Trudne wybory cz. pierwsza

> Od Autora<

Zaczęłam to pisać jakieś dwa lata temu. Taka sobie powieść obyczajowo - młodzieżowa. Postanowiłam zamieścić na opowi pierwszy rozdział. Może wam się spodoba.

 

******************************************************************************

 

-Tato, czy możesz mi powiedzieć co to jest?

Moja piękna córka siedziała na przeciwko mnie, ściskając w ręku

plik kopert. No cóż ,wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie

ale miałem nadzieję, że do tego czasu Monika stanie się

dorosłą kobietą. Listy, które trzymała w ręku były schowane

w mojej pracowni, więc aby zyskać na czasie postanowiłem ją zaatakować.

-Możesz mi wyjaśnić co robiłaś w mojej pracowni i w dodatku

grzebiąc mi po szufladach?

-Oj tato, nie zmieniaj tematu! Mam za każdym razem biegać do ciebie i pytać się czy mogę wziąść brystol lub ołówek?

Sam powiedziałeś, że mogę brać co chcę, a że nie mogłam

znaleźć tego super nowego markera więc szukałam w szufladach.

-Dobrze, rozumiem ale to nie usprawiedliwia ciebie z czytania cudzych listów.

Moja córka wyglądała w tej chwili na święcie oburzoną

-No o co ty mnie podejrzewasz! Masz już sklerozę?

Teraz to ja zgłupiałem

-Co ma moja skleroza do.....-nie dała mi skończyć

-Jeden list leżał na wierzchu, rozłożony! To chyba ty go tak zostawiłeś. Rzuciłam tylko okiem

i ... -spojrzała na mnie tymi swoimi, ogromnymi oczyma w kolorze fiołków, a na jej długich, gęstych rzęsach zawisły jak krople rosy o poranku, łzy

Westchnąłem ciężko. Usiadłem koło niej i mocno przytuliłem .

-Tato...?-zabrzmiało to bardo żałośnie

-Tak kochanie , masz rację. Chyba już pora abyś poznała tę historię.

- Tato, zanim zaczniesz ... Mama miała 17 lat jak mnie urodziła?

-Tak.-tylko tyle ,bo co innego mogłem powiedzieć

-To dlaczego zostałam z tobą a nie z nią, z jej rodzicami?

Ja nawet nie znam rodziców mamy, moich dziadków!

-Moniko, kiedy mama zaszła z tobą w ciąży, jej rodzice wyrzucili

ją z domu.- Waliłem prawdę z prosto z mostu bez ubierania

w ładne słówka. Wiedziałem, że zranię tym moje dziecko, ale nim ta cała historia zostanie opowiedziana do końca, będzie jeszcze bardziej zraniona, zagubiona i może nawet w pewnym momencie - niechciana.

Już teraz wyglądała na przerażoną, ale po chwili stwierdziłem ,że się pomyliłem. Te rumieńce i urywany oddech jakby brakowało jej powietrza to oznaka oburzenia i wściekłości. Tak, tak, dobrze znałem swoją córkę.

-Jak...jak mogli! Wyrzucili ją! A ty zrobiłeś to samo! - wykrzyczała mi to prosto w twarz. Po jej policzkach ciurkiem lały się łzy.

- Moniko to nie tak...

- A jak - krzyczała- Była w ciąży, sama i gdybyś ją chciał to byłaby

tu z nami! A nie ma jej bo jej nie chciałeś!

Nie miałem wyjścia, musiałem powiedzieć prawdę. Na początku

chciałem pominąć pewne przykre kwestie ale Monika nie pozostawiła mi żadnego wyboru.

Teraz, łkając spazmatycznie, odwróciła się do mnie plecami, zgarbiona, ukrywając twarz w dłoniach.

-Posłuchaj mnie dziecko i to uważnie. Mamy nie ma tu z nami bo dokonała własnego wyboru. Zawarła ze mną układ i niestety nie dotrzymała jego warunków.

Błyskawicznie usiadła wyprostowana i patrząc mi w oczy ,zapytała

-Jaki układ, o co tu chodzi! Czy ja jestem jakiś przedmiot? -znów zaczynała się złościć. Po kim ona to ma. W jednej chwili łagodna, chodząca dobroć a za moment wybucha jak beczka z prochem.

-Opowiem ci wszystko od początku, bo jak na razie zaczęliśmy od złej strony.

-Tyko nic nie ukrywaj -zagroziła-Chcę poznać moją mamę.

 

Rozdział pierwszy

 

Maj tego roku był cholernie upalny. Kiedy wyszliśmy z politechniki na Koszykowej, uderzył w nas taki żar, że aż zabrakło nam tchu. Zaniemówiliśmy- dosłownie. Ale tylko na chwilę.

-To koniec, koniec!- zaczął wrzeszczeć Adam, przy czym walnął mnie z całej siły w plecy. Zatoczyłem się na mojego drugiego kumpla o mało nie przewracając nas obu. Tymczasem Adam rżał jak jakiś półgłówek i wymachiwał dyplomem na wszystkie strony.

-No, o co wam chodzi?- widocznie nasze miny mu się nie spodobały-Cieszyć się nie wolno? Eh, nudziarze! -minął nas i szybko oddalał się w stronę wyjścia z uniwersytetu.

-Adam, zaczekaj! -chwyciłem Roberta za ramię i szybko pobiegliśmy za nim.

-Czego się obrażasz idioto! -wydyszał Robert

-To wy jesteście idioci. Nareszcie koniec tego kucia po nocach, zaliczeń,

znęcania się nad nami, straszenia… no po prostu koniec i ja się cholernie z tego cieszę. A wy mi tu zaraz płakać z żalu będziecie!

-Dobra, dobra, nie wydziwiaj. My też się cieszymy, ale to nie znaczy, że będziemy z tego powodu zachowywać się jak małpy w zoo.- Całkowicie zgadzałem się z Robertem.

-No, a teraz poważnie. Ty Robert jedziesz na rok do Stanów chyba, że coś się zmieniło?- popatrzył na Roberta.

-Nie, wszystko już załatwione. Ciotka przysłała odpowiednie dokumenty

aby nie mieć problemów z wizą. Za dwa tygodnie odprowadzicie mnie na lotnisko!

-Ale farciarz z ciebie. Szkoda, że ja nie mam ciotki w Ameryce.

-Przecież też miałeś jechać-odezwałem się- Do Szwajcarii czy Szwecji.

-Do Szwajcarii. Nic z tego, mamie się pogorszyło, ktoś musi zostać w domu na wypadek, nie daj Boże, najgorszego.

- No a twoja siostra - drążyłem.

--Zapomnij! Stracona dla świata od kiedy wyszła za tego podejrzanego typka Jureczka?- pogarda w jego głosie wyraźnie nam mówiła co sądzi o swoim szwagrze.

-To zostaniemy we dwoje na posterunku w naszej kochanej Polsce!

-Tak, tylko, że ja wyląduję w jakimś drugorzędnym biurze za najniższą krajową a tobie starzy już pewnie załatwili stanowisko ważniaka w renomowanej i całkowicie prywatnej firmie.

Nie mówił tego złośliwie czy z zazdrością. Ale takie były fakty. Nie musiałem martwić się o pieniądze na studia. Pochodziłem, może nie z bogatej ale dobrze sytuowanej pod względem finansowym rodziny. Kiedy moi koledzy po wykładach pędzili do pracy ja mogłem odpoczywać do woli i całkowicie oddać się nauce. Nawet mieszkanie miałem swoje i nie musiałem cisnąć się w akademiku.

-Wiecie jacy są moi starzy- westchnąłem

-Nawet bez ich interwencji przyjęli by cię wszędzie z otwartymi ramionami. Najlepszy student mający na swoim koncie kilka wygranych konkursów, nie mówiąc tu o twoich projektach!- Robert starał się mnie pocieszyć.

-Dobra, dobra wiemy jak to jest u ciebie. Ale chyba na wieczór nie macie żadnych planów?- Sądząc po minie Adama, on jakieś plany już miał, uwzględniając w nich nas dwoje.

-Tak naprawdę miałem pojechać do rodziców…- zacząłem

-To pojedziesz jutro- przerwał mi Adam

-Ja jestem wolny aż do niedzieli- Robert pracował jako ochroniarz w sklepie trzy dni w tygodniu. Niedziela, to jego ostatni dzień pracy, przed wyjazdem do Stanów.

-No to jesteśmy umówieni!- cieszył się Adam

-Zaraz, zaraz, jak to umówieni? Gdzie i na co?- zawołałem

-Marcinku, ty zawsze musisz zadawać tak trudne pytania? Sprawa jest prosta. Przyjeżdżam po was o dwudziestej, jedziemy w pewne miejsce, pełne super lasek i balujemy do rana!

-Dla mnie super- ucieszył się Robert- No, Marcin nie bądź taki gbur. Do rodzinki pojedziesz jutro.

-Jak będzie w stanie- zaśmiał się Adam

No to świetnie! Adam planował imprezę typowo w jego stylu, czyli morze wódy, setki panienek a na koniec dobra bijatyka. Zapowiada się super zabawa! Nie ma co!

-Ej brachu, jesteś z nami czy nie?- Moi kumple tak się we mnie wpatrywali jakby od mojej decyzji zależały losy świata.

-Jestem, jestem. Przecież ktoś musi potem po was posprzątać.

-Hej… co ty…!

-Jak to posprzątać!

Obaj wyglądali na autentycznie zdziwionych. Gdybym ich tak dobrze nie znał to dałbym się nabrać.

-Bajaderka- przypomniałem

- To coś do jedzenia?- zgrywał się Adam

-Nie. To klub, w którym robiliście striptiz. Nieźle musiałem się namęczyć aby was stamtąd wyciągnąć bez policji na karku i Bóg wie czego jeszcze.

-Nie było tak źle. A poza tym to był zakład i gdyby ta stara jędza nie narobiła rabanu to byśmy go wygrali. Do dziś się zastanawiam po co takie próchno przychodzi do klubu jak nie potrafi się bawić.

To próchno miało 24 lata i narobiło hałasu tylko dlatego, że Adam chciał

aby włożyła mu dłoń w slipki. A, że nie chciała to próbował ją do tego zmusić. Nie było sensu mu tego mówić bo i tak by wyszło na jego.

- Dobra- poddałem się- Podjedziesz po mnie czy mam czekać w jakimś innym miejscu?

- Podjadę, tylko wyjdź na zewnątrz bo nie będę trąbił.No to lecę chłopaki. Do ósmej!- I już go nie było

Jeszcze chwilę staliśmy na chodniku i spoglądaliśmy za Adamem.

- Aż się boję dzisiejszego wieczoru- przerwałem milczenie.

- Nie będzie tak źle... Chyba- Robert nie wyglądał na zbyt przekonanego.

- Jak się zrobi za gorąco to ja się zmywam.

- Co! I zostawisz mnie z tym oszołomem samego!

- Dwóch oszołomów to dla mnie za dużo- stwierdziłem bardzo poważnie.

Robert był oburzony.

- No nie, Marcin....

Nie dałem mu skończyć.

- Ja też będę leciał. Muszę się przygotować jeżeli mam przeżyć z wami dzisiejszą noc- dodałem ze śmiechem

Nie czekałem aż Robert coś z siebie wydusi i pobiegłem do samochodu. No tak, muszę jeszcze zawiadomić rodzinkę, że zjawię się...no właśnie, kiedy? Wyciągnąłem komórkę.

- Cześć mamo. Dziś nie przyjadę. No, małe pożegnanie z kolegami.... Nie wiem czy dam radę...Nie, nie spiję się do nieprzytomności i nie pozwolę się uwieść. Będę grzeczny....No co ty mamo, ja sobie z ciebie nie żartuję!...Ok, powiedz tacie. Pa.

Jak ją znam to całą noc nie będzie spała wyobrażając sobie, które z najgorszych nieszczęść dopadnie jej kochanego, maleńkiego syneczka. Ale co ja mogę na to poradzić. Jest matką i to należy do jej obowiązków- zamartwianie się. Tak mi sama kiedyś powiedziała. Kochana mamuśka. Co ja bym bez niej zrobił!

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joker 07.09.2016
    Po połowie myślników nie ma spacji. Po trzykropku też spacja. Gdzieniegdzie brak kropek. Czyli : Stawiaj kropki, a po każdym znaku interpunkcyjnym spacja.
  • vilemo 07.09.2016
    Masz rację. Mój komputer coś pochrzanił. Kiedy tylko skopiowałam to na opowi to sam widzisz co wyszło. Przepraszam. Muszę jakoś to ustawić , zmienić opcje aby dalsze części was nie straszyły.
  • Joker 07.09.2016
    Nie przejmuj się.
  • vilemo 07.09.2016
    Nie, nie, tak nie może być! Sama się wystraszyłam jak zobaczyłam w jakiej formie to się ukazało. Istny chaos!
  • Szalokapel 10.10.2016
    Zdziwiło mnie to, że nie zauważyłam jak dodałas opowiadanie. Dopiero jak zarknelam na daty, zdałam sobie sprawę, że w tym czasie miałam przerwę od Opowi. Jak obiecałam, tak jestem. Są drobne niedociągnięcia, właśnie w postaci tych spacji przy myslnikach.
    czy mogę wziąść brystol lub ołówek? - tutaj jest błąd, wziąć*
    Z chęcią wymienilabym inne male potknięcia, ale jestem na telefonie i to zajęłoby mi zbyt wiele czasu. Także jutro wieczorem postaram się skomentować pozostałe dwie części na laptopie, tak by moje komentarze były dłuższe i wartościowe. Jeżeli chodzi o treść, jest ciekawa. Fabuła szybko leci, ale może to i dobrze? Hmm, co Ci chłopcy zrobią? Ech, takie spotkania się źle kończą, hehe. Zobaczę jutro co droga Vil wymyśliła. A teraz Lecę, gdyż padam na twarz. Zostawię póki co cztery. Do zobaczenia jutro. Dobranoc.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania