Tajemnicza współlokatorka - Blisko Ciebie cz. 2

Dochodzi godzina dziewiętnasta, a ja siedzę w samochodzie pod domem sędzi, która będzie prowadziła sprawę Zuzy. Dostałam informację od Alicji, która z sędzin będzie zajmować się tą sprawą, a potem poprosiłam jedną z dobrych znajomych, żeby znalazła mi dane i adres tej osoby. Nie działam fair, ale to ostatnia deska ratunku, żeby chociaż obniżyć wyrok Zuzy. Wiem, że na sali sądowej Alicja zrobi wszystko, co w jej mocy i absolutnie nie wątpię w jej umiejętności i doświadczenie zawodowe, ale muszę spróbować. Muszę mieć pewność, że nie wydarzy się nic szczególnego, co zmieniłoby decyzję sądu.

Wysiadam z samochodu i otwieram bagażnik. Wyjmuję małą skórzaną walizkę, po czym zamykam samochód i kieruję się w stronę drzwi wejściowych. Modlę się, żeby kobieta była sama w domu. Z tego, co wiem mąż sędziny wraca z pracy dopiero po godzinie dwudziestej pierwszej, a to oznacza, że mamy jeszcze chwilę dla siebie.

Pukam do drzwi i czekam aż cokolwiek się wydarzy. Nie mija chwila, kiedy w drzwiach pojawia się starsza, posiwiała i dość tęga kobieta. Od razu spogląda na mnie pytająco.

- Akwizytorom dziękujemy - mówi stanowczo.

- Ja w innej sprawie. Pani Mazur?

- Tak, to ja. W czym mogę pomóc?

- Mogę wejść? Zajmę tylko chwilę.

Kobieta mierzy mnie wzrokiem, po czym nieco niechętnie wpuszcza mnie do środka. Pobliskimi drzwiami przechodzimy prosto do salonu.

Kontaktowałam się z kim trzeba i okazało się, że Zuza ma więcej szczęścia niż rozumu. Jej sprawę będzie prowadziła Mazurowa najbardziej przekupna sędzina w całym mieście, a być może i kraju. Podobno za pieniądze zrobi wszystko. W dodatku niejednemu zbrodniarzowi skróciła wyrok o ile tylko się dało w zamian za parę tysięcy dolarów. Ma niezłe gadane i niepodważalny szacunek wśród pozostałych obradujących na temat wyroku. Niejeden morderca, gwałciciel czy złodziej wyszedł spod jej sędziowskiego młotka z wyrokiem niższym niż osiem lat, jedynie za kosmiczną wysokością kaucji. Nie ma się co oszukiwać. Mazurowa ma gadane i autorytet dzięki czemu nikt nigdy nie wątpił w wydawane przez nią wyroki, a przynajmniej nie publicznie. Żadne media, żadni dziennikarze nigdy publicznie nie podważali słuszności czy sprawiedliwości wydanego wyroku. W końcu chronią ją najwyżej postawione osoby w kraju. Jednak prywatnie to co innego. Wielokrotnie po jej sprawach rozchodziły się szepty kto jej zapłacił i jak przekonała pozostałych sędziów. Ale cały ten świat jest tak zepsuty i stworzony wyłącznie z szemranych połączeń, że nikogo to nawet nie dziwi. Wystarczy mieć odpowiednie znajomości, zająć stołek po koleżeńsku i nic ci już nie grozi.

Siadamy na małej, obitej skórą kanapie. Stawiam walizkę pod nogami i wracam wzrokiem do twarzy Mazurowej.

- Słucham panią - mówi wyczekująco. - Nie ukrywam, że nie mam zbyt dużo czasu.

- Przyszłam do pani w pewnej sprawie. I mam tu coś, co może panią zainteresować- sięgam po walizkę.

Kobieta otwiera szerzej oczy, w których przez chwilę mogłam dostrzec blask zachwytu. Na pewno wie, co mam na myśli. A ja wiem, że ona ma świadomość, co jest w tej walizce.

- Słyszałam, że można się z panią dogadać w każdej kwestii.

- Nie potwierdzę i nie zaprzeczę - odpowiada Mazurowa.

- Dobrze. Więc najpierw mnie pani posłucha, a potem pokażę co takiego mam w tej walizce.

Kobieta kiwa potakująco głową, uważnie mnie obserwując. Jestem zaskoczona jak jawnie daje mi do zrozumienia, że jest dokładnie taka jak we wszelkich plotkach na jej temat. Nawet się nie wyparła, nie zaalarmowała, że źle trafiłam. Byłam pewna, że będzie trudniej.

- Za tydzień odbędzie się sprawa mojej przyjaciółki. Z pewnego źródła wiem, że to pani będzie ją prowadziła. Cóż, nie ukrywam że zależy mi na tym, żeby moja przyjaciółka wyszła na wolność.

- Imię i nazwisko - rzuca.

- Zuzanna Szymańska.

Mazurowa chwilę się zastanawia, po czym wraca do mnie wzrokiem.

- Kojarzę. Dziś przeglądałam jej akta.

- Fantastycznie. Więc? Jest pani w stanie nagiąć trochę przywileje? - uchylam wieko walizki. - Mam tutaj bardzo interesującą kwotę, sto tysięcy dolarów.

Widzę, że Mazurowa o mało co nie zachłysnęła się powietrzem, gdy usłyszała ile jej proponuję. Pewnie spodziewała się dużo mniejszej kwoty. Ale jak mówiłam, zrobię wszystko byle Zuza wyszła najszybciej jak to możliwe.

- Myślę, że możemy się dogadać - komentuje cicho Mazurowa. - Ale na moich warunkach.

A to nowość. Z plotek wiem, że raczej nie stawia swoich warunków.

- A więc słucham.

- Nie mogę jej uniewinnić i wypuścić. Są dowody. Słabe, ale są. Przekroczyła granice obrony koniecznej. Gdybym tak zrobiła, nasza rozmowa wyszłaby na jaw, a pozostali obradujący szybko by się zorientowali co jest grane. Muszę dbać o swój wizerunek. Ale mogę spróbować złagodzić jej wyrok - szepcze.

- O ile?

- Prokurator domaga się ośmiu lat. Mogę zmniejszyć to do trzech. To i tak będzie mnie kosztowało masę wyjaśnień i mocnych argumentów przez pozostałymi obradującymi.

- Oj... wydaje mi się, że nie jest to warte tylu pieniędzy - zamykam walizkę i wstaję z kanapy.

Kątem oka widzę zawód na twarzy Mazurowej. Ludzie mają rację. Jest łasa na kasę i nawet tego nie ukrywa. Siedzimy w jej salonie i jak gdyby nigdy nic omawiamy coś nielegalnego. I niby ta kobieta wydaje wyroki w imię sprawiedliwości. Dobre sobie...

- Trzy lata ze zwolnieniem warunkowym po połowie wyroku za dobre sprawowanie - rzuca szybko Mazurowa.

Uśmiecham się.

- To podoba mi się dużo bardziej.

Nie jest to satysfakcjonująca mnie propozycja, ale muszę przystać na najlepsze co oferuje. W końcu kobieta ma rację. Może i nie jest uczciwa, ale nie może tego ogłosić wszem i wobec. Szczególnie, gdy prokurator tak dzielnie walczy o wysoki wyrok. Mi również nie widzi się policja na karku za próbę przekupstwa.

- Tylko tyle mogę zrobić - tłumaczy się Mazurowa. - Nikt nie może się zorientować.

- Okej. Umowa stoi. Kasa jest twoja - podaję jej walizkę.

Chcę już wyjść, jednak w ostatniej chwili podchodzę bliżej i zbliżam swoją twarz do twarzy kobiety.

- Ale niech się okaże, że mnie okłamałaś, wzięłaś kasę, a moja przyjaciółka pójdzie siedzieć na dłużej to pogadamy inaczej, jasne? - warczę.

Mazurowa przełyka głośno ślinę, ściskając uchwyt walizki. Jest starszą kobietą, zapewne niezbyt sprawną fizycznie, więc moja groźba jak najbardziej spełnia swoją funkcję. Nie dałaby mi rady, gdyby przyszło co do czego. A podejrzewam, że po policję nawet by nie dzwoniła. W końcu wtedy jej lewe interesy wyszłyby na jaw.

- Jasne - szepcze.

- Fantastycznie. Więc do zobaczenia w sądzie - uśmiecham się kpiąco.

Nie czekam na jej odpowiedź i bez pożegnania wychodzę z jej domu, wsiadam do samochodu, po czym odjeżdżam z piskiem opon. Oby wszystko poszło zgodnie z planem....

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Domenico Perché ponad rok temu
    Proszę zupełnie coś innego niż się spodziewałem.

    Ciekawe się robi.

    Choć strasznie dużo jak na przekroczenie granic obrony koniecznej...
  • Domenico Perché ponad rok temu
    P.S. Tutaj cytacik:

    Art. 25 § 1. Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. § 2. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. § 2a. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo na przylegający do nich ogrodzony teren lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące. § 3. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu

    Czyli w razie przekroczenia obrony koniecznej sędzina może nawet odstąpić od wymierzenia kary...

    Więc te 3 lata to sporo...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania