Poprzednie częściUratuj smoka 1

Uratuj smoka 7

Uratuj smoka Rozdział 3 Fałszywy przyjaciel i las śmierci część 1

 

 

Paulina i Tomek nadal szli przez polanę. Szli w ciszy, powietrze

znacznie się ochłodziło. Chłopiec wpatrzony był w mapę.

Po chwili zwinął ją i rzekł:

– Zbliżamy się do Lasu Śmierci.

– Do Lasu Śmierci? A czym on różni się od innych lasów, że

tak się nazywa?

Paulina zatrzymała się. Przed nimi znajdował się las. Drzewa

były spróchniałe, o zielonym kolorze, liście drzew zaś żółte

i zwiędnięte. Obydwoje poczuli tajemniczą i niebezpieczną

aurę. Paulinę przeszyły dreszcze, gdy usłyszała dziwaczne,

a niekiedy przerażające odgłosy wydobywające się z lasu.

– Ponoć nielicznym udało się przejść przez Las Śmierci.

– Znajdźmy inną drogę.

– Nie ma innej drogi.

Oboje przełknęli ślinę i ruszyli. Z każdym ich krokiem las był

coraz to bliżej. Paulina spojrzała w górę, by ujrzeć błękitne niebo,

czuła bowiem, jakby wchodziła do paszczy bestii. Oboje

weszli do lasu. Był mroczny i ponury, wszędzie unosiła się zielonkawa

mgła, dookoła kwitły gigantyczne kwiaty, chwasty

i grzyby. Z niektórych drzew spływał śluz, gdzieniegdzie można

było trafić na jeziorka. Gęsta, zielona woda, z której od

 

czasu do czasu wydostawały się bańki mydlane, po pęknięciu

uwalniały gaz o ciemnożółtej barwie i zapachu zgniłych jaj. Las

Śmierci zamieszkiwały gigantycznych rozmiarów robale! Innymi

słowy, niebezpieczeństwo i śmierć wisiały w powietrzu.

Paulina i Tomasz szli ścieżką. Rozglądali się na wszystkie

strony. Cały czas towarzyszyło im uczucie zagrożenia. Panowała

absolutna cisza, jedyne, co słyszeli, to swój oddech i kołatanie

serc. Dopiero wkroczyli do lasu, a już pragnęli go opuścić,

pragnęli mieć ten etap wędrówki za sobą. Tomek spojrzał

na Paulinę. Widząc, jaka jest blada, spytał:

– Boisz się?

– Ja – bać się?! Niby czego?

– Ja się boję, i to bardzo.

– Strachliwy jesteś. Ja się nie boję niczego.

– Każdy się czegoś boi.

– Ale ja nie!

Wtem ziemia pod ich stopami zadrżała. Podłoże zaczęło wariować.

Tomek i Paulina nie mogli złapać równowagi, zupełnie

jakby oddali się chaotycznemu tańcowi.

— Co to, trzęsienie ziemi?! – zakrzyknęła wystraszona.

Ziemia zadrżała jeszcze mocniej, po czym zaczęła piąć się,

tworząc wielki pagórek, który rozdzielił Paulinę i Tomka. Na

szczycie ogromnego pagórka nastąpiło coś, co przypominało

eksplozję. Ogromna dżdżownica przebiła szczyt i wydostała się

na powierzchnię. Ziemia, niczym lawina, powoli, lecz z ogromną

siłą zaczęła suwać się, zabierając za sobą podróżników. Paulina

spadła z dopiero co powstałego wzniesienia wprost

w ogromną i gęstą trawę, Tomek natomiast sturlał się i upadł na

kamienne podłoże. Robal ponownie zaczął chować się w ziemi,

tworząc ogromną dziurę i zupełnie niszcząc ścieżkę. Po chwili

 

wszystko się uspokoiło. Dzieci wykrzykiwały swe imiona, lecz

na darmo. Postanowiły więc działać, i to szybko. Musiały zrobić

okrężną drogę, z powrotem wrócić na ścieżkę i odnaleźć się

czym prędzej, ponieważ właśnie zgubiły się w Lesie Śmierci,

w miejscu, gdzie niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku.

W lesie panowała martwa cisza. Paulina przedzierała się

przez gęstą trawę. Gdy już wydostała się z wielkich jak wieżowce

zarośli, znalazła się na otwartej przestrzeni. W oddali

było widać spróchniałe drzewa. Idąc cały czas przed siebie,

ocierała swe ramiona i próbując dodać sobie otuchy, mówiła

półszeptem:

– Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze.

Nagle usłyszała okropnie głośny, lecz znany jej hałas. Oniemiała

na widok olbrzymiej muchy, która leciała nieopodal niej.

Zatrzymawszy się, obserwowała owada, który jednym delikatnym

ruchem odnóża mógłby ją zabić. Robak leciał przed siebie,

lecz nagle wpadł w sieć. Mucha zaczęła głośniej bzyczeć,

energicznie trzepotać skrzydłami i gwałtownie się wiercić.

Wtem znikąd pojawił się pająk, dwukrotnie większy od swej

ofi ary, który zaczął pożerać muchę, rozszarpując ją w drobne

strzępy. Paulina patrzyła na to wszystko z przerażeniem.

W ułamku sekundy pajęczak zakończył swój posiłek. Nagle

uniósł swój łeb i spojrzał na dziewczynę swymi wściekłymi,

czerwonymi oczyma, zeskoczył z pajęczyny i zaczął biec w jej

kierunku. Paulina, z krzykiem na ustach, zaczęła uciekać.

Tomek szedł przed siebie, choć nie wiedział, w jakim miejscu

się znajduje i gdzie ma iść.

– Weronika! – krzyczał, lecz nie było odpowiedzi.

Zupełna cisza. Szedł więc dalej, a uczucie zagrożenia również

jemu towarzyszyło. W pewnym momencie do jego uszu

 

dobiegł pewien odgłos, zaczął więc przysłuchiwać się dokładniej.

Odgłos przypominał szelest liści, lecz mimo to chłopiec

szedł nadal. Szelest stawał się z każdą chwilą głośniejszy. Tomek

przystanął. Już nie dawał rady tego słuchać. W końcu się

odwrócił, a gdy to zrobił, ujrzał ogromną skolopendrę. Tomek

wziął nogi za pas, a głodne stworzenie ruszyło za nim.

 

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • krajew34 29.09.2018
    Po kilku pobieżnym spojrzeniu myślałem, że to wiersz.. Trochę dziwna forma rozstawienia tekstu, ale może ja tylko tak widze. Najwięcej razi mnie ta przerwa. Nie było w tymi nic dziwnego, gdyby nie dzieliła jednego zdania na pół.... Pewnie jestem upierdliwy, ale w opowiadaniach to raczej nie występuję. Nie czytając, z daleka wygląda jak wiersz... Jak dla mnie masz 4.
  • Szymon Skolarus 29.09.2018
    dzięki za rady. kopiuje tekst z PDF dlatego tak dziwnie się wkleja:)
  • TrzeciaRano 30.09.2018
    To może przed dodaniem go jakoś poprzestawiaj w okienku. Czy tam niczego nie widać?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania