Poprzednie częściTrudne wybory cz. pierwsza

Trudne wybory cz. trzecia

Nie wiem jak to się stało, że w jednej chwili, kiedy wszystko tonęło w cudownym blasku miłości, raptem nastała ciemność. Nieprzenikniona, gęsta, bez ani jednego promyka nadziei.

Chciałem abyśmy się od razu pobrali ale Weronika nie była na to gotowa. Gasła w oczach. W końcu podjęła decyzję, że usunie ciążę. Wściekłem się jak nigdy.

- Jeżeli chociaż trochę mnie kochasz to urodzisz nasze dziecko! Inaczej nie chcę cię więcej widzieć i znać!

Przeraziła się moim wybuchem. Ja, zawsze taki spokojny, łagodny w jednej chwili zamieniłem się w dziką bestię.

Po kilku dniach postawiła swoje warunki.

- Urodzę, ale muszę wyprowadzić się z Warszawy. Nikt nie może się dowiedzieć, że jestem w ciąży. Rozumiesz? Pobierzemy się później ale na razie ma być tak jak ja chcę. Proszę abyś nikomu nie mówił co się ze mną dzieje. Czy tak dużo od ciebie wymagam?

Nie, to nie było dużo, ale dziwnie się czułem z tym, że nie mogę podzielić się z przyjaciółmi tak wspaniałą nowiną.

Zawiozłem Weronikę do moich rodziców.Przyjęli ją bardzo serdecznie. Moja mama była nią zachwycona.

- Jaka to piękna i miła dziewczyna!

Mój ojciec był ostrożniejszy w wyrażaniu swoich uczuć i nie za bardzo podobała mu się ta cała sytuacja.

- Powinniście się pobrać teraz, bo później mogą wyniknąć z tego różne problemy. Znacie się tak krótko. Skąd możesz wiedzieć, że po porodzie nie zniknie z dzieckiem? Nie będziesz miał żadnego wpływu na rozwój dziecka i jego wychowanie.Może byśmy przygotowali zawczasu jakiś dokument, który by ciebie przed tym uchronił?

Tato, jako doskonały prawnik już przewidywał co się może stać.

- Nie. Weronika nie ucieknie z dzieckiem. Wierzę jej. Nie ma nikogo gdzie mogłaby się schronić. Ma tylko mnie.

- Ale ma pieniądze i jak zrozumiałem, znaczną sumę dobrze ulokowaną. Może wyjechać za granicę. A ty nie będąc jej mężem nie będziesz mógł nic na to poradzić.

- Tato, daj jej szansę! Proszę!

- Dobrze, postaram się. Tylko żebyś potem niczego nie żałował.

- Dam sobie radę. A problemy będę rozwiązywał w miarę jak się będą pojawiać.

- Oby ci się nie zwaliły wszystkie na raz na głowę.

Też miałem taka nadzieję.

Weronika szybko załatwiła z agencją co trzeba. Ma anemię. Musi na pewien czas wyjechać do uzdrowiska czy gdzieś tam, oczywiście za granicę. Miała kontrakt ważny jeszcze dwa lata i nie mogli jej zwolnić. Mogła ich zaskarżyć na bardzo dużą kwotę i wygrałaby. Zerwała wszelkie kontakty z koleżankami z agencji i innymi znajomymi.

Moi rodzice mieszkali znaczny kawałek od stolicy. Ich willa położona była na obrzeżach uroczego miasteczka. Czuło się tam tak jakby mieszkało się na wsi. I to Weronice bardzo odpowiadało. Prawie nigdzie nie wychodziła. Jedyną jej rozrywką były spacery nad pobliską rzekę. Raz w miesiącu jechała do prywatnej kliniki na kontrolę, gdzie też miała zamiar urodzić nasze dziecko. Ja natomiast krążyłem między Warszawą a rodzinnym domem. Miałem świetną pracę, która wymagała mojej obecności na miejscu. Weekendy spędzałem z Weroniką i rodzicami.

Widziałem, że moja ukochana dobrze się czuła z moją rodziną. Wspaniale dogadywała się z moją mamą, a także mój ojciec też się powoli do niej przekonywał. Bardzo mnie to cieszyło i byłem spokojniejszy, kiedy w niedzielę wieczorem musiałem wracać do stolicy.

W tej ogarniającej mnie początkowo ciemności pojawiło się światełko, które z każdym dniem płonęło coraz jaśniej.

Wszystko się ułoży. Będzie dobrze. Kochamy się. Czy to nie jest najważniejszę? Bardzo optymistycznie spoglądałem w przyszłość. Gdybym tylko wiedział jakie niespodzianki szykuje mi los, może postarałbym się jakoś na nie przygotować. Bo kiedy uderzyły we mnie, nie mogłem nic zrobić, tylko pogodzić się z tym co nieuniknione.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania