Poprzednie częściBodygard

Bodygard kontynuacja 3

Zaskoczyły mnie negatywne słowa policjantki skierowane pod moim bez wątpienia adresem, za moje dobre serduszko i najlepsze intencje. Taka forma wypowiedzi wyjątkowo mi nie odpowiadała i nie chodziło o użyte słowa, ponieważ moje rówieśniczki nawet na uczelni znacznie lepiej posługiwały się wulgaryzmami od niej. Prawdopodobnie tylko ona w moim postępowaniu dopatrzyła jakiś uchybień do jej osoby, ja niczego takiego nie dostrzegłem. Jednak chcąc mieć pewność poszedłem do mojego pokoju, odpaliłem kompa i zwróciłem się do wyroczni. Portale internetowe w moim przekonaniu są najlepsze do zasięgania rad na wszelkie zmartwienia, więc wrzuciłem pytanie.

- Czy podarowanie kobiecie bukietu chryzantem zakupionych w kwiaciarni, może być powodem do awantury?

Początkowo odpowiedzi, szczególnie nastolatek, były mi wyjątkowo nieprzychylne, znaczna część z nich była określona dosadnymi przerywnikami, które były porównywalne z tymi jakimi usłyszałem z ust policjantki. Wtedy byłem przekonany, że palnąłem wielką gafę i nie powinienem się dziwić takiej reakcji kobiety. Jednak z czasem dotarłem do rady pani gruntownie znającej zagadnienie i jej odpowiedź bardzo mnie psychicznie podbudowała.

„Chryzantemy współcześnie kojarzą się ze smutkiem, ze zmarłymi i w zasadzie obdarowuje się nimi tylko zmarłych. Przeważnie to one zdobią groby naszych bliskich, ponieważ są trwałe i odporne na niskie temperatury. Znaczenie tych kwiatów jest zupełnie inne, czerwone chryzantemy wyrażają miłość, różowe oddanie, złociste zapewniają o myśleniu o ukochanej osobie. Białe symbolizują czystość, niewinność oraz szczerość. Dając komuś kwiaty o tej barwie wyrażamy wobec niego same szlachetne i szczere uczucia”

Kończąc czytanie postu byłem już innym człowiekiem, dzięki własnej intuicji stałem się bardziej inteligentnym mężczyzną w oczach innych, nieograniczonym przejętymi niewłaściwymi schematami. Już nikt nie może mi zarzucić braku ogłady towarzyskiej, skoro w stosunku do innej niedawno poznanej osoby postąpiłem tak szlachetnie. Przydałoby mi się wydrukować te piękne określenie i oprawić je w ramki, żeby powiesić na ścianie dla innych nieznających tematu.

Nagle za moimi plecami rozległ się głos.

- Co robisz?

Bezwiednie, niekontrolowanie, podskoczyłem, jakby piorun koło mnie strzelił.

- To co zawsze, surfuję po sieci – odpowiedziałem flegmatycznie chcąc ukryć chwilowe zaskoczenie, jakbym mówił do własnej matki.

- Natychmiast przerwij połączenie z Internetem i wyłącz komputer – brnęła dalej w żądaniach.

- Pani mówi tak jak moja matka, mająca dość mojego unikania domowych obowiązków. Czyżby odkryła, pani, w opiece nade mną potrzebę macierzyństwa skoro zegar biologiczny tyka?

Niestety na moje mądrości i złośliwość nie zareagowała właściwie, albo uznała je jako niezasługujące nawet na malutką uwagę. Jednak zaskoczyła mnie, robiąc w moją stronę dwa kroki i bez jednego słowa położyła rękę na laptopie. Zdecydowanym ruchem bez uprzedzenia zatrząsnęła monitor, przy okazji tłukąc moje palce leżące na klawiaturze.

- O, ła! – krzyknąłem z bólu, wyszarpując obolałe paluchy z pułapki i bezwiednie przysuwając je do twarzy, żeby w nie dmuchać dość intensywnie.

Kiedy byłem zajęty ochładzaniem czerwonych palców, ona dwoma rękami złapała za mój sprzęt i rzuciła z impetem o podłogę. Fragmenty połamanego plastiku zaczęły fruwać w powietrzu, obsypując mnie obficie. Szykowałem się do krzyku i zarządzania odkupienia drogiego laptopa podarowanego przez rodziców z okazji rozpoczęcia studiów.

Gdy popatrzyłem na nią, na jej bluzie mundurowej w okolicach piersi pojawiły się dwa czerwone punkty z każdą chwila wyraźniejsze. Kobieta zrobiła zdziwioną mnę, tak mi się wydawało i upadła na ziemię jakby ktoś podciął jej nogi, a sznurki, do których była podwieszona zostały odcięte w jednym momencie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że chwilę wcześniej usłyszałem odgłos tłuczonego szkła. Jednak do mnie nic nie dotarło w czasie rzeczywistym, tylko ze sporym opóźnieniem. Jakbym oglądał film w spowolnionym tempie, a nie w dynamicznej akcji podobnej do filmów sensacyjnych.

- Stało się pani coś? – zapytałem.

Kobieta nie reagowała i nie pomogły nawet kilkunastokrotnie powtórzenie pytania nad jej uchem, widocznie były dla niej nie wygodne. Czerwona plama wypływająca z pod niej przyciągnęła wzrok i zaniepokoiła mnie do tego stopnia, że zacząłem krzyczeć.

- Ratunku, pomocy!

Błyskawicznie do mieszkania wpadło kilku mężczyzn kręcących się od dłuższego czasu po całym budynku. Dwóch podbiegło do mnie, złapało bezceremonialnie za manele, obaliło na podłogę i ciągnąc przywlekli pod parapet okna. Pozostali rozdzielili się, jedni podbiegli do okien, wyciągnęli pistolety i wymierzyli w coś znajdujące na zewnątrz. Dwóch doskoczyło do leżącej policjantki i na początku sprawdzali oddech oraz tętno. Dopiero po chwili zaczęli ją reanimować robiąc sztuczne oddychanie i uciskając klatkę piersiową. Jakiś typ stojący między moimi nogami, nadawał do cztery, szesnaście, że zostali zaatakowani i prosi o wsparcie oraz o ambulans. Nawet nie wiedziałem, dlaczego darł się.

- Policjant w niebezpieczeństwie!

Po chwili on, ja i pozostali przebywający w pomieszczeniu usłyszeliśmy od klęczącego blisko policjantki.

- Nie żyje.

Podobnie jak pozostali powodowany ciekawością zacząłem zerkać w stronę reanimującego zespołu, lecz nic nie było widać w sposób mnie zadowalający. Jeden chłop szczególnie nie pozwalał patrzeć, przez wypinanie w moją stronę wielgachnej dupy z opadniętymi majtkami i ten widok był wyjątkowo odrażający. Dobrze przynajmniej, że naoglądałem się filmów akcji, dzięki temu wiem, że ostrzał nastąpił gdzieś za oknem i to z sporej wysokości, ponieważ kule utkwiły w podłodze pod ścianą. Kiedy indziej powiedziałbym, że musiał strzelać do policjantki jakiś miłośnik komputerów, który widział jak rozwala mój sprzęt, innego wytłumaczenia nie znalazłbym prawdopodobnie. Teraz mój świat zwariował i stanął na głowie, przez to już nic nie było tak pewne tak jak nie dawno, zaledwie wczoraj.

- Nic mu się nie stało? – usłyszałem zadane pytanie znajomym głosem.

- Z obiektem wszystko w porządku panie kapitanie zagrzmiała odpowiedz tuż przy moim uchu.

- Dawać go na korytarz – rozkazał Sowa.

Podobnie jak wcześniej bez ogłady, w sposób wyjątkowo barbarzyński zostałem przeciągnięty po podłodze aż za mieszkanie. Tam silne ręce ustawiły mnie do pionu, kapitan Sowa podszedł, zatrzymał się przed moją twarzą i powiedział.

- Czy ty nie wiesz, że wszystko co wrzucisz do sieci natychmiast jest dostępne dla innych i nigdy nie zniknie choćbyś się nie wiem jak bardzo starał?

Następne częściBodygard kontynuacja 4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 20.07.2018
    Witam
    Bardzo dziwne moce posiada bohater. Tylko nie rozumiem, czemu pani aspirant postąpiła tak brutalnie z jego palcami.
    Chryzantemy złociste stoją na fortepianie... śpiewał kiedyś Janusz Popławski.
    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania