Wyższa sztuka wróżenia - część 3/4

Morred, jedyny syn kupca Alfreda z Navallony, nie lubił spełniać cudzych oczekiwań.

 

Kiedy ujawniły się jego zdolności magiczne, bez wahania porzucił perspektywę odziedziczenia po ojcu biznesu, zostawiając rodziców z zadaniem znalezienia dla Marion – wówczas robiącej jeszcze w pieluchy – odpowiedniego męża i spadkobiercy. Kiedy okazało się, że w Akademii jest prymusem, wybrał specjalizację z magii wróżebnej, choć wszyscy oczekiwali, że poświęci się magii leczniczej lub bojowej, lub rozwijaniu teorii magicznej… właściwie wszystkiemu, oprócz tego.

 

Po takich spotkaniach jak to przed chwilą Morred zastanawiał się jednak, czy dobrze zrobił.

 

*

 

Blixus z niejaką satysfakcją zauważył, że Morred pierwszy raz odkąd go widział wygląda nieswojo.

 

– Jakie masz odczucia, siostrzeńcu?

– On nie musiał udawać nawiedzonego… on był nawiedzony.

– Słuszna obserwacja.

 

W pokoju, który ich kolejny „obiekt nauki” zajmował w budynku, praktycznie nie było widać ścian zza pokrywających każdą z nich symboli religijnych i okultystycznych – jakby w tej małej przestrzeni rozgrywała się wieczna święta wojna. „Wróżbita” patrzył na nich płonącymi oczami i głównie straszył ich „karą boską”. Jego zdaniem utrata wzroku była objawem bożego gniewu, który należało odpokutować, aby nie narazić się na jeszcze większe męki.

 

– Prawdopodobnie sam ma brudy w przeszłości – i to niemałe – a teraz zżerają go wyrzuty sumienia, które projektuje na innych. Ciekawy z punktu widzenia badacza ludzkich umysłów, ale jako wróżbita bezużyteczny. Nigdy nie będzie w stanie wejrzeć w innych ten, komu wszystko przesłania przeszłość i własne wewnętrzne demony.

Morred wyjątkowo nie miał nic do dodania. Blixus był ciekaw, jak długo będzie

działał na niego ten kubeł zimnej wody.

 

– A teraz – dodał z pozorną nonszalancją, ruszając dalej – słuchaj uważnie.

– Ostatnia osoba, którą mamy dziś odwiedzić, a która przedstawia się jako Ginewra… sam nie wiem, z kim będziemy mieli do czynienia.

– Co masz na myśli?

 

– Udzielenie ci lekcji nie jest moją jedyną misją na dziś. Ta kobieta wzbudziła podejrzenia Góry i dostałem od nich polecenie zbadania sprawy.

 

Maginkwizycja? – Morred niemal wypowiedział słowo na głos, ale się powstrzymał. Wymawianie nazwy Mag-Inu było ściśle zakazane w otoczeniu nie-magów. W głowie ucznia szybko obracały się trybiki. Blixus nie zabrał go ze sobą przez przypadek. To nie była nauka. To był test.

 

Mógł przewidzieć, że komuś takiemu jak on nie pozwolą po prostu zostać szeregowym magiem. Bez względu na to, co robił, by tak się stało.

 

– Co mam robić, wuju?

– Bardzo dobrze. Graj swoją rolę. A poza tym się nie odzywaj.

 

*

 

Kiedy tylko przekroczyli próg, szary kot wybiegł im naprzeciw i błyskawicznie wspiął się na ramiona Morreda.

 

– To ty! – zawołał uczeń, uśmiechając się mimowolnie i głaszcząc go najlepiej, jak był w stanie, kiedy zwierzę usadawia się na twoim karku.

 

– Widzę, że Merlin cię polubił, panie. – Kobieta o aksamitnym głosie i w długiej zwiewnej szacie zbliżyła się do nich, jednak utrzymała dystans kilku dużych kroków. Morred widział tylko oczy nad zasłoną na twarzy, która wyglądała na cienką, a jednak była całkowicie nieprzezroczysta. Spod welonu wystawało kilka czarnych loków – jeśli były farbowane, to znacznie lepiej niż u tej żałosnej istoty na rynku. Kilka kadzidełek i świec w pomieszczeniu budowało atmosferę, ale nie przytłaczało.

 

– Witajcie, panowie, w skromnych progach Ginewry. – Kobieta skłoniła się lekko i poprowadziła ich do niskiego stołu pośrodku pomieszczenia. Morred, trzymając „wuja” pod rękę, ruszył w jego kierunku, coraz szerzej otwierając oczy ze zdumienia. Merlin (który w międzyczasie zeskoczył z jego ramion i teraz szedł spokojnie przy nodze ucznia) nie był jedynym współlokatorem Ginewry. Koty były wszędzie. Nie wiedział, jakim cudem ich wcześniej nie zauważył. Wyglądało to, jakby po prostu wyłoniły się z cieni pod ścianami. Wyglądały jak zwykłe koty – różnej wielkości i umaszczenia, ale ich pojawienie się – niczym materializacja – sprawiało wrażenie paranormalnego. Jakby nie tyle wyszły z cieni, co z nich powstały. Może dlatego zamiast sympatii poczuł niepokój.

 

– Pozwólcie mi odgadnąć, panowie, z czym do mnie przyszliście – rzekła kobieta, kiedy usiedli na ziemi po dwóch stronach stołu.

 

– Czyżby miało to coś wspólnego z niedawną utratą przez pana wzroku?

– Tak! – niemal wykrzyknął Blix, udając zaskoczenie. – Jesteś, pani, pierwszą, która odczytała naszą prośbę, nim ją wypowiedzieliśmy. Zaiste, twój wgląd musi być niezwykły.

 

Kobieta zaśmiała się perliście.

 

– Ależ ja jeszcze nie wróżyłam. Sposób, w jaki młody pan cię prowadził, jest niewprawny. Stąd wiem, że nie jesteście do tego przyzwyczajeni.

 

Morred otworzył szeroko oczy, tym razem nie do końca częściowo grając.

 

– A teraz zobaczmy, co możemy zrobić dla Twojego wuja… - Ginewra pochyliła się nad szklaną kulą stojącą na środku stołu. Morred wyczuł, jak Blixus drgnął niespokojnie. Czy dawał mu.. znak?

 

Skupiony na najbliższym otoczeniu, nie zdawał sobie sprawy, że koty – z Merlinem na czele – okrążają ich coraz ciaśniej.

 

Kobieta tymczasem pogładziła powierzchnię kuli rękami o długich, malowanych paznokciach.

 

– Czasami, żeby przejrzeć… - kobieta uniosła powoli głowę; w jej oczach pojawił się dziwny błysk.

 

– Wystarczy po prostu otworzyć oczy.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bettina 6 godz. temu
    Ok. Bo ja bylam na statku pirackim.
  • Bettina 4 godz. temu
    Nie obraz sie, ale w sekundzie wiem, gdy czytam imie Marion, ze jestes ze wsi. Czy to źle? Nie, jest tak powiedzenie - Kościół zostawil ja na wsi, ale nie porzucił. Gdziekolowiek pójdzie, pójdzie za nią cała wieś. Juz pomijając to, że jestes złośliwa.
  • Aleks99 3 godz. temu
    "lub rozwijaniu teorii magicznej" - o to to. W to winien iść pełną parą ;)

    Końcówka zostawia nas z prawdą tajemnicą, znaną niewielu :)
    Ładnie się rozwija, była dłuższa przerwa, ale z rana sobie przypomniałem wcześniejsze wydarzenia :)
  • il cuore 2 godz. temu
    Dwa dywizy w zapisie, nieadekwatne.

    Magia wróżebna? też byłbym zdziwiony takim kierunkiem studiów...
  • Co tam don juanie ze śledczaka, opowiedz o twoich gorących ustach może xD
  • zsrrknight
    "Maginkwizycja?" - w sumie dosyć śmiesznie brzmi to słowo.
    "zawołał uczeń, uśmiechając się mimowolnie i głaszcząc go najlepiej, jak był w stanie, kiedy zwierzę usadawia się na twoim karku." - jest tu parę koślawych zdań, wszystkich nie wypisuję, te akurat wpadło mi w oko. Po prostu przeczytaj je na spokojnie i od razu będziesz widzieć, że jest źle.
    "Czy dawał mu.." - zabrakło jednej kropki

    no nieźle. Robi się jeszcze bardziej arturiańsko, przynajmniej w sferze imion. Technicznie do dopracowania

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania