Witamy w Dżungli. - Rozdział 1, część 2.
Mężczyźni bez słowa szli coraz bardziej w głąb lasu. W tej niezręcznej ciszy słychać było tylko odgłosy przyrody - między innymi śpiew ptaków, szelest liści drzew, oraz świst i powiew wiatru, który swoim zimnem przeszywał ciała mężczyzn. Szli tak dłuższą chwilę, gdy jeden z nich zagadnął.
- Więc powiadasz, że nie wiesz jak się nazywasz?
- Nie. - warknął chłopak.
- Więc nazwę Cię Draco, drogi bezimienny. - odparł z uśmiechem na ustach mężczyzna.
- Nie obchodzi mnie jak mnie nazwiesz, chcę tylko wiedzieć co ja tu robię i dokąd właściwie zmierzamy. - rzekł zdenerwowany chłopiec.
- Już Ci mówiłem, Draco - do Doliny. A co do Twojego pierwszego pytania... Też chciałbym to wiedzieć.
- Jak to ? Ty też nie wiesz jak się tu znalazłeś? - spytał z zaciekawieniem chłopak.
- No tak się składa, że nie. Chyba nikt z nas tego nie wie. - odparł mężczyzna.
- A ten obóz do którego zmierzamy? Co się w nim znajduje?
- Sam zobaczysz. To już niedaleko, chodź.
Mężczyzna przyspieszył, a obolały chłopak starał się mu dotrzymać kroku. Jego obolałe mięśnie i rany na ciele nie pozwalały na szybki 'spacer', jednak ciekawość nad tym co znajduje się w obozie i czym on w ogóle jest wzięła górę i chłopak dzielnie podążył za mężczyzną.
- Mógłbyś mi powiedzieć jak się nazywasz? Bo tak się składa, że jesteś jedyną osobą na tej wyspie, którą znam, a nie wiem nawet jak masz na imię. - zagadnął zdenerwowany chłopak.
- Ach tak, przepraszam. Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić. Jestem Ryfin - zwiadowca i poszukiwacz. Moim zadaniem jako poszukiwacza jest znalezienie zabłąkanej duszy na wyspie, takiej jak Twoja i doprowadzenie jej do obozu. Rzecz jasna, muszę to zrobić zanim znajdą ją Cudzoziemcy. Jak widzisz jestem w czasie pracy...
- Cudzoziemcy ?
- Dokładnie. Tak nazywamy tych, którzy gdyby nie ja, obdzierali by Cię teraz ze skóry.
- A co z...
- Dość gadania. - warknął Ryfin. - Spójrz tam, to nasz obóz.
Mężczyzna wskazał palcem na szereg rozpadających się drewnianych chatek. Z oddali wyglądało to, jak mała, zniszczona wioska, która od dawna jest wyludniona. Dookoła chatek znajdowały się pnie wyciętych drzew, małe jeziorko tuż przy końcu ścieżki prowadzącej do obozu, a także pole treningowe, na którym widoczne były powbijane w ziemię stalowe miecze i zawieszone na gałęziach łuki.
- To ma być obóz? Kilka rozlatujących się domków? - krzyknął zdenerowowany chłopak.
- Taak, to nasz piękny obóz! - z uśmiechem na ustach rzekł Ryfin. - A jak Ci się nie podoba, to wracaj na plażę. - dodał już z mniej entuzjastyczną miną, po czym udał się w stronę obozu.
Zdezorientowany chłopiec chwilę stał w milczeniu patrząc na obóz. Przez jego głowę przechodziło setki myśli, jednak co mógł uczynić w tej sytuacji? Nie wiedział gdzie jest, ani kim jest. Jedyną osobą, jaką znał to Ryfin, a jedyne schronienie jakie mógł znaleźć, to obóz na który właśnie patrzył. Przez myśl przeszło mu też to, aby powrócić na plażę i odszukać tajemniczych ludzi, którzy próbowali go znaleźć. Może byliby w stanie mu pomóc? Może nie są tacy źli, jak to opisywał ich Ryfin? Jedno było pewne - nie wiedział dosłownie nic. Zdezorientowany popatrzył na oddalającego się mężczyznę i udał się w jego ślady...
Komentarze (6)
" - Dość gadania. - warknął Ryfin. - Spójrz tam, to nasz obóz."
Po "dość gadania" nie powinno być kropki, ponieważ później odnosisz się do tego przez wyraz "warknął"
Na opowi jest poradnik do zapisu dialogów, to luknij tam, bo ja słabo tłumaczę ;)
I akcja idzie do przodu i o to chodzi. Sama fabuła zaciekawia i na pewno będę czytać kolejne rozdziały 5 ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania