Poprzednie częściTajemnice Magicznej Wyspy

Tajemnice Zakamarków Dużego Subtropikalnego Miasta

"Tajemnice Zakamarków Dużego Subtropikalnego Miasta"

 

gatunek: fantastyka/fantasy/surrealizm/sny/czas wolny

 

Duże, Plażowe, Subtropikalne Miasto było miejscem, które unosiło się ponad miejscem i czasem, ale na pozór wyglądało tak, jakby bez przerwy trwały w nim lata osiemdziesiąte. Wszystkie pory doby były zazwyczaj łagodne, pogodne i spokojne. Zmieniały się powoli oraz stopniowo. O zachodzie słońca, panującym przez cały czas trwania tej historii, na potężnej plaży wypoczywały i relaksowały się małże, ostrygi, przegrzebki oraz omułki. Niebawem przyleciały pelikan, mewa i rybitwa. Wpadły na pomysł, aby zbudować trzy duże zamki z piasku, wody oraz chmur, aby zapewnić sobie wygodne miejsce do odpoczynku po przemierzeniu całej galaktyki, a także schronienie przed załamaniami pogody. Materiały budulcowe łamały prawa fizyki, bo ta historia działa się w lirycznym śnie świadomym jakiegoś artysty-wizjonera.

 

Na chmurach, wędrujących po niebie, siedziały trzysta sześćdziesiąt dwie piękne, skrzydlate istoty człekokształtne w wieku od około dwudziestu czterech do mniej więcej czterdziestu ośmiu lat, a ich długie, jasne, pastelowe szaty powiewały na ciepłym, lekkim, wiosennym wietrze. Wokół tajemniczych postaci zjawił się krąg wielkich, kamiennych, beżowych kolumn, na których szczytach urosły słoneczniki. Nad kwiatami fruwały zielone ostrosłupy, niebieskie kule, czerwone sześciany i żółte ośmiościany.

 

— Czasoprzestrzeń! — krzyknął jakiś głos, pochodzący jakby znikąd, ale naprawdę dobiegający zza niewidzialnej kurtyny.

— Co z czasoprzestrzenią? — spytało pięć krabów, spacerujących po dnie oceanu, gdzie rosły prawdziwe lasy koralowców i ukwiałów.

— Hej! Czasoprzestrzeń się rozkalibrowuje! — oznajmił głos, z wyraźnym tonem desperacji i histerii.

 

Na plażę przyszedł zespół muzyczny, składający się z pięciu homarów. Zagrał kilka niezwykłych i przepięknych utworów, które wzniosły całą rzeczywistość na wyższy poziom świadomości oraz egzystencji. Tymczasem, po parku miejskim spacerowało trzech roześmianych kolegów, czy też dobrych znajomych: Hipis, Rastaman i Hiphopowiec. Mieli po około dwadzieścia siedem lat. Nagle, tuż przed nimi, spod ziemi wyrósł kamienny łuk, wyglądający jak wielka, wysoka kolumna, której górna część była zagięta ku dołowi tak bardzo, że dotykała powierzchni podłoża. Po drugiej stronie tego swoistego łuku kolumnowego, można było zobaczyć słoneczne ogrody i sady. Na ich tło, prosto z jasnoniebieskiego nieba, przyfrunęła skrzydlata istota, podobna do starożytnego człowieka z intrygującymi oraz zadziwiającymi, jakby łabędzimi skrzydłami.

 

— Przeszliście samych siebie! Wykroczyliście poza horyzonty! Wyszliście poza ramy! Wybiliście się ponad szczyt! Przejechaliście z jednego toru na kilka jednocześnie, a każdy prowadzi w innym kierunku! Przemaszerowaliście pod monumentalnym, starożytnym łukiem chwały! — przemówiła do nich postać, a jej głos był niski, gruby i donośny oraz towarzyszyło mu echo, które niosło się daleko.

 

Istota i łuk nagle zniknęły, po czym nadciągnęło wielkie tornado, które następnie uniosło trzech mężczyzn bardzo wysoko, aby bez wyrządzenia komukolwiek ani czemukolwiek żadnej szkody, delikatnie postawić ich na ciekawych, tajemniczych i pełnych różnych atrakcji ulicach samego centrum miasta, a następnie rozpłynąć się w powietrzu.

 

— Oooooh yeeeeeah! Ale tu jest przebojowo! Myślę, że to doskonały czas, aby zrobić coś oryginalnego! — zaproponował Hiphopowiec, będący w bardzo dobrym nastroju na zwiedzanie i imprezowanie, podobnie jak wszyscy w okolicy.

— Yooooo Hoooooo! Masz rację! — odpowiedzieli jednocześnie Hipis i Rastaman.

 

Cała trójka zaczęła najpierw tańczyć zabawny luzacki taniec, stojąc w kręgu, a następnie wesołym tanecznym krokiem, wszyscy razem udali się do pobliskiego, otoczonego kamienicami i willami dużego parku. Niedaleko stawu oraz fontanny, które emanowały tęczowym światłem, rozlegającym się chyba na osiem metrów, stał dwukondygnacyjny dom z kartonu. Z okien wydobywała się ciemnożółta, przyćmiona poświata o zapachu cytryny oraz smaku pomarańczy. Hipis i Rastaman zapukali do drzwi, a wtedy z wnętrza bardzo niecodziennego budynku wyszli ich czterej koledzy, mianowicie Surfer, Pirat, Fan Funk oraz Fan Boogie. Każdy z nich miał po około dwadzieścia siedem lat.

 

— Rozejrzyjmy się po mieście i znajdźmy jakieś ciekawe postacie, zjawiska, zdarzenia albo miejsca! — zaproponował Fan Boogie.

— Dobry pomysł, ziomek! Ty to masz dobrą głowę do myślenia! — odpowiedzieli pozostali, a wtedy wszystkich siedmiu kolegów poszło między domy jednorodzinne i apartamentowce, otoczone ogrodami pełnymi kwitnącej roślinności wszelkiego rodzaju, aby wkrótce odkryć koncert muzyki tanecznej, dyskotekowej, wiejskiej i plażowej, właśnie odbywający się na wielkim placu.

 

Dobrzy znajomi obejrzeli i posłuchali ekscytującej atrakcji, pełnej bardzo pozytywnych wrażeń dla oczu oraz uszu, a następnie przeszli się po tajemniczych ulicach i uliczkach, gdzie natknęli się na duże garaże. Znaleźli w nich instrumentalistów, wokalistów, aktorów, komików, malarzy, pisarzy, a także wielkie kraby oraz owady. Potem zaszli na przedmieścia, a tam stał park rozrywki. przejechali się na różnych karuzelach. Wyobrazili sobie, że są astronautami przemierzającymi daleki, zastanawiający i zaskakujący wszechświat, pełny ciekawych galaktyk, mgławic, planet, gwiazd oraz statków kosmicznych.

 

Zeszli na ziemię i opuścili wesołe miasteczko. Udali się w stronę dalekich przedmieść, po drodze mijając mnóstwo domów parterowych i dwukondygnacyjnych, ozdobionych okiennicami i markizami, a także otoczonych palmami, hibiskusami, figowcami, pospornicami oraz bananowcami. Dotarli do oszałamiająco pięknej okolicy, gdzie rozciągały się łagodne wzgórza z niskimi klifami, porośnięte przez obficie kwitnące lasostepy.

 

Podczas eksploracji okolicy, natknęli się na dziesiątki niższych i wyższych, jasnobeżowych kolumn. Wkrótce znaleźli ukrytą pośród wysokich traw oraz niskich drzew scenę, na której właśnie trwał koncert muzyki z gatunków takich jak: hard rock, grunge, new wave, rock and roll i psychedelic pop.

 

— Ale niezły klimat! — skomentował radośnie Hipis.

— Yooo! Ooo tak! — zgodnie odpowiedzieli pozostali.

 

Kiedy rozweselony tłum zgromadzonych ludzi tańczył pod sceną niczym w jakimś pozytywnym transie, nagle do Hipisa, Rastamana, Hiphopowca, Surfera, Pirata, Fana Funk i Fana Boogie, przyszli ich koledzy, a byli to Kowboj, Rockman i Fan Grunge. Mieli po mniej więcej dwadzieścia siedem lat, czyli tyle samo, co reszta z nich. Dziesięciu kolegów wróciło z powrotem w rejony nieco bardziej zabudowane. Zwiedzili kilka pięknych, dziwnych, tajemniczych, ciekawych, zabawnych i rozrywkowych dzielnic alternatywnych, porozrzucanych po całej miejscowości, między innymi po słonecznych, spokojnych, pogodnych, wesołych, muzykalnych, roztańczonych i sielankowych przedmieściach, gdzie ludzie często mają kwiaty we włosach.

 

Dziesięciu kolegów wróciło do dużego parku na obrzeżach miasta. Weszli do opuszczonej fabryki, stojącej na poboczu, oraz oddzielającej park od jezdni. Wewnątrz znaleźli po kilka kanap, radiomagnetofonów, biurek, lamp podłogowych, meblościanek, foteli, telewizorów i dwie kule dyskotekowe. Dobrzy znajomi włączyli jeden z telewizorów. Właśnie leciał przebojowy koncert muzyki rock, mający miejsce gdzieś w jednym z wielkich, rozrywkowych miast dalekiego, fascynującego, ekscytującego świata.

 

Nagle przyszło dziesięć przyjaciółek, które były koleżankami i rówieśniczkami mężczyzn. Swoim zjawieniem się, sprawiły wesołą i przebojową niespodziankę. Wszyscy razem zatańczyli radośnie. Potem włączyli radiomagnetofony, z których zaczęła wydobywać się muzyka new wave. Nastąpiła kolejna kilkuminutowa impreza taneczna, taka sama jak ta przed rozpoczęciem uwalniania beztrosko fruwających fal radiowych.

 

Następnie, dwudziestoosobowa grupa kolegów i koleżanek wyłączyła radio i telewizję, po czym zadowolona z rozrywkowo spędzonego czasu wybiegła na zewnątrz. Tam ludzie zauważyli statek kosmiczny, skrywający się pośród drzew. Nikt nie wiedział, czy pojazd pochodził z tego, czy z innego świata. Poszli w jego stronę, a wówczas tajemniczy obiekt, lecąc nisko, uciekł im na niedaleką słoneczną łąkę, leżącą nad rzeką. Wtedy pozwolił im na wejście do swego zadziwiającego wnętrza oraz wziął ich na niesamowicie szybką i krótką przejażdżkę dookoła galaktyki. Po kilkudziesięciu minutach podróży, odstawił ich na plażę miejską i zniknął na tle zachodzącego słońca.

 

— Co to było? — spytała jedna z koleżanek.

— Nie wiem — odpowiedział jeden z kolegów, równie zdziwiony i zaskoczony tymi wszystkimi niecodziennymi zjawiskami oraz zdarzeniami.

— Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło — oznajmił Hipis.

— Yooo! Ooo właśnie tak! — dodał Hiphopowiec.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 28.05.2021
    Piotrek P.1988↔Znowu cały TY:))↔Jakby człek nie ten świat oglądał. Albo raczej ten, jeno zmodyfikowany i zamieszany.
    Kogel mogel sytuacji, obiektów, zachowań i dziwów wszelakich. Na dodatek jeszcze;
    '"Hej! Czasoprzestrzeń się rozkalibrowuje!"↔Bardzo mi się spodobało.
    Pozdrawiam:))
  • Piotrek P. 1988 28.05.2021
    Wesoły i przebojowy komentarz. Dziękuję i pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania