraża, można iść przez życie jak z kimś szlachetnym, dobrym, a nawet poczciwym. Taki z niego porządny człowiek...
Nie panujesz nad myślą, tak się rozjuszasz. Widać to, wiesz?
Trzy Cztery Wcale się nie rozjuszam:) A Tjeri pierdzieli smuty, pisząc jaki to nieodporny jestem na krytykę. Zwracała mi uwagę Wrotycz, poprawiałem, zwracał mi uwagę Canulas, poprawiałem, zwracał mi uwagę Sensol, poprawiałem. Nie jestem nieomylny. Ale bawi mnie, gdy widzę, jak ktoś usilnie chce, aby jego propozycje zostały zaakceptowane. Aż się skręca. Wtedy się drażnię:) Jasne, że błąd jest oczywisty, ale znalezienie, jakichś tam pomyłek u Nachszona nie czyni Cię nie wiadomo kim. Raz u mnie ktoś znajdzie błąd, innym razem ja u kogoś i świat się kręci, nic specjalnego się nie dzieje. Czy kogoś naprawdę obraziłem? Wyśmiałem jakiś tekst? Raczej rzadko. A to portal, na którym pisze się teksty, a nie przedstawia siebie.
Opowiadanie jest o kobiecie, agentce, która musi wykonać szczególne zadanie. Jej profil przypomina "Nikitę". Lecz ona nie zabija dla zabijania. Rozwiązuje szereg problemów i zadań, które ostatecznie mają na celu rozpoznanie o możliwą dokumentację projektu trwającego sześćdziesiąt sześć lat.
Pracuje dla wywiadu obcego państwa. Projekt tak długotrwały może obejmować odpowiednio: konstrukcję bomby wodorowej, elektrowni termonuklearnej, bądź z dziedziny mikrobiologii - utworzenie zaawansowanego śmiercionośnego wirusa, genetyki - rozwiązania tajemnicy nieśmiertelności - obejście/rozwiązanie problemu replikacji końca.
Schron atomowy w ostatniej części przywołuje na myśl apokaliptyczne scenariusze. Jeżeli Ziemia jest spowita radioaktywnymi chmurami, które wyniszczyły większość mieszkańców, to osobniki z DNA zawierającym mechanizmy przetrwania, które posiadają Milnesium tardigradum/Deinococcus radiodurans przetrwałyby skażenie promieniotwórcze. Wprowadzenie takich zmian do genomu ludzkiego nie jest proste.
Etykietko Nachszonie, wymieniając z Tobą, i z Twoimi tekstami przeróżne zagadnienia, refleksje, doświadczenia ani razu w ciągu tych czterech lat nie pomyślałam, że się w nich kreujesz, tworzysz wizytówkę... No trudno, muszę się z tym pogodzić, ale szkoda wielka.
Można rozmawiać z człowiekiem a nie z awatarem, tworem ometkowanym algorytmem chceń, wydmuszką, laurką.
Zatem krótko. Bdb historia. O tym, jak można się zdziwić, że się było i jest elementem planu. Docelową pacyną.
Ano widzisz Wrotycz, pozwoliłem Ci przejrzeć na oczy. Czy szkoda? A bo ja wiem? Lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo, bo wtedy się nie błądzi, chociaż trochę trudniej się poruszać.
Komentarze (37)
Nie nuży, czyta się dobrze, ale jakby na początku jakby wyrwane z większej całości - cyklu.
Ksiądz zaskakuje (i ciąg dalszy), dużo ostatnio czerni na portalu - czarty po prostu - czyli prawie jak ksiądz. Od "Świątyni Opatrzności" poczułem lęk, grozę - coś... Może jednak treść odnosi się do czegoś konkretniejszego, czego yanko nie zgłębiał, a może zakończenie jest dosłowne?
W wersji komercyjnej z piramidą dzieją się inne dziwne rzeczy :).
Kiedy obmyślałem projekt zauważyłem, że liczby losowe stanowiące kamienie budowli muszą się mieścić w przedziale 0-9, inaczej piramida się rozsypie, rozjedzie. Najmniejsza generowana liczba długości boku to oczywiście 2, ale ze względu na estetykę wybrałem 8. Potem wystarczyło przeliczyć wzajemne zależności. Oczywiście w grze piramida jest tłumaczona na nieco inny wypasiony obrazek; chodziło o algorytm. Potem poproszono mnie o przeniesienie kodu na C++ i tu był mały zgrzyt. Do tej samej tablicy w Lua można wrzucić różne typy, ale w C++ już nie. A tutaj puste miejsca wyznaczane są przez spację (jako char), natomiast kamienie realizowane są przez typ int. W C++ nie można mieszać typów w tej samej tablicy. Ale po chwili stwierdziłem, że załatwię to tym samym mechanizmem ale... z pominięciem tablicy. Troszkę trudniej było zarządzać później taką reprezentacją danych, ale dało radę. Tablice są wygodniejsze niż zestawy pól.
Tak, koniec może nie tyle tłumaczy początek, co akcentuje. Kod w wersji prototypowej jest prościutki:
https://rextester.com/discussion/VZBD33932/The-Pyramid-in-the-two-dimensional-array-made-of-random-stones-Lua
Pod spodem jest baton "run" - uruchamianie ma sens na kompie, na telefonie jest duża szansa, że się rozjedzie, jeżeli akurat trafisz w długi bok. Ślicznie dziękuję.
- uśmiechnęłam się czytając tę "naukę profesora". Można ją wykorzystać także przy czytaniu książki albo oglądaniu filmu. Jednak dużo się traci. Ale, "coś tam", także i zyskuje.
Twoją opowiastkę przeczytałam w całości.
Zakończenie, wyjaśniające, kim jest bohaterka, też sprawiło mi przyjemność. Możliwe, że jest to opowieść trochę zw. z polityką, ale ja podeszłam do tematu wybiórczo - zaciekawiło mnie i - jako pomysł - rozbawiło głębokie wniknięcie w coś, co jest niby nie do przeniknięcia, czyli w kamień, marmur, odlew z brązu, żeliwo.
Dlaczego pomnik nie miałby mieć swojego tajemnego życia? A jeśli takowe posiada - jak wyglądałyby jego przygody?
Kilkanaście lat temu Wrocław ogłosił konkurs na opowieść o przygodach wrocławskich krasnali. Czytałam o tym konkursie. Spodobał mi się pomysł. poczytałam też o tych wrocławskich krasnalach. Można nawet kupić mapę miasta, na której zaznaczone są miejsca ich "stałego pobytu". I poznać krasnale imiona.
A może Twój Nadwiślański Żeliwny Krasnal, to właśnie ten wrocławski, który "odwiedza" inne polskie miasta? I przez rok był w Warszawie? Czytałam kiedyś o tym.
Fajna opowieść o... życiu wewnętrznym.
Nawiązując do myśli profesora - początek i koniec, to nie wszystko. Jest jeszcze środek, czyli - wnętrze.
1. Przyglądała się badawczo na wystające soczewki ze ściany.
- przyglądała się soczewkom albo spoglądała na soczewki, jednak nie "przyglądała się na soczewki", a też, gdyby spoglądała, to:
- może lepiej: "na wystające ze ściany soczewki"? (Szyk).Teraz brzmi, jakby soczewki zrobione były ze ściany.
2. Włożyła dłoń uzbrojoną w rękawiczkę, przerywając pierwszy promień w lewym dolnym rogu.
- w co włożyła dłoń? Brak info. Możesz zapisać krócej. Np.:
Dłonią uzbrojoną w rękawiczkę przerwała...
3. Biegła teraz wąskim lekko oświetlonym korytarzem.
- tutaj tylko przecinek przed lekko.
4. – Za długie kazanie - mruknęła, wyjmując bagnet ze świątobliwego oka.
Ja bym zamieniła "świątobliwe oko" na "oko świątobliwego". Teraz też niby wiadomo, o co chodzi, ale nie jest to jednoznaczne. Można pomyśleć, że bohaterka ma jedno oko świątobliwe, a drugie nie, i w to pierwsze miała... wbity bagnet. No, może przesadzam:) Jednak zmieniłabym kolejność słów.
Może któraś uwaga Ci się przyda.
Jest jeszcze sprawa wyświetlacza i wymiaru upływającego czasu. Moim zdaniem czterdzieści pięć minut na przerwanie promieni lasera i oczekiwanie na reakcję, to za dużo. Chociaż - trudno powiedzieć, czy na pewno. Mnie jednak to zastanowiło:
... ustawił się na dziewięćdziesiąt i teraz co minutę zmniejszał wartość.
... przerwała w analitycznym porządku wszystkie siedemnaście. Czekała. Wyświetlacz na ścianie nie przerwał odliczania. Czterdzieści pięć...
90-45=45, czyli że akcja przerywania promieni trwała bardzo długo. Dlaczego?
"Spojrzała w górę. Po tym, gdy zabiła niespodziewanych strażników i przekroczyła linię progu usłyszała krótki, intensywny pisk. Idąc wzrokiem za dźwiękiem zauważyła cyfrowy wyświetlacz wysoko na ścianie. Coś szybko przeliczył, ustawił się na dziewięćdziesiąt i teraz co minutę zmniejszał wartość."
Po przekroczeniu progu jakiś czas siedziała i myślała, ten czas nie jest znany, a raczej nie ma tego wyrażonego explicite, także ta uwaga jest bezzasadna.
Wiem jednak doskonale, co spowodowało Twój błąd - manipulacja czasem w tekście. Przeciętny czytelnik słabo sobie radzi z nielinearną chronologią w tekście. Przyjrzyj się, pomyśl, zrozumiesz za jakiś czas.
Co do rad literackich (za które naprawdę bardzo serdecznie dziękuję) nie odniosę się z de(li)ka(t)n(ości).
Wspomnę więc raz jeszcze, już tylko o pierwszej uwadze. Odnoszę się tam do takiego Twojego zdania:
"Przyglądała się badawczo na wystające soczewki ze ściany".
To nie jest poprawna konstrukcja. Albo dasz: "przyglądała się soczewkom", albo: "patrzyła na soczewki".
Nie ma "przyglądania się NA soczewki".
Przyglądać się czemuś, to patrzeć na coś. Połączyłeś te dwa określenia, tworząc trzecie, niepoprawne.
Tu masz link do Korpusu Języka Polskiego, i przykłady użycia tego sformułowania:
https://sjp.pwn.pl/korpus/szukaj/przygl%C4%85da%C4%87-si%C4%99
Czytaj:
- przygląda się osaczanej pytaniami biegłej z ławy oskarżonych
- przygląda się wyczynom starszego kolegi
- przygląda się Mohammedowi El-Baradei
- przygląda się banknotowi
- przygląda się ludziom
dlaczego w Korpusie nie ma takich przykłądów:
- przygląda się NA osaczaną pytaniami biegłą z ławy oskarżonych
- przygląda się NA wyczyny starszego kolegi
- przygląda się NA Mohammeda El-Baradei
- przygląda się NA banknot
- przygląda się NA ludzi
?
Bo byłyby to potworki składniowe.
Teraz porównaj:
- przyglądała się soczewkom
- przyglądała się NA soczewki
Widzisz różnicę?
Bez względu na to, czy soczewki były wystające, czy wypukłe, czy wklęsłe, czy przydymione, przygląda się im, soczewkom. Bo przyglądamy się komuś albo czemuś.
Za to patrzymy na kogoś albo na coś.
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - dobrze.
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - źle.
Słowo "wystające" nic nie zmienia.
Myślałam, że Nachszon zrobił kilka drobnych błędów, bo to każdemu się przytrafia, tymczasem on tych błędów chyba broni. Jak myślisz?
Mnie jest przykro, gdy przy okazji zapoznania się z tekstem robię komuś za darmo korektę, a ten ktoś tak arogancko odpowiada.
Już nie komentuję Nachszona. Straciłam ochotę.
A tak na poważnie... robisz karpia w galarecie?
"Nachszon, może arytmetyka jest dla Ciebie łatwiejsza, niż dla mnie, ale jeśli chodzi o język polski - jest odwrotnie." - hahahahaha:)))))). Cudny wieczór:))))
Wiem, Nachszonie, że nie lubisz krytyki, a śmiałków, którzy jej próbują, po prostu obrażasz. Zanim więc i mnie się dostanie — tekstu nie czytałam (także nie krytykuję ;) ), ale przeczytałam początek jednego z komentarzy i widzę nieporozumienie z Trzy Cztery, które jednak przy odrobinie dobrej woli nie jest jakieś trudne do rozszyfrowania.
Cały problem w konstrukcji "przyglądać się na", której użyłeś, a która jest niepoprawna. Przygląda się komuś/czemuś, a nie "na kogoś" "na coś".
Tyle od mła. Miłego wieczoru.
Co do karpia - nie. Nie robię. To fucha mojego męża.
"Przyglądała się badawczo wystającym soczewkom" - dobrze.
"Przyglądała się badawczo NA WYSTAJĄCE SOCZEWKI" - źle.
Skopiowałam pierwsze zdanie, żeby je przeredagować na Twoją modłę, ale najpierw dokończyłam pisać komentarz i za szybko wcisnęłam enter.
Teraz już się możesz przestać śmiać. Przykro na to patrzeć.
Widzę, że byłem zbyt delikatny. Są ludzie, którym jak się nie da między oczy, to nie zrozumieją.
Ty nie masz problemu z arytmetyką, na co się zgodziłaś w nadziei, że istota Twojego problemu zostanie zakopana pod ziemią. Zostałaby, gdybyś nie próbowała na wszelkie sposoby zrehabilitować swojej miernoty. To nie jest problem z arytmetyką, Ty po prostu nie zrozumiałaś prostego fragmentu tekstu. Nie pierwszy raz (nie tylko u mnie), kiedy ludzie wykazują Ci, że jesteś za krótka na rozumienie tekstu próbujesz iść w stronę "może nie rozumiem, co tu jest napisane, ale za to wiem, jak to napisać". Czasem wiesz, czasem nie wiesz. Tym razem nie wiesz. Zatrzymałaś się na poziomie szkolnych wypracowań i w tej przestrzeni miałabyś rację.
Opowiadanie ma pewną kategorię dopuszczalnych uchybień, ponieważ w ten sposób dyskretnie zbliża się do mowy potocznej, jednak nie stając się nią w pełni. To jedna z tajemnic jakości moich tekstów, doskonałych, wspaniałych, które świetnie się czyta, skłaniających do myślenia tych, którzy myśleć umieją. Tych, którzy z myśleniem mają problem, każdy mój tekst skłania do szukania błędów, jakichkolwiek, byleby podważyć jakość, jakiej sami nigdy nie osiągną. Szkolna poprawność to pewne zabicie tekstu nudą. A to jest rzecz najgorsza z możliwych nie tylko w literaturze, ale również w sztuce.
Dyskretne uchybienia można by skategoryzować, ale mi się nie chce. Tutaj jest to przesunięcie rekcyjne sankcjonowane bliskoznacznością dwóch czasowników. Proponowana przez Ciebie poprawka osłabiłaby rytm tekstu, który tutaj, w połączeniu z szybkością, jest istotą. Takich przesunięć rekcyjnych często używają ludzie mówiący więcej niż dwoma językami (rekcja w różnych językach jest różna) oraz przebywający w wielojęzykowej społeczności.
Krótko mówiąc, na poziomie zaścianka i wypracowania szkolnego masz rację, na poziomie potężnej literatury, która ma już własny mechanizm, własny uzus, gdzie forma staje się elastyczna i służy jakości pozawerbalnej, stajesz się śmieszna ze swoją uwagą.
Wiem, czujesz się zaszczycona, że Wielki Nachszon raczył Ci poświęcić trochę czasu, ale teraz, ukłoń się nisko, podziękuj, szurnij nóżką i... odejdź.
Nachszon zawsze odlatuje, gdy pisze, gdy pracuje, gdy walczy, gdy pływa, gdy jeździ na rowerze, gdy się kocha. Odlatuje wysoko, dlatego siłą rzeczy patrzy na Ciebie z góry. Nie dlatego, że jest nadęty, ale dlatego, że tak świat jest zbudowany. Nachszon zbudowany jest z samych możliwości, a Ty z samych ograniczeń. Dlaczego tak jest, to już pytanie do Najwyższego, nie do mnie. Trochę Ci współczuję.
Trzy Cztery, piękna interpretacja. Bogata, a jednocześnie surowa ścisłością, bezwzględnie spójna, a jednocześnie nie odcinająca możliwości dyskusji. I to przecudne "zaopiekowane życie". Dziękuję bardzo.
https://www.opowi.pl/runda-w-piekle-a74206/
Nachszon, rok temu:
No proszę! A jednak ktoś zwrócił uwagę na jakość mięsa. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Dokładnie. Zjadać życie może oznaczać marnować życie, ale zjadać życie może też oznaczać smakować życie. Gospodarze uwielbiają się uczyć. Umieć uczyć się od dorosłych to niezwykle cenna umiejętność, ale umieć pokornie uczyć się od dzieci, które są w apogeum ciekawości świata, to już klasa. Bardzo ślicznie dziękuję za komentarz :)
https://www.opowi.pl/gosc-a73895/
Przeczytaj sobie moje komentarze, na które odpowiedziałeś tak ślicznie.
Podobały się, tak?...
To zastanów się i odpowiedz sobie, jak one się mają do Twoich insynuacji.
W żadnym z komentarzy, na które tak ładnie odpowiedziałeś, nie napisałam, że masz coś zmienić w treści ani w formie zapisu.
Podałam tylko swoje wrażenia.
Tak komentuję najczęściej.
Tak komentowałam rok i kilka lat temu.
I tak zamierzam komentować dalej.
To fajnie jak już sobie na chłodno poobrażałeś. Nie zależy mi na Twoim lubieniu. Może się jeszcze między wyrazami pogardy odniesiesz do błędu który zrobiłeś? Strach pomyśleć czym byś obrzucił jak poważniejszą usterkę ktoś by ujawnił...
Porównaj, co napisałeś wyżej o obrażaniu portalowiczów przez Puszczyka, a co o obrażaniu przez siebie.
Puszczyk, Twoim zdaniem, obrażał ludzi, a Nachszon obraża tylko metki, etykietki. Jaka różnica! Pewnie z Nachszonem, mimo, że obraża, można iść przez życie jak z kimś szlachetnym, dobrym, a nawet poczciwym. Taki z niego porządny człowiek...
Nie panujesz nad myślą, tak się rozjuszasz. Widać to, wiesz?
A so!?
Pracuje dla wywiadu obcego państwa. Projekt tak długotrwały może obejmować odpowiednio: konstrukcję bomby wodorowej, elektrowni termonuklearnej, bądź z dziedziny mikrobiologii - utworzenie zaawansowanego śmiercionośnego wirusa, genetyki - rozwiązania tajemnicy nieśmiertelności - obejście/rozwiązanie problemu replikacji końca.
Schron atomowy w ostatniej części przywołuje na myśl apokaliptyczne scenariusze. Jeżeli Ziemia jest spowita radioaktywnymi chmurami, które wyniszczyły większość mieszkańców, to osobniki z DNA zawierającym mechanizmy przetrwania, które posiadają Milnesium tardigradum/Deinococcus radiodurans przetrwałyby skażenie promieniotwórcze. Wprowadzenie takich zmian do genomu ludzkiego nie jest proste.
Można rozmawiać z człowiekiem a nie z awatarem, tworem ometkowanym algorytmem chceń, wydmuszką, laurką.
Zatem krótko. Bdb historia. O tym, jak można się zdziwić, że się było i jest elementem planu. Docelową pacyną.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania