Poprzednie częściwiersz kiszony

Wiersz gończy

Theodor Adorno jakby wcześniej zbrodnia nie miała przemysłowych możliwości,

powiedział, że po Oświęcimiu poezja jest niemożliwa.

Mnie to nie dotyczy, pierwszego dnia, bezproduktywny inwalida,

wyleciałbym przez komin.

Humaniści ratują dym po spalonych ciałach,

nadstawiając lepszy, poprawiony profil.

Nie jestem serwisowanym zdaniem, ułożonym w kostkę na noc.

Mogę obciążyć tylko samego siebie, choćby za niespełnioną obietnicę,

pokazania żonie Wzgórza Róż w Budapeszcie.

 

Wykluwające się wnuki,

nieświadome ciekawości życia, przysiadają na mnie.

Bliskich nie muszę, niespowinowaconych nie przepraszam za to,

że drapak z bezlistnych, zawidowskich brzóz,

nie wymiótł mnie z wczorajszego śniegu.

Następne częściWiersz przed sprawianiem karpi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Poncki dwa lata temu
    Ciekawe jest dla to, że jak sobie próbuję ciebie wyobrazić to właśnie wyglądasz jak Theodor Adorno.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania