Wnuczka Pszczelarza(14)- Oporządzenie Pasieki
Prowadzenie pasieki to nie tylko słodki miodek i odprężająca praca przy sprawdzaniu uli. Pszczelarz musi poświęcić mnóstwo swojego czasu aby oporządzić pasiekę i przygotować cały osprzęt do ula.
W tym roku z dziadkiem, plewiliśmy małą działkę obok pasieki. Oczywiście za pomocą haczki i grabi, większe kłęby wykopywaliśmy łopatą. Zajęło nam to cały dzień, w pełnym słońcu. Później na zagrabionej ziemi wysialiśmy ziarno, również ręcznie i ponownie zagrabiliśmy. W tym okresie było dość sucho i dopiero teraz plony zaczynają kiełkować.
W mojej okolicy pożytek kończy się pod koniec lipca. Później pszczoły latają na różnego rodzaju kwiaty i szykują sobie pożywienie na zimę. Dlatego tak ważne jest zasiewanie zagajników miodnych. Inaczej musimy dokarmiać pszczoły syropem cukrowym albo specjalnym ciastem.
Kolejną sprawą jest podawanie leków, nie tak dawno do polski została sprowadzona choroba pszczół, waroza. Każdy pszczelarz musi okadzić swoje podopieczne lekiem na warozę, kiedy powstaje nowy ul. Co roku podawane są paski z kwasem szczawiowym, które pomagają przy zwalczaniu tej choroby.
Co najciekawsze jad pszczeli powstaje z związków kwasu szczawiowego i występuje on w ulach naturalnie.
Zadaję sobie jedno pytanie: gdzie podział się teraz kwas szczawiowy, jeśli 100 lat temu był tam na pewno?
Odpowiedź przyszła mi jedna, a dokładniej potwierdzenie, co przeczytałam pisemnym wydaniu wykładu o pszczołach sprzed stu lat. Profesor powiedział jasno, że sztuczna hodowla pszczół, przyniesie wiele zmian i te pszczoły które były za jego czasów,
w dzisiejszych czasach będą całkowicie inne.
Pszczoły dostosowały się do warunków atmosferycznych, opadów chemicznych, pestycydów i mniejszego stężenia krzemu w roślinności. Dodatkowo człowiek je rozpieścił i zaczął dawać sztucznie pozyskany kwas szczawiowy.
I tak człowiek zamiast udoskonalać, ułatwia sobie życie nie patrząc na to jak wielkie szkody wyrządzi naturze. A jeśli wyrządzi je naturze, zrobi to również sobie samemu.
Kolejną rzeczą jest przewożenie uli, raz w roku stawiamy z dziadkiem ule w wiosce obok. Musimy związać je pasami, przenieść na kołówkę i postawić w innym miejscu.
W pierwszą stronę ule są lekkie ponieważ wieziemy je z pustymi ramkami, ale gdy wracają na swoje miejsce, ramki z miodem są pełne, a jeden ul potrafi ważyć z czterdzieści kilogramów.
W tym roku przewożenie uli przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Zaczęliśmy przygotowywać ule o 21:00, a skończyliśmy o godzinie 1:00.
Tego samego dnia wstawałam o 4:00 do pracy. Nie było łatwo ale sam fakt pracy przy ulach mnie uszczęśliwiał. Zmęczenie odczułam dopiero późnym rankiem, gdzie nie byłam wstanie odczytać poprawnie kodów, lub czytałam je od tyłu ,mój organizm nie znosi małej ilości snu. Konsekwencją było mnóstwo siniaków na piszczelach i dość silny paraliż senny.
Pszczoły mają swój cykl w ciągu dnia, dlatego też pszczelarz często dopasowuje swoje godziny pracy w ulach. Gdy nadchodzi zima raz w tygodniu trzeba przyrządzić syrop cukrowy i dowieźć do ula. W momencie kiedy kończy się sezon, ściąga się korpus
i dennicę ula. Zostawia się jedynie matecznik , tak aby pszczoły miały mniejsze pomieszczenie do ogrzania.
Kolejną rzeczą jest miodobranie, które też wymaga dużo wyrzeczeń i pracy.
U nas miodobranie odbywa się 3 razy do roku.
Słoiki do których wlewamy płynne złoto, musza być wyparzone i wysuszone do zera.
Jeśli w słoiku będzie odrobina wilgoci, miód skwaśnieje. Tak samo narzędzia, wiadra i sita muszą być suche. Miód wymaga tyle samo pracy i precyzji, aby go rozlać co sama jego produkcja przez pszczoły. Później miodziarkę i cały sprzęt trzeba umyć w gorącej wodzie, która dość mocno parzy w dłonie. Dzięki temu wypracowałam sobie odporność na wysokie temperatury.
Dodatkowo same ramki które już nie są potrzebne w ulach, pozyskuje się z nich wosk. Trzeba plastry wykroić z ramki i włożyć do wytapiarki. Mój dziadek posiada naturalną wytapiarkę, ma ona kształt kwadratu, wyłożona jest aluminiowym podłożem o spadzistym dnie. Na spadzistej tacy kładzie się plastry woskowe, które pod wpływem światła słonecznego stapiają się i wpływają do specjalnego pojemnika.
Taki wosk zostawiamy do momentu zastygnięcia, po czym podgrzewamy go i wyciągamy z pojemnika. Później wymieniamy ten wosk na węzę z lokalną firmą z asortymentem pszczelarskim.
Postanowiłam dodatkowo przerabiać wosk na świecę i pomadki. W momencie przetapiania wosku na świecę mogę pobrać go bezpośrednio z wytapiarki, aczkolwiek wosk na pomadki muszę przynajmniej trzykrotnie oczyścić. Taki wosk wkładam do garnka z wodą i gotuję do roztopienia, odstawiam go do momentu wystygnięcia i zbieram wosk z wierzchu wody, brud opada na dno garnka. Czynność powtarzam kilkakrotnie, czas trwania takiego oczyszczania miodu to przynamniej półtorej dnia.
To jeszcze nie wszystkie rzeczy związane z pracą pszczelarza, zostało wyskokowe zbieranie rójek, ratowanie rodzin pszczelich przed strutowieniem ,sprzedaż miodu i zbijanie ramek. Ta praca wymaga wiele wyrzeczeń, zwłaszcza jeśli pasję łączy się z pracą na etacie. Ta lekcja nauczyła mnie jednego
"Chcesz hodować pszczołę, pracuj tak jak one”.
Komentarze (5)
Gdy wspomniałaś o warozie, przypomniał mi się znak, na który natrafiłam w mojej okolicy - informujący o "zgnilcu amerykańskim pszczół". To nie to samo, prawda? Zetknęłaś się z tym kiedyś?
Dzięki za kolejny odcinek :)
waroza to pchły pszczele /pasożyty wgryzające się w odwłok pszczeli.
zgnilec amerykański to coś innego powoduje gnicie larwy już w komórce.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania