Willa część 2, czyli ostatnia

– Nie wiem. Najpierw myślałam że to strasznie brzydkie dziecko. Ale teraz. – Zamyśliła się. – Sama nie wiem. – Już nie było tej pewnej siebie kobiety, a wystraszona nastolatka, która po raz pierwszy miała iść na randkę z wymarzonym chłopakiem.

 

– To z pewnością Szarak. On mógł rzucić tą kulą w okno. – Janusz wciąż szeptał. – Tylko co się stało z tą kobietą?

 

– Nie wiem. Nie było żadnych śladów ani na niej, ani w okolicy.

 

– Może jedynie zemdlała? – zadał pytanie i zmienił temat. – A widziałaś jakie puzzle układał kosmita?

 

– Nie zdążyłam się przyjrzeć. – Izaura była zawstydzona uzewnętrzniającą się słabością, jednak wciąż nie umiała się wziąć w garść. Zwątpienie i niemoc. Ileż jeszcze negatywnych uczyć pojawi się w tym wrogim miejscu.

 

– Układał puzzle z filmu "Marsjanie kontratakują". Musimy wiać. – Januszowi nie w głowie były bohaterskie czyny.

 

– A co z kobietą? Zostawimy ją? – Partnerka zapytała go z nieukrywanym wyrzutem.

 

– Spróbujemy ją wyciągnąć z domu i zawieziemy do szpitala. – Niechętnie zgodził się na pomoc.

 

– Ale jak? – Izaurze powoli wracała jasność umysłu. – Do szpitala się nie dostaniemy. Jest COVID-19. Nie wpuszczą nas.

 

– Nieważne. – Janusz machnął ręką. – Wyciągniemy ją, a później pomyślimy.

 

Policjant już chciał ponownie wejść do domu, gdy poczuł jak ręka Izaury ląduje na jego ramieniu. Niestety tylko na ramieniu.

 

– Czekaj. Pomyślny – szepnęła. – Ten kosmita układał puzzle. Czy nie wydaje się to dziwne?

 

– No tak. Może tak ćwiczy mózg?

 

Izaura zignorowała domysły kolegi i kontynuowała.

 

– A jak je układał, to pewnie on jest domownikiem. W końcu włamywacz nie przyszedłby z puzzlami i nie układał ich na podłodze. Zgadza się?

 

– W sumie tak.

 

– Czyli, ta leżąca kobieta mogła być włamywaczką. – Kontynuowała Izaura. – A to zaś oznacza, że musimy ją zakuć.

 

– Nie wydaje ci się dziwna, ta teoria? – Janusz nieśmiało podważył tezę policjantki.

 

– Może i dziwna, ale ostrożności nigdy za wiele. Jak już wiemy na czym stoimy, to możemy ją wynosić z domu. – Izaura ponownie stała się pewną siebie kobietą. A to oznaczało, iż książka "Liderem w każdej sytuacji" kolejny już raz spełniła swoją rolę.

 

Niemal bezszelestnie weszli do willi i chwilę potem byli przy ciele kobiety. Izaura pochyliła się i ostrożnie chwyciła ją pod ramionami, natomiast Janusz chwycił ją za nogi. Teraz krok po kroku posuwali się do wyjścia. Nagle Izaura zatrzymała się.

 

– Co jest? – szepnął Janusz i nawet nie czekał na odpowiedź, gdyż ujawniła się sama. Przed policjantką kicał olbrzymi biały królik z czerwonymi oczami. – Wymiń go.

 

Izaura kiwnęła głową, jednak nie było to takie proste. Królik stanął przy jej nodze i zaczął lizać buta. Bała się ruszyć, zwierzak natomiast nic nie robił sobie ze strachu policjantki. Po oblizaniu jednego buta przyskoczył do drugiego i kontynuował czynność. Izaurze wydawało się, iż trwa to wieczność, niesione ciało coraz bardziej jej ciążyło, a królik wciąż lizał buta. Co gorsza uświadomiła sobie, że zapomnieli skuć kobietę! W końcu królik odskoczył. Janusz odetchnął, jednak zbyt wcześnie jak się okazało. Pot spływający z jego czoła, okazał się być upragnionym napojem królika. Stanął na dwóch nogach, podniósł głowę do góry i chwytał spływające z policjanta krople potu.

 

Po dłużących się niemiłosiernie minutach, zwierzak odskoczył i pokicał w kierunku kominka, gdzie położył się i przymknął oczy. Mogli kontynuować czynność i już bez dalszych przeszkód wyszli z upiornej willi. Niestety przekroczenie progu domostwa nie było końcem ich kłopotów. Niesiona kobieta niespodziewanie wyrwała im się i uciekła, natomiast ze środka domu dobiegł niepokojący, wwiercający się w mózg wysokiej częstotliwości dźwięk. Zaniepokojony policjant zobaczył, że jego koleżanka zamarła, i z przerażeniem patrzył, jak szarak zbliża się do nich, wciąż patrząc na Izaurę. To właśnie z jego gardła dobiegał charakterystyczny wysoki dźwięk. Spoglądał to na Izaurę, to na Szaraka i czuł, że połączyła ich nierozerwalna nić. Patrząc na kosmitę wydział w nim jedynie mrok, a w koleżance pustkę. Poczuł się jakby zawisł w próżni i stał się nieuprawnionym obiektem obserwującym walkę mroku o wszechświat.

 

I stało się to, o co by siebie nigdy nie podejrzewał. Mimo wysokiej masy i ogarniającego go strachu, podszedł do Izaury, zarzucił ją na ramię i ile sił w nogach pobiegł w kierunku radiowozu. Nagle drzwi samochodu otworzyły się i usłyszeli.

 

– Wskakujcie! – To była ta kobieta z willi!

 

Janusz umieścił Izaurę na tylnym siedzeniu, wskoczył za kierownicę i z piskiem opon odjechali z feralnego miejsca. Emocje powoli ustępowały, a on dopiero teraz zobaczył, że na tylnym siedzeniu leży kula od kręgli, a lewa szyba radiowozu jest rozbita. Zerknął na kobietę i nim zadał pytanie, ona powiedziała.

 

– Tak, gram w kręgle. Nauczył mnie ten dzieciak. – Spojrzała na niego i powtórzyła z naciskiem. – Ten dzieciak.

 

To nie był koniec koszmaru, a jedynie początek. Oni nie uciekali, a byli porwani przez nieznaną kobietę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • laura123 17.10.2020
    Masz jakieś literówki, gdy czytałam mignęły mi przed oczami, warto poprawić i kontynuować ten wątek. Ciekawe to. 5
    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 17.10.2020
    Wieczorem spróbuję skorygować. Dzięki.
  • Tjeri 17.10.2020
    "– To z pewnością Szarak. On mógł rzucić tą kulą w okno. – Janusz wciąż szeptał."
    Tu znów mam ten sam problem z zapisem. I upewniam się, że mam rację (może ktoś skoryguje mnie jeśli źle myślę). Jeśli dobrze rozumiem, Twoim zamysłem było określenie wypowiedzi Janusza jako szeptu. Zatem powinno być bez kropki i małą (gdyby nie to, że zaczyna się od imienia). Zapis jaki zastosowałeś, może sugerować, że gdzieś tam w tle jakiś Janusz szepcze (oczywiście nikt tak nie pomyśli, ale tu widać cel reguł zapisu).

    "– Nie wiem. Nie było żadnych śladów ani na niej, ani w okolicy." - chyba lepiej "w pobliżu", mimo że to wymaga użycia zaimka... A może wymyślisz coś jeszcze innego, bo ta okolica, to się szerzej kojarzy.

    "– A co z kobietą? Zostawimy ją? – Partnerka zapytała go z nieukrywanym wyrzutem." - partnerka małą.

    "Poczuł się jakby zawisł w próżni i stał się nieuprawnionym obiektem /przecinek/ obserwującym walkę mroku o wszechświat."

    Mam nieco mieszane uczucia. Bo z jednej strony historia godna Szalonego Kapelusznika. Trochę absurdalna, trochę zwariowana, trochę straszna (ale najmniej straszna). Natomiast styl jakim piszesz nie jest nośnikiem emocji (co miałoby sens, gdyby tekst miał być wyłącznie absurdem). Nie czuje się aury historii, nie ma szczegółów, które uczyniłoby to opowiadanie bardziej naturalnym - tak naprawdę jedyną okolicznością okołofabularną jaką znamy, jest fakt, że facet fantazjuje o partnerce. Budujesz tekst bardziej jak miniaturę, ale opisujesz sceny jak przy pełnym opku.
    Ogólnie - na pewno jest tu potencjał, głównie fabularny.
  • Józef Kemilk 17.10.2020
    Dzięki za opinię. To był dla mnie taki eksperyment w zakresie łączenia groteski z elementami horroru. Te gatunki są tak odległe od siebie, że trudno je połączyć. Ja spróbowałem:)
  • Tjeri 17.10.2020
    Józef Kemilk część groteskowa jest dość mocna. Horroru się aż tak nie czuje (powierzchowność scen).
  • Józef Kemilk 17.10.2020
    Tjeri W wolnej chwili popracuję nad tym.
  • laura123 17.10.2020
    Nie zgadzam się z Tjeri. Horror się czuje, jest w tym "dziecku" i moim zdaniem to bardzo dobry punkt do rozwinięcia.
  • Józef Kemilk 17.10.2020
    Dzięki:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania