Igrzyska magów- PROLOG
Był środek nocy kiedy Agnes powoli podniosła powieki. Pierwsze o czym pomyślała to to, że po chwili poczuje zapach smarzonych naleśników. Przecież jej tata musiał coś jeść nie tylko w dzień, ale też i w nocy! Jednak po dłuższej chwili, nic nie poczuła. Jej oczy były jeszcze bardzo zaspane i dostrzegały ledwo kolory, a co tu dopiero mówić o kształtach! Spojrzała w stronę okna, ale dostrzegła tylko pomalowaną na żółty odcień ścianę. Przetarła oczy i rozejrzała się.
Była w nieznanym jej pokoju.
Poczuła napływ przerażenia. Wieczorem kładła się do swojego łóżka jak zawsze!
Rzuciła pościelą i podbiegła do rozciągającego się na całą szerokość ściany, okna. Nie zobaczyła za nim sklepu z kostiumami ani przedszkola... Ani pasów, ani ulic, ani drogowskazu, ani trzech latarni! Jedynie puste, wielkie pole, przyozdobione czasem pojedyńczymi kwiatami maku... Spojrzała w prawo i zobaczyła duże białe drzwi. Bała sie je otworzyć, a raczej bała się że ktoś otworzy je, ale wiedziała że nie ma innej opcji. Uchyliła je delikatnie... I wyślizgnęła sie przez nie jednym ruchem. Zaczęła biec, skręciła w prawo, a później w lewo, dotarła do pomieszczenia podobnego do łazienki. Gdy tylko weszła, świeca w rogu sama się zapaliła. Przeraziło ją to tak bardzo, że zaczęła piszczeć. Nagle drzwi łazienki otworzyły się a, do środka wbiegła rudowłosa dziewczyna.
-Jezus Maria! Co się stało?!
Agnes nie odezwała się.
- No nie gadaj, że przestraszyłaś się zaklęcia ,,światła z nikąd"...- powiedziała z poirytowaniem -pewnie jesteś nowa... Ale żebyś nie znała tak prostego zaklęcia?! Jestem Tessa drugoroczna czarownica.
/Grin
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania