Poprzednie częściCzas nie będzie czekał - odcinek 1

Czas nie będzie czekał - odcinek 5

Sergiusz zawiózł żonę do domu siostry denata, po czym sam pojechał do brata ofiary. Mieszkał w Poznaniu od zawsze ale znalezienie adresu Mirosława Letnickiego zajęło mu trochę czasu. Wiedział w jakim rejonie miasta znajduje się ulica Budziszyńska ale sugerował się tylko pętlą tramwajową która nazywała się tak samo. Po dłuższym czasie odnalazł dom, którego szukał. Budziszyńska 66. Zaparkował swój samochód, po czym podszedł do furtki. Zadzwonił dzwonkiem i po chwili drzwi wejściowe otworzyła kobieta, około sześćdziesięcioletnia.

- Dzień dobry - rzekła. - Kim pan jest?

- Dzień dobry - odpowiedział Sergiusz. - Moje nazwisko Sergiusz Ohar. Jestem z policji. Zastałem może pani męża?

- Tak, jest w domu. Domyślam się w jakim celu składa nam pan wizytę. Dowiedzieliśmy się wszystkiego od Ani, naszej bratanicy. Jesteśmy wstrząśnięci. Proszę, niech pan wejdzie - otworzyła mu bramkę. - Zapomniałam się przedstawić. Elżbieta Letnicka - i podała Oharowi rękę.

Sergiusz wszedł do środka. Od razu przywitał go pies. Owczarek niemiecki obwąchał go po czym stanął na tylnych łapach, jakby chciał zatańczyć z nim.

- Mikado, spokój - powiedziała stanowczo kobieta. - Przepraszam za niego. Zawsze tak się wita. Nie tylko nas ale i obcych, nad czym szczególnie ubolewamy - dodała z uśmiechem po czym zawołała - Mirek! Pan z policji przyszedł!

- Dobrze, już dobrze. Tylko już tak nie wrzeszcz - odpowiedział męski głos z pierwszego piętra. Po chwili na dół zszedł starszy mężczyzna, również około sześćdziesięciu lat.

- Dzień dobry. Mirosław Letnicki - podał mu rękę. - Mam nadzieję, że nie czekał pan zbyt długo.

- Dzień dobry. Sergiusz Ohar - również podał i uścisnął dłoń. - Czekałem tylko chwilę.

- Niech się pan rozgości. Kawy?

- Jeśli to nie problem, to poproszę. Rozpuszczalną z mlekiem.

- Elu, mogłabyś zrobić? Dla mnie też kawa. Taka, jak zawsze.

- Już robię - odpowiedziała kobieta i ruszyła do kuchni.

Obaj panowie usiedli przy stole w salonie. Z twarzy brata ofiary zniknął uśmiech. Sergiusz wiedział dlaczego.

- Proszę przyjąć moje kondolencje - zaczął Ohar. - Rozumiem, że dla państwa to może być nieodpowiedni moment ale muszę państwu zadać kilka pytań.

-Cóż, niech pan pyta - westchnął Mirosław. - Ja, Andrzej i Basia tworzyliśmy w dzieciństwie zgrane trio. Czasem się kłóciliśmy, jak to rodzeństwo ale na ogół nasze relacje były w porządku.

- Rozumiem, że wspomniana przez pana "Basia" to pana siostra?

- Tak, to właśnie o niej mówię. Nie wiem czy wie o śmierci Andrzeja. Muszę do niej zadzwonić.

- Moja żona jest już u niej więc już pewnie się dowiedziała - uspokoił go Sergiusz. - Niech pan coś opowie o bracie.

- Mój brat zawsze był duszą towarzystwa. W szkole miał bardzo liczne grono znajomych. To on wpadał na różne szalone pomysły, za co był surowiej karany przez naszych rodziców. Naprawdę, fantastyczna osoba. Pomyśleć, że już go z nami nie ma.

- Mąż mówi prawdę - powiedziała Elżbieta, podając kawę. Po chwili usiadła obok swojego małżonka. - To był kochany człowiek. Miał swoje zdanie i nigdy go nie zmieniał. Czasem go za to nie lubiłam ale teraz bardzo mi go brakuje. Wiadomo, kto zabił Andrzeja?

- Dopiero zaczynamy to śledztwo - powiedział Sergiusz. -Czy coś przykuło państwa uwagę, na przykład zaczął się dziwnie zachowywać czy coś?

- Zauważyłam, że rozglądał się wokoło jakby sprawdzał czy ktoś go śledzi. Wielokrotnie go pytaliśmy, co się dzieje ale zawsze nas zbywał albo zmieniał temat rozmowy. Pamiętasz, Mirek? - zwróciła się do męża.

- Tak. To się zaczęło jakiś rok temu - odparł brat denata.

- Co państwo robili w momencie zabójstwa czyli czternastego września około dwudziestej pierwszej?

- Spaliśmy. Wczoraj wróciliśmy z urlopu we Francji i podróż bardzo nas zmęczyła - odpowiedział Mirosław.

- A wiedzą może państwo, kto mógł zabić państwa bliskiego? - dopytywał Ohar, popijając kawę.

- Nie wiemy. Chociaż Andrzej mówił o jednym pracowniku, którego zwolnił. Podobno zakończenie współpracy skończyło się dość burzliwie. Tylko nie pamiętam, jak on się nazywał.

- Dariusz Zawadzki? - spytał Sergiusz.

- O właśnie - powiedział Mirosław. - Zatrzymaliście już go?

- Jeszcze nie. Moi współpracownicy szukają go - odparł Sergiusz. To wszystko o co chciałem państwa zapytać. Jeszcze raz składam państwu najszczersze kondolencje.

- Dziękujemy. Zawsze będziemy pamiętać o Andrzeju. Już za nim tęsknimy - powiedziała Elżbieta

- Gdyby coś państwo sobie przypomnieli to proszę zadzwonić - mówiąc to, wręczył im swoją wizytówkę.

- Na pewno zadzwonimy - powiedział Mirosław.

Uścisnęli sobie dłonie. Gdy Sergiusz wychodził, drogę zagrodził mu Mikado. Już chciał ponownie stanąć na tylnych łapach ale stanowcza reakcja Mirosława uniemożliwiła mu to. Pies posłuchał, po czym poszedł do swojego posłania, ułożył się i zasnął. Małżonkowie i Ohar pożegnali się. Sergiusz wyszedł z ich domu i skierował się do samochodu. Gdy znalazł się w środku, wyjął telefon i zadzwonił do Anety.

- Cześć, jesteś już w biurze? - spytał.

- Owszem - odparła. - Dałam laptop i telefony do Emila. Jak już pojechałeś, to spytałam Annę Letnicką o te komórki, które znalazła Marzena. Żadna z nich nie była jej znajoma. Miała swój podobnie jak jej brat i matka.

- W porządku. Mogłabyś ustalić adres tego Dariusza Zawadzkiego? Brat ofiary i jego żona potwierdzają, że ten facet mógłby chcieć jego śmierci.

- Jasne - odpowiedziała Aneta. - Coś jeszcze mam zrobić?

- Czekaj na wyniki od Emila i na moje rozkazy. Kontaktowałaś się z Marzeną?

- Jeszcze nie. Sądziłam, że jeszcze rozmawia z siostrą denata.

- Dobra, to tyle. Do zobaczenia w biurze.

- Do zobaczenia - odparła Aneta.

Sergiusz rozłączył się. Sprawdził, czy wszystko miał ze sobą, po czym uruchomił samochód i odjechał.

 

Nestor Poznański

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania