Dziewczyna bez przeszłości - rozdział I
Rozdział I
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Zawinęłam się szczelniej kołdrą i zacisnęłam powieki,naciągając kaptur na twarz.
Puk,puk,puk,puk,puk.-Ten dźwięk nie dawał mi spokoju.
Co miałam zrobić?-Nie miałam wyboru.
Podniosłam się niezdarnie i podeszłam do drzwi,potykając się,jak małe dziecko,które niedawno zaczęło chodzić.
W pokoju było zimno. Już po chwili zaczęłam się trząść.
Zamarłam z dłonią na klamce.
Puk,puk,puk,puk,puk...-Nagle dźwięk się urwał,jednak tylko po to,by zaraz powrócić głośniejszy.
Przekręciłam klucz.
Cisza.
-Mogę wejść?-głos był kobiecy,młody.
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego powróciłam na łóżko.
Odwróciłam twarz w kierunku okna.
Drzwi zaczęły się powoli otwierać. Skrzypiały cicho,przywołując na myśl miauczenie starego kocura.
-Jak się spało?-Wyczułam w jej głosie niepewność.
Nie odpowiedziałam.
-Ale masz tu chłodno...-podeszła do okna i odkręciła biały grzejnik.-Zaraz powinien się rozgrzać.-Mogłam sama to zrobić.-Nie powiedziałam tego na głos.
Spojrzałam na jej dłonie,które spoczęły na parapecie.-Były jasne. Paznokcie pomalowała na blady fiolet.
Odwróciła się do mnie,dzięki czemu mogłam zobaczyć jej oczy.-były szare i duże. Miała krótkie,jasne blond włosy,układające się w loczki,które rozrzucone były we wszystkie strony.”Jest ładna”.-Stwierdziłam szczerze,co zrodziło pytanie.-Jak ja wyglądam?Czy jestem choć trochę tak ładna jak ona?-Nie wiedziałam jak wyglądam. Moje wspomnienia zaczynały się kilkadziesiąt godzin wcześniej i w ciągu tego czasu,ani razu nie spojrzałam w lustro.
-Zaraz będzie śniadanie. Poproszono mnie,bym cie zawołała.-powiedziała spokojnie.
Dopiero wtedy poczułam,że muszę coś zjeść.
-Nie jestem głodna.-Skłamałam.
-Abigail Mesa. Mam osiemnaście lat.-przedstawiła się niepewnie.-A ty?
Zamyśliłam się na chwilę.”Jak ja?Jakie jest moje imię?Nazwisko?Moje imię...
-Jestem nikim-odpowiedziałam z przekonaniem,jednak cicho.
Abigail wyraźnie się zmieszała.
-Przecież każdy ma jakieś imię.
-Nawet,jeśli to prawda,ja nie znam swojego.-Zrzuciłam z ramion kołdrę,czując,że powietrze trochę się już ogrzało.
Dziewczyna spojrzała na mnie uważnie.
-Więc wymyślimy ci na chwilę jakieś. Przecież musimy jakoś do ciebie mówić.-uniosła triumfalnie ręce.
-Ok.-zgodziłam się.
-Co powiesz na...Izy?Albo ...Yvaine?Może na przykład....
-Ok.-powtórzyłam jak automat.
Abigail spiorunowała mnie spojrzeniem.
-Nie możesz się na wszystko zgadzać.-stwierdziła oburzona.
-Ok.-odparłam obojętnie.
Westchnęła,zerkając na zegar.-Jedyną rzecz,którą można było uznać za ciekawą w tych cichych,ponurych czterech ścianach.
-Siódma.-oznajmiła.-Do śniadania godzina.-Zilustrowała mnie wzrokiem.-Masz ochotę na prysznic?
***
Wsłuchiwałam się w szum wody.
Wiedziałam,że nie wolno siedzieć mi pod prysznicem zbyt długo,dlatego postanowiłam się spieszyć.
Jagodowy płyn sprawił,że moje włosy nabrały apetycznego zapachu.
Zaburczało mi w brzuchu.”No już,już. Nie przeszkadzaj.”-upomniałam żołądek .
Spojrzałam na ubrania,które nowo poznana wybrała mi z walizki.-Długi,szary,sweterek z białym kotkiem o wielkich oczach i czarne getry z zamkami przy nogawkach,a do tego...
Podskoczyłam jak oparzona. Poczułam się niezręcznie,że Aby ruszała moja bieliznę,ale po chwili zaśmiałam się w duchu,patrząc na różowo-czarne wzorki.
„Następnym razem sama wybiorę sobie ciuchy”-stwierdziłam definitywnie,patrząc w lustro.
Niebieskie oczy...Pełne usta...Karmelowe włosy,układające się w fale,sięgające prawie do bioder.„Może być.”-Stwierdziłam wychodząc na korytarz.
Ile mogę mieć lat?-”Szesnaście.”-Podpowiadało mi coś i choć nie mogłam tego wytłumaczyć,byłam pewna,że to prawda.
-U lala-obróciłam się gwałtownie.
-Czekałaś tu cały czas?-Abigail uśmiechnęła się promiennie.
-Nie długo.-zapewniła mnie.-Nie było cię raptem dziesięć minut. Ładnie wyglądasz.-dodała,podchodząc. Nie wiedziałam,czy mówi prawdę,jednak muszę przyznać,że taką miałam nadzieję.
-Co tu robisz?-postanowiłam,że też o coś zapytam.
-Yyy....idę.
-Ale....-zaczęłam.
-Aaa. Co tutaj robię. Pomagam.-Uśmiechnęła się .
No tak.-Ona ma rodzinę.-pomyślałam. A ja?Może na mnie też ktoś czeka...Nie bądź naiwna,Rosario.-pouczyłam się i zamarłam.
-Cholera.-wyrwało mi się.
-Idziemy coś zjeść?-zapytała Aby,kładąc mi dłoń na ramieniu.-I wymyślimy jakieś imię.
-Rosario.
-Co?-zdziwiła się.-To twoje prawdziwe imię?
-Nie wiem.-odpowiedziałam szczerze.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania