Poprzednie częściGhule - Rozdział 1 Amon Avila

Ghule - Rozdział 5 Weiss Fisher

Rozdział 4

 

- Panienko! Już czas, proszę wstać!

Nerwowo mrugnęłam oczami i podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał wpół do siódmej rano. Nagle znowu doszedł do mnie uniesiony głos pokojówki Sary. Mimo iż tak bardzo nie miałam humoru i ochoty na bycie miłą, to niestety nie miałam wyboru.

- Już wstałam Saro! - krzyknęłam w stronę zamkniętych drwi - zaraz zejdę na śniadanie!

Nie wiedząc czemu przypomniałam sobie słowa Ingi z zeszłego tygodnia "masz okropny charakter" i skrzywiłam się nieznacznie. - Ona ma być moim ochroniarzem? Wolne żarty - pomyślałam ubierając się do szkoły. Kiedy już skończyłam podeszłam do lustra i związałam długie blond włosy w wysokiego kucyka, a następnie pobiegłam po torbę i zeszłam na dół. Przy długim stole stała tylko Sara, która opierała ręce na krześle.

-Oh! Dzień dobry Panienko - Odparła odsuwając dla mnie krzesło.

-Dzień dobry - odparłam energicznym i pozytywnym głosem, a by wyjść jeszcze bardziej przekonująco dodałam lekki uśmiech.

Usiadłam na krześle, a w tym czasie Sara podała mi kanapki, oraz lekką zupę.

-Dziękuję - powiedziałam z wdzięcznością.

Oczywiście całe to bycie miłą było tylko grą, która prawdopodobnie nigdy nie będzie mieć końca, ponieważ była moim życiem. Westchnęłam. Zaczęłam pośpiesznie jeść zupę. Po kilku minutach, kiedy sięgałam po kanapki zauważyłam, że oprócz Sary nikogo tu nie ma.

-Gdzie ojciec? - Zapytałam przestając jeść.

-Pan Fisher jest obecnie z prezydentem na konferencji. - Odpowiedziała niepewnym głosem - Miałam także przekazać iż Pan Fisher będzie wyczekiwać dzisiejszych wyników z egzaminu.

Uśmiechnęłam się sarkastycznie.- Już dobrze znam to jego wyczekiwanie na wyniki - pomyślałam - zawsze kiedy kazał mi przekazać takie słowa wiedziałam, że jedynie chciał mi przez to dać do zrozumienia iż mam mieć najlepszy wynik, albo zostanę ukarana. Bez żadnych komentarzy zjadłam kanapki i wstałam od wielkiego pustego stołu.

- Dziękuję za jedzenie - odparłam wychodząc z jadalni.

Szłam długimi korytarzami mijając sporo pokoi aż wreszcie dotarłam do głównego holu i wyjścia z posiadłości. Otworzyłam jedną stronę wielkich drzwi i powoli je za sobą zamknęłam, po czym udałam się w stronę limuzyny, która już na mnie czekała. Długi czarny samochód z przyciemnianymi szybami stał tam prawdopodobnie już od jakiś trzydziestu minut. Wsiadłam do niego z pogodnym "dzień dobry" na które dostałam taką samą odpowiedź. Sprawdziłam godzinę w opasne, która wskazywała ósmą piętnaście. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy przed którymi pojawił się obraz Ingi. Wysoka z długimi prostymi włosami, które w przeciwieństwie do moich były czarne jak smoła oraz oczami ciemno-niebieskiego koloru, które patrzyły na mnie z tymi dziwnymi irytującymi iskierkami. Bez względu an wszystko nie mogłam zrozumieć, czego chce ode mnie ta dziewczyna. Odmówiła pieniędzy, powiedziała, ze nikomu mnie nie wyda, a jednak wciąż zdecydowała się zostać moim ochroniarzem. Przecież nawet po wygraniu mogłaby kazać się zdyskwalifikować i było by po sprawie... Wydawała się dość głupkowata, jednak definitywnie głupia nie była. W tym momencie limuzyna podskoczyła lekko, a ja uderzyłam głową w szybę.

-Super - mruknęłam do siebie masując się w miejsce uderzenia.

Po kilkunastu minutach limuzyna stanęła, a drzwi otworzył mi szofer.

- Miłego dnia Panienko. Będę tutaj by zabrać Panienkę do domu, gdy już skończy lekcje - zadeklarował.

W odpowiedzi kiwnęłam jedynie głową i udałam się w stronę szkoły. - Piekło czas zacząć - pomyślałam. Równocześnie z wejściem do szkoły przybrałam uśmiech i odpowiedziałam na kilka przywitań. Mój dzień w szkole wyglądał mniej więcej tak: uśmiech, bycie miłą do obrzydzenia dla ludzi, których nie lubiłam, granie najlepszej uczennicy w historii szkoły, lunch z grupką dziewczyn nazywających się moimi "koleżankami", ponowne granie super utalentowanej uczennicy, uśmiech i pożegnanie. Dziś moja rutyna nie uległa zmianie oprócz tego iż podsłuchałam jak kilka moich "koleżanek" obgaduje mnie w łazience. Nie szczególnie mnie to ujęło, ponieważ nie żywiłam do nich żadnych uczuć, a czytałam, że słowa ranią nas dopiero wtedy kiedy są wypowiedziane przez osoby na których nam zależy. Niestety nigdy nie było mi dane się tym przekonać, ponieważ nie miałam takiej osoby w swoim życiu. Kilka godzin po tej sytuacji byłam już w swoim łóżku kończąc pracę domową.

- Masakra, mam już dosyć - jęknęłam odkładając laptopa na bok - dlaczego nie mogę być sobą? Czy bycie ghulem naprawdę jest takim przekleństwem? Jak myślisz mamo?

- Mamo - pomyślałam ponownie przyciskając poduszkę do twarzy. Mimo iż nie była mi szczególnie bliska i widziałam już może kilka razy w miesiącu, to i tak była jedyną osobą, która wiedziała o tym, że jestem ghulem. Zawsze dostarczała mi krew i uczyła walczyć.

- Dlaczego musiałaś zostać zamordowana - wyszeptałam - cholerni ludzie...

Czułam, że już nie dam rady. Miałam dosyć tego życia. Byłam jedynie kukiełką ojca, która robiła dokładnie to co kazał. Po śmierci mamy ojciec rozkazał mi przejąć jej rolę w pierwszym sektorze, czyli jeżdżenie po różnych kampaniach przeciw ghulom oraz utwierdzanie ludzi w świadomości, że ghule to potwory, które trzeba wytępić. - Przecież sama jestem ghulem! - pomyślałam zdesperowana - do tego za trzy miesiące mam zacząć turę po sektorach z akcja przeciw ghulom, a teraz jakby było tego mało będzie mi w niej towarzyszyć Inga...

- Głupek - szepnęłam wyobrażając sobie ponownie uśmiechniętą postać Ingi.

Zakryłam się kołdrą i zasnęłam. Obudził mnie dopiero lekki powiew letniego wiatru. Przetarłam oczy i zaspana podeszłam do okna by je zamknąć.

- Hej - Dziewczęcy głos doszedł do mnie z ciemnego rogu pokoju.

Przestraszona odwróciłam się starając wypatrzeć intruza.

- Kim jesteś? - warknęłam.

Chciałam zaatakować, jednak uznałam, że za dużo zaryzykuje ujawniając swoją tożsamość. Postanowiłam poczekać i zobaczyć najpierw kto krył się w ciemnościach pokoju. Nagle moim oczom ukazała się dziewczyna może trochę starsza ode mnie z długimi kręconymi włosami. Dopiero po chwili dostrzegłam, że na jej twarzy widniała krwista maska. - A więc jest ghulem - pomyślałam - ale dlaczego jej nie wyczułam?

- Nazywam się Blair Blanc i jestem tu by zaproponować Ci współpracę - oznajmiła spokojnym i stanowczym głosem.

Zapaliłam światło i przyjrzałam się dokładniej podejrzanej dziewczynie. Jej włos były koloru brązu, a oczy czystego złota. Była ubrana w czarne skórzane leginsy i czarny płaszcz z kapturem. Kiedy zobaczyła, że się jej przyglądam schowała maskę i ukazała nieskazitelną twarz. Przez chwile przeszedł przeze mnie dreszcz zazdrości - jak można mieć taką gładka twarz - pomyślałam.

- Zainteresowana? - dodała przerywając ciszę.

- Na czym ma polegać ta współpraca? - Zapytałam zaciekawiona.

Moje życie i tak było do niczego, więc może zanim popełnię samobójstwo z desperacji to chociaż zrobię coś pożytecznego.

- Chcę byś pomogła mi w moim planie - odpowiedziała uważając na słowa.

Od razu zrozumiałam,że nie chciała mi od razu wszystkiego powiedzieć.

- Dlaczego ja? - Zapytałam niepewnie.

Dziewczyna przyjrzała mi się dokładniej co sprawiło, że poczułam się niekomfortowo.

- Utwórz maskę na twarzy - odpowiedziała - coś podobnego do mojej.

Zmarszczyłam oczy. Utworzenie maski z krwi było całkiem trudne, ponieważ wymagało niesamowitej kontroli krwi. Dla mnie nie był to problem, dlatego zrobiłam tak jak kazała, jednak domyśliłam się już dlaczego mnie o to poprosiła.

- Widzę, że znasz już odpowiedź - wyrzuciła przeczesując włosy ręką - Jesteś silniejsza niż przeciętny ghul, a do tego bardzo mądra.

- Huh. To oczywiste - odparłam rozluźniając się nieznacznie.

Blair uśmiechnęła się lekko.

- Chcę byś pomogła w moim planie połączenia ludzi i ghuli.

Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Było mi miło jak nazwała mnie mądrą, ale teraz wiedziałam, ze z ust takiej idiotki była to jedynie obraza.

- Wyjdź i sobie odpuść - odpowiedziałam machając ręka - coś takiego... Nie ma szans coś takiego kiedykolwiek się stało.

Dziewczyna westchnęła. W tym momencie poczułam strach, pragnienie ucieczki, zabicia się, zrobienia absolutnie wszystkiego by nie być przy niej, jednak zdrętwiałe ze strachu ciało nie chciało się ruszyć. Wiedziałam, że to mój instynkt tak reaguje na moce Blair. - Czy ghul może w ogóle być tak silny? - pomyślałam - jeszcze niedawno w ogóle jej nie czułam... Właśnie dlaczego nic od niej nie czułam?

- Wystarczy - odparła znów ukrywając swoją siłę - wybacz uznałam, że to jedyny sposób byś nie wzięła mnie za wariatkę.

- Super - szepnęłam zirytowana.

Uśmiechnęłam się ironicznie.

- Planuję to od jakiś ośmiu lat i nie siedzę w tym sama, dlatego zapytam jeszcze raz. Czy pomożesz mi połączyć ghule i ludzi ? - Zapytała z pewnością w głosie - Możliwe, że nie dożyjemy takiego stanu rzeczy, jednak możemy zmienić przyszłość dla następnych pokoleń. Wyobraź sobie, że dzięki nam ghule mogłyby żyć normalnie wśród ludzi.

W tym momencie wiedziałam, że nie powinnam się zgadzać, jednak coś mówiło mi, że moje życie i tak nie ma sensu, więc dlaczego by go nie poświęcić dla nadziei...

- Zgadzam się - odparłam - jednak nie zapominaj, że wciąż muszę robić to czym się zajmuję... W końcu jestem Weiss Fisher córka doradcy pierwszego.

- Rozumiem - oznajmiła stając przy oknie - wrócę za kilka miesięcy kiedy drugi ghul będzie gotowy.

Patrzyłam tylko jak wyskakuje przez okno i zastanawiałam się co właściwie zrobiłam... - Dlaczego się zgodziłam? - pomyślałam zakłopotana kładąc się na łóżku.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Sarusia 27.02.2015
    Pomyłka to 5 rozdział ;p chciałam edytować, ale chyba się nie da :o
  • Klementynek 27.02.2015
    Właśnie się zastanawiałem dlaczego znowu 4 :) Bardzo fajny rozdział podoba mi się jak wszyscy są ze sobą jakoś połączeni. Czekam na rozwinięcie się akcji :)
  • Dobre, daję 4!
  • Sarusia 27.02.2015
    Dzięki wielkie za komentarze :) Cieszę się, że się komuś podoba :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania