Jestem Ronnie - Szczęśliwy przystanek (cz.3)

"Proszę państwa. Jesteśmy zmuszeni lądować w Paryżu. Za 10 minut dolecimy nad Francję. Mamy nadzieję, że zarezerwowane hotele, z pełnym wyposażeniem na koszt naszych linii lotniczych w pełni Was zadowolą. Niestety pokoje są dwuosobowe. Przy wyjściu z samolotu stewardessa będzie zbierać od państwa numery telefonów, aby poinformować państwa o dalszym locie do Londynu. Mamy nadzieję, że dobrze spędzicie ten dzień, nawet w takiej pogodzie. Miłego dnia. " - wyczuwałam zmęczenie w głosie pilota. Niepewnie oparłam głowę o zagłówek fotela i wzrokiem odpłynęłam za okno, gdzie widziałam jedynie skrzydło samolotu we mgle. Wyglądało to magicznie, ale i niepokojąco. Nigdy w życiu przecież nie leciałam samolotem... Poczułam delikatne szarpnięcie za ramię, kiedy moje powieki zaczynały opadać. Ziewnęłam i przeciągając się spojrzałam na stewardessę.

-Za chwilę będziemy lądować. Aby nie przedłużać wyjścia z samolotu zbieram telefony już teraz. - podała mi kartkę i długopis. Kiedy zapisałam i oddałam notesik, uśmiechnęła się szeroko i odeszła do pary siedzącej z przodu. Czując czyiś wzrok na swojej twarzy znienacka odwróciłam się w bok, gdzie siedział Mateusz. Mimo jego prędkiej reakcji, zauważyłam, że to on mi się przyglądał. Podniósł brew udając zaskoczenie, a ja westchnęłam głęboko, opierając swoją różową czuprynę na dłoni.

-Patrzyłem się na widoki za oknem...

-Tak, usprawiedliwiaj się... - mój wzrok powędrował za okno, gdzie dostrzegłam wieżę eiffla. Pomiędzy kłębami chmur wyglądało to cudownie, lecz widząc te same, lecz ciemne obłoki na niebie, można poczuć się jak w piosence Derniere Danse. Czy można czuć na raz szczęście i przygnębienie? Jak zwykle mam farta, a darmowy hotel mi się przysłuży, bo nie miałabym gdzie mieszkać w Londynie. Chyba, że na ulicy... Mogłabym wynająć pokój, ale formalności potrwały by kilka dni, a ja musiałam gdzieś spać, a przede wszystkim znaleźć ten pokój, który mogłabym wynająć.

 

Właśnie wylądowaliśmy, a ja już stoję na schodach przy drzwiczkach samolotu. Jestem wolna... Spojrzałam przed siebie, gdzie stał Mateusz z dziwną miną. Czy on cały czas na mnie spoglądał? "Nie wariuj Ronnie" - powtarzałam w kółko, to w taksówce, to już w hotelu. Siedzę teraz na kanapie w cztero-gwiazdkowym hotelu, gdzie mamy się zameldować. Mam nadzieję, że pokój który mi przydzielą, będę musiała dzielić z dziewczyną. Nigdy nie miałam dobrych kontaktów międzyludzkich, więc zdaje mi się, że jestem strasznie aspołeczna i nie potrafię się wśród innych ludzi zachowywać. Oglądając filmy kryminalne, dzięki którym nauczyłam się, że nie warto szybko ufać ludziom sądzę, że gdybym miała przydzielony pokój z chłopakiem, a on by się po ludzku schlał, mógłby mi coś zrobić. Może jestem aż za bardzo ostrożna, ale wolę uważać. Pani w czarnej sukience wychyliła się zza lady i uśmiechając się do mnie zachęciła dłonią, abym do niej podeszła.

-Dzień dobry. Imię i nazwisko? - spojrzałam za siebie, gdzie rozglądając się po całym pomieszczeniu nie zauważyłam Mateusza. Ścisnęłam mocniej rączkę walizki.

-Ronnie... Ronnie Elevy - powtórzyłam drugi raz, już stosunkowo pewniej. Recepcjonistka skinęła głową z promiennym uśmiechem i poprosiła o dowód osobisty, aby mnie zameldować. Podniosłam walizkę i usadziłam ją na ladzie. Odsunęłam pierwszą zasłonę i wyciągnęłam paszport. Spojrzała na mnie niepewnie, ale po chwili odważyła się zapytać.

-Jest pani pełnoletnia?

-Tak, od 7-miu godzin... - zaśmiałam się głupkowato. Dziewczyna spaliła buraka i zaczęła spisywać moje dane do komputera. Kiedy skończyła podziękowała mi i życzyła miłego dnia. Odpłaciłam się wdzięcznym uśmiechem i zestawiłam walizkę na ziemię. Odwracając się, poczułam, że moje serce się na chwilę zatrzymało. Za mną stał nie kto inny jak moja matka. Nie ta udawana. Ta którą znam od kilku godzin.

-Jakim cudem... - Wpatrywałam się wielkimi oczami w jej zawiedzioną twarz. Po chwili zaczęłam nerwowo kręcić głową, że to jedynie wymysł mojej wyobraźni. Po prostu za mało snu, Ronnie! Odchodząc w stronę windy słyszałam jej nawoływania. Zanim zamknęły się drzwiczki wpadł do windy Mateusz. Zacisnęłam powieki najmocniej jak potrafiłam, lecz gdy otworzyłam oczy i kątem oka spojrzałam na towarzysza, który widocznie nie wiedział co się dzieje.

-Ciotko-matka... - powiedziałam, patrząc mu zdecydowanie w niebieskie oczy. Jego zdziwienie było wielkie, ale widać, że po chwili połączył wątki.

-Jaki masz numer pokoju? - zmienił temat, za co byłam mu szczerze wdzięczna.

-Osiem - odparłam beznamiętnie. Spojrzał na mnie jak na ufoludka i pokazał swój klucz do pokoju. Wlepiłam w nie wzrok. Jak to osiem? On ma ze mną pokój... Nieee... Potarłam zmęczoną twarz dłońmi i wlepiłam wzrok w szklaną ścianę windy. Mimo ostrego makijażu, nadal widać moje zmęczenie i bladą twarz. Albo to ja nie umiem się malować? Ukucnęłam przy walizce i wyciągnęłam z niej chusteczki do demakijażu. Mateusz zrobił krzywą minę

-Pewnie bez makijażu wyglądasz jak godzilla... - zaśmiał się, na co ja parsknęłam z uśmiechem. Większość kobiet już by się rozbeczało, po takim zdaniu wypowiedzianym z ust przystojnego ciacha z brązowymi włosami, które stały na baczność usztywnione żelem, ale ja tego nie robię. Wiele razy słyszałam gorsze obelgi. W tych słowach jednak poczułam sarkazm. Przejechałam garścią chusteczek po twarzy i poczułam przyjemną wilgoć. W końcu nie mam tony tynku na łbie. Wychodząc z windy dosięgłam jakiegoś kosza na śmieci gdzie wyrzuciłam wszystkie zużyte chustki. "No i co? Wyglądam jak godzilla?" - pomyślałam, wyczuwając na sobie wzrok chłopaka. Mateusz bez słowa otworzył drzwi i mnie w nich przepuścił. Podziękowałam po cichu i od razu zajęłam łóżko przy oknie, czy jak już wolicie: przezroczystą ścianą. Wyglądało to tak, jak taras, bo również nad łóżkiem, które wybrałam widać było niebo. Niestety - zachmurzone. To się nazywa mieć szczęście... Westchnęłam i zamknęłam oczy, kładąc się na swoim miejscu odpoczynku. Nie dane mi było jednak odpocząć, bo po kilku sekundach poczułam ciężar pewnej osoby na moim łóżku.

-Spadaj Mateusz - warknęłam łapiąc poduszkę i zakładając ją sobie na twarz. Poczułam, że łapie mnie za rękę, a moje serce przyspieszyło. Ale.. jeśli on chce mi coś zrobić? "Nie, nie, nie wpadaj w panikę!" Podniosłam się, wyrywając rękę i po chwili zatrzasnęłam drzwi łazienki. Nie pozwolę, aby ktoś mnie dotykał, bez mojej zgody. Podniosłam wzrok z umywalki na lustro, gdzie spotkałam swój wystraszony wzrok. Związałam włosy w kitkę wcześniej trzymaną na ręce fioletową gumką. Nawet moje różowe włosy już mnie nie cieszyły. Wyszłam z łazienki, dopiero gdy usłyszałam dźwięk zamykania drzwi od pokoju i przekręcanego w zamku, klucza. Wchodząc do sypialni byłam zaskoczona, nie widząc ubrań Mateusza. Bez wcześniejszego namysłu za nim wybiegłam. Wiedząc, że winda jest strasznie powolna zbiegłam schodami. "Przestań kobieto. W górę byłoby trudniej!" - strofowałam się za wyczerpanie fizyczne. Otwierając drzwi mało nie wpadłam na kobietę, która zapewne miała niemniej niż 80 lat. Przeprosiłam podnosząc jej bagaże które z mojej winy upadły i uśmiechnęłam się przepraszająco, co staruszka odwzajemniła

-Biegnij. Miłość jest tego warta. - oczy moje się rozszerzyły, a kobieta się zaśmiała - Idź bo ci ucieknie! - skinęła głową na wychodzącego Mateusza. Popatrzyłam na nią dziękując za pomoc, na co ona się roześmiała. Czy ja wiem. Może powinnam zostać klaunem? Lepiej wychodzi mi rozśmieszanie ludzi, niż ich przekonywanie do czegoś...

-Mateusz, czekaj! - zaczęłam krzyczeć, na co większość oczu w salonie hotelowym spojrzało się w moją stronę jak na wariatkę. Wysłałam pytające spojrzenie, a osoba na której mi zależy stała pod drzwiami i mało nie turlała się ze śmiechu.

-Ha... ha... ha... Bardzo śmieszne. - podparłam ręce na biodrach.

-A żebyś wiedziała, że jest - uśmiechał się szeroko, ale i szczerze zarazem.

-Czemu zabrałeś swoje rzeczy? - spojrzałam na walizki chłopaka. Jego uśmiech zniknął, jak zaczarowany. - Nie wiesz, że jesteś jedyną osobą której ufam? Musisz mnie niańczyć... - mój uśmiech był bardziej złośliwy, niż mojej matki... Zaraz! Ciotki...

-Wiesz... Po tym co zrobiłem, a ty wystraszona uciekłaś bałem się, że coś mi zrobisz. - zrobił minę szczeniaczka, który mówi "Nie bij mnie, proszę!" Spojrzałam na niego pobłażliwie i wyciągnęłam ręce w geście uścisku.

-No chodź się przytul na zgodę! - uśmiech powrócił, a ja mogłam delektować się chwilami, gdy chłopak jest przy mnie. Czułam jak szybko bije mu serce, po czym rozpoznałam, że nie jestem mu obojętna, a ta rozmowa go stresowała. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, lecz odsunęłam się na widok osób, które szeptały między sobą: "Zobacz, jacy zakochani!", "Spójrz, jaka piękna z nich para"

itp.

-My naprawdę wyglądamy jak para? - moja mina była co najmniej zniesmaczona. Mateusz wybuchnął śmiechem, a moja twarz wyrażała zażenowanie. Widząc, że zaczyna nieźle padać, a my stoimy na zewnątrz chłopak do mnie podszedł i chciał zarzucić swoją kurtkę na moje ramiona. Pokiwałam głową na nie i weszliśmy do hotelu, gdzie ludzie dalej patrzyli się na mnie z uśmiechem. Jestem aż taką atrakcją? Na szczęście zmyłam makijaż, bo wyglądałabym teraz co najmniej jak dzieło abstrakcyjne. Moja twarz pokryta by była większością kolorów tęczy, które rozpostarły by szlaki na mojej gładkiej cerze. Z takim dziwacznym nastrojem weszliśmy do pokoju, gdzie zapewne zostały ślady naszych butów. Bez słowa weszłam do łazienki, aby znaleźć suszarkę, bądź inne przedmioty do pielęgnacji włosów. Mam nadzieję, że ciotka kupuje dobre farby, a kolor mi tak szybko nie zejdzie. Widać, pomyliłam się. Moja bluzka była cała w kolorze różowym, a twarz przybierała również takowych plam. Oznajmiłam, że idę się umyć i zostawiłam wszystkie rzeczy na swoim łóżku, zabierając jedynie ubrania na zmianę. Nie będę paradować w ręczniku. Widząc, że chłopak jest zawiedziony wytknęłam język w jego stronę i już po chwili znajdowałam się w eleganckiej łazience. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i nalałam naparstek płynu do kąpieli. Podeszłam do lustra i zdjęłam ubrania jednocześnie nie spoglądając na siebie. Czuję się brzydka i gruba... Nie chciałam zmieniać swojego nastroju, który był zaskakująco dobry, więc szybko wskoczyłam do wanny. Początek był trudny, bo woda była dosyć gorętsza od deszczówki przed hotelem, ale po minucie dreszczy wszystko było w porządku. Robiąc fale w wannie utworzyłam bąbelki, aby nie spoglądać na swoje nieidealne ciało i zanurzyłam całą głowę w cieczy. Gdy po kilku sekundach otworzyłam oczy zauważyłam, że cała woda jest różowa. No czego miałam się spodziewać? Westchnęłam i zgarnęłam szampon z szafki obok wanny.

 

[10 minut później]

Ubrałam się w niebieską sukienkę do kolan z fioletowym paskiem. Moje buty które zostały przemoczone wrzuciłam bez namysłu na kaloryfer, a założyłam brązowe, niezbyt wysokie koturny. Oczywiście nie mogło zabraknąć czarnych rajstop, pod którymi skrywałam tajemnice. "Nie płacz!" - powtarzałam w myślach. Kiedy już uspokoiłam oddech i wytarłam twarz, wyszłam z łazienki z ręcznikiem na głowie. Usiadłam na łóżku po turecku i podłączyłam do kontaktu suszarkę. Poklepałam miejsce obok siebie z uśmiechem, a Mateusz zachęcony usiadł na przeciwko mnie z piankami. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on jedynie wzruszył ramionami, mówiąc, że w pokoju mamy barek. No rzeczywiście, nie miałam czasu, aby zwiedzić miejsce gdzie będę mieszkać jeden dzień. W sumie, to warto?. Kolejny raz dzisiejszego dnia westchnęłam i zdjęłam ręcznik z głowy. Chłopak z rozdziawioną szczęką spojrzał na moje włosy, a mi zajęło kilka sekund, aby zrozumieć o co mu chodzi. Pacnęłam się ręką w czoło.

-Przecież moim naturalnym kolorem nie jest różowy... - zrobił się czerwony, ale mogłam przysiąc, że wciąż pożerał mnie wzrokiem. Podałam mu suszarkę, a sama podłączyłam do prądu prostownicę. Gdy beznamiętnie przesuwałam gorącym przedmiotem po włosach, zamyśliłam się i przeanalizowałam słowa staruszki. "Nie, Ronnie, To nie jest miłość, tylko przywiązanie. Znasz go od kilku godzin" Ale skąd mam wiedzieć czy to nawet nie jest zauroczenie, skoro tego jeszcze nie doświadczyłam? W tym momencie przerwałam swoje myśli bo gorący przedmiot wyślizgnął mi się z dłoni i przypalił rajstopy, również kalecząc nogę. Odsunęłam się prędko i wstałam, szybko zdejmując czarny materiał. Moja twarz wyrażała cierpienie nie do opisania. Chłopak szybko podbiegł do barku, a ja zastanawiałam się: "Ja się sparzyłam, a on będzie sobie jadł? Serio..?" Kiedy Mateusz podszedł zrozumiałam jego intencje. Przyniósł zimną puszkę Coca-Coli. Usiadłam na łóżku, a o uklęknął przy mnie przykładając mi zimny przedmiot do oparzenia. Poczułam się lepiej, lecz mimo to, gdy chciałam wstać, nie mogłam. Chłopak sunął po moich nogach wzrokiem do góry, aż zatrzymał się na bliznach. Pokiwałam głową znacząco i zasunęłam materiał na zagojone już po ranach znaki. Mateusz zabrał swoją rękę, wkładając mi puszkę do dłoni a sam usiadł na swoim łóżku. Wyciągnęłam ze swojej walizki telefon, ledwo do niej kuśtykając i położyłam się przodem do szklanej ściany. Zaczęłam przeglądać strony z ogłoszeniami, ale nic nie mogłam wyszukać. W końcu odłożyłam telefon i skuliłam się pod kołdrą, jednocześnie nakrywając ją na twarz.

"Co ja zrobię?" - kilka łez stoczyło się po policzkach.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania