Dziewczyna w dresach cz. V
Paweł: Hej :)
Gabrysia: Hej :) Co tam?
Paweł: Chciałem porozmawiać o wczorajszej imprezie.
Gabrysia: Ten pocałunek był słodki, ale nie mogę z tobą być.
Paweł: Dlaczego? Myślałem, że to co się wydarzyło między nami...
Gabrysia: Przepraszam, w sumie się nie znamy. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie jestem jeszcze gotowa na poważny związek.
Paweł: Rozumiem, ale pamiętaj, będę walczył. Do zobaczenia w skate parku :*
Gabrysia: Bałam się już, że nie przyjdziesz.
Zachichotałam cicho. On jest taki słodki. Powiedziałam mu, że boję się być z nim szczera. Tak naprawdę, więcej niż on, wie o mnie tylko Milena. Po prostu chcę go przetrzymać, zbadać jego uczucia.
Zeszłam na dół, do kuchni na obiad. Zupa była pyszna, a pani Zosia, jak zwykle uśmiechnięta, pytała o samopoczucie. Przynajmniej ją to interesowało, czego nie mogłam powiedzieć o moim ojcu.
Westchnęłam cicho.
- Idę do skate parku. Wrócę późno. Taty nie będzie na kolacji. Do widzienia! - powiedziałam i wyszłam z domu z deskorolką pod pachą.
Na niebie nie było śladu chmur. Kiedy po 10 minutach dotarłam na miejsce zobaczyłam znajomą postać. Podbiegłam do Pawła.
- O, Gabi. - przywitał się buziakiem w policzek. - Poznaj moich kumpli, Rafała i Miłosza. - wskazał ręką na wysokiego bruneta o brązowych oczach i blondyna z niebieskimi tęczówkami. I znów to nieodparte wrażenie, że gdzieś ich widziałam. Może tak jak Pawła, tutaj?
- Hej, Gabrysia. - podałam każdemu dłoń. - Chodzicie do naszego liceum? Jeździcie na deskorolce?
- Jesteśmy w drugiej klasie, ale wolimy kosza. Jestem kapitanem szkolnej drużyny. - powiedział brunet, chyba Rafał.
Wtedy zrozumiałam skąd ich znam. To oni widzieli mnie w szatni. Zarumieniłam się.
- Jeśli nadal rozważasz chęć wstąpienia do naszej drużyny, to pobór odbędzie się jutro po lekcjach. Ocenimy wtedy twoje umiejętności. - dopowiedział drugi, Miłosz.
- Nie chcę robić wam konkurencji. - rzekłam z błyskiem w oku.
Zaczęli śmiać się z niedowierzaniem.
- Tam niedaleko jest boisko do kosza. Możemy tam pójść i zagramy. Wy będziecie jedną drużyną, a ja i Gabi drugą. - odezwał się Paweł.
- Okej. - przyjął wyzwanie Rafał. - Jeśli wygracie, Gabi będzie w drużynie. A jeśli przegracie...
- Nie przegramy. - odparłam pewnie.
Drugoklasiści puścili tą uwagę mimo uszu.
- Jeśli przegracie, pocałujesz któregoś z nas. - zaproponował Rafał.
- Którego?
- Rzucimy monetą. - posłał mi szelmowski uśmiech. Spojrzałam mu prosto w oczy. Nie zamierzałam przegrać, ale musiałam mu utrzeć nosa.
- Okej. - westchnęłam, układając w głowie plan. - Paweł, przebiorę się w strój sportowy i przy okazji omówimy taktykę.
Poszliśmy do pobliskiej szatni. Założyłam krótkie spodenki i podkoszulek bezrękawów. Wyszłam i skoczyłam na Pawła. Był zaskoczony. Wykorzystując ten moment pocałowałam go. Kiedy się od niego odsunęłam, dyszeliśmy głośno.
- Wow... To za co? - zapytał. Widocznie był pod wrażeniem.
- Żebyś miał większą motywację. Nie całowałam się do tej pory z nikim oprócz ciebie. Wolałabym, żeby tak zostało. - powiedziałam z uśmiechem i błyskiem w oku.
- Jesteś szalona. Wcześniej pisałaś na Facebooku... - zaczął niepewnie.
- To się nie zmieniło. Na razie. - zaznaczyłam i wyszłam na boisko. Szłyszałam, że poszedł za mną.
Chłopcy już czekali. Ćwiczyli rzucanie. Zmierzyli mnie wzrokiem, ale nic nie powiedzieli. Wzięłam drugą piłkę i trafiłam za trzy.
- Zaczynamy? - zapytał Rafał i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Tak. - uścisnęłam ją.
Poprosiliśmy jakiegoś chłopca, żeby wyrzucił piłkę. Złapał ją Rafał. Kozłował i zakończył dwutaktem. 2:0.
- Do ilu gramy?
- Do dziesięciu.
Tym razem Paweł podał spod kosza. Celowałam za trzy. Udałoby się gdyby Miłosz mnie nie popchnął. To nie było fair. Kto mieczem wojuje... Szybko zablokowałam go pod koszem i podałam Pawłowi. 2:2
Szliśmy łeb w łeb. 8:8. Decydujący rzut był prawie mój. Niestety piłkę przejął Rafał i już biegł w stronę naszego kosza. Nie! Chciałam krzyczeć, ale on już rzucał. Zamarłam. Nie usłyszałam jednak świstu siatki, ponieważ Paweł złapał piłkę w locie. Po długim podaniu, miałam ją w swoich rękach. Trafiłam za trzy.
- Jest! - podbiegłam do Pawła i go uściskałam. - Wygraliśmy! Czy to znaczy, że jestem w drużynie? - zwróciłam się do Rafała.
- Nie rzucam słów na wiatr. Ale przyjdź jutro po lekcjach, zapoznasz się z innymi członkami. - powiedział i poszli.
Resztę popołudnia spędziłam z deskorolką i Pawłem. Wkrótce musiałam wracać do domu i spakować się na jutrzejszy dzień w szkole. Nie mogłam się wręcz doczekać spotkania z drużyną. Musiałam także zdecydować co dalej ze mną i Pawłem.
Byłam w szoku, kiedy na naszym podjeździe zobaczyłam samochód ojca. Powiedział, że nie wróci na kolację. Czyżby coś mu się stało?, , Tatusiu!". Chciałam zawołać. Wpadłam do domu z duszą na ramieniu. Ale to co tam zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. C. D. N.
Wasze komentarze znaczą dla mnie bardzo dużo, dziękuję :)
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania