Poprzednie częściTropiciel - Cienie Nemrodu (Prolog)

Tropiciel - Cienie Nemrodu

Prolog

 

Rok 287. Tal Kreyven. Pierwszy dzień po Nocy Świtu.

 

Zza szarych chmur powoli wychodziło poranne słońce. Nad polaną, za którą rozciągała się Kežleńska Puszcza unosiła się gęsta mgła. Białe opary spowijały wysokie trawy i inne leśne zielska. Zroszone po porannej mżawce źdźbła kołysały się lekko na wietrze. Z oddali dochodził szum płynącego gdzieś pośród zarośli strumienia, nad którego brzegami szeleściła trzcina. Siedzące w niej ptactwo w jednej chwili wzbiło się w powietrze i poleciało ku koronom drzew prastarej puszczy.

Zbutwiałe drzewa leżące na skraju Wilchwowego Uroczyska, gdyż tak to miejsce nazywali chłopi z pobliskich wsi, porosły mchem. Zza paproci oraz leśnego szczawiu wystawały młode brzozy. Nieco dalej rosły dęby i sosny, spomiędzy których rozległo się krótkie kra- kanie. Po chwili zza drzew wyłonił się biały kruk i przedzierając się przez mgłę, szybował tuż nad wysokimi trawami. Ponownie zakrakał, a następnie wzbił się w powietrze znikając w koronach drzew.

Niedługo potem, gdy poranna mgła zaczęła zanikać, z głębi puszczy dobiegło rżenie konia. Pomiędzy drzewami ukazała się postać dosiadająca wierzchowca. Spod kaptura szarej kurtki jeźdźca wystawały długie, ciemne włosy. Kilkudniowy zarost pokrywał jego twarz o wyrazistych rysach. Przez ramię przewieszony miał łuk oraz połyskujący żywicą kołczan, z którego wystawały strzały z czarnymi lotkami. Na skrzyżowanych na jego piersi pasach tkwił sztylet oraz fiolki i buteleczki zawierające lecznicze płyny. Zatknięte w pochwy przy udach noże wskazywały, iż jeździec zapewne używał ich do walki wręcz.

Łucznik opuściwszy puszczę, musnął piętami boki karego rumaka i skierował go na polanę. Od blisko niemal trzech miesięcy zmierzał do Kězlen – stolicy Tal Kreyven. Słynęło ono z kultu czczenia Starych Bogów, gdzie co roku oddawano im cześć oraz składano ofiary podczas Święta Matki Ziemi. Rządzone przez króla Vojmira, było największym miastem handlowym na południu. Każdego roku przybywali tu kupcy ze wszystkich stron, gdyż tylko w tym miejscu mogli nabyć najrzadsze i najbardziej kosztowne towary. Zdarzało się, iż niekiedy natrafiali na wyjątkowo cenną rzecz.

Ciemne oczy jeźdźca uważnie śledziły każdy skrawek terenu. Wiedział, iż znalazł się na ziemi Starych Bogów – tajemniczej i bardzo niebezpiecznej. Pogańska kraina, zamieszka-na przez dzikie plemiona i stwory od najdawniejszych czasów budziła grozę. Minęło po- nad dziesięć lat, odkąd po raz ostatni ją przemierzał. Jednak w jego oczach, ta kraina wcale się nie zmieniła. Wciąż pamiętał te dzikie tereny, na których od ponad dwóch stuleci pojawiały się prastare zjawy i potwory, niekiedy atakując nawet ludzi. Bywało też, iż nawet oni nawzajem się zabijali. Tak też było i dnia dzisiejszego, pierwszego dnia wiosny.

Na ukrytej wśród trawy grobli, zastukały kopyta wierzchowca, z którego nozdrzy buchnęła para. Wzmocniony po bokach balami nasyp, biegł poprzez niewielkie rozlewisko, do którego spływała woda z pobliskiego strumienia. Jego spokojny nurt został zmącony przez węża, który wypłynął z kamienistego podłoża na powierzchnię, polując na jaszczurkę.

Łucznik, siedząc na grzbiecie rumaka, pochylił się i zerwał wystające z wysokiej trawy jaskółcze ziele, które włożył do ust. Być może żucie tego dzikiego zielska go uspokajało, albo nawet pozwalało zebrać mu myśli, które zostały przerwane przez krzyk, który spłoszył ptactwo siedzące w koronach drzew.

– Co jest, do cholery?! – powiedział łucznik, wypluwając ziele.

Koń zarżał, a następnie zaparł się kopytami o bele i potrząsnął uniesionym łbem. Z jakiegoś powodu nie chciał iść dalej. Wierzchowiec parsknął, przestępując z kopyta na kopyto. Jeździec odchylił nieco kaptur, aby uważniej rozglądnąć się po pobliskiej okolicy. Upłynęło kilkanaście sekund, zanim zorientował się, czemu jego rumak nie chce iść dalej.

W oddali, na niewielkim wzgórzu ujrzał Drzewo Straceńców. Uderzył wodzami i skierował konia w stronę owego miejsca, gdyż stamtąd po raz kolejny rozległ się krzyk.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania