Poprzednie częściZombie Game

Zombie Game - 3. Pierwsze zadanie cz. 1

Paulina uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do swojej przyjaciółki, przytulając ją mocno.

- Jak ja się za tobą stęskniłam! – zawołała, wisząc na wyższej, ale też drobniejszej dziewczynie.

Druga Paulina, również blondynka, jednak o brązowych oczach i z okularami na nosie, zaśmiała się cicho.

- Nie widziałyśmy się tylko jeden dzień – przypomniała jej, odwzajemniając uścisk.

Decowa przewróciła oczami i puściła dziewczynę.

- Co ty tu w ogóle robisz? Widziałam jak twoi rodzice wyjeżdżają, myślałam, że pojechałaś z nimi – spojrzała na nią zmartwiona, ale i zaciekawiona, z czego to drugie było widać dużo bardziej, głównie przez nos, który marszczyła za każdym razem, gdy szukała jakichś informacji lub wypytywała innych o te ważne i mniej ważne sprawy.

Brązowooka podrapała się po policzku, zażenowana.

- Zapiłam i nie słyszałam telefonu – w jej głosie słychać było, że źle jej z tym – Odebrała jakaś laska i powiedziała, że jadę z nimi – dodała wkurzona.

Paulina potarła nos u nasady.

- I pojechali bez was? – zapytała, chociaż znała odpowiedź. Gdy dziewczyna potwierdziła, westchnęła – Paula… Ile razy ci mówiłam, że masz nie pić beze mnie? – nadymała policzki.

Tomek z Kamilem przewrócili oczami, a Gosia uśmiechnęła się szeroko.

- Świetnie, cała banda w komplecie… - jęknęła, niby tak, aby nikt nie słyszał, Iza.

Członkowie grupy od razu na nią spojrzeli. Czarnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do nich z wyższością, po czym odgarnęła włosy i spojrzała na swojego chłopaka.

- To jak? Idziemy dalej? – zapytała, niby od niechcenia.

Z premedytacją olewała obecność Pauliny, chociaż normalnie nie darowałaby sobie, gdyby jej czegoś nie powiedziała. Paulina robiła dokładnie to samo, całą uwagę skupiając na przyjaciółce.

Robert zerknął na nią, a później na grupę. Wolał zostać z nimi, ale nie potrafił sprzeciwić się Izie. Zresztą gdyby to zrobił to narobiłby sobie jedynie kłopotów, jego dziewczyna nie należała do spokojnych i łatwo wybaczających osób.

Brązowowłosy otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie za nimi rozległo się warczenie.

- Cholera – zaklął Kamil – Przywlekły się za nami? – wzrokiem przeskakiwał z jednej ulicy do drugiej, aby zobaczyć skąd nadchodzą.

- Niemożliwe, zabiliśmy wszystkie, a jak wychodziliśmy to okolica była pusta – Tomek potrząsnął głową.

Byli za głośno? A może podczas nocy dostały się do bloków obok i teraz wyszły? W tym momencie było to mało ważne, a jednak właśnie takie myśli zaprzątały głowę Karola. Nie chciał narażać swoich dzieci na niebezpieczeństwo, a na otwartym terenie nie mieli szans, zwłaszcza, że powarkiwania zdawały się dochodzić z każdej strony. Jak miałby obronić sam całą rodzinę?

- Kamil, pilnuj Gosi, ja wezmę Olę, a Tomek Pawła. Pod żadnym pozorem nie można się wam rozdzielić – głos Pauliny z rozbawionego tonu przeszedł w całkowicie poważny.

Nie mieli czasu na zastanawianie się. Musieli działać. Horda nieumarłych zbliżała się do nich z każdą chwilą.

- Kierujcie się w stronę PKS-u. Tam na pewno będzie jakieś auto, więc od razu ruszymy w stronę Opola – na twarzy Tomka malowało się zdenerwowanie. Może i pozabijał kilka zombie, ale wcale nie czuł się przez to bardziej komfortowo.

- Chcecie żebyśmy się rozdzielili? – pisnęła Iza.

Ani trochę nie podobał jej się ten pomysł. Dopiero niedawno umknęli jednej grupie, a teraz mieli ponownie uciekać? Sami? Myśl o tym, że cała horda pognałaby za nią i nikt nie mógłby jej pomóc, przerażała ją.

- I tak miałaś gdzieś iść – uśmiechnęła się do niej krzywo Kamila. Może i się przyjaźniły, ale to nie oznaczało, że była dla niej zawsze miła. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale w tym samym momencie odezwała się Gosia.

- Nawet o tym nie myślcie, wszyscy biegniemy razem – złapała Kamila za rękę i spojrzała na niego wyczekująco.

Brązowowłosy chłopak zerknął na nią, a później na Tomka, Paulinę, Paulę, Kamilę i w końcu na Izę. Czuł, że połączenie sił przyniesie więcej szkody niż pożytku, ale co miał powiedzieć? Że woli, aby zjadły ją zombie? W grupie było bezpieczniej.

- Jasne, razem – przytaknął, ale widać było, że jest rozkojarzony. Ciągle szukał miejsca, z którego wyjdą potwory – Ale jak będzie trzeba, rozdzielamy się – mruknął.

Chwilę później jego oczom ukazała się pierwsza kreatura.

- Tędy! – zawołał Tomek i pociągnął Pawła za sobą.

Zaraz za nimi ruszyli pozostali. Kamil, ściskając mocno dłoń Gosi, oglądał się cały czas za siebie. Chciał wiedzieć jak bardzo mają przewalone. Czym zasłużyli sobie na to, aby musieć brać udział w tej chorej grze?

Widział jak zza budynków wychodzą kolejne zombie. Jego mózg nieświadomie zarejestrował w tamtym momencie tylko jeden fakt – ich oczy świeciły niczym latarnie. Może tylko mu się wydawało, może to słońce odbijało się tak w martwych tęczówkach, ale mógłby przysiąc w tamtym momencie, że jaskrawa żółć tęczówek biła dziwnym światłem, jak świecące w ciemnościach bransoletki. Z tym, że ten blask widać było w świetle dnia.

Nie dane było mu się jednak dokładniej przyjrzeć temu zjawisku, chwilę później stracił je z oczu, skręcając w wąską uliczkę, która prowadziła do drogi głównej.

Gdy tylko znaleźli się na ulicy, zrozumieli, że to nie był przypadek, że zombie akurat tutaj się znalazły. Nad nimi przeleciał samolot, z którego wypadały kolejne osobniki.

- On sobie chyba żartuje?! – na twarzy Gosi malowało się przerażenie.

Już teraz uważali, że ich życia są zagrożone, a teraz? Czyżby ten wariat planował zrobić z nich ostatnich ludzi na świecie podczas apokalipsy? Pewnie miał niezły ubaw obserwując jak z sekundy na sekundę ich wola walki słabła.

- Chyba levelowaliśmy – zauważył mało entuzjastycznie Tomek.

Cóż, przynajmniej wyjaśniało to dlaczego niektóre z nich kulały, a inne miały porozwalane twarze.

- Fantastycznie – przytaknęła równie zadowolona z obrotu sprawy Paulina.

 

Uciekli w stronę PKS-u. Musieli nadłożyć trochę drogi, ale udało im się dotrzeć na miejsce bez ogona.

- Dobra, bierzcie się do roboty. Któryś musi odpalić – Kamil zakasał rękawy i ruszył w stronę pozostawionego samemu sobie Mercedesa z dwutysięcznego roku.

- Wydaje mi się, że potrzebujemy raczej busa – zawołał za nim Tomek, patrząc z rozbawieniem jak chłopak odwraca się w jego stronę z urażoną miną.

- Przecież wiem – prychnął, jakby sam fakt, że ktoś mógł pomyśleć, że chciał wziąć osobówkę na jedenaście osób był dla niego nie do pomyślenia.

Chłopacy bez słowa udali się do pobliskich busów, niestety wszystkie miały pozamykane drzwi.

- Myślisz, że uda nam się je wyłamać? – zapytał Kamil, spoglądając na swojego przyjaciela.

Tomek potrząsnął głową. To raczej nie dało by za wiele – podczas apokalipsy lepiej nie jeździć z wyłamanymi drzwiami.

- Spróbować musimy – tuż za nimi stanął Karol – ale powinniśmy wziąć coś nowszego niż ten złom, na który patrzycie. To długo nie pojeździ – wskazał na starego busa, którym chłopcy jeździli kiedyś do szkoły.

- Ej, nie obrażaj rodzinnego ogóra! – Kamil nadymał poliki, udając, że bardzo zraniło go nazwanie ich pojazdu złomem.

- Właśnie, przeżył tyle akcji, że te nowsze mogą tylko pozazdrościć – poparł go Tomek, również próbując zachować obrażoną minę.

- Zresztą go będzie najłatwiej otworzyć – Kamil rozluźnił ramiona i uśmiechnął się, klepiąc czule gruchota – Wyobraźcie sobie jakby to było uratować świat w busie, który zbliżył nas wszystkich do siebie – ostatnie klepnięcie było trochę za mocne. Bus poruszył się i zatrzeszczał nieprzyjemnie.

- Masz na myśli ten moment, gdy moja herbata znalazła się na twoich spodniach czy jak z Tomkiem wcisnęliście mnie w okno i obmacywaliście się na siedzeniu? – zapytała Paulina, unosząc prowokująco brew.

- Oj, nie narzekaj, podobało ci się – prychnął Kamil i trzasnął z całej siły Tomka w plecy – Zresztą wygodnie było mi na jego kolanach – puścił mu oczko, na co Tomek przewrócił oczami.

- Ale mi nie było wygodnie z wami na kolanach – Paulina założyła ręce na piersi. Nie była zła, ale lubiła kłócić się z Kamilem. Akurat on i Dominik, chłopak jej przyjaciółki z klasy, byli idealni do prowadzenia z nią zażartych dyskusji pełnych uszczypliwości .

- Ja bym wolał siedzieć na kolanach Gosi – mruknął Tomek, uśmiechając się zawadiacko, za co oberwał ponownie od Kamila – No co? Taka prawda – dodał, a widząc, że chłopak znowu się na niego zamierza, uniósł ręce w obronnym geście – A co mam powiedzieć? Paulina to moja siostra! – spojrzał zza dłoni na bruneta, który odpuścił z głębokim westchnieniem.

- Powiesz mi dlaczego ja się z tobą przyjaźnię? – powiedział i nie oczekując odpowiedzi, ruszył w stronę innego busa.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania