Poprzednie częściW ciszy, rozdział 1

W ciszy, rodział 1 cd

Po odwiedzinach wróciłem razem z ojcem do domu, który skończył swoją zmianę na dziś i uratował mnie przed podróżą w deszczu. Pracował na oddziale, na którym leżała Alice, więc spróbowałem go wypytać o jej faktyczny stan, sama Alice nie powiedziałaby mi niczego co mogłoby mnie zmartwić, a ojciec był jednym z dwóch lekarzy prowadzących jej historię choroby.

- Nadal nie wiemy co jej jest. Alice mówi, że czuje się lepiej i faktycznie jej stan uległ lekkiej poprawie. Nie kaszle już krwią, nie ma nagłych ataków osłabienia i skurczy, jest w stanie sporo przejść zanim się zmęczy, ale zamiast tego nie może spać, ma częste bóle mięśni i od czasu do czasu wyższą temperaturę.

Kiwnąłem tylko głową.

- Bardzo cię martwi jej stan, prawda?

- Jest moją przyjaciółką od najmłodszych lat, to oczywiste, że się o nią martwię.

- Wyleczymy ją, zobaczysz- Zapewnił.

- Poprzednich nie udało się uratować- Odparowałem. W takich momentach dopadało mnie czarnowidztwo. Nawet pogoda sprzyjała ponurym myślom.

- Alice już przeżyła tamtych- Odpowiedział. Nie miał w zwyczaju pocieszania kogokolwiek i usłyszeć od niego podobne słowa to jak otrzymać zapewnienie, że się wie co robi.

Tylko westchnąłem i powróciłem myślami do tajemniczej przepowiedni Alice. Szkoda, że zobaczyła tak niewiele, bo nie miałem nawet najmniejszego pomysłu, o co mogło w tym wszystkim chodzić. Jedyne co mi przychodziło do głowy to to, że dostanie wypis, bo jak inaczej tłumaczyć naszą obecność pod lasem? To znaczy, ze jej stan ulegnie poprawie na tyle, że będzie mogła wyjść.

Do końca drogi do domu już się nie odezwałem, pogrążony we własnych myślach. Dopiero gdy wjeżdżaliśmy na podjazd odezwałem się gdy wyczułem w domu obecność starszego brata. Pięknie, nie marzyłem o niczym innym jak o spotkaniu z kochanym braciszkiem lowelasem.

- Co tu robi Ian?

Pytanie też nie mogło wywołać żadnych podejrzeń, samochód brata, nowe bmw, stało już na podjeździe zajmując większość miejsca. Ot, to tylko samolubny charakterek Iana. Nawet ojciec nie popierał go. Był zakałą rodziny, niestudiującym imprezowiczem, którego jedynym źródłem utrzymania była praca striptizera w jednym z klubów w mieście. Nawet nie wiem, w którym. Obstawiam, że brakuje mu kasy i przyjechał zaciągnąć kolejną bezzwrotną pożyczkę u rodziców. Ciekawe kiedy cierpliwość ojca się skończy. Póki co wytrzymała nawet informację o nieślubnym dziecku Iana z jedną z klientek klubu.

Pięknego dnia ciąg dalszy…

Wysiadłem i nie czekając na tatę wszedłem do domu. W środku panował hałas jakby ktoś używał blendera. Może mama robi ciasto? Zdjąłem buty i mokrą kurtkę. Powiesiłem ją tak żeby nie zmoczyła reszty rzeczy na wieszaku i poszedłem do kuchni. Mama faktycznie coś robiła nad miską, a przy wysepce siedział mój starszy brat. Wyglądał jak idealna kopia naszej mamy. Miał jak ona miedziane włosy, zielone oczy i bladą cerę. Cieszyłem się, że matka natura obdarzyła mnie cechami, które odróżniały mnie od niego. Dzięki genom taty byłem wyższy od niego, miałem ciemne włosy i oczy.

- Cześć- Przywitałem się z nikim konkretnym. Ian wpatrywał się we mnie jak kot wpatruje się w mysz, która zaraz ma się stać jego posiłkiem.

- Witaj kochanie- Odpowiedziała mama znad miski.

- Cześć dzieciaku- Przywitał się Ian rozpierając się na krześle.- Gdzie ta ślicznotka, którą zawsze masz przy sobie?

- Nie ma jej- Odpowiedziałem, starając się ominąć docinki jakie zapewne dla mnie przygotował.

- To widzę, aż dziw bierze. Zawsze człapała za tobą jak wytresowany piesek.

- Ian, nie wolno tak mówić- Zdenerwowała się mama. Najchętniej to wybiłbym mu kilka zębów, najlepiej tych przednich.

- Zamknij się- Odwarknąłem.

- Spokój chłopcy- Tata wszedł za mną do kuchni.- A ty lepiej zacznij się zachowywać- Dodał wpatrując się w Iana.

- Jedyna kobieta, która nie zamęczy cię ciągłą gadaniną- Kontynuował.

- Ian, albo zaczniesz się zachowywać albo stąd wyjdziesz- Zagroził ojciec. Miałem nadzieję, że jeżeli do tego dojdzie to wywali go stąd na zbity pysk.

- Spokojnie- Uniósł ręce w obronnym geście- Ja tylko stwierdzam fakty.

- Czego chcesz?- Spytałem

- Nie twoja sprawa dzieciaku, przyszedłem porozmawiać z ojcem. O pewnych sprawach.

- Chodź do gabinetu- Powiedział i skierował się w górę schodów

Ian wstał i ruszył za nim. Po drodze spróbował poczochrać moje włosy, ale w porę udało mi się uchylić i wszedłem usiadłem na najbliższym krześle. Poczekałem aż kroki na schodach ucichną i zamkną się drzwi do gabinetu.

- Dlaczego tata wciąż daje Ianowi pieniądze?- Spytałem. Nie rozumiałem dlaczego ojciec nie odciął Iana od swoich pieniędzy i co rusz wspomagał go pewną sumką.

- To jego syn- Odpowiedziała

- Wyrodny- Mruknąłem.

- Ale zawsze syn, a twój brat- Odparła z naciskiem.

Miałem dość ciągłego powtarzania tej frazy. Wstałem od stołu i poszedłem do swojego pokoju. Gdy przechodziłem obok gabinetu ojca spróbowałem podsłuchać o czym rozmawiają w środku, ale bezskutecznie. Drzwi były za grube, a nikt w środku ni mówił podniesionym głosem, dlatego jedyne co usłyszałem to szmer.

Jeszcze bardziej sfrustrowany wszedłem do swojego pokoju. Było to sporej wielkości pomieszczenie. Ojciec nie żałował pieniędzy gdy budował dom w efekcie czego każdy miał wystarczająco dużo przestrzeni dla siebie. Przy wielkim oknie stało biurko, a na nim komputer. Obok stał ogromny regał z książkami i szafa na ubrania. Przy przeciwległej ścianie stała rozkładana kanapa, na której leżała książka do nauki anatomii. Nad kanapą przylepione do ściany znajdowały się zdjęcia, moje, rodziny, z przyjaciółmi tworząc ogromną załamującą się falę.

Musiałem się pouczyć do kolokwium, ale jakoś nie mogłem wykrzesać z siebie choćby odrobiny energii i w efekcie padłem jak zabity na kanapę prawie zahaczając głową o twardy grzbiet tomiszcza i przyglądałem się zdjęciom. Przy laptopie leżało kolejnych dziesięć czekając aż doczepię je do kolekcji. Interesowałem się fotografią, dlatego miałem ich tyle. Kilka nawet zrobiłem w szpitalu gdy wraz z Alice nie mogliśmy wytrzymać i zaczęliśmy rozrabiać tyle, na ile pozwalał nam jej stan.

Znów powróciłem myślami do przepowiedni. O ile druga jej część była w miarę zrozumiała, o tyle nie potrafiłem zgadnąć o co chodzi w pierwszej części. Spróbowałem, więc skupić się najpierw na biurze, w którym miałem się znaleźć i przywołałem wszystkie, w których kiedykolwiek byłem. Oczywiście mogło to być zupełnie nowe biuro, którego jeszcze nie widziałem, ale wtedy nie miałbym żadnego punktu zaczepienia. Postanowiłam, więc skupić się na tym co znam. W takie sytuacji mogłem mieć do czynienia z biurem ojca w domu i w pracy, z tym, w którym urzędowała mama w centrum miasta, dziekanat ( to też w pewnym sensie biuro, prawda?), biuro sąsiada i w szkole, do której chodziła moja młodsza siostra. Hmmm… jak tak teraz pomyślałem, to nigdzie w domu jej nie słyszałem, a ciężko jest nie usłyszeć rozbrykaną dziesięciolatkę. Wstałem i podszedłem do drzwi.

- Mamo! Gdzie jest Ivy?- Krzyknąłem w stronę kuchni gdy tylko ucichł w niej hałas.

- U Sary, poszła do niej na noc!- Odkrzyknęła. Sara to była najlepsza przyjaciółka Ivy, chodziły i razem do przedszkola, a teraz są w tej samej klasie. Istne papużki nierozłączki. Również ona posiada te same zdolności co ja i chcąc jej oszczędzić wielu nieprzyjemności, z którymi ja miałem do czynienia w jej wieku, już ją oczyłem kontroli nad tym. Ona mogła tego wszystkiego uniknąć.

Złapałem telefon i wysłałem wiadomość do Alice, przez telefon nie jestem stanie usłyszeć jej myśli. Zapytałem w nim czy mogłaby spojrzeć później ponownie w karty i dowiedzieć się czegoś nowego. Sam nie miałem żadnego pomysłu co mogłoby mnie tak mocno przerazić. Po minucie nadeszła odpowiedź.

„ Mogę spróbować. I przestań się tym zadręczać, bo nigdy więcej niczego ci nie powiem.”

Odłożyłem telefon i z największą niechęcią zabrałem się za naukę. Nauka niestety nie mogła czekać. Szkoda, że Alice nie miała możliwości pójścia na studia. Również chciała dostać się na medycynę, i kto wie, może chodzilibyśmy na jeden uniwersytet.

Godzinę później mama zawołała mnie na obiad. Była prawdziwą mistrzynią kuchni i spod jej ręki zawsze wychodziły cuda na miarę Gordona Ramsay’a. Tata nawet raz namawiał ją żeby zgłosiła się do jakiegoś programu kulinarnego, ale ona zawsze twierdziła, że woli gotować dla rodziny niż żeby była zmuszona do wykonywania zadań, których jednym efektem są porcje za małe nawet jak dla malutkiego dziecka. W rezultacie tego mieliśmy w domu żeńską wersję jednego z najlepszych kucharzy. I to wyłącznie do naszej dyspozycji.

Zbiegłem na dół. Mój brzuch po zajęciach i wizycie w szpitalu domagał się kolosalnych porcji jedzenia. Chyba mama miała rację gdy mówiła żebym zaczął robić sobie drugie śniadania gdy wychodzę na uniwersytet.

Na dole już czekał tata, Iana nigdzie nie było, nie wyczuwałem go też umysłem. Chyba już zabrał stąd swój tyłek i przestał nam przeszkadzać w życiu rodzinnym. To co teraz powiem może sprawić, że wydam się wyrodnym bratem, ale nigdy nie żywiłem głębszych uczuć do brata. Zawsze był… typowym przedstawicielem członka gangu jakich ogląda się w telewizji. Różnił się od nich tylko tym, że nie pochodził z dzielnicy biedy, a jego ojciec ma liczne znajomości.

- Jak ci idą studia kochanie? Cały dzień spędzasz albo na uniwersytecie albo u Alice i niczego nie można się od ciebie dowiedzieć- Narzekała mama. W sumie to miała trochę racji. Ostatnio wracam do domu tylko po to żeby się pouczyć i pójść spać.

- Całkiem dobrze, nie było jeszcze niczego z czym miałbym problem- Powtórzyłem to co mówiłem wcześniej Alice.

- Umie się uczyć systematycznie, dlatego nie ma zaległości- Pochwalił mnie tata- Spełniło się jego największe marzenie gdy usłyszał, że również chcę zostać lekarzem.- Wziąłem dzisiaj dodatkowy nocny dyżur, może chciałbyś się wybrać ze mną? Jutro sobota, więc i tak nie masz zajęć.

- Bardzo chętnie- Odparłem. Mógłbym spędzić więcej czasu z Alice. Ojciec też nauczyłby mnie nowych rzeczy. Był jak prawdziwa skarbnica wiedzy i szczerze powiedziawszy, to dzięki niemu i jego pasji postanowiłem studiować medycynę. Dzięki niemu poznaję więcej rzeczy niż na zajęciach.

Dalej jedliśmy prowadząc normalną rozmowę, typową przy rodzinnym obiedzie.

Następne częściW ciszy, rozdział 2

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania