Zamiast odpowiedzi Narratorowi (Tekst „odpowiedzi” dotyczy uwag na temat opowiadania „Strach”: Strach – opowiadanie – Opowi.pl ).
Język twórczy (a nie – odtwórczy) różni się od sucharkowego (poprawnościowego) języka używanego w literackiej księgowości tym, że powinien być krwisty i soczysty, a nie – zbieraniną słów obranych z interpretacyjnej swobody. W tym miejscu najlepiej posłużyć się przykładami zaczerpniętymi z dzieł „klasyków”: Orwell w „Folwarku zwierzęcym” użył sformułowania „kury skrzeczące z przerażenia”. Mickiewicz: „zakasać pięści”. Balzak – „ziewający koń”,, Gombrowicz: „twarz wykrzywiona brakiem uśmiechu”.
Czy pisarze ci popełnili błędy? Z punktu widzenia językowego purysty – tak; od razu napiętnuje tego rodzaju stylistyczną woltyżerkę, dowodząc, że kury nie skrzeczą, koń nie ziewa, a pięści zakasać nie można. I poprawiacz taki miałby rację, tyle że gdyby nie podobne wygibasy słowotwórcze, nasz sposób wyrażania myśli byłby od czasów Reja wciąż ten sam.
Słowo – to barometr epoki, znak triumfu i rozwoju myśli lub jego przeciwieństwo. Obserwujemy metodyczne butwienie minionego czasu. Mamy więc zdania cherlawe, dowolne, wydezynfekowane z prawdy i odarte z sensu. I zdania te, o zawartości niepopartej faktami, natomiast hojnie obdarzone domysłami, tak są bezbarwne, że aż nie dają się przypisać jednemu autorowi, tylko wielu, a wyrządzają nam – ich czytelnikom – krzywdę podobną tej, jaką przed laty wyrządzał cenzor, uzbrojony w brak mózgu i nożyczki podłączone do KC. W tym sensie zrozumiale brzmi wyznanie Gombrowicza, że nie chce być pisarzem idealnie poprawnym, pozbawionym wszystkich językowych odstępstw od norm, a nie chce, ponieważ ich gorliwe i rygorystyczne przestrzeganie prowadzi do „wykastrowania z indywidualności”.
Zjawisko stylistycznej rozpoznawalności piszącego przyrównać można do głosu aktora: nie sposób pomylić Gustawa Holoubka z Andrzejem Szczepkowskim, Seweryna z Lindą, Dzwonkowskiego z Michnikowskim, Eichlerówny z Jandą. W głosie aktora jest zawarta dusza wypowiadanego tekstu, charakterystyczna intonacja i specyficzne wybijanie sensu utworu poprzez umiejętne rozłożenie akcentów.
Literatura za bardzo wzięła sobie do serca fakt, że mówi się o niej „piękna”. Zanadto, gdyż powinna mieć spocony kałdun wystający z niedopiętej koszuli. W moim rozumieniu, nie ma nic wspólnego ze stylistycznym betonem: jest prosta, czyli ludzka. Pachnie rzeczywistością; nie nosi kagańca i przepuklinowego pasa.
Literaci zawzięli się używać słów przylizanych, podczas gdy stosowane przez nich nie powinny dzielić się na wyrazy dopuszczalne i zakazane, gdyż jest to podział sztuczny i nieuprawniony. Pierwsze – to te z bramy frontowej, wizytówkowe i uładzone, drugie – to te, które ukradkiem przemykają się pod schodami. W tym sensie mówiłem o Twoim sztucznym. bo nadmiernie precyzyjnym języku.
Słów potocznych, żywych i obrazowych, używa się niewiele. Kolokwialne, pospolite, chadzające za potrzebą i samopas, słowa na bosaka, z tłuszczykiem i przy kości, wymięte, neologizmy prosto ze zgiełku ulicy i bazarów, słowa "przy nadziei", zamieszkałe w zwyczajności, nie mogą dopchać się do należnej im nobilitacji.
Sądzę, że dzisiejsze zasady jutro będą uznawane za błędy. Podobnie jak wczorajsze są nie do przyjęcia teraz. Mówię o tak zwanych modach na poprawne wyrażanie myśli; język, styl, gust – nie są to rzeczy zastygłe: podlegają nieustannym, etycznym i estetycznym modyfikacjom w trakcie procesu naszych mentalnościowych przeobrażeń; są kształtowane przez zmiany zachodzące w naszej psychice.
pozdrawiam
Komentarze (44)
Dla mnie to oczywisty zabieg, w celu podkreślenia jakiejś myśli, ubarwienia przekazu i oryginalności wypowiedzi.
Prawidłowe do bólu to mają być szkolne wypracowania oddające współczesny zbiór zasad, a nie żywa, zmieniająca się w czasie, literatura.
Kto czyta i nie rozumie, dlaczego stosuje się pewne zabiegi, powinien zostać nauczycielem. I to raczej odtwórczym, niż twórczym.
Dałam 5.
Te zawsze będą wytykane. Podobnie jak sprawa interpunkcji.
Chodzi czasami o składnię, użycie nietypowych fraz, czy sformułowań lub o formę literackich metafor.
Te bywają zabiegiem literackim (bo widać dla kogoś z wyczuciem, kiedy są tylko błędem).
Błędom ortograficznym, czy interpunkcyjnym mówię stanowcze nie.
Oczywiście nie jestem omnibusem, ale staram się ich nie robić, a na zwróconą uwagę w te klocki reaguję i nie dyskutuję.
Niemniej problem komentarza narratora nie dotyczył tego typu błędów.
Twoi czytelnicy doceniając twój esprit dają ci awansem 5 [exemplum: pisząca niniejsze słowa] zatem - bądź wobec nich lojalny a nie rób z siebie belfra z "Syzyfowych prac" ;-)
Brakuje przecinka przed doceniając, dają i przed a.
I pisz poprawnie z łaski swojej, a nie na telefon zrzucaj.
W nim nie ma przecinków?
Napady.
Często o tym pisałem przy okazji omawiania tego zjawiska w bandzie oszołomów.
Tylko do mnie wlazła i rzeźbi durnoty.
Lubi mnie :)
Trzeba mi sił na przetrzymanie napadów tej grupy.
Jak nie będziesz się nikomu narzucał, a tym bardziej skrobał po ścianie palcem wyjętym, obojętnie z czego,, to nic ino ci "leżeć sobie [...] na dowolnie wybranym boku... I marzenie już spełnione :-D
Albo jakąś łapkę na ropuchy?
Tekst jest jeszcze na głównej.
Chyba.
Błędem jest odchylenie od norm obowiązujących w danym języku. Rażące błędy ortograficzne walą po oczach, interpunkcyjne zmieniają sens wypowiedzi, co to znaczy dla odbiorcy?
W komunikacji prywatnej mogą pozostać bez echa, ale w szerokiej nie można sobie na nie pozwolić, gdyż sprawiają, że treść jest niejasna, często czyni tekst niespójny i nieczytelny, przez co zniechęca czytelnika do dalszego śledzenia publikacji. Każdemu autorowi zdarza się popełniać błędy, ważne jest czy jest to jeden, dwa orty na dziesięciostronicowy tekst, czy dziesięć ortów na jedną stronę. W pierwszym wypadku może pozostać niezauważony, ale w drugim błędy świadczą już o umiejętnościach i wizerunku twórcy.
Nie ma co popadać też w hiperpoprawność, bo ona również jest dużym błędem :)
Dodam jeszcze, że znanie zasad i reguł, nie uchroni od popełniania błędów. Każdy autor (zakładam) pisze w emocjach, uwiedziony przez wenę traci trzeźwe spojrzenie na liczne powtórzenia i literówki, a rozum buszujący w wyimaginowanym świecie, zapomina, że "alkochol" jest niepoprawnie zapisany.
Jako praktyk uważam, że poddanie pracy pod korektę lub podrzucenie do przeczytania drugiej osobie, jest dobrym rozwiązaniem; i jeszcze jedna ważna rzecz - trzeba zachować zdrowy rozsądek pomiędzy troską o poprawność a koncentracją na meritum tekstu...
Znaczy nie tracić przyjemności z czytania na rzecz wyłapywania niuansów.
p.s. do Nerwinki: koń ziewa i to dość często, szczególnie gdy jest odprężony i zrelaksowany ;)
Idzie o pewną dowolność gramatyczno - stylistyczną, czy metaforyczną.
Tu można pokombinować dla podniesienia efektu, czy atrakcyjności tekstu.
Byle z wyczuciem.
Nikt nie jest Bralczykiem, czy Miodkiem.
Wyczucie to kwestia umysłu i talentu.
Nijak stworzyć regułę, a niektórzy wszędzie pożądają reguł.
Świat by zdechł z nudów i zastoju przy takim podejściu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania