Poprzednie częściTłusty kotlet, część 1.

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Tłusty kotlet, część 3.

Tego dnia wymienił z Michałem numery Gadu-Gadu. Po obiedzie udał się do swojego pokoju i zamiast jak zazwyczaj nasadzić słuchawki na głowę i zagrać w jedną z "tych złych gier", jak nazywała je matka, czyli GTA, Hitmana, Fallout 3 albo chociaż w Tekkena, kiedy bardzo mu się nudziło, otworzył GG i zaczął rozmowę z Michałem.

- siema

- Siema

- co u cb? - zapytał Michał.

Co to za pytanie? - pomyślał Kamil. Nie wiedział, co odpisać. Często tak miał podczas rozmów z innymi. Nagle nie potrafił odpowiedzieć na najnormalniejsze w świecie pytanie. Czuł się jak pod ostrzałem. Nieważne, czy pytanie wymagające stosunkowo szybkiej odpowiedzi zadała matka, nauczyciel, rówieśnik czy przełożony w sezonowej pracy.

- Założyłem zamek w drzwiach.

- jaki zamek? - zapytał Michał.

- U mnie w drzwiach od pokoju. Matka tu nie wejdzie i nie będzie gapiła mi się w monitor, wmuszała jedzenia, opowiadała o wspaniałych dzieciach koleżanek z pracy i porównywała mnie z nimi... - pisał, jakby dostał twórczego szału. Tyle lat dusił to w sobie, a teraz znalazł się ktoś, kto jest gotowy go wysłuchać, a przynajmniej sprawia takie wrażenie i jest w tym wiarygodny. Na zwierzeniach u szkolnego psychologa dawno się już sparzył, wiedział, że wszystko, o czym powie tej suce w gabinecie staje się publiczne. W podstawówce i gimnazjum nie było lepiej, na stanowisko szkolnego psychologa przychodzili zwykle świeży absolwenci studiów, którzy nie wiązali z tym stanowiskiem przyszłości i w zasadzie pracowali tak, jak im płacono.

-... nie będzie opowiadała mi o swoim dzieciństwie i o tym, jak mam dobrze i jak bardzo się o mnie martwi, kiedy jestem poza domem, bo ktoś może mnie napaść, pobić, okraść, zabić i nie wiem, co jeszcze... - Kamil na chwili zawiesił konwersację, nie nacisnął klawisza enter. Oddychał szybko i płytko, a to przecież tylko tekst. Nie z takimi stresami musiał codziennie się zmagać. Nacisnął w końcu enter.

- spoko rozumiem - odpisał Michał.

- Nie rozumiesz. Ja twoich problemów też nie rozumiem - po chwili zastanowienia wypalił Kamil i zdobył się na akt swego rodzaju odwagi. Po cichutku zaryglował drzwi. I to przed wizytą matki z dużym talerzem wypełnionym kanapkami szczodrze posmarowanymi masłem i obłożonymi tłustą mortadelą i serami - jak co wieczór.

- ja ci coś powiem - po około minucie odpowiedział Michał - jestesmy z dwoch roznych koncow patologi - mnie stazy juz nie napierdalaja to ci mowilem. ale maja na mnie wyjebane oddawna chleja ale mam spokoj robie co chce - wysłał nieudolnie napisaną wiadomość Michał.

- Ona chce, żebym nigdy nie był samodzielny - skarżył się Kamil.

- a wgl chcesz? - zadał pytanie kolega Kamila.

- Chcę być dorosły. Iść na studia, do pracy, mieć żonę i dzieci - odpowiedział Kamil.

- to jest w porzadku, ja cie rozumiem. tez nie chce byc zalerzny od starych,nienawidze ich, skrzywdzili mnie na cale zycie! Ktos taki jak ja nigdy nie zalozy normalnej rodziny! - odpisał Michał.

Chłopaki wymieniali wiadomości na GG, aż przyszła punktualnie pora kolacji.

- Kolacja! Jedz, aniołku! - krzyczała piskliwym głosem matka nosząc talerz do pokoju - jedz, abyś nie był głodny.

Matka nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi, jak zawsze i tym razem napotkała opór prowizorycznie zamontowanego zamka. Na początku nie wiedziała, o co chodzi. Później myślała, że Kamil zablokował drzwi od wewnątrz. Trwało chwilę, zanim z talerzem nadal trzymanym na dłoni zauważyła niewielkie uszkodzenie drzwi na wysokości jej piersi. Dodała dwa do dwóch i zrozumiała, że to Kamil manipulował przy drzwiach. Odłożyła talerz na podłogę i chwilę myślała o tym, co właśnie znalazła. Jeszcze raz głośno zapukała do drzwi. Kiedy syn się nie odzywał, zaczęła histerycznie walić pięściami.

- Kamil! Ja mam dla ciebie jedzenie! Otwórz! Otwieraj!

Cisza.

- Kamil! Co to ma znaczyć?! Masz jeść!

Cisza.

- Jesteś tam! Otwieraj! Jutro jedziesz do ojca i nie chcę cię z powrotem, niewdzięczniku!

Matka zaczęła szlochać. Kamil nie grał, nie słuchał muzyki na słuchawkach, nie robił nic. Słuchał zawodzenia matki, myśląc przy tym: szkoda, że Michała tu nie ma. Zrobiłby z nią porządek

- CO TO JEST?! JA MAM PRAWO TAM WEJŚĆ, JESTEM TWOJĄ MATKĄ! A JAK CI SIĘ NIE PODOBA, TO JUŻ TERAZ JEDŹ DO OJCA, DO TORUNIA! CIEKAWE, CZY BĘDZIE DLA CIEBIE TAKI DOBRY I CZY W OGÓLE CIĘ PRZYJMIE!!! - waliła pięściami w drzwi i kpiła z Kamila ze łzami w oczach - CO TAM BĘDZIESZ JADŁ, CO?! - dopytywała i zapowiedziała - WRÓCISZ Z PODKULONYM OGONEM!

- WYPIERDALAJ! - zaryczał Kamil barykadując drzwi własnym ciałem, ponieważ nie był pewien, czy rygiel wytrzyma. Nigdy wcześniej nie odzywał się w taki sposób do matki.

Matka nic nie odpowiedziała, tylko poszła do swojego pokoju. Chwilę później głośno się rozpłakała i rzuciła talerzem pełnym jedzenia o ścianę. Telewizor był właśnie nastawiony na kanał z kabaretem. Sąsiedzi nigdy nie słyszeli krzyczącego Kamila, ale myśleli, że to znowu jakiś konkubent jego matki się upił. Podpity Szewkowski, pięćdziesięciolatek z piętra wyżej powtarzał do uporu już dawno nieśmieszny żart o zarastaniu nieużywanej błony dziewiczej namierzony głównie na Parkowską, matkę Kamila. Opowiadał ten żart swojej żonie, która akurat uciszała go na klatce, bo nie miała ochoty tego słuchać po raz kolejny.

- He, he, he, jej pizda dawno zarosła - powiedział bełkocząc i pociągnął łyk z półlitrówki Szewkowski.

- Zamknij mordę, co ci się nagle pizdy zachciało?! I tak nie masz czym do niej zaleźć, kiedy mnie ruchałeś, miękki chuju, kiedy?! Chyba ze trzy lata temu ostatnio! Zwisie zasrany! - ripostowała prawie bezzębnymi ustami Grażyna. jego źona, a może tylko konkubina.

- Lepiej zamknij ryj, dziwko pierdolona, i tak masz stąd wypierdalać na Zakręt - ciągnął rozmowę Szewkowski nie krępując się obecnością innych lokatorów małego bloku. Stał w drzwiach w samych gaciach i podkoszulku, wyglądał, jakby miał za chwilę zwymiotować. Jego konkubina trzymała się sporo lepiej, bo w przeciwieństwie do niego była teraz prawie trzeźwa - poziom alkoholu w jej krwi rzadko przekraczał półtora promila mimo tego, że piła codziennie.

Kamila ta kłótnia nie obchodziła. Matka szlochała przy drzwiach do małego pokoju. Po kilkunastu minutach Kamilowi zachciało się sikać i po prostu popchnął drzwi, po czym kopnął z dużą siłą i opluł szlochającą matkę.

Już nie będzie ciamajdą. Matka to pierwszy, próbny cel. Czuł do niej taką nienawiść, że zabiłby ją teraz. Ale jeszcze nie na to czas.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania