Wnuczka pszczelarza-Za(NIE)Dbanie 2
Jednego dnia partner stwierdził, że spojrzy na wygląd uli wewnątrz. Nie mógł wytrzymać z takim widokiem przed oknem.
Szaro-biało ponuro i w dodatku z rozwalającymi się ulami, daleko od miasta i miejsca naszej pracy. Bez przyjaciół i możliwości rozwoju w jakikolwiek dziedzinie.
Wziął rękawice, latarkę i zajrzał do uli. Zdjął daszek i szybko mnie zawołał. Spytał się mnie czy tak to ma wyglądać podczas zimowli. Niestety NIE…
Pierwszą rzeczą jaką popełnił pszczelarz było pozostawienie dodatkowej przestrzeni (miodni) z nowymi ramkami. Kolejną rzeczą którą zauważyłam były barciaki w ramkach i biały nalot. Pleśń która zajęła całe plastry pierzgi i pszczoły.
Same zachowanie pszczół zanim zmarły było dziwne, nie zdążyły dojść do kłębu, były porozrzucane po wszystkich ramkach i tak jakby zamrożone w różnych miejscach. Niektóre leżały na górnej części ramki, niektóre były wtulone w małych kłębach, a niektóre zamrożone w środku komórki. Pierwszy raz widziałam takie coś na własne oczy. Nawet gdy wysłałam zdjęcia do dziadka był zaskoczony i nie wiedział do końca jaka to choroba. Najbliżej z opisu w jego książkach było do zgnilca amerykańskiego albo pleśni ulowej. W obu przypadkach są to bardzo niebezpieczne rzeczy dla pszczół z okolicy.
Zgnilec amerykański jest jedną z najbardziej niebezpiecznych chorób pszczelich, robotnice podczas nalotów na inne rodziny przenoszą tą chorobę do innych uli. Przez co niekiedy pszczelarze muszą spalić większość swojej pasieki. Z każdą rodziną umiera też cząstka pszczelarza jeśli robi to z pasji i miłości do pszczół. Na tą chorobę nie ma lekarstwa i atakuje ona czerw, bez czerwiu nie ma rodziny, a przy okazji zagrożony jest cały promień obrębie 20 km innych rodzin pszczelich.
Zaniedbanie pszczelarza i machnięcie ręka na tą przypadłość może mieć opłakane skutki.
Nie tylko dla pasieki w której rozwinęła się choroba ale i dla całego najbliższego ekosystemu.
Powracając do zaniedbanych uli z działki, moja niepewność była tak wielka, więc postanowiłam wstawić zdjęcia na jedną z grup pasjonackich. Młodsi jak i bardziej doświadczeni pszczelarze odezwali się niemal po 30 minutach. Ich komentarze wprowadzał mnie w kolejny stan zasmucenia.
Tak jak podejrzewałam pszczoły zostały zaatakowane przez pleśń ulową, larwy barciaka, Głód i mróz.
Komentarze (3)
Bardzo przykre, czekam na dalszy ciąg i pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania