Trudne wybory cz. druga
Rozdział drugi
Parę minut po ósmej Adam podjechał po mnie swoim niebieskim sedanem. Robert już w nim był.
- Dokąd jedziemy- zapytałem
- Oto jest pytanie- odezwał się Robert- Od dwudziestu minut próbuję się tego dowiedzieć a temu idiocie zebrało się na odgrywanie tajemniczego.Chyba pomylił kierunki i powinien iść na wydział filmowy.
- Adam nie zgrywaj się tylko nam tu zaraz wszystko wyśpiewaj.
Adam jeszcze przez kilka minut bawił się nami .
- Jedziemy do fajnego klubu na Dobrej
- A jak zwie się ten klub bo może coś o nim słyszałem- zainteresował się Robert
- Nie słyszałeś. Jest nowy i nazywa się...Dobry
- Co? Dobry na Dobrej!- nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem do którego dołączył chichot Roberta
- Nie mów! Żartujesz! No dobra!- Teraz wszyscy zgodnie wyliśmy ze śmiechu. Kiedy nam trochę przeszło zapytałem Adama skąd dowiedział się o tym klubie.
- To nowa inwestycja Jureczka- stwierdził ponuro
Aha, wszystko jasne. Znienawidzony szwagier. Robert nie był tak delikatny jak ja.
- Kurcze ten facet mnie zaskakuje. Ile on już ma tych klubów?
- W Trójmieście trzy. a w Warszawie ten będzie drugi.
- Jak on to robi? Mówiłeś nam, że ma tylko zawodówkę- drążył dalej Robert
- Bo ma. I ja też tego nie rozumiem- wybuchnął Adam- Popatrz na nas. Kilka lat kucia, wypruwania sobie flaków, magisterka i te sprawy, sami wiecie. I nie wiadomo nawet czy za kilkanaście lat dorobimy się chociaż połowy tego co on teraz ma. A ten imbecyl jeden tam coś skombinuje tam zamota i już siedzi na forsie!
- No, nie może być takim imbecylem kiedy prowadzi tyle interesów- Robert naprawdę nie wiedział kiedy skończyć.
Temat Jureczka doprowadzał Adama do szału. Ale ku mojemu zaskoczeniu tylko się roześmiał.
- Nie, to idiota do kwadratu- Rzekł wesoło- Ostatnio na obiedzie u rodzinki stwierdził, że Kościuszko napisał „Pana Tadeusza”!
Tym nas kompletnie rozłożył. Nie mogliśmy się uspokoić aż do samego klubu...Dobry na Dobrej .
Przed klubem tłum ludzi. Ale jako Adam to szwagier a my jego kumple więc no problem. Wystrój, jak to w każdym takim przybytku. Mnóstwo migającego światła, ogłuszająca muza, długi bar a za nim tak na oko dziesięciu barmanów uwijających się jak w ukropie. Wokół parkietu wygodne kanapy z małymi stolikami. Po prawej schody na antresolę.
- Idziemy na górę- zarządził Adam- Mamy tam stolik.
Właściwie to była cała loża a nie stolik. Wygodna kanapa w kształcie litery L otaczała owalny stół z grubego szkła. Na środku stała ozdobna lampa z kutego żelaza, dająca przyjemne lekko pomarańczowe światło. Od innych stolików odgradzały nas parawany w bardzo żywych kolorach. Wszystko sprawiało wrażenie bardzo eleganckiego i drogiego.
- No, no...- Robertowi wprost zabrakło słów
- Góra jest dla ważnych gości i takich co mają full kasy. – Wyjaśniał Adam- Aby się tu dostać trzeba zrobić rezerwację albo po prostu dobrze znać właściciela. Wiem, że w innych klubach tego typu nie ma czegoś takiego ale jak już wiecie mój szwagier to nadęty bufon i musi pokazać innym jaki on jest ważny i bardzo lubi jak się przed nim płaszczą. Jak zauważyliście, muzyka jest tu bardziej dyskretna i nie dociera tu ten łomot z dołu.
Dopiero teraz do nas dotarło jak tu cicho w porównaniu z dołem.
- Jak on to zrobił ?- byłem ciekawy
- Zamontował tu coś w rodzaju kopuły która odgradza nas od dołu. Tutaj jest inna muza, obsługa, nawet ceny. Chcesz poszaleć idziesz na dół, chcesz spokoju , wracasz na górę.
- Kurcze, on jest niesamowity!- Robert był pełen podziwu dla szwagra Adama- A skąd będą wiedzieć, że ja to góra a nie dół? Bo w takim razie każdy będzie mógł tu wejść.
- I na to też jest sposób. Przed wejściem na antresolę zamontowane są kamery a tam z tyłu- pokazał dyskretnie palcem- jest pomieszczenie ochrony. Już teraz mają nasze zdjęcia, imiona,nazwiska a nawet jak bardzo jesteśmy ważni dla właściciela. Można to określić, że dół jest dla zwykłych ludzi a góra dla Bogów.
Może ten szwagier Adama był niedouczonym idiotą ale co do prowadzenia interesów miał łeb nie od parady. Potrafił zadowolić każde gusta I wychodziło mu to świetnie! Co raz bardziej chciałem poznać tego faceta ale jak dotąd Adam skutecznie mi to uniemożliwiał. Może dziś jakoś uda mi się gdzieś zawieruszyć i sam poszukam okazji do poznania niesławnego Jureczka.
- No to co chłopaki, chyba pora przepłukać gardziołka- obwieścił radośnie Adam
Jak na zawołanie do naszego stolika podeszła kelnerka odziana w sukienkę wielkości chustki do nosa i miłym głosem wyrecytowała „czym chata bogata” A było w czym wybierać!
Zanim jednak zdecydowaliśmy od czego zacząć imprezę podeszła do nas dziewczyna o wyglądzie bogini a za nią płynęły trzy boskie kelnerki z tacami pełnymi trunków i rozmaitych przystawek. Bogini wyjaśniła, że to od właściciela z okazji ukończenia studiów przez ukochanego szwagra Adama z gratulacjami i szczerymi życzeniami szczęścia na przyszłość. Wszystko co dziś zamówimy jest na koszt firmy, więc nie mamy liczyć się z kosztami. Po wygłoszeniu tejże przemowy, Bogini pozostawiła nas w stanie kompletnego oszołomienia. Dopiero po chwili Adam jakoś doszedł do siebie i wycedził przez zęby:
- Cholerny Jureczek!
Zachichotałem jak panienka z dobrego domu.
- A tobie co odbiło- warknął Adam.
- Może jest to” cholerny Jureczek” ale postarajmy się aby miał za co zapłacić!
- No wreszcie mówisz do rzeczy!- Zaśmiał się Robert i nawet Adam się rozchmurzył.
- Racja! Niech ma za co zapłacić!
Od tej chwili zabawa zaczęła się na całego. Wóda lała się strumieniami. Nie zliczę dziewczyn i innych których zapraszaliśmy do naszej loży aby oblewać ukończenie studiów. Na dół schodziliśmy poszaleć ale jak tylko poczuliśmy jak procenty z nas wypływają biegiem wracaliśmy na górę aby uzupełnić ich niedobór.
To właśnie wtedy ją zobaczyłem. Dopadliśmy do stolika, chwyciliśmy pełne kielonki i już miałem go wychylić kiedy mój wzrok padł na zjawisko siedzące w loży naprzeciw nas. Świat stanął w miejscu a ja wraz z nim. Widziałem tylko ją. Jej idealny owal twarzy, pełne,pięknie wykrojone usta i te włosy. Czarne jak skrzydła kruka i niesamowicie długie. Spływały gestą kaskadą na jej plecy a kończyły się dużo poniżej jej talii.
- Marcin, Marcin!!!
Dajcie mi spokój,miałem ochotę zawołać. Chcę być sam i patrzeć tylko na nią.
- Kurwa, Marcin, masz zawał czy co? Mamy wezwać karetkę!
- Co ty do cholery bredzisz!- Wreszcie udało mi się powrócić do rzeczywistości- Jaką karetę? Ktoś się źle poczuł?
Moi kumple spoglądali na mnie przez chwilę z dziwnymi minami a potem jak na komendę zaczęli pokładać się ze śmiechu. Teraz z kolei ja nie wiedziałem o co im chodzi ale dałem sobie spokój z wyciąganiem od nich jakichkolwiek rozsądnych odpowiedzi i powróciłem do podziwiania mojej muzy.
Adam bardzo szybko zorientował się co jest grane. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na mnie i na obiekt mojego uwielbienia i już wszystko było dla niego jasne.
- No tak, Weronika.
- Co , znasz ją?- aż podskoczyłem
- Jest stosunkowo nowa w tym światku ale już odniosła spory sukces.
- W jakim światku? - Bo tylko jeden przyszedł mi do głowy i bardzo mnie to zniesmaczyło.
- Na pewno nie to o czym sobie pomyślałeś, stary zbereźniku! - Roześmiał się Adm.- Jest modelką. Wszystkie siedzące tam dziewczyny to modelki.
- A ty skąd o tym wiesz? - zainteresował się Robert
- Spotykałem się przez pewien czas jedną z nich. Stare dzieje, nie ma o czym mówić.
Zostaliśmy przyjaciółmi i od czasu do czasu chodzę z nią na pokazy, czy jakieś przyjęcia.
I oczywiście poznałem jej koleżanki- modelki.
- Ho,ho, to musiała być jakaś poważna sprawa, że nam o tym nie powiedziałeś! Zazwyczaj wiemy o wszystkich twoich dziewczynach.- W głosie Roberta pobrzmiewał cień pretensji.
- Wręcz przeciwnie! Dlatego nic nie mówiłem.
Ja jednak nie bardzo w to wierzyłem. Znałem Adama lepiej niż on sam siebie i podejrzewałem , że to jeszcze nie skończone. Musiało go nieźle trafić
- No i co masz zamiar z tym zrobić?- zapytał Adam
- Niby z czym?
- Z Weroniką, głąbie jeden!
Bardzo chciałem ją poznać ale jak ? Miałem podejść do stolika pełnego rozchichotanych dziewczyn i powiedzieć " Cześć, jestem Marcin. Bardzo mi się podobasz. Chciałbym cię bliżej poznać." Już słyszę ten śmiech...Ech, nie masz szans. Ona takie kretyńskie deklaracje słyszy codziennie.
- No to będę musiał wziąść sprawy w swoje ręce. - Mówiąc to, Adam zaczął się podnosić.
- Stój idioto!- b-Byłem przerażony- Co masz zamiar zrobić!
- Siedź tu na dupie i czekaj.
Kompletnie na luzie podszedł do stolika dziewczyn i bardzo wylewnie się z nimi przywitał.
Te wszystkie buziaczki i uściski, okrzyki radości wskazywały na większą zażyłość ze światem modelek niż próbował nam wmówić. Po chwili zamachał do nas wesoło abyśmy do niego dołączyli. Czemu nie? Może coś z tego wyjdzie, pomyślałem.
Adam tak jakoś wszystko urządził, że siedziałem obok Weroniki.
I tak to się zaczęło. Istne szaleństwo !
Oczywiście o wyjeździe do domu nie było mowy. Z klubu pojechaliśmy do mnie.
I cały następny dzień spędziliśmy w łóżku, wychodząc z niego tylko po to aby coś zjeść. Chociaż Weronika prawie nic nie jadła bo musiała dbać o linię. Tak było przez parę dni.
Nie mogliśmy się sobą nasycić. Potem Weronika wyjechała na dwa tygodnie do Mediolanu na jakieś super ważne pokazy. A ja ten czas spędziłem z rodzicami. Od razu zauważyli, że coś się u mnie zmieniło, ale nic im nie chciałem na razie mówić. To wszystko było takie świeże, że sam jeszcze nie wierzyłem w to, że może na dłużej...na całe życie.
Wróciła Weronika, ale jakże zmieniona! Smutna, przygaszona! Gdzieś ulotniła się jej żywiołowość, radość z życia. Tydzień zajęło mi wyciągnięcie z niej co się stało. A stało się i to bardzo. Była w ciąży!
A najgorsze było to, że Weronika zaledwie skończyła siedemnaście lat! Jak mi to umknęło!
Byłem pewien, że ma co najmniej dziewiętnaście! Co za skończony osioł ze mnie!Nie było rady i trzeba było powiadomić rodzinkę, bo z Weroniki nie zamierzałem rezygnować. Kochałem ją. Była moja i tylko ona się dla mnie liczyła. Długo musiałem ją przekonywać, że wszystko będzie dobrze.
- Skarbie, damy radę. Mamy już mieszkanie. Ja od września zaczynam pracę. Moi rodzice pomogą a twoi na pewno nie odwrócą się do ciebie plecami.
I tu się okazało, że rodzice Weroniki już dawno postawili na niej krzyżyk.
Weronika pochodziła z małej mazurskiej wsi. Dwie dobrze prosperujące fabryki zapewniały jako taki byt mieszkańcom. Przyszłość mojej ukochanej była przesądzona. Skończy gimnazjum i idzie do fabryki. Ale Weronika miała swoje marzenia. Była piękna, wysoka i chciała zostać modelką. Rodzice o niczym nie mogli się dowiedzieć ale bez pomocy z zewnątrz nie mogłaby zrealizować swoich marzeń. I tu miała szczęście! W roli dobrej wróżki wystąpiła nauczycielka angielskiego. Nie pierwszej już młodości ale rozumiała ambicje młodziutkiej dziewczyny i postanowiła jej pomóc. Długo i starannie wybierały agencję modelek. Kuzyn nauczycielki - fotograf amator- zrobił Weronice bardzo udane zdjęcia.
Kiedy już zostały wysłane, pozostało tylko czekać. Weronika nie miała swojego telefonu komórkowego a domowego nie mogła podać. Więc znów pomogła pani Ula od angielskiego.
Podała swój numer komórki. Kiedy mijał drugi tydzień Weronika zwątpiła w swoje szanse.
Już widziała siebie przy taśmie w fabryce, zgarbioną bez żadnych perspektyw na przyszłość.
Ale dwa dni później podekscytowana pani Ula wpadła jak burza na lekcję fizyki i nie wyjaśniając nic zdumionemu fizykowi, wyciągnęła dziewczynę na korytarz. Zadzwonili i bardzo zapraszają w następnym tygodniu na rozmowę i zdjęcia. Śmieszny to był widok starszej pani skaczącej wraz z nastolatką w jakimś obłąkańczym tańcu. Ale jak się dostać do Warszawy? I tu pani Ula też wszystko załatwiła. W ramach kształcenia językowego ważne jest aby ostatnia klasa gimnazjum pojechała do stolicy. Dyrektor nie za bardzo rozumiał to "kształcenie językowe" ale pani Ula tak mu namieszała w głowie, że w końcu wyraził zgodę.
Rozmowa i zdjęcia próbne wyszły wspaniale! Weronika miała w sobie to "coś" . A poza tym zachowywała się przed obiektywem tak naturalnie jakby pracę modelki miała we krwi.
A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, oczywiście z pomocą dobrej wróżki, pani Uli.
Niestety, nie obyło się bez dramatów. Weronika utraciła nie tylko rodziców ale też brata i dwie siostry. Musiała dokonać wyboru. I wybrała to co jej zdaniem było dla niej najlepsze.
Komentarze (3)
Dawno u Ciebie nie byłam. Wracaj szybko na Opowi. Opowiadanie przeczytałam bodajże trzy dni temu, lecz dopiero teraz znalazłam chwilę na zostawienie po sobie śladu.
Zacznę od tego - tekst miał kilka niedociągnięć w fabule. Gdzieniegdzie było nudno i mało treściwie. Postacie bardzo mi się nie podobały, bezbarwne i pozbawione emocji. Brakowało mi w tym sensu. Czytając, miałam wrażenie, że średnio wszystko zaplanowałaś, przez co dialogi wydały się sztuczne.
Wybacz, że jestem taka paskudna. Samo opowiadanie na pewno wyjdzie ciekawie. Z tego co pamiętam pierwsza część spodobała mi się bardziej, ale to tylko rzecz gustu. Zapewne jest to coś wyjęte z szuflady, napisane ileś czasu temu - więc się czepiać nie będę. Na pewno przeczytam ciąg dalszy, bo bardzo mi Ciebie tutaj brakuje. Trzymaj się i wybacz za tak mocne słowa z mojej strony.
Mimo to fajnie było przeczytać coś Twojego. Zostawię czwórkę i znikam. Pozdrawiam!!!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania