Poprzednie częściDziedzic krainy: rozdział 1

Dziedzic krainy: rozdział 4

Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał dźwięk gotowanej wody. Służąca poszła dokończyć swoje zadanie, o które Pan ją poprosił. Po kilku sekundach herbata znalazła się przede mną.

-A jeszcze takie pytanie, jak brzmi twe imię?

-Moje? Nie pamiętam.

-To tak, jak wszyscy, którzy się tutaj znaleźli.

-To, co teraz ze mną będzie?- pytając wziąłem łyk ciepłej herbaty.

-I właśnie tutaj jest problem, bo kiedy się tutaj znalazłem to przede mną była ta tabliczka na której jest napisane, cytuję: „Pewnego dnia, kiedy uda wam się pokonać wszystkich odmieńców i młody chłopak przyniesie dwie głowy, ścięte jednym uderzeniem, nastanie spokój. Jednak ty z tronu zostaniesz zrzucony by koronę przejął dziedzic krainy.” i nad tym właśnie się zastanawiamy czy to ty, czy nie. Co prawda tylko ty z nas wszystkich jesteś w takim wieku, który może odpowiadać przepowiedni danej przez kogoś lub coś. Jednakże nie oznacza to dla ciebie nic dobrego, ponieważ przez to będziesz zmuszany do ciągłego treningu, który pomoże tobie wypełnić przepowiednie.

-Aha czyli tak się sprawy mają. Jeśli chodzi o treningi, to proszę tylko o to, aby nie były zbyt ciężkie.- odpowiadając dopiłem herbatę do końca -Aha i jeszcze jedno, gdzie będę spał? I nie mam żadnych innych ubrań poza tymi co noszę. O miejsce do spania nie musisz się martwić. A co do ubrań to kilka osób potrafi szyć, więc poproszę by uszyły tobie coś.- powiedziawszy to machnął dłonią na znak abyśmy wyszli. I tak też uczyniliśmy.

-To... Gdzie w końcu będę spał?- spojrzałem na mężczyznę.

-Raczej tamten domek jest pusty. Chodź za mną, to się nie zgubisz.

-Słowo raczej nie jest zbyt przekonujące.- spojrzałem na niego, jednak on dalej spoglądał na domek znajdujący się w samym środku wioski.

Domek jak każdy inny w wiosce. Ściany z jasnych desek, a dach z ciemniejszych. W środku były tylko dwa pokoje, kuchnia i ubikacja. W sypialni stało tylko łóżko i szafa na ubrania, a w drugim stolik kilka krzeseł przy nim i dwa obrazy na ścianie. Po wydarzeniu z trzypiętrowego domu w lesie, od razu sprawdziłem czy to są na pewno obrazy. Jak się okazało to jednak tylko obrazy.

-Co sprawdzałeś przy obrazach?- pytając, kobieta odsunęła jedno z krzeseł i usiadła.

-Sprawdzam czy to na pewno obrazy, bo w lesie był incydent, po którym zawsze już będę sprawdzał.

-Aha, nawet nie mów, ponieważ już nam starczy strachu. Są odmieńce, które mogą nas zaatakować w każdej chwili i nie potrzebujemy więcej potworów.

-Kto mnie będzie trenował?- kończąc pytanie usiadłem na przeciwko niej i czekałem na odpowiedź.

-Pewnie ja i on. A co? Masz jakiś problem?

-Nie, nie, tylko pytałem z ciekawości. Kiedy zaczynamy?

-Jeśli chcesz to możemy zacząć od zaraz.- szturchnęła mężczyznę tak mocno, że ten się zgiął.

-Tak, możemy od zaraz.- spojrzawszy na kobietę wyjął sztylet, kontynuując wypowiedź -Jeszcze raz coś takiego się wydarzy a obiecuję, że nie dożyjesz następnego ranka.

-Ha! Tylko spróbuj coś mi zrobić a sam zginiesz- gwałtownie przewracając krzesło wstała i zwinnymi ruchami naciągnęła strzałę na cięciwę łuku.

-Hej! Co z wami jest nie tak? Jesteście po tej samej stronie. Jeżeli się nawzajem zabijemy to nic dobrego nie wyniknie z tego.- podszedłem do niego i zabrałem mu broń tak szybko, że jeszcze przez chwilę stał w takiej samej pozycji jakby nadal trzymał w ręce sztylet. Tak samo postąpiłem z nią, tylko że jej zabrałem strzałę gotową przebić mężczyznę, a zaraz potem odpiąłem jej kołczan ze wszystkimi strzałami i wyrzuciłem wszystko na koniec pomieszczenia.

Popatrzyli po sobie i nie mogli uwierzyć własnym oczom.-Jak ty to zrobiłeś?!- równocześnie zwrócili się do mnie.

-Po prostu wyczułem zagrożenie i podjąłem według mnie najlepsze kroki, by temu zapobiec. A co?- dziwnie na nich spojrzałem, po czym już tylko słuchałem.

-Jesteś jedyną osobą, która nam obu zabrała, w tak krótkim czasie obie bronie, nie mówiąc już o amunicji do mego łuku.

-I tak samo u mnie, tylko ty byłeś w stanie się tak szybko poruszać, aby to zrobić.

-Czyli? Co to oznacza? Bo nadal nic z tego nie rozumiem.- dziwnie się poczułem i tak też się na nich popatrzyłem.

-Musimy iść to powiedzieć. Prawda?- spytał mężczyzna, kobietę.

-Jasne, że tak. I to jak najszybciej. Ty tu zaczekaj... albo nie idziesz z nami.

-No dobra a gdzie?

-Tam gdzie wcześniej.- odparł mężczyzna.

-Jeśli do władcy, to będę mógł jeszcze jedną herbatę? - pytająco spojrzałem na niego, po czym otrzymałem odpowiedź

-Raczej tak. A co posmakowała?

-I to jak.

Po tym nastała cisza. Nikt się nie odezwał dopóki nie dotarliśmy do władcy.

Następne częściDziedzic krainy: rozdział 5

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Celtic1705 26.01.2016
    Jest dużo powtórzeń, tak na słuch patrząc, ale tekst i tak mi się podoba. :) Cztery, ze względu na błędy. ****
  • Pan Nikt 26.01.2016
    Hym... ten sam zarzut co do poprzedniego, przeze mnie komętowanego tekstu. Pomysł nie zły, ale tekst jakby był pisany pod bohatera, nie pod czytelnika.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania