Dziedzic krainy: rozdział 3
Obudziłem się, gdy się już ściemniało, więc chcąc wracać do autobusu, poczułem uderzenie w tył głowy i wtedy nie wiedziałem co się ze mną dzieje.
Ocknąłem się w jakimś zimnym i ciemnym pomieszczeniu. Spanikowałem i zacząłem krzyczeć najgłośniej jak mogę. Po chwili usłyszałem ciężkie i lekkie kroki. Ucichłem i słuchałem. Cisza i spokój. Niestety nie trwało to długo, bo zaraz po tym rozległ się dźwięk przekręcanego klucza. Do pomieszczania weszli kobieta i mężczyzna. Kobieta miała niecałe 165 centymetrów wzrostu, blond włosy. Ubranie miała jakby z przełomu średniowiecza, a na ramię założony łuk, który mógłby stanowić połowę jej wzrostu. Mężczyzna był wyższy od niej o głowę, a włosy miał w kolorze czarnym. Jego zaś ubranie pochodziło ze schyłku renesansu. Z pasa po prawej stronie zwisał mu sztylet, długością porównywalny do części przedramienia, zaś po lewej miał miecz gotowy do użytku. Ruszyłem w ich kierunku. Wtedy ona zdjęła łuk z ramienia i naciągnęła strzałę na cięciwę, miała już puścić, kiedy mężczyzna ją powstrzymał zwinnym ruchem ręki. Zatrzymałem się i czekałem na kolejny ruch tych dwóch osób.
-Nie strzelaj. Mamy go przyprowadzić żywego.- ostrzegająco spojrzał na kobietę, która opuściła łuk i zarzuciła na ramię, a strzałę schowała z powrotem do kołczana.
-No dobrze, ale niech więcej nie wykonuje podejrzanych ani gwałtownych ruchów, bo zginie.- zimno odpowiadając odwróciła się do drzwi i odeszła w ciemność.
-Przepraszam za nią, ale jest przygotowana na wszystko. Na mnie też tak zareagowała kiedy zacząłem się zbliżać.- kończąc to uśmiechnął się i ręką przywołał mnie do siebie. Powolnym ruchem podszedłem i wtedy zobaczyłem, że moje rany są opatrzone i prawie wcale nie bolą.
-Mam pytanie.- zatrzymałem się i kontynuując spojrzałem mu w oczy -Kim był tamten stwór?
-Eh... To był jeden z odmieńców. Można ich spotkać w tamtej okolicy gdzie ciebie znaleźliśmy. Sądząc po twym wyglądzie nie zasnąłeś w drodze tutaj.- ręką pokazał na mnie i zaczął iść dalej. Musiałem do niego podbiec kawałek, który nas dzielił. Resztę drogi szliśmy w ciszy.
-Tak w ogóle to gdzie idziemy?
-Do władcy tej wioski.
Dojście do domku tego władcy zajęło nam jakieś dziesięć minut, jak nie więcej. Stanął przed drzwiami i zapukał. Otworzyła mu szczupła i niska kobieta w fartuchu. Raczej była to służąca lub coś podobnego.
-W końcu jesteś. Ile można czekać na takiego obiboka. Już się niecierpliwiliśmy i chciałam wysłać straż na przeszukanie.- kończąc zdanie uderzyła go jakąś szmatką w głowę.
-Przepraszam, ale jeszcze spytał o odmieńców i się jakoś przeciągnęło.- z miną pełną winy spojrzał w dół, po czym wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka wyglądał trochę strasznie, ponieważ na jednej ścianie wisiały głowy zwierząt i odmieńców, zaś na drugiej ludzkie głowy i kończyny z podpisami kiedy i w jaki sposób umarli.
-Witaj Panie,- ukłonił się i mówił dalej -to jest ten chłopiec, o którym Panu mówiliśmy.
-Dobrze, możecie usiąść. Chcecie herbatę ziołową?- wstał, podszedł do służącej i powiedział -Jeśli mogłaby Pani zaparzyć herbatę ziołową dla tych młodych ludzi.- lekko się ukłonił i wrócił na swe miejsce.
-Ależ pewnie, że mogę, jeżeli tylko oni będą chcieli.- grzecznie i miło się uśmiechnęła do naszej dwójki.
-Dziękuje Pani.- wstałem i ukłoniłem się do kobiety w fartuszku -A i jeszcze jedna rzecz. Jakim cudem się tu znalazłem?!
-Nie podnoś głosu młody człowieku, bo nie spotka cię tutaj za to nic dobrego.
-Najmocniej przepraszam Panie.- przepraszając usiadłem powrotem na miejsce.
-Nic mu nie powiedzieliście oprócz odmieńców, co?- spojrzawszy na dwójkę, która po mnie przyszła, ciągnął dalej. -No więc tak, po pierwsze. Jeszcze nie wiemy jak się tu znaleźliśmy. Po drugie, nie podnoś głosu, ponieważ nie mamy zamiaru walczyć z odmieńcami. A co do tych odmieńców, jest to bardzo liczna grupa osób, która zasnęła w drodze tutaj. Podejrzewamy, że ma to jakiś związek z tą ciemną postacią. Jednakże znajdujemy się tutaj dopiero od kilku dni, ale wygląda na to, że oni są tutaj dłużej.- po wypowiedzi zrobił kilka łyków ciepłej herbaty.
Komentarze (4)
"Dojście do domku tego władcy zajęło nam jakieś dziesięć minut, jak nie więcej. Stanął przed drzwiami i zapukał." Kto zapukał?
Mężczyzna z nożem?
". Na pierwszy rzut oka wyglądał trochę strasznie, ponieważ na jednej ścianie wisiały głowy zwierząt i odmieńców," winno
być, że wnętrze wyglądało. Byłoby logiczniej. Niestety tylko 3
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania