Jestem Ronnie - Szczera rozmowa (cz.4)

Leżałam chyba pół godziny wspominając dzieciństwo. Oczy zapewne miałam czerwone i spuchnięte, bo piekły mnie żywym ogniem. Zacisnęłam dłonie w pięści na pościeli hotelowej. Dosyć tego! Nie będę użalać się nad przeszłością. Mam postanowienie i muszę się go trzymać. Zrzuciłam z siebie kołdrę co zaowocowało zdziwieniem Mateusza któremu tablet drgnął ze strachu w ręce. Zaśmiałam się nerwowo i przetarłam mokre powieki.

-Coś się stało?

-Ta, życie się stało - prychnęłam. - Co ty powiesz na wieczór filmowy? Mam spory zapas żarcia, więc nie trzeba by było kupować z barku - zaśmiałam się, a Matt wytrzeszczył oczy. Czyli nie wiedział, że to jest płatne... Podeszłam do mojej walizki i wyciągnęłam torbę pełną jedzenia. Postanowiliśmy złączyć łóżka przy oknie i oglądać miasto, rozmawiając sobie.

-Co ty na to: Prawda za prawdę. Odpowiadasz szczerze na moje pytanie, a ja na twoje.

-Dobrze - nie wiedziałam jeszcze w jak trudne pytania się wpakowałam.

-A więc Roxy: Gdybyś mogła zmienić imię, jakie by ono było? - zastanowiłam się głęboko i postanowiłam podać swoje prawdziwe imię.

-Mateusz... - westchnęłam - Nazywam się Ronnie, a nie Roxy.

-Czemu mnie okłamałaś?

-Nienawidzę swojego imienia. - zacisnęłam pięści wpatrując się w ruchliwą ulicę. - Nie pytaj czemu. Kiedyś ci powiem - przerwałam jego wypowiedź, bo wiem, że spytałby o powód. Mam nie rozpamiętywać przyszłości, więc zacznijmy od teraz. - Mogę zdrabniać twoje imię? - spytałam przeżuwając żelka węża.

-Tak. A jak chciałabyś?

-Skoro będziemy mieszkać w Londynie to zdaje mi się, że Matt. Nie masz nic przeciwko?

-Nie, skądże. Będzie mi miło. - uśmiechnął się serdecznie otwierając batona. - A ja mógłbym robić to samo? - podniósł prawą brew w górę.

-Jasne, ale nie znajdziesz nic, co pasuje do mojego imienia - zaczęłam się śmiać, układając w głowie różne przezwiska i zdrobnienia.

-Może.... Ron? - zgięłam się w pół, bo czułam, że przekraczam granice własnego poczucia humoru. Mój śmiech niósł się echem po ścianach, a Matt po chwili uśmiechania się, do mnie dołączył. Kiedy zaczęłam tracić oddech, mimowolnie zsunęłam się z łóżka razem z kołdrą. Wystarczyła sekunda wzroku Matt'a, a ja już nie potrafiłam złapać oddechu, nie mogąc wyrwać się z sideł śmiechu. Spoważniałam i leżąc na wznak wyłapałam żelki z podłogi. Skoro hotel jest cztero-gwiazdkowy to chyba dosyć często tu sprzątają.

-O czym myślisz? - Mateusz siedział po turecku na złączonych łóżkach

-Pierwszy raz jestem szczęśliwa - spojrzałam na jego twarz, która nie odzwierciedlała żadnych emocji. - Dlaczego mi wtedy pomogłeś na ulicy?

-Widziałem, że wiele się działo w twoim życiu. Miałem kiedyś taką sytuację i gdyby nie pomoc przypadkowej osoby na ulicy, która wezwała karetkę, już by mnie nie było.- wspominał z uśmiechem, jakby to była najpiękniejsza chwila jego życia, a on byłby z niej dumny. - Nie chciałem dopuścić, żebyś przechodziła to co ja. A wiedząc, że nie chcesz znać twojej rodziny, musiałabyś być na nią skazana. A gdyby stało ci się coś... trwałego, to byłabyś od nich całkowicie zależna. - ostatnie zdanie wypowiedział z bólem w głosie. Wiem, że stało się w jego życiu coś co kazało mu, mi pomóc. Nie będę naciskać, bo sama także znajduję się w sytuacji bez wyjścia.

-Kiedy Dolecimy do Londynu chciałbym zabrać cię w jedno miejsce - oznajmił wpatrując się w jeden punkt płytek podłogowych. Kiwnęłam niepewnie głową, rozmyślając nad tym gdzie chciałby mnie zaprowadzić. Ocknęłam się z myśli i burknęłam szybko : - Dobrze...

Po niepewnej ilości czasu nasze komórki zsynchronizowały się dźwiękiem wiadomości. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, ale po chwili zastąpiło to rozbawienie:

-Samolot - powiedzieliśmy w tej samej chwili. Podniosłam się z ziemi i mało nie tracąc równowagi kichnęłam w dłonie. Znów leżałam na kołdrze, a Mateusz się ze mnie śmiał.

-Głupi miałby szczęście - wypaliłam bez zastanowienia.

-Jaka skromna... - rzekł z przekąsem leniwiec. Nie zastanawiałam się nad docinką dla Matt'a, bo miałam poważniejsze zadanie. Mam dwie godziny wolnego czasu, aby znaleźć nocleg w Londynie.

-Pożyczysz tabletu? - zmarszczył czoło, lecz po chwili z uśmiechem podał mi urządzenie.

-Dzięki... - powiedziałam cicho wychodząc do łazienki

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania