Poprzednie częściZombie Game

Zombie Game - 3. Pierwsze zadanie cz. 2

Mieli szczęście. Okazało się, że jeden z busów stojących na parkingu nie został zamknięty na klucz, przynajmniej od strony wejścia dla pasażerów. Podejrzewali, że kierowca zobaczył pojazdy wysłane przez szalonego doktorka i albo wsiadł do jednego z nich albo pobiegł do rodziny. Tak czy inaczej zostawił otwarte drzwi.

- Nie ma kluczyków – Tomek wychylił się przez okno, zaglądając na próbującego ogarnąć bagaże Kamila.

- Odpal bez – brązowowłosy nawet nie podniósł na niego wzroku – Umiesz? – zapytał z przekąsem.

Tomek oblizał wargi, powstrzymując się w ostatniej chwili od głupiego komentarza. Zastanawiał się jak długo Kamil będzie się dąsał za to, że przegrał w kamień-papier-nożyce.

- Umiem – w jego niebieskich oczach widać było łobuzerski błysk, który pojawił się, gdy tylko pomyślał o odpaleniu auta. Prawie jak na filmie, pomyślał – Ale nie będziemy mogli zamknąć auta na noc – nie bardzo widziało mu się zabieranie wszystkiego ze sobą do mieszkania, ale czy powinni ot tak zostawić je samym sobie? Zapach jedzenia nie przyciągnie zombie? Albo ludzi chcących zrobić zapasy?

Tomek potrząsnął głową. Mieli sklepy pełne jedzenia, na chwilę obecną nie miał co się martwić innymi ludźmi. Zresztą gdyby poza nimi ktoś jeszcze był w Rośszycach to by o tym wiedzieli. Kto z własnej woli chciałby zostać sam pośród zombie? No chyba że odciągnęli dla innej grupy tę całą hordę.

- Najwyżej będziemy mieli poranną rozgrzewkę – zielonooki wzruszył ramionami.

Może i z boku wyglądało to tak, jakby myśl o walce z zombie nie robiła na nim wrażenia, jednak Tomek doskonale wiedział co dzieje się w głowie jego przyjaciela.

Kamil należał do osób, które rzadko pchały się do roboty, ale gdy postanowiły wziąć coś w swoje ręce to dawały z siebie sto dwadzieścia procent. Tym razem nie było inaczej. Kamil wziął za cel zakończenie tej śmiertelnej gry i był gotów zrobić wszystko, aby tego dokonać. A to wiązało się z przełamaniem bariery strachu i zmuszeniem do ponownego zabijania, aby trenować swoje umiejętności do walki z bossem.

Oboje podejrzewali, że ostatecznie będą musieli pokonać coś silniejszego niż chodzące trupy, aby móc ujrzeć The End, ale nie mieli pojęcia co to może być. Jakiś mutant? Pół człowiek pół zombie? Wściekła wersja Murphy’ego? A może jakiś potwór złożony z ciał kilku zombie? Coś w stylu mutanta z The Forest?

- Daj tę torbę, jeny – Kamil usłyszał nad sobą zirytowany głos Pauliny – Grzebiesz w niej jakbyś chciał tam znaleźć smocze jajo – pulchna blondynka zarzuciła sobie torbę na ramię i odwracając się, ruszyła w stronę Gosi – Ruszaj dupę do środka, królewno – zawołała jeszcze do niego przez ramię.

Kamil spojrzał za niebieskooką, marszcząc czoło z wyraźną irytacją. To o czym on myślał? Zresztą nie ważne. Teraz bardziej zajmowało go wymyślanie jak dogryźć przyjaciółce swojej dziewczyny.

 

Do Opola droga była w miarę prosta i spokojna, choć i tak wszyscy siedzieli jak na szpilkach. We wszelkich produkcjach dotyczących zombie większe miasto oznaczało większą ilość krążących po okolicy umarlaków. Każdy z nich miał nadzieję, że doktorek nie miał aż takich środków, aby zrobić im prawdziwą zombie apokalipsę, jednakże, gdy tylko dotarli pod Opole, wiedzieli, że nie będzie za kolorowo.

Droga tuż pod miastem była zastawiona samochodami, jednak przejazd był możliwy. Problem polegał na tym, że między autami krążyły zombie, które na dźwięk silnika od razu zwróciły się w ich stronę.

- Co teraz? – pisnęła Kamila, zaglądając zza siedzenia na kierujący się w ich stronę tłum.

- Powinniśmy zawrócić! – zawołała Iza, ściskając nerwowo podłokietnik.

Nie myliła się. Mogliby zawrócić, jednak dotarcie do Opola od innej strony mogłoby wyglądać identycznie, a nawet jeżeli nie to zajęłoby to za dużo czasu, a musieli jeszcze znaleźć lokum. Trochę gonił ich czas, bo może i latem dni były długie, ale po nieprzespanej nocy wszystkich powoli dopadało zmęczenie. Ola i Paweł jeszcze chwilę temu przysypiali, teraz zaś siedzieli wyprostowani, nie wiedząc co się dzieje, bo starsze osoby skutecznie zasłaniały im cały widok.

- Nie możemy – na twarzy Tomka widać było skupienie – Od jakiegoś czasu jadę na rezerwie, przydałoby się zatankować – w jego głosie słychać było twarde nuty.

- Nie mogłeś zatankować wcześniej?! – Iza podniosła głos i spojrzała na niego karcąco.

- Po drodze nie było gdzie, a ja nie spodziewałem się, że to tyle pali – warknął na nią Tomek.

Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Nigdy nie słyszeli, aby Tomek na kogoś krzyczał lub warczał, nawet jak był bardzo zły. Czyżby aż tak to sobie wyrzucał?

- Lepiej siadajcie, będę próbował się przebić – powiedział stanowczo i dodał gazu.

Pozostali bez słowa sprzeciwu usiedli na miejscach.

 

Mina Tomka nie zmieniła się ani na chwilę, nawet gdy zombie, które wpadło pod koła rozprysło się dookoła, obryzgując przednią szybę gęstą, ciemnoczerwoną krwią i kawałkami ciała.

Iza wtuliła się w Roberta, który wręcz pozieleniał na twarzy. Paweł i Ola siedzieli wtuleni w rodziców, którzy pilnowali, aby ci nie zobaczyli jak Tomek przyozdobił ich środek transportu. Gosia zakryła sobie dłonią usta, drugą ściskając z całej siły rękę Kamila. Nie odrywała wzroku od szyby, drżąc na całym ciele. Kamil przytulał ją mocno do siebie, gładząc czule po ramieniu. Wiedział, że Gosia poradzi sobie z tym co teraz widziała, ale chciał aby wiedziała, że jest przy niej i nie pozwoli jej skrzywdzić.

W tym samym czasie Pauliny, wpatrzone w rozmazujące po szybie krew wycieraczki, całkowicie się wyłączyły. Szkiel, z nieobecnym wzrokiem, starała się zapamiętać jak najmniej, Decowa zaś chłonęła wszystko jak gąbka. Miała gęsią skórkę, ale ani na chwilę nie odwróciła spojrzenia. Patrzyła jak zombie, nieświadome zagrożenia, same pchają się pod koła, jak nie zwracając uwagi na to, że właśnie straciły kończynę, przesuwają wzrokiem po osobach w busie i próbują dosięgnąć ich przez szybę. Były bezmyślne i choć zdawały się posiadać zmysły, nie wykorzystywały ich w pełni. Widziały, a przynajmniej sprawiały wrażenie, że widzą, jednak nie zdawały sobie sprawy z dystansu. Słyszały, ale nie ruszał ich dźwięk łamanych kości pobratymców, którzy ruszyli przed nimi w stronę busa. Były ograniczone umysłowo. Mimo tego, że widziały śmierć którą ściągali na siebie pozostali nieżywi, szli dalej, jak zaprogramowani.

Tomek skręcił gwałtownie, gdy tylko wyjechali z tłumu i skierował się w pierwszą lepszą ulicę.

- To gdzie mieliśmy pójść tym razem? – zapytał, jak gdyby nigdy nic.

Nikt mu nie odpowiedział.

 

Zatrzymali się pod galerią Karolinka. Na zewnątrz wydawało się być całkiem spokojnie.

- Myślicie, że przyjdą tu za nami? – zapytała cicho Ola.

Nie wysiadała z busa, za bardzo się bała.

- Raczej je zgubiliśmy – Gosia potargała siostrze włosy, uśmiechając się blado.

Nie była pewna czy zombie nie pojawią się pod ich drzwiami, ale nie mieli za dużego wyboru. Nawet ona widziała, że wszyscy mają dość. To był ciężki dzień. Zastanawiała się czy którekolwiek z nich tej nocy spało. Może Iza i Paula przespały transport, ale ich noc też nie oszczędziła. Widziała to po ich twarzach.

- Rozdzielimy się – zaczął Kamil, za co pozostali zmierzyli go karcącymi spojrzeniami. Wszyscy wręcz zdawali się krzyczeć „nie oglądałeś nigdy horrorów?!” – Ludzie… - jęknął głośno –Pan Karol, pani Ewa, dzieciaki i… - zawahał się na chwilę. Kto powinien pomóc rodzicom bronić ich dzieci? Gosię chciał mieć przy sobie, Paulina raczej nie puściłaby Tomka samego, a Iza i Kamila nie nadawały się do obrony kogokolwiek…

- I ja – Paula Szkiel uśmiechnęła się do niego szeroko – Mamy zostać w busie i pilnować zapasów? – spojrzała na niego i przeciągnęła się, puszczając mu oczko tak, aby dzieciaki tego nie zauważyły.

Kamil uśmiechnął się z wdzięcznością. Cieszył się, że dziewczyna szybko ogarnęła o co mu chodzi.

- Tak. Pozostali będą szukać z nami mieszkania – powiedział.

Nawet nie zauważył, że w dość brutalny sposób oddzielił Izę i Roberta od swojej grupy, ale Iza od razu to wyczuła. Na jej opalonej twarzy pojawił się grymas.

- Wolałabym zostać w busie – powiedziała przymilnie, chociaż pozostali znali ją na tyle dobrze, że wiedzieli, iż właśnie w tym momencie chciała im pokazać kto tu rządzi. Bo czy jest coś lepszego niż manipulacja za pomocą słodkiej miny i wyraźnej prośby? Dzięki temu w ogóle nie wyglądało to na manipulację.

- Potrzebujemy Roberta, więc zepnij tyłek i nie kombinuj – wymsknęło się Paulinie.

Od razu poczuła na sobie dwa mordercze spojrzenia. Taa, czasami zapominała jak bardzo jej nienawidzili.

Kamil przewrócił oczami. Już widział jak minie im apokalipsa w towarzystwie Pauliny. Nie żeby jej nie lubił, była przyjaciółką Gosi, więc jakieś tam pozytywne uczucia wobec niej miał, ale przeważnie wywoływała w nim irytację i chęć mordu, rzadziej rozbawienie, a już prawie w ogóle nie kojarzył jej ze spokojem. Jedynie zaufanie dorównywało irytacji, bo nie raz już pomogła mu zorganizować coś dla Gosi lub poradzić w kilku sprawach. Jednakże przeważnie dawały o sobie znać jej złe cechy i z tego co widział to w grupie ilość jej wrogów zaczynała dorównywać ilości przyjaciół, a to oznaczało sporo kłótni. Miał tylko nadzieję, że przez ich wrzaski, które pewnie prędzej czy później zaczną się pojawiać, nie ściągnął im na głowę niepotrzebnych kłopotów.

- No tak, Robert. Nie umiesz go sobie odpuścić? – w niebieskich oczach Izy pojawiły się ognie.

Paulina westchnęła głośno. Minęło tyle czasu, a Iza nadal uważała, że podkochuje się w jej chłopaku.

- Jakby było co odpuszczać – prychnęła blondynka i odwróciła się do nich plecami – Róbcie jak chcecie, ja idę szukać mieszkania – rzuciła przez ramię i poszła przed siebie.

Paula spojrzała za swoją przyjaciółką, po czym uśmiechnęła się przepraszająco do Roberta, który nie odrywał zamyślonego wzroku od pleców Decowej i pobiegła za nią.

- Robert, bierz Izę i chodź – Tomek machnął ręką, aby go pospieszyć, po czym ruszył w stronę drugiej klatki schodowej – Kamil, pilnuj z Gosią aby nie narozrabiały – spojrzał na przyjaciela uważnie.

- Nie ma problemu, i tak nie mam nic lepszego do roboty – zażartował i ruszył wraz ze swoją dziewczyną za oddalającymi się blondynkami.

- A ja? – usłyszeli za sobą niepewny głos Kamili.

- Idziesz ze mną – Tomek nawet nie spojrzał w jej stronę, wiedział, że za nim pójdzie.

Może i nie znali się za dobrze, ale jako jedna z najbardziej żywiołowych osób w szkole i z nią miał do czynienia. Przez fakt, że ona i Kamil się przyjaźnili Tomek nie raz musiał spędzać z nią czas i może gdyby nie to, że Kamila nienawidziła się z jego siostrą, może by ją polubił, a tak? Nie umiał wyrobić sobie o niej zdania. Gdyby to było tylko delikatne napięcie to może inaczej by się to wszystko potoczyło. Między dziewczynami jednak widać było, że uczucie zakorzeniło się w nich do głębi. To była czysta nienawiść, która raniła wszystkich próbujących je uspokoić.

 

W tym samym czasie Paula dogoniła Paulinę.

- Wiesz, że ona ma prawo być zazdrosna, nie? – brązowooka spojrzała zza okularów na swoją przyjaciółkę.

- Niby o co? – Paulina spojrzała na nią kątem oka. Widać było, że jest zdenerwowana.

- Próbował do ciebie zarywać – przypomniała jej blondynka, starając się, aby jej głos był jak najbardziej delikatny.

Paulina przewróciła oczami.

- Kiedy to było? – prychnęła – Zresztą zbyłam go wtedy – dodała ciszej.

Szkielówna westchnęła cicho. Czasami naprawdę miała dość Decowej. Jej duma nie pozwalała przepraszać kogoś kto ją zdradził, ani przyjmować od takiej osoby przeprosin i to odbiło się na jej przyjaźni z Izą. Niby przestały się odzywać z powodu zazdrości Pauliny, a przynajmniej tak rozpowiadała dookoła Iza, ale ona wiedziała jaka była prawda. Iza szukała powodu do obrażenia się, a Robert jej go dał. Później, wraz z upływem czasu, coraz trudniej było wydostać się z tej sytuacji, aż w końcu już żadna nie chciała wyciągnąć ręki na zgodę i teraz gryzły się jak wściekłe psy za każdym razem, gdy się widziały. Chociaż dzisiaj były nadzwyczaj spokojne. Może apokalipsa zombie ma swoje dobre strony?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania