No takie sprytne my są, Marokokok. Też mam parę rozgrzebanych (Trupa, Kronos, Bartolomeo nadal nie kocha Ewy), ale raczej je porzucę, bo jak czegoś nie pociągne od razu, to dupa. Trupa mnie jedynie kusi przyszłosciowo. O Cmyku nie wspomnę (zaczełam i na 1 cz. II serii sie skonczyło) . Mało wazne tera, chce się skupic na tej jednej.
A Wy se miejta 20 napoczetych, jak nie umielista jednostrzałów na TW pisać :pppp
Biurko które, nawiasem mówiąc, także było całkiem niczego sobie.
Hahaha :-) uśmiałam się :-). Pies, który nie chciał ich wszamac mię nieco rozczulił. A reszta ciekawa, ostra i super fajnie napisana. Chyba się uodporniam powoli na co niektóre, bo już nawet nie bolało. 5 :-)
No bo tu groza, gore i wszytsko inne ma być obszyte zmiękczajacym absurdem. Groteską, zabawą. Ważne proporcje. Raz się uda, cztery razy nie.
Dzięki, JamCi.
Ukłony.
Kurde, jak to się dobrze czyta. Ale po prawdzie w tym szalonym pędzie pogubiłem się w bohaterach, właściwie znam tylko Lunę. Ale to dobrze. Jak wydacie to dajcie znać. Pozdro.
To też jest wina tego, że jednak części wchodzą co 4, 5 dni. Z drugiej strony nie chcemy częściej, bo może wymusić to na czytelnikach pewien dyskomfort bycia z tyłu czy coś.
Tutaj naracja jest jedynie przepleciona pomiędzy dwoma punktami, ale skoro coś takiego zgłaszasz, warto uwzglednić.
Fajnie, że osłabł Twój, ekhm, puryzm i już widzisz, że to wszystko jest na tz: "puszczonym oku".
Dzięki piękne.
Ukłonias.
Przeczytałem pierwszą i teraz to. Kurde jak zwykle, czyli w formie. Nadrobić muszę i ewentualnie z nadrabiania relacje zdawać. Niepokojące, bo zdałem sobie sprawę, że moją tfasz w trakcie czytania zdobił uśmiech jakiś .to nienormalne
Obywatelu, sugeruję czytanie po kolei, jednakąe nadmienię w imieniu swoim, co i Ritholindy, że z wizyty Twej cieszymy sie niepomiernie. Pociąg odjeżdża. Potem będzie cieżko być na bieżąco. Wiem, ten... gdyby cuś ;)
Tyle tam nieszczęścia że gdyby nie kilka chwil, jak się uśmiechnąłem to bym pomyślał że to jakieś piekło. Sporo akcji, to trochę mnie ożywiło z przymulenia. Reszta jak zwykle dopieszczona. Ciekawe kto lepiej dopieszcza :)
Boże, jakie to jest pokurwione. Gdyby tylko Lunka nie pozostawiła zacharkanego zwyrola na pastwę losu.
Cudnie nakreślona ułomna mentalność bohaterów, przyczyny ich chorych zachowań i emocjonalnego rozchwiania. Narrator, który jest z jednej strony trzecioosobowy, a z drugiej przybiera kształt osobowościowy poszczególnych bohaterów i przenika w ich działania - cudne.
To: "— Ernie, śpisz?
— Utkaj pizdę. Czego?" - Boże, zlitujcie się. XDDD
I to też: "W każdym razie jedno było pewne. Gdyby Sophita zobaczyła, z jakim zapałem dzięciołuje wyżłobioną dziurę, rozwodowy papier uderzyłby o biurko w dwie sekundy. Biurko które, nawiasem mówiąc, także było całkiem niczego sobie."
Uwielbiam tę tragikomiczną atmosferę. Nie wiem czy utrzymana tylko akurat w tym rozdziale, czy będziecie celować w taki tenor, ale ten rozdział chyba będzie jednym z moich ulubionych w Dziwadełkach. Chociaż nic nie wiadomo jeszcze. Połączenie czarnego humoru z wszędobylską brutalnością - bardzo Wam to wychodzi.
Wulgarnie, śmierdząco i brzydko, ale nie ułomnie, umiejętnie i z pasją. Su-per.
A jak w ogóle Ritha się w tym odnajduje? Nie zauważyłam, abyś u siebie celowała w jakiś nadmierny brutalizm albo co przeoczyłam i wyjdę na durnia.
Dobra, tyle ode mua.
"Narrator, który jest z jednej strony trzecioosobowy, a z drugiej przybiera kształt osobowościowy poszczególnych bohaterów i przenika w ich działania - cudne." - to zabieram, bo w jednym zdaniu wyjaśniłaś to, czego ja nie umiałem. (a próbowałem już kilkukrotnie). Częsty zarzut właśnie był, że narrator jest taki - owaki, przypisywano temu pewne ułomności czy może niezgrabności prędzej, ale to naprawdę jest w dużej mierze planowane.
Fajnie, że podesżło. Cieszym się.
Ritha poznała bliżej Panna E. Lee i kilku innych, więć dopiero odkrywa ten świat. A zresztą, niech sama się tłumaczy.
Dzięki serdeczne, Nimf.
"Boże, jakie to jest pokurwione" - idealny komentarz xddd
Taa, z narratorem idealnie wycelowałaś. (2x idealnie, powtórzenie, alert)
Po przeczytaniu kilku książek odkryłam, że otóz pokurwiony klimat mi wyjątkowo pasi.
Przytoczę (po krótce) dialog z Blasfemii Hardinga:
- Gdzie Jana?
- W sypialni. I w łazience. I w schowku na pranie. Częściowo tez na schodach jak mniemam.
A ja się do końca w takim klimacie nie udnajduję. Mnie tam nic raczej nie zaskoczy, nie wstrząśnie raczej, nie oto chodzi. Ale oczywiście czytam i podziwiam technikę i przeplatanie dwóch skrajnych rzeczy, do tego porównania metafory typu "Obficie broczyła krwią, ale dla wytrawnego marynarza nie ma wód nieprzebytych", i wiele innych :)... warto.
Jak skończycie wypowiem się szerzej dlaczego nie odnajduje.
Pozdrawiam :)
To poczekasz trochę (albo my poczekamy raczej), bo zakontraktowane jest na grubne, tłuste tomiszcze. I ja Cię rozumiem, bo tekst ma trochę wymiar groteski. Sami balansujemy ciężarem i jak widzisz, ujmujemy mocy emocjonalnej na rzecz karuzeli.
Pozdrowiejszyn
Taa, myślę, że to potrwa :D Zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy dotrwają z nami do końca, niemniej miło, że jeszcze brniesz :) A nuż Cię zaskoczymy :D Nie no żartuję, nie dziwię się, to raczej dla fanów naszych mniej noirowo-pustostanowych tworów, a bardziej dla tych pincetmilowo-cmykowych, a i nie do końca to, bo tu jest jeszcze inaczej, no ale bardziej w taką właśnie przygodową stronę. Ja osobiście nigdy nie pisałam pod publikę (Can też na pewno nie), fani gatunku zawsze się znajdą, przeciwnicy także (co zresztą zaobserowowaliśmy przy poetyckich wstępach do Pocztówek).
Dzięki piękne za wizytę, pozdrówki
Przeczytałam... ostatnia scenka, rozwaliła mnie - ''delikatnością'' i to chyba cud, że po tylu kopniakach i przejściach - ona nadal żyje... Wy to macie wyobraźnię, te obrazy takie plastyczne, że ''widzi'' się dosłownie wszystko.
betti - ja już takie coś odkryłem podczas czytania Blssfemii - Hardinga. Przejaskrawienie w okrucieństwie nieco zobojętnia, wieć może temu, pomimo niesprzyjających wydarzeń jednak z nami podróżujesz dalej? Nie wiem. Nie wnikam. Fajnie, że czytasz.
W stronę groteski pikuje, ze względu na nadmiar okrucieństw. Nie tylko zobojętnia w miarę czytania, ale powoduje śmieszkową znieczulicę, no i okey, ale... naprawdę tylko o to chodzi w Waszym pisaniu? Sprawnym nad wyraz, nie przeczę. Profeska.
Nie tylko oczywiście, ale raz obranej konwencji należy cię choć przez chwilę trzymać, by nie wyglądała na zlepek przypadkowości. Inne teksty są w zupełnie innych tonacjach, choćby: "Pocztówki". Tutaj staramy się coś ustrugać na poletku grozy ekstremalnej, jednak tonując gore, ubieraniem tego gore w lekkość. Trochę tu i tam możemy przesadzać z kiczem, zbytnio odgęszczać, czy też sprzeniewierzać własny świat przedstawiony. Uczymy się jak każdy. Dopuszczamy do świadomości bęłdy i niestrawności, choć oczywiście, robimy, co tylko się da, żeby było jak najbardziej gites.
Dzięki za wizytex.
Pozdrówka.
"W stronę groteski pikuje, ze względu na nadmiar okrucieństw" - ofkors
Zobojętnia na krzywdy - z pewnością. Sama jestem ciekawa, jak będzie z odbiorem za x części.
"naprawdę tylko o to chodzi w Waszym pisaniu?" - Może też o to właśnie chodzi w naszym pisaniu - żeby zbadać nieznane. Zarówno ja, jaki i Can, mamy kilka "sposobów" przedstawiania świata, które się dobrze przyjęły. Pójściem na łatwiznę byłoby, ze względu na bezpieczeństwo przewidywanego pozytywnego odbioru, kurczowo się ich trzymać. Tu coś nowego, coś innego, coś w klimacie, upodobanie do którego jest jednym z naszych wspólnych mianowników. Grzechem byłoby nie spróbować w ten deseń.
Dzięki piękne za wizytę
Pozdrawiam
Miałem się nie zabierać za czytanie, przeważnie jesteście autorami o dosyć ciężkim kalibrze w pisaniu. Mój prosty umysł za bardzo nie ogarnia takich tekstów, ale jestem. O dziwo zaskoczony, czytało się przyjemnie bez ciężkości i interesująco.
Ritha, z nudów przeczytałem prawie wszystkie dodane aktualnie teksty w tej edycji i mam wrażenie, jakbym wpadł do jakiegoś mrocznego jeziora innego świata. Kurła, ja chce jakieś słońce.
Tekst mocno dynamiczny, co już powtarzałam, więc czyta się nader szybko. Warsztatowo poprowadzone świetnie, a język przejrzysty, bez zbędnych udziwnień i fajerwerków. Jak na to w co celujecie, czyli jakieś s-f jest bardzo ok. Całość opowiada po prostu dobrą historię opartą na jeszcze lepszym pomyśle, a nie skupia uwagę na formie, bo tutaj jest ona traktowana dosyć luźno. Dzięki temu można sobie pozwolić na użycie praktycznie wszystkich środków wyrazu. Nie ma napuszonego stylu, chociaż są i poetyckie wstawki. Całość nadal klimatyczna, CHOĆ mam wrażenie, że jest jakiś zapychacz we fragmencie o barze. Tak jakoś te wspomnienia i retrospekcje nie pasowały mi do całości. Nadal nie czaję też bohaterów, oprócz tej charakterystycznej dwójki, ale to tylko mój brak skupienia. Musiałabym na nowo. Atmosfera niepokojąca i wymagająca główkowania. I jest tu też pewien smutek, pustka, nieuchwytne, alarmujące, jak u tego potwora, bzyczenie z tyłu głowy, że a nóż coś się stanie. Nie wiem, w jakim kierunku zmierza opowiadanie i to uważam chyba za największy atut. Ktoś wyżej napisał, że przesadyzm itp. ale chyba nie. Chociaż granica jest cienka, bo jeśli zrobicie z Erniego (mam nadzieję, że nie pomyliłam) gościa, który w całym opowiadaniu jedyne co robi to rucha ściany, dziury, kible, sosy i kobiety to można popaść w śmieszność. Niby konsekwencja też jest ważna, ale i balans :D Co więcej? Pojawia się też trochę motyw "podróży". Dobrze, że nie siedzą jak kołki, tylko jest akcja i coś się dzieje. Czekam na te dziwadło co ma ich straszyć :D A i rozgotował mi się makaron, bo piszę to już z 5-6 minut, a on miał być na 4. :/ Pozdrawiam.
jolka_ka okej, jest tak, że trochę się oni jak widać rozdzielili (polezli w różne strony), ci bohaterowie, więc istnieje szansa, że teraz będzie łatwiej.
A póki co - "Chociaż granica jest cienka, bo jeśli zrobicie z Erniego (mam nadzieję, że nie pomyliłam) gościa, który w całym opowiadaniu jedyne co robi to rucha ściany, dziury, kible, sosy i kobiety to można popaść w śmieszność" - ruchanie dziur w podłodze dotyczy pana Nortona, kobiet(y) w kiblu natomiast pana Pike, z kolei Ernie poza ruchaniem, stosuje jeszcze (jak widać w ostatnim fragmencie) inne akty przemocy. Skrycie ufam, że oni (ci panowie) Ci się rozczłonkują w głowie z biegiem czasu :D
Dzięki za jak zwykle szerokie refleksje, granica jest cienka, owszem, ale jestem dobrej myśli :D
Uff, gorąco jest, nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, może że hm, że rozgotowany makaron jest bleee :p
Pozdrówki
Taaa - drewno jebie Norton. Metalu nie lubi Ernie. Wieem, detale ;) Będzie jak będzie. Do końca sami nie wiemy, ale to plus, bo skoro siegamy głowami góra za zakręt następnej kartki, jest to dla nas też ciekawe czytelniczo. Co z tego, że mamy plany i nakreślone poniekąd fabularia, jak je później łamiemy lub zmieniamy?
A co do motywu podróży. Nie no - Pani. Traveling w post-apo must-have.
Dzięki serdeczne za pinkny koment. Jedz makaron. Rośnij duża - okrąglutka.
R*&*C→Przeczytałem. Hmm...
Mógłbym się zachwycić i dobra jest. Też tak czynię.
Wartka akcja, pewne napięcie, plastyczne opisy.
Dużo też człowieka w człowieku, w omawianym sensie i różnych działań.
Aczkolwiek... na środku pustego stadionu, pojedyńczy ludź, robi większe wrażenie,
niż cały czas, stadion zapełniony.
Brakuję mi ciutkę takich przerywników.
Chociaż czasami marudzę innym, a u siebie nie stosuję:))
--------------------------------------------------
Mimo tego serię polubiłem i czytać będę:)
Pozdrawiam:)→5
Tak. Nie jesteś samotnym głosem w puszczy. Już Jolka zwróciła uwagę, że jeśli bedą tylko sie ganiać i chędożyć, to będzie lipa. No wieć, postaramy się aby tak nie było.
Dziękuję ślicznie za polubienie i "będzenie".
Pozdrox
Canulasie... a może z dwie na tekst - lub nawet jena - krótkie retrospekcje z dzieciństa, w którym były jakieś... na tyle ile możliwe... miłe chwile?? Tak mi się pomyślało jeno:)
Psssttt. Uwierz, że są takie plany dla każdego z tych, co przeżyją. Coś ala: Co robiłęm, kiedy to się stało. WYtłumimy pęd, ale jeszcze nie teraz. Seria nie kończy sie na dwa, trzy, pięć czy piętnaście części. Będzie na takie myki czas.
Ale racja.
"Chłodna fraktura" - a nie" faktura"?
Po przeczytaniu, pierwszym odruchem była seria przekleństw, jednak wybaczcie, że nie przytoczę ich tutaj.
Jest MOC, drodzy państwo, dzieje się coraz lepiej.
Już czekam na więcej.
Pozdrawiam.
Hm, zdaje się, że faktura, racja. przekleństw kilka znamy, więc nie trza przytaczać, można się domyślić :))
"Mamy tę moc" powiadasz. Dzięki piękne, fajno
Pozdrówki
Gdyby nie ten wyskok z sękmi, gdzie trochę mnie to rozbawiło, sytuacja w jakiej znalazła się Luna jest po prostu kompletnym zwyrodnialstwem.
To nie zarzut, oby go dorwały te stwory i urządziły mu z dupy cyrk.
Tu również dziękujemy, Szu. Czuć, żeś zdenerwowana, czyli opko nie spływa po Tobie jak po kaczce, czyli jakieś tam emocje jednak są. Cieszę się.
Pozdrówki
Serce się me raduje, gdy widzę, że kolejni autorzy podpinaja swe serię pod TW. Choć rodzi to pewne obawy - trza tak je komponować, aby stanowiły jednocześnie ciąg dalszy opka i zachowały integralny charakter.
OK, to czytamy....
"Podpełzła na kolanach. Szarpnęła gościa na łachy. Na chwilę odzyskał wzrok." - tu coś poszło nie tak - bestia na nią skoczyła i... Co? A ona się ogląda na kumpla (którego co? Bestia zaatakowała wcześniej?). Gdzie była bestia gdy Luna szarpala gościa za łachy? Spokojnie stała z boku?
No i kim/czym była bestia - tym wściekły psem?
OK, dalej się wyjaśniło. Ale moje niezrozumienie tej akcji wynikało chyba z tego, że brakło mi tu słowa/sugestii, że bestia napierała "na siatkę /przeszkodę... Mamy opis, że pies ujada zza siatki a potem ciąg zdarzeń sugerując, jakby się wydostał i zaatakował. Za chwilę okazuje się jednak, że nadal ujada zza siatki.
OK, lecę dalej...
" Czuł łaskotanie w mózgu. Dziwny rodzaj elektrycznego ciepła. Teraz, po obudzeniu, rezonowało mu w zębach, odczuwał typową kacówkę i suchość skóry twarzy, jakby sparzył się parą." - bardzo fajny opis. Taki "od środka" :)
"Norton pamiętał..." - zastanawiałam się, co ma wnieść do opowiadania cała ta część. Gość się obudził i chce mu się bzykać. Zaciekawiło mnie, jakie to ma znaczenie (a zakładam, że jakieś ma, bo u Was mało co dzieje się bez przyczyny...).
"A mimo że Ernie miał bardzo dużo grzechów na sumieniu, to istniało kilka, co do których popełnienia się nie spieszył." - A mimo[,] że Ernie... - ma być [,] czy to jakiś wyjątek?
"Metaliczne dziewczę i on." - charakterystyka dziewczyny odnosi się do pierwotnej nazwy baru? STALOWY Bar?
Również w tym wypadku się zastanawiam, jakie znaczenie ma podanie informacji, że speluna "Celuj w 10" to Stalowy Bar?
"W każdym razie jedno było pewne. Gdyby Sophita zobaczyła, z jakim zapałem dzięciołuje wyżłobioną dziurę, rozwodowy papier uderzyłby o biurko w dwie sekundy. Biurko które, nawiasem mówiąc, także było całkiem niczego sobie." - dobra, przyznaję, nie wiem o co biega z tym biurkiem... Zakładam jednak, że to bzykanie podłogi ma tu znaczenie.
Tak, jebane deseń znajdzie swą przyczynologię w "kiedyś".
Dookreślanie baru i inne dookreślania maja na celu albo spiętrować klimat, albo zwolnić wydarzenia.
Co do przecinków: mimo że to wyjątek, nie rozdzielamy.
Z psem może i racja. Obadam na spokojnie czy mi zgrzyta.
Czytajac od razu, wydawało się ok.
Dziena A.Gu. żeś jest z Dziwadełkami za pan brat.
Co do podpisania pod TW. Tak, to błąd, ale wtedy jeszcze czynnie uczestniczyliśmy. Teraz, jak widzisz, jesteśmy wypisane, by móc się skupić na serii.
Noo, Aga, dzieki za analizę, Can juz powyjasnial. Taa, woutowalismy sie z TW, by sie skupic na jednym, nie da sie 10ciu sroczek za ogon.
Dzięki piękne za pochylenie się nad tekstem
Canulas: "Dookreślanie baru i inne dookreślania maja na celu albo spiętrować klimat, albo zwolnić wydarzenia." - taaa, mnie wsadzają na innego konia :) tzn tracę wątek, ale oki, możem "dziwna"... ;)
Koniec tej części, cóż.... uroczy :p
Taka konkluzja mię naszła - wychodzi a to, że to nie Obcy ale Ziemiemianie są dla siebie "wilkiem".
Canulas biorąc pod uwagę fakt, iż nie mieliśmy dotychczas doczynienia (przynajmniej oficjalnie) z "nieziemianami", zakładanie z góry, że są "źli" jest hm... co najmniej nieprawidłowe ze statystycznego punktu widzenia. 50 : 50 = dobrzy : źli :p :)))
Nadrabiam zaległości. :D
Nortona wciąż kocham.
Może ze mną coś jest nie tak, ale cały czas się zastanawiałam, czemu po prostu nie zdjęli jej tych kolczyków? Musiał od razu wyrywać? W sensie wiem, taki ma styl bycia i w ogóle, ale w takiej sytuacji znaczna utrata krwi i tyle bólu tylko utrudnią im ucieczkę...
Niemniej sama fabuła i opisy podobają mi się bardzo. Choć nie ukrywam, że boję się czytać dalej, bo się martwię o Nortona.
Na chwilę obecną Norton wygrywa w konkursie, kto ma najbardziej wyrąbane na to wszystko, delikatnie ujmując. I też się zastanawiam, czy nie mógł jej po prostu wyjąć kolczyków, przecież to, co się zakłada, da się i zdjąć.
No ale pęd i opisy pierwsza klasa.
Norton zasłynął z dystansu do świata i siebie, zdaje się.
Kolczyki powyrywał Ernie (jest gdzieś rozpiska bohaterów w komciach, bo trochę namotaliśmy :D
Oczywiście, że mógł wyjąć. Problem polega na tym, że... nie chciał :)))
Dziękujemy :)
Komentarze (96)
A Wy se miejta 20 napoczetych, jak nie umielista jednostrzałów na TW pisać :pppp
Hahaha :-) uśmiałam się :-). Pies, który nie chciał ich wszamac mię nieco rozczulił. A reszta ciekawa, ostra i super fajnie napisana. Chyba się uodporniam powoli na co niektóre, bo już nawet nie bolało. 5 :-)
Dzięki, JamCi.
Ukłony.
Tutaj naracja jest jedynie przepleciona pomiędzy dwoma punktami, ale skoro coś takiego zgłaszasz, warto uwzglednić.
Fajnie, że osłabł Twój, ekhm, puryzm i już widzisz, że to wszystko jest na tz: "puszczonym oku".
Dzięki piękne.
Ukłonias.
Bohaterów duzo, to i pogubić sie łatwo (sama musiałam miec ściąge na poczatku, pisząc xD)
Pozdrówki
ale pytanie Boskee
ps. Przerzucasz na mła trudne tematy, Canulardo? No pieknie :D
Cudnie nakreślona ułomna mentalność bohaterów, przyczyny ich chorych zachowań i emocjonalnego rozchwiania. Narrator, który jest z jednej strony trzecioosobowy, a z drugiej przybiera kształt osobowościowy poszczególnych bohaterów i przenika w ich działania - cudne.
To: "— Ernie, śpisz?
— Utkaj pizdę. Czego?" - Boże, zlitujcie się. XDDD
I to też: "W każdym razie jedno było pewne. Gdyby Sophita zobaczyła, z jakim zapałem dzięciołuje wyżłobioną dziurę, rozwodowy papier uderzyłby o biurko w dwie sekundy. Biurko które, nawiasem mówiąc, także było całkiem niczego sobie."
Uwielbiam tę tragikomiczną atmosferę. Nie wiem czy utrzymana tylko akurat w tym rozdziale, czy będziecie celować w taki tenor, ale ten rozdział chyba będzie jednym z moich ulubionych w Dziwadełkach. Chociaż nic nie wiadomo jeszcze. Połączenie czarnego humoru z wszędobylską brutalnością - bardzo Wam to wychodzi.
Wulgarnie, śmierdząco i brzydko, ale nie ułomnie, umiejętnie i z pasją. Su-per.
A jak w ogóle Ritha się w tym odnajduje? Nie zauważyłam, abyś u siebie celowała w jakiś nadmierny brutalizm albo co przeoczyłam i wyjdę na durnia.
Dobra, tyle ode mua.
Fajnie, że podesżło. Cieszym się.
Ritha poznała bliżej Panna E. Lee i kilku innych, więć dopiero odkrywa ten świat. A zresztą, niech sama się tłumaczy.
Dzięki serdeczne, Nimf.
"Boże, jakie to jest pokurwione" - idealny komentarz xddd
Taa, z narratorem idealnie wycelowałaś. (2x idealnie, powtórzenie, alert)
Po przeczytaniu kilku książek odkryłam, że otóz pokurwiony klimat mi wyjątkowo pasi.
Przytoczę (po krótce) dialog z Blasfemii Hardinga:
- Gdzie Jana?
- W sypialni. I w łazience. I w schowku na pranie. Częściowo tez na schodach jak mniemam.
Taa, pasi mi.
Dzięki wielkie za wizytę, Nimf :)
Jak skończycie wypowiem się szerzej dlaczego nie odnajduje.
Pozdrawiam :)
Pozdrowiejszyn
Dzięki piękne za wizytę, pozdrówki
Dzięks za podopkowy najazd.
Miło, dzięki piękne
Pozdrawiam.
Ukłoniasy.
Dzięki, pozdrowienia
Również pozdrawiam.
Dzięki za wizytex.
Pozdrówka.
Zobojętnia na krzywdy - z pewnością. Sama jestem ciekawa, jak będzie z odbiorem za x części.
"naprawdę tylko o to chodzi w Waszym pisaniu?" - Może też o to właśnie chodzi w naszym pisaniu - żeby zbadać nieznane. Zarówno ja, jaki i Can, mamy kilka "sposobów" przedstawiania świata, które się dobrze przyjęły. Pójściem na łatwiznę byłoby, ze względu na bezpieczeństwo przewidywanego pozytywnego odbioru, kurczowo się ich trzymać. Tu coś nowego, coś innego, coś w klimacie, upodobanie do którego jest jednym z naszych wspólnych mianowników. Grzechem byłoby nie spróbować w ten deseń.
Dzięki piękne za wizytę
Pozdrawiam
Przybądź pełna sił witalnych i o pustym brzuchu #żołądku.
Nie no, dzięki za wizytex. Wiem, że lubujesz się w innych klimatach.
W widzisz, Krajew, cuś Ci podeszło jednak.
Dzięki za wizytę
A póki co - "Chociaż granica jest cienka, bo jeśli zrobicie z Erniego (mam nadzieję, że nie pomyliłam) gościa, który w całym opowiadaniu jedyne co robi to rucha ściany, dziury, kible, sosy i kobiety to można popaść w śmieszność" - ruchanie dziur w podłodze dotyczy pana Nortona, kobiet(y) w kiblu natomiast pana Pike, z kolei Ernie poza ruchaniem, stosuje jeszcze (jak widać w ostatnim fragmencie) inne akty przemocy. Skrycie ufam, że oni (ci panowie) Ci się rozczłonkują w głowie z biegiem czasu :D
Dzięki za jak zwykle szerokie refleksje, granica jest cienka, owszem, ale jestem dobrej myśli :D
Uff, gorąco jest, nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, może że hm, że rozgotowany makaron jest bleee :p
Pozdrówki
A co do motywu podróży. Nie no - Pani. Traveling w post-apo must-have.
Dzięki serdeczne za pinkny koment. Jedz makaron. Rośnij duża - okrąglutka.
Mógłbym się zachwycić i dobra jest. Też tak czynię.
Wartka akcja, pewne napięcie, plastyczne opisy.
Dużo też człowieka w człowieku, w omawianym sensie i różnych działań.
Aczkolwiek... na środku pustego stadionu, pojedyńczy ludź, robi większe wrażenie,
niż cały czas, stadion zapełniony.
Brakuję mi ciutkę takich przerywników.
Chociaż czasami marudzę innym, a u siebie nie stosuję:))
--------------------------------------------------
Mimo tego serię polubiłem i czytać będę:)
Pozdrawiam:)→5
Dziękuję ślicznie za polubienie i "będzenie".
Pozdrox
Dziękuję pięknie i ja :)
Ale racja.
Po przeczytaniu, pierwszym odruchem była seria przekleństw, jednak wybaczcie, że nie przytoczę ich tutaj.
Jest MOC, drodzy państwo, dzieje się coraz lepiej.
Już czekam na więcej.
Pozdrawiam.
"Mamy tę moc" powiadasz. Dzięki piękne, fajno
Pozdrówki
To nie zarzut, oby go dorwały te stwory i urządziły mu z dupy cyrk.
Pozdrówki
Jak wam się udało to połączyć z akcją, to ja nie wiem
OK, to czytamy....
"Podpełzła na kolanach. Szarpnęła gościa na łachy. Na chwilę odzyskał wzrok." - tu coś poszło nie tak - bestia na nią skoczyła i... Co? A ona się ogląda na kumpla (którego co? Bestia zaatakowała wcześniej?). Gdzie była bestia gdy Luna szarpala gościa za łachy? Spokojnie stała z boku?
No i kim/czym była bestia - tym wściekły psem?
OK, dalej się wyjaśniło. Ale moje niezrozumienie tej akcji wynikało chyba z tego, że brakło mi tu słowa/sugestii, że bestia napierała "na siatkę /przeszkodę... Mamy opis, że pies ujada zza siatki a potem ciąg zdarzeń sugerując, jakby się wydostał i zaatakował. Za chwilę okazuje się jednak, że nadal ujada zza siatki.
OK, lecę dalej...
" Czuł łaskotanie w mózgu. Dziwny rodzaj elektrycznego ciepła. Teraz, po obudzeniu, rezonowało mu w zębach, odczuwał typową kacówkę i suchość skóry twarzy, jakby sparzył się parą." - bardzo fajny opis. Taki "od środka" :)
"Norton pamiętał..." - zastanawiałam się, co ma wnieść do opowiadania cała ta część. Gość się obudził i chce mu się bzykać. Zaciekawiło mnie, jakie to ma znaczenie (a zakładam, że jakieś ma, bo u Was mało co dzieje się bez przyczyny...).
"A mimo że Ernie miał bardzo dużo grzechów na sumieniu, to istniało kilka, co do których popełnienia się nie spieszył." - A mimo[,] że Ernie... - ma być [,] czy to jakiś wyjątek?
"Metaliczne dziewczę i on." - charakterystyka dziewczyny odnosi się do pierwotnej nazwy baru? STALOWY Bar?
Również w tym wypadku się zastanawiam, jakie znaczenie ma podanie informacji, że speluna "Celuj w 10" to Stalowy Bar?
"W każdym razie jedno było pewne. Gdyby Sophita zobaczyła, z jakim zapałem dzięciołuje wyżłobioną dziurę, rozwodowy papier uderzyłby o biurko w dwie sekundy. Biurko które, nawiasem mówiąc, także było całkiem niczego sobie." - dobra, przyznaję, nie wiem o co biega z tym biurkiem... Zakładam jednak, że to bzykanie podłogi ma tu znaczenie.
OK, zaraz wracam... I dokończę czytanie...
Dookreślanie baru i inne dookreślania maja na celu albo spiętrować klimat, albo zwolnić wydarzenia.
Co do przecinków: mimo że to wyjątek, nie rozdzielamy.
Z psem może i racja. Obadam na spokojnie czy mi zgrzyta.
Czytajac od razu, wydawało się ok.
Dziena A.Gu. żeś jest z Dziwadełkami za pan brat.
Co do podpisania pod TW. Tak, to błąd, ale wtedy jeszcze czynnie uczestniczyliśmy. Teraz, jak widzisz, jesteśmy wypisane, by móc się skupić na serii.
Dzięki piękne za pochylenie się nad tekstem
Canulas: "Dookreślanie baru i inne dookreślania maja na celu albo spiętrować klimat, albo zwolnić wydarzenia." - taaa, mnie wsadzają na innego konia :) tzn tracę wątek, ale oki, możem "dziwna"... ;)
Koniec tej części, cóż.... uroczy :p
Taka konkluzja mię naszła - wychodzi a to, że to nie Obcy ale Ziemiemianie są dla siebie "wilkiem".
Oo
Nortona wciąż kocham.
Może ze mną coś jest nie tak, ale cały czas się zastanawiałam, czemu po prostu nie zdjęli jej tych kolczyków? Musiał od razu wyrywać? W sensie wiem, taki ma styl bycia i w ogóle, ale w takiej sytuacji znaczna utrata krwi i tyle bólu tylko utrudnią im ucieczkę...
Niemniej sama fabuła i opisy podobają mi się bardzo. Choć nie ukrywam, że boję się czytać dalej, bo się martwię o Nortona.
Nic nie poradzę, że ma swój urok xp
No ale pęd i opisy pierwsza klasa.
Kolczyki powyrywał Ernie (jest gdzieś rozpiska bohaterów w komciach, bo trochę namotaliśmy :D
Oczywiście, że mógł wyjąć. Problem polega na tym, że... nie chciał :)))
Dziękujemy :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania