Ghule - Rozdział 2 Enzo Blanc
Jak radziliście skróciłam rozdział :) Mam nadzieję, że teraz będzie się lepiej czytać.
ROZDZIAŁ 2 - Enzo Blanc
Jednym ruchem kija treningowego pozbawiłem mojego przeciwnika broni i sprawnie wymierzyłem końcówką kija w jego szyję, kiedy ten leżał już na ziemi. Tym ruchem zakończyłem sparing zwycięstwem, a tą myśl potwierdził tylko dźwięk zakańczający trening.
- Zwycięzca! - głos dochodził z górnych głośników - Enzo Blanc!
Uśmiechnąłem się nieznacznie. Spojrzałem na mojego przeciwnika, który wciąż w lekkim szoku leżał na podłodze. Przez chwilę naszła mnie myśl by mu pomoc, jednak postanowiłem nie tracić czasu na słabeuszy. Skierowałem się do drzwi wyjściowych i trzymając już rękę na klamce usłyszałem ciche "dupek" zza moich pleców. Uznałem, że nie ma co przejmować się nieudacznikiem, który jedyne co mógł zrobić w swojej przegranej sytuacji to wyzwanie mnie od dupka. Postanowiłem jednak obdarzyć go jednym ze swoich zwycięskich uśmieszków i wyjść z pokoju treningowego.
- Gratulację! - Prezes Beta podszedł do mnie energicznym krokiem i położył mi ręce na ramionach - Nigdy nie widziałem by ktoś z zewnątrz załatwił kogoś tak szybko. Właściwie... to nie tylko z zewnątrz, nawet niektórzy z naszych nie byli tak dobrzy na tym etapie jak Ty!
Kiwnąłem tylko głową na znak podziękowania. Oczywiście, że nie byli tak dobrzy! By być dobrym trzeba mieć coś czego niektórzy z nich nie mieli..., a jest to nienawiść! Nienawiść do ghuli. Tyle wystarczy by stać się silnym beta. A w moim przypadku ta nienawiść wykraczała ponad wszelkie pojęcie, dlatego taki sparing był dla mnie zabawą. Niczym więcej.
- Jeśli mam rozumieć udało - urwałem widząc jak prezes macha palcem przed moją twarzą.
- Nic nie mów - odparł - zostaniesz naszym skarbem. Już widzę Twoją wspaniałą przyszłość jako beta! Mam co do Ciebie wielkie oczekiwania. Zapamiętaj.
- Oczywiście - odpowiedziałem stonowanym i pewnym głosem.
Prezes uśmiechnął się tylko. Na pozór pozytywny i miły, a za tą maską kryła się twarz kogoś dla kogo liczył się tylko zysk. Nie specjalnie mnie to obchodziło. Najważniejsze, że ten zysk we mnie zobaczył i sprawi, że stanę się oficjalnym beta.
- A wtedy - szepnąłem do siebie - pożegnam moją siostrzyczkę w bolesny sposób.
- Mówiłeś coś? - zapytał Prezes spoglądając na moją zamyśloną twarz.
- Nic takiego. - Odpowiedziałem krótko.
- Tak czy inaczej - Prezes złączył ręce - zostaniesz przypisany na pierwszy rok. Chodźmy teraz do mojego biura tam więcej Ci wytłumaczę.
Wyszliśmy z bloku treningowego i udaliśmy się do jego biura znajdującego się w bolku numer jeden. Wjechaliśmy windą na siódme piętro i weszliśmy przez dwudrzwiowe drzwi do środka. Prezes zasiadł za biurkiem i wskazał na krzesło naprzeciwko. Usiadłem na białym krześle i spojrzałem na mężczyznę po czterdziestce z bujną brodą.
- Tak więc, przypomnij mi ile masz lat ? - zapytał.
- Szesnaście Panie Prezesie.
- Wspaniale! - odparł zapisując dane na kartce - Rodzina ?
- Nie ma Panie Prezesie.
Po tych słowach mężczyzna spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, jakby nie był pewny czy mówię prawdę.
- Nikt? - dociekał - Żadnego wujka, czy rodzeństwa.
- Nikogo - odparłem stanowczo rozwiewając jego wątpliwości - wszyscy martwi i zabici przez ghula.
- Ah tak ten ghul, o którym cały czas wspominasz - zauważył - rozumiem, że chcesz pomścić rodzinę.
- Owszem. Przed egzaminem wyraziłem się jasno, że stanę się waszym najlepszym beta pod warunkiem, że pozwolicie mi prowadzić śledztwo w tej sprawie. Chyba nie wyglądam na kogoś kto nie dotrzymuje obietnic.
Starszy mężczyzna zaśmiał się grubym głosem.
- Owszem chłopcze - wskazał na mnie palcem - nie wyglądasz. Nie mam nic przeciwko temu śledztwu, więc wyrażam na nie oficjalną zgodę. W końcu im mniej ghuli tym lepiej. Tylko nie wpakuj się w coś przerastającego Twoje siły.
- Dziękuję.
Prezes westchnął.
- Przejdźmy do konkretów. Dostaniesz pokój i całe wyposażanie, więc nie przynoś, żadnych swoich rzeczy oprócz ubrań. Na terenie siedziby beta są one zabronione. My zapewniamy wam wszystko czego będziecie potrzebować.
- Nie ma problemu - wtrąciłem.
Poczułem jak mężczyzna stara się wyczytać coś z mojej stanowczej i prostej postawy. Nie miał jednak co, ponieważ miałem zamiar zostać ich najlepszym narzędziem. Teraz kiedy wiedziałem, że mam zgodę na śledztwo nic innego mnie nie interesowało - Nienawiść, zemsta, nienawiść - pomyślałem. To było wszystko czego potrzebowałem.
- Jutro dostaniesz mundur i będziesz mógł zacząć uczęszczać na pierwsze zajęcia. A już dziś możesz podesłać nam projekt broni jaką chciał byś dostać.
- Już dostarczyłem - odpowiedziałem szybko.
Bronie, którymi posługiwały się beta nie były zwykłe, ponieważ ghule raniła poważnie jedynie ich krew. Dlatego nasze bronie były głownie stworzone właśnie z niej. Każdy ma prawo pokazać własny kształt, albo zarys jego broń. Od pistoletów po kosy, noże, baty i wiele innych. Najważniejsze było by właściciel mógł dzięki niej wygrać z ghulem.
- Już? - zaskoczony zaczął przeglądać papiery na biurku - Faktycznie. Cóż muszę przyznać, że mi do Ciebie pasuję.
Staruszek znów zaczął intensywnie mi się przyglądać.
- Dziękuję. - Odparłem.
- Jedno mnie nie pokoi - zaczął trzymając kartkę w dłoni - Chcesz dwa ostrza, ale tylko jedno zrobione ze krwi. Dlaczego?
- To proste - zauważyłem - Drugie ma być wykonane ze specjalnego przezroczystego materiału, które jest bardzo ostre, a w środku pozostać puste. Dzięki temu kiedy już zabiję mojego ghula, którego ścigami będę mógł wypełnić miecz jego krwią i później stworzyć z niej sobie drugie ostrze.
Prezes zmarszczył brwi.
- Przerażasz mnie - odpowiedział tym razem szczerze bez sztucznego uśmieszku.
- Nie tylko Pana - zaznaczyłem.
- Nieważne. Postaram się by broń była gotowa na przyszły tydzień do tego czasu poszukam Ci odpowiedniego partnera z pierwszego roku.
Skrzywiłem się. Miałem być sparowany z jakimś nieudacznikiem?
- Nie zgadzam się.
- Słucham? - powiedział zdziwiony.
Staruszek zaczął się pocić. Na pierwszy rzut oka było widać, że rozmowa ze mną go stresuje i męczy.
- Nie mam zamiaru mieć za partnera nieudacznika. Proszę mnie sparować z najlepszym dostępnym beta w okolicach mojego rocznika.
- Jesteś dość pewny siebie... - ciągnął - jednak mój drogi nie rób sobie zbyt wielu wrogów, ponieważ to może okazać się jeszcze gorsze niż jakikolwiek ghul, którego spotkałeś. W obecnym stanie nie mogę Cie nawet porównać do jednych z lepszych beta. Jesteś dobry, ale potrzebujesz lat pracy by im dorównać, a co dopiero by być ich partnerem.
- Z całym szacunkiem - odparłem tym samym stonowanym głosem - nie proszę o najlepszego beta tylko o najlepszego z mniej więcej takim samym rokiem jak mój. Po prostu nie chcę skończyć z kimś takim jak chociażby tamten partner treningowy. Tylko o to mi chodzi. A co do wrogów niech mi Pan uwierzy na słowo. Nie ma gorszego ghula niż tego, którego spotkałem.
Prezes znowu westchnął i zaczął przecierać czoło chusteczką.
- Rozumiem. Jest ktoś taki na trzecim roku, jednak od śmierci jej poprzedniego partnera nie pozwala sparować siebie z nikim innym. Szanujemy to z uwagi na fakt iż tamten partner był jej bratem bliźniakiem, a przede wszystkim ponieważ jest ona jednym z najlepiej zapowiadających się beta tak samo jak Ty.
- Wspaniale - klasnąłem w ręce - proszę mnie z nią sparować. Jak się nazywa, jeśli można wiedzieć ?
- Posłuchaj mogę ją o to poprosić, jednak jeśli się nie zgodzi to poszukamy Ci kogoś innego... - uciął - Inga Torres. Nazywa się Inga Torres.
Uśmiechnąłem się nieznacznie. Prosta sprawa już postanowiłem, że zostanie moja partnerką. Myślę, że jakoś ją przekonam.
- Czy to ghul zabił jej brata ? - wtrąciłem.
- Owszem - odpowiedział zmieszany.
- Wspaniale - pomyślałem. Jestem pewien, że ma w sobie nienawiść, którą szybko wykorzystam. Zgodzi się na pewno.
- Szanse, że się zgodzi są małe - kontynuował - poszukamy Ci kogoś innego jednak to tez może być trudne, ponieważ nie każdy beta chce być z kimś z "zewnątrz". Bez urazy.
- To nic takiego - odparłem - proszę się o to nie martwić. Zgodzi się.
Byłem świadom, że będzie mi ciężko. Beta to głownie były sieroty, które od małego uczyły się do swojej roli walki z ghulami. Rzadko kiedy zwykły obywatel zostawał beta, jednak zdarzało to się kiedy brakowało im ludzi, albo ktoś miał dobre predyspozycje.
- Więc postanowione. Zaraz ktoś odprowadzi Cię do Twojego pokoju.
- Kiedy mogę się z nią zobaczyć? - zapytałem wstając z krzesła.
- Na razie jest nieobecna, ale powinna wrócić do końca tygodnia - Odpowiedział wstając z fotela.
Nagle drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich dorosłą kobietę, która jak się domyślałem miała odprowadzić mnie do pokoju.
- Dziękuje za wszystko Prezesie - ukłoniłem się.
- Nie trzeba. Zasłużyłeś sobie. Przyjdź do mnie jutro po zajęciach omówimy jeszcze kilka spraw.
- Oczywiście - odpowiedziałem i opuściłem pomieszczenie udając się za kobietą do windy.
Wreszcie stałem się beta! Teraz mam szanse się zemścić. Ze specjalną bronią i umiejętnościami, już nic nie stało mi na drodze.
- Tylko czekaj Blair - wyszeptałem tak cicho, że sam tego nie słyszałem - Zapłacisz za zabicie naszych rodziców.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania