Poprzednie częściCzarny Anioł - rozdział pierwszy

Czarny Anioł - rozdział piąty

Car Mikołaj wraz z rodziną i zgrają polityków patrzył przez kryształowe okna Pałacu Zimowego jak ogromne, czerwone tsunami rozbija się o carski oddział by po chwili w całości go pochłonąć i przetrawić w krwawą miazgę. Chwilę później robotnicza fala zalała również ogrody i przystąpiła do bezpośredniego szturmu na budynek. Cesarz wiedział, że to koniec.

- Imperatorze, co robimy?! – pytali przerażeni arystokraci.

- Niestety panowie, nic nie możemy już zrobić – odparł patetycznie monarcha po czym podszedł do zapłakanej małżonki – Alicjo, przepraszam – wyszeptał i uściskał carycę po raz ostatni.

 

Wściekły tłum uderzył na Pałac Zimowy. Po kilku minutach staranowano czterometrowy, barokowy portal i lud znalazł się w środku Dumy Państwowej. Zaczęła się wyczekiwana masakra.

Proletariusze rozbiegli się po całym budynku mordując siekierami wszystkich napotkanych senatorów, oficerów, księży, czy nawet zwykłych służących Jego Cesarskiej Mości. Każda z XVIII wiecznych sali parlamentarnych rozbrzmiała dzikimi wrzaskami i wypełniła się „błękitną” krwią ofiar rewolucji.

W końcu, po kilku kwadransach barbarzyńskiej eksploracji Pałacu, komuniści znaleźli się w carskim pokoju, gdzie wraz z rodziną królewską chowali się najważniejsi ludzie w kraju. Jednakże tych perełek znienawidzonego ustroju nie zamierzano zabić od razu, przy pomocy jakichś prymitywnych narzędzi. Nie, tą śmietankę Lenin kazał wyprowadzić przed gmach Dumy, by spotkało ich coś bardziej, powiedzmy, „finezyjnego”.

Władimir Lenin Uljanow widział jak zgodnie z rozkazami, przed Pałac wyprowadzanych zostaje kilkanaście najważniejszych ekscelencji państwowych. Uzbrojeni w karabiny komuniści prowadzili samego cesarza z rodziną, premiera, ministrów, najwyższą generalicję oraz arcybiskupa w złotej sutannie.

- Więźniowie doprowadzeni! – oświadczył jeden z ludowych gwardzistów.

- Doskonale towarzysze! – odparł Lenin, po czym podszedł bezpośrednio do Mikołaja – Witam jego ekscelencję! – na to cyniczne powitanie lud zaczął się perfidnie śmiać – Wreszcie się spotykamy – zatrzymał na chwilę by spojrzeć się głęboko w przestraszone oczy monarchy – Mam nadzieję, że wiesz do czego to spotkanie zmierza – dodał po chwili.

- To ty jesteś głową rewolucji, tak? – zapytał car.

- Owszem – odparł Wład.

- A więc posłuchaj mnie chwilę. Wiem, że pragniecie mojej głowy jak niczego innego na świecie, i mam świadomość, że egzekucja mnie nie ominie…

- Bystre spostrzeżenie – wtrącił Lenin

- Jednakże, proszę pokornie o oszczędzenie mojej rodziny. Brytyjczycy zapłacą za nich miliony rubli...

- Ha! Żadne pieniądze nie zastąpią nam przyjemności. Ale spokojnie, najpierw życie stracisz ty, więc oszczędzę ci obrazków – odpowiedział bezdusznie Wład, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł od uwięzionych by dzieła dokończyli sadystyczni oprawcy.

 

Najpierw wzięto cara. Monarcha nie opierał się, nie walczył, ani nie błagał o litość, by zachować choć resztkę królewskiego honoru. Wiedział, że i tak stanie się co ma się stać, więc wszelki sprzeciw jest po prostu bezcelowy.

Jeden z socjopatycznych komunistów rozkazał w końcu carowi, by ten położył się na ziemi. Po chwili przyprowadzono cztery kruczoczarne konie, a gdy do każdego z nich przywiązano po jednej kończynie cara jego małżonka zaczęła krzyczeć, ponieważ wiedziała już co zaraz się stanie.

- Spokojnie Alicjo! – mówił władca, gdy oprawcy zaciskali liny na jego nogach – Bądź silna i wiedz, że Bóg wszystkich ich osądzi! My spotkamy się w niebie, a ci podli barbarzyńcy będą smażyć się w czeluściach piekielnych na wieczność! – na te patetyczne słowa komuniści wybuchli cynicznym śmiechem.

- Dobra daj już spokój – wtrącił się jeden z ludowych gwardzistów – No chłopaki, rozrywamy Imperatora! – krzyknął niczym dziki Hun i przystąpiono do egzekucji.

- Ja, Cesarz i Samodzierżawca Wszechrusi, Król Polski i Wielki Książę Finlandii umieram dziś wraz z Cesarstwem, przez sługi swe zabity – mówił władca drżącym głosem, czekając aż konie ruszą – Odchodzę zamordowany 25 października 1917 roku i…

Cesarz nie zdążył powiedzieć nic więcej, albowiem czarne rumaki zarżały i rozbiegły się w cztery strony świata. Mikołaj II zaczął wrzeszczeć jak zarzynane prosię, a arcydrogie jedwabne spodnie zalał gorący mocz, gdy poczuł pękające kości i rozrywane mięśnie. Jego kilkusekundowe męczarnie zdawały się trwać wieczność, a palący ból pochłonął całe, rozciągane jak akordeon ciało.

Po kilku chwilach konie przełamały opór i rozerwały Imperatora na cztery części, uciekając z jego nogami i rękami w głąb płonącego miasta. Po Mikołaju II Romanowie pozostały jedynie rozlane wnętrzności na brudnym chodniku.

Następnie przyszła kolej na resztę uwięzionych. Pierwsza zamordowana została rodzina cara. Cztery zapłakane córki, schorowany syn Aleksy oraz zdruzgotana widokiem rozrywanego męża caryca, zostali ustawieni pod murem. Pluton egzekucyjny nabił broń i na rozkaz „Zabić krwiopijców ludu!” rozstrzelał całą rodzinę królewską, przeszywając ich ciała ołowianymi kulami.

Potem wzięto się za symbol znienawidzonego Kościoła Prawosławnego – arcybiskupa moskiewskiego Makarego Nawskiego.

Duchowny został odarty ze złotych szat, pozbawiony białego nakrycia głowy oraz zdobionego epitrachelionu. Następnie jego blade, starcze ciało wrzucone zostało do stalowej misy pełnej wrzącej wody, czemu towarzyszyły przeraźliwe piski i krzyki Jego Świątobliwości.

Kiedy arcybiskup przestał już wierzgać i walczyć z trzymającymi go we wrzątku chłopskimi osiłkami, jego czerwone, pełne poparzeń ciało zostało wyjęte, a następnie (przy akompaniamencie robotniczych owacji) obdarte z miękkiej skóry niczym martwa świnia.

Widok tej dantejskiej sceny pokonał Uljanowa, który nie był przygotowany na aż tak skrajnie drastyczne obrazy. Jego amoralna maska socjopatycznego rewolucjonisty zaczęła pękać i poczuł po prostu słabość. Poczuł obrzydzenie tą sytuacją, a gdy zobaczył jeszcze jak wściekli proletariusze z ogniem w oczach wiążą ministrów wraz z premierem i oblewają ich benzyną by za chwilę podpalić, nie wytrzymał i skierował się do Zimowego Pałacu, by odciąć się od tej masakry.

Wchodząc przez wyłamany portal słyszał jak politycy błagają o litość, tańcząc w czerwonych płomieniach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania