Stuwela - Zaopatrzeni
W szerokim oknie pasy. Siwe, brązowe. Za oknem czerń. A w niej?
– Szybko! Odejdź! Nie zbliżaj się! Jezuuu! Niee!! – szepty mieszały się z krzykiem i wyciem.
Stałem w kącie sporego pomieszczenia, w którym kłębił się tłum, wpatrzony, niemal martwymi ze strachu oczami, w jeden punkt. Drżący, zdyszany, z zaciśniętymi pięściami.
Potężne, dębowe drzwi podtrzymywały masywne, stalowe sztaby, od podłogi dociśnięte grubymi belkami.
– Po co to? – spytałem.
– Co, po co? Co, po co? Przecież…
– A jak rozwali to okno? Nie będzie jak uciekać! – Na przerażonych twarzach odmalowało się najpierw niedowierzanie a potem zrozumienie.
Wtedy uderzył...
Komentarze (16)
Trzeźwo myślący narrator w kontrze do przerażonego tłumu, który ma nadzieję, po rozwiązaniu jednego problemu, a przecież ich więcej.
Pozdrawiam :)
Fajny tekst. 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania