Upareta miłość tII r.2 [3]

- Marysia, później Wojtek i Stefcia. Nasze chłopaki teraz pójdą do szóstej, a Stefka do siódmej. No a Wojtek, to prawa ręka naszej kierownikowej. Maturę zrobił z jej pomocą w wieczorówce i ona go teraz namawia na studia rolnicze – dopowiedział tato

– No i tak – Justka w Zalipiu u narzeczonego, Werka w pałacu, Bartek w jakiejś szkole specjalnej, taka ładniutka Celineczka – chrześniaczka Fabisiaka, u sióstr zakonnych uczy się krawiectwa. Józiu zamieszkał u rodziców. Póki ojciec żył, jakoś szło, a teraz to biedaczysko , jak bezpańska psina, chodził po wsi. Te głupole, pijaki, dali mu w kawiarni piwa. To raz, że głodny, a dwa, że głowa nie taka, jak trzeba – no i zaczął tam krzyczeć, sprzęty rozbijać, przyjechali i zabrali go do wariatkowa.

-A ile dzieci matka ma pod swoją opieką? – zainteresował się Adam.

– Troje i to sam drobiazg – odrzekli rodzice.

– Co jest tej Dudkowskiej, tak rozpacza? – zapytała Mirka stawiając na stole kolejną porcję pysznego ciasta.

– A czort ją wie! Na początku każdy się litował i jak mógł pomagał; nawet ksiądz ogłosił zbiórkę pieniędzy dla nich. No ale, jak ona dzieci zostawia i jedzie gdzieś w cholerę, to kto ją będzie wspierał? – odparła mama.

- – Ponoć przystąpiła do jakiejś sekty, poznaje nową wiarę i innych chce nauczać – dodał tato.

– No to tragedia! Koniecznie trzeba by te dzieci gdzieś umieścić! – podsumował rozważania Adam

– O, chłopcy idą! Mirusia, tam w kuchni w garnuszku jest ciepła kaszka, na pewno wydoją po butli w mig – powiedziała mama spoglądając przez okno. Adam się zerwał , zapewnił, że zajmie się dziećmi, a żona nich spokojnie dopije kawę.

– On chce do Francji znowu jechać, mówił ci? – zaszeptała mama korzystając z chwilowej nieobecności zięcia – Nie bądź głupia, wybij mu to z głowy! Wystarczy, że tu w dwóch miejscach pracuje, a cały dom, cała robota na twojej głowie.

Tato pogroził żonie palcem,

- Lusia, to są ich sprawy, nie wtrącaj się

-A gdzie reszta załogi? – zapytała mama, gdy Adaś przyszedł z Henrykiem na rękach. – Paweł tam się bawi z Jagusią, a Piotrek gdzieś wybył

– No chodź, wnuniu, do babci – zapraszała, lecz mały przytulił się do ojca i na babcię nawet nie spojrzał.

– Co to za słodki, kochany dzieciak, to świat nie widział. Dać mu jaką zabawkę, to będzie składał, rozkładał i jakby go nie było

– A Jagusi jakbyś próbował coś zabrać, to podniesie taki wrzask, jakby ją ze skóry obdzierali – śmiał się dziadek. Kiedyś, to aż Krysia przyszła zobaczyć, co się stało; a to Mirka szklankę jej chciała zabrać.

– No właśnie, coś Grzelakowej nie widać - zainteresował się Adam, choć bardzo był zajęty stawianiem domku z klocków synkowi.

- – Pojechała do Jaśka, do Katowic; napisał, że mu się nie opłaci po zakończeniu nauki przyjeżdżać na parę dni. Od pierwszego lipca ma praktykę.

– W kopalni?

– Nie, na kolei. On bardzo chciał do szkoły górniczej, ale lekarz go odrzucił. Sabina wynalazła jakąś szkołę kolejową. Bardzo dobrze tam mają – spanie, jedzenie za darmo, do tego umundurowanie, a jak? Parę groszy zarobi, bo jak nie są w szkole, tylko się uczą te wagony zaczepiać i odczepiać, to im płacą.

– Jak przyjechał na ferie, to trudno było poznać. Nie ten chłopak – dodał tato

- Idź Mirusia po córkę, biorę Pawła i idziemy do obrządków.

Późnym wieczorem, gdy Adam odjeżdżał, Mirka wyszła z nim i jeszcze chwilę rozmawiali w samochodzie. Mąż radził się, czy ma się dalej starać o ten roczny staż we Francji. Uważał, że ma duże szanse. A ona widząc, jak bardzo mu na tym zależy, z jakim ogniem mówi o nowych dla siebie możliwościach – nie miała sumienia powiedzieć, że się nie zgadza.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania