Tajemnicza współlokatorka - z dala od Ciebie

Odkąd Nicole została zabrana przez policję, czas dłuży mi się niesamowicie. A fakt, że mamy aktualnie wakacyjną przerwę w zajęciach wcale tego nie ułatwia. Cały dzień siedzę w domu i rozmyślam, co powinnam robić, jak zająć czymś myśli, czym się zająć. Tyle że nic nie przynosi zamierzonego rezultatu - czas wcale szybciej nie płynie.

Całe szczęście już za miesiąc zaczynają się zajęcia na uniwersytecie. Być może dzięki temu uda mi się jakoś nad sobą zapanować i zająć czymś umysł.

Nie zrozumcie mnie źle. To wciąż moja przyjaciółka i wciąż się o nią martwię. Ale siedzeniem i ciągłym zastanawianiem się co u niej, nie pomogę ani jej ani sobie. Co najwyżej mogę doprowadzić się do poważnych problemów, zarówno z samą sobą jak i z otaczającym mnie społeczeństwem.

Nicole obchodzi dziś urodziny. Pierwsze z dala ode mnie, swoich rodziców i znajomych. Choć nigdy nie była przekonana do wyprawiania imprez z tej okazji, lubiła spędzać ten czas z bliskimi.

Udało mi się dogadać z Wiktorią, żeby na dziś załatwiła mi widzenie. Jej wtyki tylko ułatwiają sprawę, ponieważ gdyby nie to, nie mogłabym tak często jej widywać ani wybierać sobie terminu, który mi odpowiada. Z góry zostałby mi on narzucony i albo przyjdę albo nie.

Po porannej toalecie schodzę do kuchni, gdzie zastaję Igora pijącego herbatę.

- Hej - witam się przyjaźnie.

- Hej.

Ostatnio Igor jest bardzo dziwny. Zachowuje się jak swój cień, a nie żywa osoba. Co bardziej mnie martwi, stał się taki dopiero kilka dni temu. Po powrocie ze szpitala nie było z nim aż tak źle. Nie wiem czy to tylko chwilowy epizod czy stała zmiana. I chyba to najbardziej mnie martwi.

- Co dziś robisz? - pytam, gdy wyciągam z szafki ulubiony kubek i talerz.

Chłopak wzrusza ramionami.

- Nie wiem. Może pójdę do sklepu po pieczywo.

- Super - uśmiecham się.

To już sukces skoro w ogóle o tym pomyślał. Od kilku dni Igor nawet na chwilę nie wychylił nosa na dwór.

- Igor... - zaczynam delikatnie

- Hm? - pyta, gdy skupia swoją uwagę na mojej osobie.

- Jadę dziś do Nicole. Ma urodziny i tak pomyślałam, że może chcesz jechać ze mną?

Igor wpatruje się we mnie bez słowa przez dobre kilkanaście sekund. Przez chwilę mam wrażenie jakby nie usłyszał tego, co powiedziałam.

- Ja... nie dam rady, Małgosiu. Przepraszam.

Z jednej strony jest mi przykro, że tak szybko odrzucił Nicole i nie chce jej widywać. Z drugiej zaś rozumiem jego postępowanie. On też cierpi przez całą tą sytuację.

- Na pewno? - dopytuję.

- Chyba tak...

Kiwam potakująco głową. Nie zamierzam go do niczego zmuszać. To musi być jego własna decyzja. Zostaje mi łudzić się, że może postanowi inaczej, gdy pozostawię mu otwartą furtkę.

- Gdybyś zmienił zdanie to... wyjeżdżam spod domu o pierwszej.

Szatyn kiwa potakująco głową i ponownie pogrąża się w swoich myślach. A przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ wygląda jakby nad czymś intensywnie rozmyślał.

Po śniadaniu, tradycyjnie, idę do salonu, kładę się na kanapie i włączam telewizor. Tak naprawdę wcale nie mam ochoty na oglądanie, ale to pozwala mi wyłączyć myślenie, co w obecnej sytuacji jest na wagę złota.

Chwilę przed trzynastą, Igor schodzi na dół i wchodzi do salonu, po czym zajmuje miejsce na kanapie naprzeciw mnie.

- Ja... nie dam rady jechać, ale napisałem do niej list. Przekażesz jej to? - pyta niepewnie.

No cóż, lepsze to niż nic.

- Jasne - uśmiecham się życzliwie.

- Przepraszam, Małgosiu.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Masz prawo czuć się niegotowy na spotkanie, a ja nie mam prawa na ciebie naciskać czy się o to złościć - zapewniam troskliwie, posyłając mu kolejny ciepły uśmiech.

Chwilę po drugiej dojeżdżam na miejsce, a zaraz potem przekraczam próg więzienia, do którego przeniesiono Nicole z tymczasowego aresztu.

Standardowo przechodzę wszystkie kontrole bezpieczeństwa, podpisuję odpowiednie papierki aż wreszcie jestem gotowa na spotkanie.

Czekam w sali widzeń aż strażniczka wreszcie przyprowadzi Nicole, jednocześnie ściskając w dłoni kopertę z listem od Igora. Niesamowicie korci mnie, żeby do niego zajrzeć, ale to byłoby wbrew moim zasadom. Nie mogłabym z czystym sumieniem czytać nieswojej korespondencji. Wystarczy, że strażnicy otworzyli i przejrzeli kopertę, zanim pozwolili mi to wnieść.

W końcu w pokoju pojawia się Nicole. Wygląda okropnie. Jej policzki są zapadnięte, włosy nieuczesane, a do niedawna wesołe, pełne życia oczy puste, a jednocześnie przepełnione smutkiem i cierpieniem. To nie jest ta sama Nicole, która krzątała się po naszym domu, gdy wszystko było jeszcze w jak najlepszym porządku.

Siada naprzeciw mnie i w końcu skupia na mnie swoją uwagę.

- Cześć - mówię z uśmiechem.

Może jeśli będę mieć dobry nastrój to jej też się udzieli.

- Hej - odpowiada cicho.

Takiej Nicole nigdy nie widziałam. Nigdy nie była tak złamana i pogubiona. To miejsce zdecydowanie jej nie służy.

- Uśmiechu trochę. Dziś twoje urodziny. Wszystkiego najlepszego, stara.

- Ta...

- Nicole, no. Jest jak jest, ale załamaniem się nic nie wskórasz. No już, dziewczyno.

Nicole tylko kiwa lekko głową. Jest gorzej niż myślałam. Życie uszło z niej w mgnieniu oka.

- Okej... Nie chcesz ze mną rozmawiać, ale mam coś dla ciebie.

Nicole przypatruje mi się uważnie, kiedy kładę lekko zdezelowaną i pomiętą kopertę na stole.

- To od Igora.

Widzę w oczach przyjaciółki lekki, ledwo zauważalny błysk. Jakby przez milisekundę coś w niej odżyło.

- Nie czuł się na siłach, żeby przyjść. Ale pewnie napisał ci to wszystko w liście.

- Dzięki.

Nicole chwyta kopertę i chowa ją w dłoniach pod stołem. Mam świadomość jak ważny jest dla niej ten przedmiot, choć dla każdego innego człowieka byłby bezwartościowy.

- Co u ciebie tak poza tym? - zagaduję.

- Małgosiu, nie żartuj.

Wzdycham ciężko. Naprawdę się staram i próbuję, ale nic mi nie wychodzi.

- Okej... - przyznaję. - Po prostu nie wiem co mówić.

- Najlepiej nic. Nie mam ochoty na żadne rozmowy.

Kiwam potakująco głową. Może ma rację. Może to nie jest odpowiedni czas.

Kiedy myślę nad tym, co powinnam powiedzieć, strażniczka pilnująca Nicole, podnosi się z krzesła w rogu pokoju i oznajmia, że widzenie dobiegło końca.

Nicole potulnie wstaje z krzesełka, pozwala skuć sobie nadgarstki, a potem daje się wyprowadzić z celi. Źle się z nią dzieje...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania