Zetknięcie (3/5) - Podróż

Mówi się, że koty mają dziewięć żyć. Gdy byłam dzieckiem, nawet w to wierzyłam. Teraz jednak wiem z całą pewnością, że koty i wszystkie inne zwierzęta mają jedno życie. Za to ludzie mogą mieć dwa. Życie fizyczne i to drugie, na które nie ma żadnej dobrej nazwy, mimo że są ich setki. Życie duchowe. Życie pozagrobowe. Trwała projekcja astralna. Ani jedno z nich nie oddaje w pełni tego, czego dowiedziałam się o swoim obecnym życiu.

 

Nie każdy człowiek po śmierci doświadczy tego, co ja. Co czeka innych? Nie mam pojęcia. Może Niebo, Piekło lub Czyściec. Może reinkarnacja. A może już nic. Momentami żałowałam, że mnie owo nic nie czekało.

 

Na czym polega drugie życie? To bardzo proste. Na tym samym, co pierwsze, tyle że zmieniły się zasady nim rządzące. Nie ma fizjologii. Nie ma władz. Nie ma społeczeństw. Nie ma wielu innych rzeczy. Można by pokusić się o stwierdzenie, że to drugie życie to kwintesencja życia samego w sobie. Pełna dowolność jego prowadzenia pozwala przeżyć nam je w pełni. Aż do śmierci. Bo ona jest niezmienna i oczekuje nas również w naszym drugim życiu, choć ma inny wymiar, skoro całą fizyczność zostawiliśmy już za sobą. Jeśli coś nie zabije nas po drodze, to na jej końcu czeka nas klasyczna śmierć ze starości. Okazało się bowiem, że słusznie zauważyłam, iż, mimo śmierci, nadal dorastam.

 

Ile lat będzie trwało moje drugie życie, jeśli przejdę przez nie bezpiecznie? Tego nie wiem. Może osiemdziesiąt, a może osiemset. Nikt nie był w stanie podać mi konkretnego czasu. „To zależy”, mówili mi ludzie, których spotkałam w czasie swojej wędrówki i którzy przybliżyli mi prawa rządzące moim nowym otoczeniem. Niektórzy nazywali je innym wymiarem, inni planem astralnym, ale przecież to był nadal ten sam świat. Nie mnie jednak było się z nimi sprzeczać.

 

Dla mnie liczyło się to, że nawet jeśli w istocie był to inny świat, to mogłam mimo wszystko przenikać do tego fizycznego. Wymagało to jednak straszliwego wysiłku. Mimo że nie miałam ciała, to każdy, nawet najmniejszy, fizyczny kontakt z rzeczywistością zupełnie pozbawiał mnie energii. Tak było też z podniesieniem kryształu od aborygeńskiej szamanki.

 

Długotrwały trening przynosił jednak widoczne rezultaty. Tak jak w pierwszym życiu trenuje się ciało, by mieć więcej energii fizycznej, tak tutaj trenuje się ducha. Mimo wszystko jednak, duch wydaje mi się najtrafniejszym określeniem tego, kim się stałam. Mimo że nie straszyłam ludzi przebierając się w prześcieradła lub podzwaniając łańcuchami

 

Dowiedziałam się również, że ten świat nie jest tak bezpieczny jak mógłby się wydawać. Oraz że nie jest jedynym światem poza tym fizycznym. Są ich miliony, a może miliardy. Występują w parach, fizyczny i duchowy. Identycznych jak nasze, lub zupełnie innych. Bezpiecznych i takich, w których czai się wyłącznie groza. Ponadto światy duchowe mogą się przenikać z innymi sobie podobnymi, tak jak przenikają się ze swoim fizycznym odpowiednikiem. Byłam świadkiem, jak jeden z nich przeniknął się z moim obecnym światem. To, co wtedy zobaczyłam, sprawiło, że zaprzestałam prób samobójczych. Już wiedziałam, że jest sposób by umrzeć w tym życiu i wcale mi się on nie spodobał. Jestem przekonana, że gdybym mogła spać, śniłbym koszmary o tamtym wydarzeniu każdej nocy.

 

Mój nadal jednak nieco dziecięcy umysł był za mały by pojąć ogrom tego, z czym przyszło mu się zetknąć. Nie chciałam zaakceptować tej nowej sytuacji i wiedzy. Nie chciałam drugiego życia. Pragnęłam powrotu do pierwszego. Pragnęłam normalności. A skoro nie mogłam jej zaznać naprawdę, zaczęłam ją kreować, gdy tylko nauczyłam się, jak to czynić.

 

Zaczęłam żyć w ułudzie. Zmieniać swój wygląd, jakbym zmieniała ubranie. Dostosowywać się do warunków. Być przemokniętą, gdy lał deszcz. Być opaloną, gdy świeciło słońce. Nocami symulować sen poprzez medytację. Raz udałam nawet przeziębienie. Byłam dziewczynką, która nade wszystko pragnęła powrotu do normalności. Do rodziny. Do przyjaciół.

 

Dojrzałam, ale te nawyki we mnie pozostały, mimo że byłam jedyną, która mogła zwrócić na nie uwagę. Gra pozorów stała się moją rutyną, która dawała mi jednak bardzo znikomą radość. To nadal nie było w pełni to, czego chciałam. Wiedziałam, że nigdy nie będzie mi dane tego osiągnąć.

 

A mimo tego, oto przyszłam tutaj.

 

Spoglądałam na rudego kota Daniela, który ma jedno, a nie dziewięć żyć. On patrzył w moją stronę, ale nie sądzę, żeby mnie widział. Zastanawiałam się, czy pójść o krok dalej. Mogłabym spotkać się we śnie z Danielem. Nie musiałam mu o niczym mówić, a tylko być częścią jego sennych marzeń. Nie wiedziałam tylko, czy nie byłoby to zbyt samolubne. Nasze wspólne zdjęcie nadal wisiało nad jego biurkiem, po tylu latach. On też musiał przeżyć moją śmierć. Czy chciałam otwierać jego zabliźnione rany? Czy moja krótka radość jest warta jego bólu?

 

A może zapomni o tym śnie. Przecież tak wielu ludzi nie pamięta nigdy, co im się śniło.

 

Zaryzykowałam i wkroczyłam do jego snu. Tuż przed tym, zdawało mi się, że kot zasyczał. Może jednak ma więcej niż jedno życie?

 

***

 

Daniel obserwował krajobraz, szybko przesuwający się za brudnym oknem. Brunatne, błotniste pola zamieniały się w zgniłozielone bory, a te w szare dworce wsi i miasteczek, na których zatrzymywał się pociąg. Skład nie zaskakiwał swoim stanem nikogo, kto regularnie jeździł regionalną koleją; był przestarzały, niewygodny i przy każdym zakręcie, lub nierówności na torach groził rozsypaniem się, a w najlepszym razie symulował wirówkę na ludzi.

 

Przedział, w którym przyszło jechać Danielowi był zatłoczony, mimo że gdy zajmował miejsce, nie było w nim nikogo oprócz niego. Wszyscy ci ludzie dosiedli się po drodze i najwyraźniej, podobnie jak Daniel, zmierzali do końcowej stacji na tej trasie pomiędzy dwoma miastami wojewódzkimi.

 

Chłopak od rana czuł się nieswojo. Nie potrafiłby dokładnie wskazać dlaczego, ale przypuszczał, że to ze względu na sen, który miał tuż przed tym, jak wstał. Nie pamiętał z niego zupełnie niczego, ponad to, że pojawiła się tam Jody — tak zawsze nazywał Judytę, żeby nie używać oczywistego „Judy”. Niektórzy znajomi próbowali wprowadzić „Juda”, ale z oczywistych powodów nauczyciele im to wyperswadowali.

 

Zmarła przyjaciółka nie śniła mu się już od lat, a teraz nagłe „spotkanie z nią” sprawiło, że chodził cały dzień jak struty. Nastroju nie polepszał mu fakt, że nie potrafił sobie zupełnie przypomnieć kontekstu snu. A fakt, że dziewczyna we śnie była niemal dorosła, a nie taka, jaką ją widział ostatnim razem, zrzucił na wyobraźnię, nie zaprzątając sobie głowy.

 

Przez głośną muzykę w słuchawkach Daniela przedarł się uniesiony głos dwóch starszych kobiet. Osiemnastolatek spojrzał w stronę, z której dochodziła go rozmowa. Panie siedziały po drugiej stronie przejścia. Razem z jakimiś swoimi tobołami zajmowały wszystkie cztery miejsca i żywo dyskutowały. Daniel nieznacznie przyciszył telefon, żeby móc usłyszeć, jaka to młodzież jest paskudna i nie ustępuje miejsca starszym ludziom.

 

Chłopak nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się z zażenowaniem, wypuszczając powietrze przez nos, co często było jego najwyższą formą śmiechu. Zwróciło to uwagę dysputujących kobiet, które zgromiły go wzrokiem, jakiego nie powstydziłby się bazyliszek. Daniel odwzajemnił ich spojrzenie, a następnie ostentacyjnie powoli przeniósł wzrok na ich pakunki, zajmujące dwa miejsca i dalej, na dwie młode dziewczyny stojące w przejściu z wypakowanymi po brzegi plecakami podróżnymi na plecach. To wystarczyło, żeby panie zamilkły i spuściły oczy. Daniel ponownie pogłośnił muzykę i zaczął przyglądać się innym ludziom w przedziale.

 

Gdy był już zmuszony podróżować publicznym transportem, często to robił. Obserwował współpasażerów. Zastanawiał się kim są, dokąd jadą, dlaczego tam. Próbował odgadnąć, jak wygląda ich życie wyłącznie na podstawie tego, co robili, lub czego nie robili w trakcie podróży. Nie mógł się dowiedzieć, czy jego przypuszczenia są słuszne, czy może były to tylko chybione strzały. Nie przeszkadzało mu to jednak w prowadzeniu tych małych psychologicznych dochodzeń. Pasjonowało go to do tego stopnia, że w domu miał już kilka książek na temat psychologii i psychoanalizy, oraz poważnie rozważał wybranie związanego z tym kierunku studiów.

 

Naprzeciw niego siedziała dziewczyna, mniej więcej w jego wieku. Raczej przeciętnej urody, ale nie brzydka. Spoglądała przez okno, a w ręku trzymała smartfon. Co kilka minut włączała wyświetlacz, zerkała na niego i znów gasiła. Nie trzeba mieć dyplomu z psychologii, żeby wiedzieć, że czekała na wiadomość. Kiedy w końcu ją otrzymała, jej oblicze się rozpromieniło, odpisała w kilka sekund, a następnie znów długo czekała. Daniel dedukował, że dziewczyna pisała z kimś, kogo bardzo lubi, ale ten ktoś, niekoniecznie lubi ją równie mocno. Chociaż, mógł być po prostu zajęty i nie miał czasu by odpisywać szybciej. Co innego jednak podpowiadał mu wyraz twarzy dziewczyny, gdy pomiędzy wiadomościami przyglądała się swojemu odbiciu w szybie, za którą krajobraz tonął już w mroku wczesnego, jesiennego wieczoru.

 

Obok dziewczyny siedział starszy chłopak, który wyglądał na studenta. Był wysoki i chudy, w okularach z cienkimi oprawkami. Czytał książkę, podpierając głowę lewą ręką, wspartą na podłokietniku. Daniel nie widział tytułu, ale z pewnością nie była to beletrystyka. Obecność równań przypominających hieroglify oraz przeróżnych wykresów wskazywała raczej na fizykę. Był piątek, a on prawdopodobnie wracał na weekend do domu. A mimo to nadal w pewnym sensie się uczył. Pasjonat, czy kujon? Czy na studiach w ogóle są kujony? — zastanawiał się Daniel.

 

Pociągiem znowu zatrząsnęło i Daniel uderzył ramieniem o ścianę. Skrzywił się i poprawił na swoim miejscu, przysuwając nogi do lewej, żeby nie zderzać się nimi z otyłym mężczyzną, który, jakby mało miejsca zajmował sam w sobie, musiał trzymać pomiędzy stopami plecak, siedząc w rozkroku.

 

Daniel z powrotem odwrócił się do szyby. Teraz widział w niej swoje odbicie, na tle nierozróżnialnego już krajobrazu. Ciemność płatała figle jego wzrokowi, bo przysiągłby, że widział jak za oknem równolegle do pociągu biegnie jakaś wynaturzona istota, prosto z najgorszych koszmarów, a na jej grzbiecie siedzi zakapturzony, zgarbiony jeździec. Chłopak zamrugał szybko kilka razy i omam zniknął.

 

Tym razem pociąg podskoczył na złączeniu torów tak mocno, że Daniel pomyślał, że się wykolei. Światła zgasły i zapaliły się awaryjne żarówki, które oświetlały przedział pomarańczowym światłem tak nikłym, jakby pochodziło od pojedynczych zapałek.

 

Daniel doznał przelotnego déjà vu. Tym razem tradycyjnego, bez żadnych dodatkowych dziwnych zjawisk.

 

Pociąg przez kilka minut jechał pogrążony w ciemności. Daniel z irracjonalnym lękiem unikał spoglądania w szybę, wiedząc, że tym razem zobaczyłby swojego odbicia, a jedynie to, co znajduje się za nią. Zamiast tego wpatrywał się w wejście do przedziału, gdzie zdawało mu się, że widzi postać, której jeszcze przed chwilą tam nie było. W ciemności była jedynie niewyraźnym zarysem, cieniem na tle większego mroku, tu i ówdzie rozświetlonego ekranami telefonów.

 

Gdy zwykłe oświetlenie powróciło, zarys zniknął. A może nigdy go tam nie było? Nastolatek przetarł oczy ze znużenia. Za krótko spałem — stwierdził i zamknął oczy, spędzając resztę podróży w półśnie, momentami wręcz szaleńczo kołysany przez pociąg.

 

Główny dworzec jawił mu się jako zwyczajnie brzydki. Wielka kupa stali, betonu i szkła, w której ktoś nieudolnie próbował połączyć oryginalny przedwojenny styl z nowoczesnością. Daniel posuwał się powoli z peronu do głównego przejścia wraz z falą ludzi, która wylała się z pociągu.

 

Na stacji mijał kolejnych ludzi. Biednych i bogatych, kobiet i mężczyzn, spieszących się gdzieś i poruszających się jak cienie. Większość była zasępiona, lub wpatrywała się tępo w przestrzeń, bądź wyświetlacze telefonów. Chłopak z daleka spostrzegł ćpuna, zaczepiającego spod ściany przechodniów. Bez wątpienia był na haju — jako jedyny się uśmiechał.

 

"I start to wonder is this real life. Throw out the candle, turn off the light" ­– śpiewał wokalista w uszach Daniela, gdy ten wychodził na ulice miasta. Szedł zanieczyszczonymi chodnikami, co rusz omijając błotniste kałuże i inne nieprzyjemne przeszkody. Powietrze śmierdziało smogiem. Wiele budynków wyglądało, jakby zaledwie wczoraj zostały zbombardowane, podczas gdy tuż obok stały nowoczesne sklepy i bloki. Może jednak moje miasteczko faktycznie jest całkiem ładne — pomyślał chłopak, przyglądając się temu wszystkiemu.

 

Ulice były opustoszałe, jednak w jednym, wyjątkowo ciemnym zaułku natknął się na dwoje nastolatków, rysujących graffiti na ścianie. Mimo niemych modlitw Daniela, zauważyli go i od razu podbiegli w jego stronę. Daniel westchnął cicho i odwrócił się w stronę nadchodzących kłopotów, wyciągając słuchawki z uszu.

 

— Czego tu szukasz, dzieciaku? — zapytał pierwszy, niski i wygolony, w za dużych ubraniach i bez wątpienia młodszy od Daniela.

 

— To chyba jakiś idiota, zobacz na jego plecak — powiedział drugi, nieco wyższy z paskudnymi bliznami po ospie na twarzy, wskazując na plecak Daniela, który przypadkiem był w barwach konkurencyjnej drużyny piłkarskiej.

 

Chłopak nie sądził, żeby ktokolwiek oprócz antyfanów zespołu dostrzegł to podobieństwo i sam dopiero po chwili zorientował się, o czym mówi graficiarz.

 

— To nieporozumienie panowie — powiedział unosząc w uspokajającym geście ręce. — Nie jestem ich kibicem.

 

Dopiero teraz zauważył, że wyższy łobuz zaciska dłoń na nożu motylkowym. Daniel zaklął w duszy.

 

— Zresztą — zaczął. — Ten zielony kolor to farba, która mi się wylała na plecak — powiedział, obracając się bokiem i wskazując na jasnozielony nadruk kciukiem. — Jak dasz mi nóż, to pokażę ci, że można ją zdrapać — zaryzykował, sam nie wierząc, że ktokolwiek może być tak głupi, żeby się na to nabrać.

 

Nastolatek jednak zawahał się, jakby naprawdę rozważał oddanie noża Danielowi.

 

— Co ty myślisz, że jestem jakiś palant?! — zawołał w końcu rozeźlony. — To ty daj mi plecak. Sam to sprawdzę.

 

Daniel znowu westchnął zrezygnowany. Podszedł na wyciągnięcie ręki do tej parszywej dwójki. Najpierw powoli zdjął plecak z lewego ramienia, a następnie złapał prawe ramiączko w prawą dłoń i w ułamku sekundy zamachnął się torbą, uderzając chłopaka z nożem prosto w twarz. Ostrze wypadło na ulicę. Daniel szybko schylił się i je podniósł, zarzucając plecak z powrotem na plecy.

 

Wyższy nastolatek wycofał się, trzymając obiema dłońmi za nos, a spomiędzy palców wypływała mu krew. Najwyraźniej musiał dostać metalową skrzynką, w której dla bezpieczeństwa chłopak przewoził swojego netbooka.

 

Daniel odwrócił się w stronę drugiego chłopaka i zrobił nożem kilka młynków na palcach. Dzieciak wypuścił puszkę spreju i rzucił się do ucieczki. Jego towarzysz pokazał jeszcze środkowy palec i pobiegł za kolegą. Daniel zakręcił jeszcze parę razy ostrzem, składając je i schował zdobycz do kieszeni, w myślach dziękując sobie za zapisanie się na kurs samoobrony w zeszłym roku.

 

Na odchodne spojrzał jeszcze na graffiti wykonywane przez lokalną „faunę”. Gdy przyjrzał się wzorowi wymalowanemu na ścianie budynku czerwoną farbą, zdziwił się, rozpoznając w nim symbol, który wielokrotnie pojawił się w dokumentach, nad których rozszyfrowaniem jeszcze niedawno pracował. Daniel dopisał w głowie kolejny punkt do listy pytań, które miał zadać swoim zleceniodawcom.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Clariosis 26.07.2020
    Historia bardzo ciekawie się toczy. Z jednej strony łagodnie, z drugiej towarzyszące bohaterom uczucia nadają odpowiedniego dynamizmu. Intrygujące jest to, co mówi Judyta o przejściu do innego świata - czyli jednak jej stan nie będzie wieczny, ale kiedyś coś się z nią stanie? Naprawdę ciekawi mnie, w którą stronę to pójdzie, gdyż zostawiła nam tutaj nieco tajemnicy.
    Pięć. :)
  • Fanifur 31.07.2020
    Całe to opowiadanie w zamyśle jest uzupełnieniem ("prequelem") opowiadania "Łapacz snów", który miał wyjaśnić pewne niedopowiedzenia w nim zawarte. Z tego względu jest ono właśnie łagodne i skupia się na rozrysowaniu "drugiej strony", niż na jakiejś konkretnej linii fabularnej. Może to też spowodować, że jego zakończenie nie będzie dla wszystkich satysfakcjonujące, ale nie będę spoilerował ;P Dzięki za przeczytanie, ocenę i komentarz :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania