Poprzednie częściLuteus I

Luteus IV

Kolejne dni upływały Magnusowi na pilnej edukacji oraz poznawaniu kraju. Król Olron i Aristokles zapewniali mu wiele absorbujących zajęć. Spośród nich wszystkich największą pasję Magnus miał do literatury, najmniejszą zaś do szermierki. Tak upływał mu czas i nim się obejrzał minęły już trzy miesiące. Młodzieńcowi podobał się taki obrót spraw bo nie miał zbyt wiele czasu by tęsknić za domem czy rozmyślać o Adalis. Każdą wolną chwilę poświęcał na odpoczynek. Co dwa tygodnie słał ukochanej list gdzie opisywał swoje przygody a także zapewniał o swojej miłości i wierności. Odpowiedź dostawał bardzo szybko. Adalis opowiadała mu o swoich problemach i troskach a także o wielkiej tęsknocie i pustce jakich doświadczała od wyjazdu Magnusa.

Dwór i jego członkowie również bardzo przypadli do gustu młodzieńcowi. Zdążył już przywyknąć do nowych twarzy i zwyczajów. Szybkiej aklimatyzacji sprzyjała myśl że to ojczyzna jego matki. Zbliżając się do Sheedanu, Magnus czuł że zbliża się w jakiś nieokreślony sposób do niej samej. Uświadamiał sobie również jak niewiele o niej wie. Nie wiedział właściwie nic o jej przeszłości. Nikt nigdy mu o tym nie opowiadał. Właściwie najlepiej pamiętał tylko jej ciepło, opowieści o Sheedanie i melancholię wiecznie otaczającą jej postać. Myśli te coraz bardziej obciążały jego umysł. W końcu postanowił zapytać króla Olrona o historie matki. Wszakże kto będzie wiedział o niej więcej niż starszy brat. Z jakiegoś powodu jednak obawiał się poruszyć ten temat. Być może wiedza którą zdobędzie zmieni i tak już skomplikowane uczucia które do niej żywi.

Po wielu rozmyślaniach doszedł do wniosku że poznanie jej życia może przynieść mu również odpowiedź na to jak postępować w swoim. Dlatetego też w końcu odrzucił obawy i po kilku następnych tygodniach udał się do Olrona. Była już późna noc kiedy udał się do jego komnat. Strażnicy pałacowi przysypiali już na swoich wartach a rozdzierający chłód snuł się po pałacowych korytarzach. Nieopodal królewskich komnat młodzieniec uświadomił sobie, że niestosownie jest nachodzić króla o tej godzinie ale w tej samej chwili przypomniał sobie że Olron zapraszał go nieraz do siebie o każdej porze dnia i nocy. Przy samych drzwiach, osobisty strażnik króla potwierdził że Olron nie śpi i zaprosił Magnusa do środka.

-Co cię do mnie sprowadza o tej porze Magnusie? -zapytał król siedząc na na balkonowym fotelu z filiżanką anyżowej herbaty.

-Wasza królewska mość, przepraszam że nachodze o tej porze ale jest pewna sprawa która ostatnio nie daje mi spokoju – powiedział drżąco młodzieniec

-Darujmy sobie tytuły. Przychodzisz teraz do swojego wuja, nie króla. Co się stało?

-Chodzi o moją matkę. Nic właściwie o niej nie wiem. Jaka była? W jaki sposób poznali się z ojcem? Nikt nigdy mi o tym właściwie nie mówił.

-A więc o nią ci chodzi…Prawde mówiąc sam chciałem ci nieco opowiedzieć ale sądziłem że na pewno coś wiesz.

-Wręcz przeciwnie! -podniósł głos Magnus i przybliżył się do Olrona. -Opowiedz mi wszystko! Jak właściwie matka trafiła do Velantoru?

-Niestety nie jest to zbyt wesoła historia

-Przyszedłem tu po prawdę, nie po radość – rzekł poważnie Magnus

-Widzisz…twoja matka od zawsze kochała wolność. Nigdy nie chciała dać zamknąć się w żadne ramy. Małżeństwo było jedną z nich. Zawsze stroniła od tych spraw. Była jednak Sheedańską królewną więc los wymusił na niej posłuszeństwo. Kiedy osiągnęła odpowiedni wiek twój ojciec wyraził nią wielkie zainteresowanie. Był bezpotomnym wdowcem co niezbyt dobrze wpływało na prestiż rodziny cesarskiej. Gdy poprosił o jej ręke była wniebowzięta. Kochała Velantorską kulturę a tytuł cesarzowej największego kraju na świecie robił na niej ogromne wrażenie. Niestety po ślubie wyobrażenia szybko ją opuściły. Gdy zorientowala się jak wielki błąd popełniła było już za późno.

-Błąd? Co masz na myśli? – spytał badawczo młody książe

-Lenessia nie mogła odnaleźć się w Velantorze. Bardzo dobrze dogadywała się z twoim ojcem ale nie odnajdowała się w jego otoczeniu. Nie zrozum mnie źle…twój ojciec bardzo ją kochał i wiele poświęcił żeby czuła się tam jak w domu. Jednak to nie wystarczyło… Szlachta nie akceptowała cesarzowej z tak dalekiego kraju i obcego kraju. Każdego dnia dawali jej odczuć że nie jest tam mile widziana. Nawet po jej tragicznej śmierci twój ojciec musiał błagać senat aby pozwolił pochować ja w niebiańskiej wieży. Zgodzili się tylko dlatego że widok zrozpaczonego i rozbitego cesarza nie wpływał dobrze na wizerunek kraju.

-Wiedziałem…- wtrącił Magnus. Zawsze doskonale to wiedziałem chociaż byłem tylko dzieckiem. Od kiedy pamiętam mama dziwnie się zachowywała. Trudno to opisać ale zawsze była jakby nieobecna.

-Jej życie było udręką Magnusie. Jedynym jej szczęściem byłeś ty.

Magnus zwiesił głowę i westchnął głęboko.

-Niewielkim byłem szczęściem skoro i tak się zrobiła

-Wiesz że to nieprawda. To było silniejsze od niej i w końcu ją pokonało -odpowiedział łagodnie Olron

-Wiem. Po prostu nie mogę jej tego wybaczyć i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie.

-Nie martw się, na pewno będziesz. Wybaczyć nie znaczy zapomnieć. Jedynie zaakceptować i żyć dalej. A to przyjdzie z czasem. Zawsze przychodzi.

Nie było już potem dnia w której młodzieniec nie rozmyślałby o tej rozmowie. Wszak nie dowiedział się wielu nowych rzeczy a jedynie utwierdził się w tym co zawsze czuł, jednak dawało mu to pewien komfort psychiczny którego potrzebował. Nieokreślony dotąd żal który miał do matki, przeradzał się powoli w zrozumienie a nawet współczucie. Szybko zrozumiał ostatnie słowa Olrona. Okazało się że to co wydawało się nieosiągalne jest na wyciągnięcie ręki.

Spokój młodzieńca nie trwał jednak długo. Pewnego dnia tuż po przebudzeniu doszło do niego coś przerażającego. Uświadomił sobie że sam znajduje się w niemal identycznej sytuacji co niegdyś matka. Co prawda jest mężczyzną więc małżeństwo nie będzie niewolnictwem ale w przeciwieństwie do niej on już kogoś kocha. Lepiej być już przecież niewolnikiem niż zabić miłość.

Przez wszystkie te rozmyślania Magnus coraz bardziej zaniedbywał swoje obowiązki. Nie uszło to uwadze Aristoklesa który począł zastanawiać się co tak bardzo trapi jego podopiecznego. Po konsultacji z królem Olronem obaj doszli do wniosku że najlepiej będzie jeśli znajdą Magnusowi towarzystwo bliższe jego wieku. Młody książe nie wydawał im się co prawda zbyt towarzyski ale wierzyli że kontakt z rówieśnikami może przynieść mu wiele dobrego. Niestety zarówno dzieci króla Olrona jak i jego dworzan były jeszcze małe.

Niewiele minęło czasu kiedy Aristokles posłyszał że do stolicy przybyła jedna z halakońskich mistrzyń fechtunku. Na imię miała Levanna i od kilku lat była w świecie bardzo znana. Sławę zawdzięczała osiągnięciem mistrzostwa w swojej sztuce już w wieku nastoletnim Ponadto pochodziła z bardzo znamienitej halakońskiej rodziny. Obecnie była dwa lata starsza niż Magnus. Aristokles postanowił wykorzystać te szanse i czym prędzej zaprosił dziewcznę do pałacu. Zaproponował jej posadę nauczycielki szermierki młodego księcia. Levanna była bardzo zaskoczona tak nietypową propozycją z królewskiego dworu lecz przyjęła ją chętnie bez chwili wahania. Mimo, że pochodziła z bogatego rodu, długo już była w trasie więc dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą. Ponadto wielkie podróże i przygody zaczęły już ją powoli nudzić i od pewnego czasu chciała zostać gdzieś na dłużej. Sam król Olron był nieco sceptyczny co do zaznajomienia tej dwójki ze względu na burzliwe relacje łączące Velantor i Halakonie.

To dumne wyspiarskie państwo opierało się Velantorskim wpływom i atakom od ponad dwustu lat. Przez wiele pokoleń największą ambicją velantorskich cesarzy było podbicie lub zwasalizowanie tych ziem. Ambicje te osiągnęły swoje apogeum trzydzieści lat temu kiedy to młodziutki cesarz Aureus przeprowadził na wyspę pełnoskalową inwazję. Przed zagładą uratowała Halakonię jedynie wielka burza która zatopiła ogromną część cesarskiej floty. Nie mając wsparcia floty i posiłków, Velantorskie jednostki które przybyły na ląd zostały otoczone i pokonane. Zanim jednak to się stało cesarscy żołnierze zostawili po sobie ślady których nie wymaże nawet czas. Napaść ta podzieliła na zawsze nie tylko oba kraje ale także i narody. Do dziś wielu ludzi uważa że sami Bogowie przyszli Halakończykom z pomocą w poskromieniu Imperium. Aristokles uspokajał króla jednak tym że młode dusze mają zdolność do tworzenia wielkich i pięknych relacji bez względu na podziały.

Nowa nauczycielka miała zostać przedstawiona Magnusowi już następnego dnia. Sam młodzieniec bardzo wyczekiwał tego spotkania. Liczył na to że nowa znajomość pozwoli mu wyrwać się z pogłebiąjącego się z każdym dniem marazmu. Żałował tylko że do tej pory nie poświęcał szermierce odpowiedniej uwagi. Obawiał się że swoją nieudolnością w tej sferze wystawi na pośmiewisko nie tylko siebie ale i całą ojczyznę. Aby być w jak najlepszej formie udał się na spoczynek tuż po kolacji.

Magnus przebudził się wraz ze wschodem słońca i począł przypominać sobie wszystkie podstawy. Podniosło to nieco jego pewność siebie ale z pewnością nie umiejętności. Zabrał ze sobą swój stary miecz treningowy i ruszył na miejsce spotkania. Dotarł na plac treningowy przed czasem ale nowa nauczycielka już na niego czekała. Ujrzał ją siedzącą na murze. Wpatrywała się w niebo i widocznie nie zauważyła jego nadejścia. Była to szczupła dziewczyna o długich, szkarłatnych włosach. Magnus nie widział nigdy wcześniej włosów takiej barwy dlatego to im przyglądał się najbardziej. Zdały mu się piękne ale nie mógł kontemplować ich uroku długo gdyż dziewczyna tylko go zobaczywszy, zeskoczyła z muru i zaczęła biec w jego stronę. Kiedy zbliżyła się na odległość paru metrów wyciągnęła miecz. Przerażony jej szarżą młodzieniec dobył swego i wymienili pare szybkich ciosów po czym dziewczyna wytrąciła mu miecz z ręki. Magnus padł na ziemie.

-Co ty wyprawiasz? Ja nie umiem walczyć! Miałem się tu spotkać z nauczycielem a nie katem!!! – krzyknął młodzieniec

-Myślisz że wroga będzie to obchodzić? – uśmiała się Levanna

Magnus spojrzał na dziewczyne ze złością ale ta zaczęła śmiać się jeszcze głośniej dlatego nie chcąc być już obiektem drwin podniósł się i przyjął pozycje bojową. Kolejna potyczka skończyła się jednak identycznie jak poprzednia.

-Mniej furii, więcej rozumu. Może to dziwne ale szermierce też trzeba myśleć – powiedziała Levanna podając Magnusowi rękę by wstał.

Ćwiczyli do upadku tchu. Magnus bardzo szybko zapomniał o złości którą szybko przemienił w sympatię dla nowej nauczycielki. Jako ludzie w podobnym wieku, szybko znaleźli wspólny język i przywykli do swojego towarzystwa. Na koniec lekcji usiedli i poczeli omawiać jej przebieg. Rozmowa szybko jednak przeszła na kompletnie inne tory. Mówili już o pięknie Sheedańskiej architektury, niezwykle smacznym pałacowym jedzeniu a w końcu o swoich planach, marzeniach i ojczyznach.

-Levanno nie przeszkadza ci że uczysz Velantorczyka jak posługiwać się bronią? -zapytał badawczo Magnus -To co przydarzyło się twojej ojczyźnie to ogromna tragedia. Gdybym tylko mógł tam wtedy być…-dodał po chwili.

-To nie twoja wina Magnusie. Nie było cie nawet jeszcze na świecie. Mnie zresztą też. Spory naszych ojców nie są naszymi. To już historia. -odpowiedziała pogodnie Levanna.

-Cieszę się że tak uważasz. Słyszałem że Halakończycy do tej pory nas nienawidzą…

Magnus nie zdążył już dokończyć myśli gdyż w tym samym momencie na plac wszedł Aristokles wraz ze strażnikami.

-Im więcej potu na treningu tym mniej krwi na bolu bitwy! -rzucił radośnie stary wychowawca. -Mam nadzieję że dałaś naszemu księciu porządną lekcję którą zapamięta na długo!

-Starałam się jak tylko mogłam -odpowiedziała zmieszana Levanna

-Dobrze! A teraz wybacz ale musze zabrać tego młodzieńca ze sobą. Magnusie wróć do swoich komnat i przygotuj się do kolejnych zajęć. Geografia za 10 minut!

-Leć młody! – szturchnęła Magnusa dziewczyna. -Zobaczymy się później. Geografia to równie ważna rzecz na polu walki co szermierka.

-Poszedłbym chętniej gdyby geograf tak potwornie nie śmierdział. Jak kiedyś gdzieś go spotkasz to uciekaj! -powiedział szeptem Magnus

-Ty śmierdzisz teraz równie źle! -powiedziała głośno Levanna zanosząc się śmiechem.

Magnus cały poczerwieniał i momentalnie uciekł z placu wśród tumanów kurzu. Zszokowany całym zajściem Aristokles obejrzał się tylko za znikającym za młodzieńcem po czym podszedł do Levanny.

-Jak udało ci się go tak zmotywować dziewczyno? Chyba ty powinnaś zostać jego wychowawcą!

Następne częściLuteus V Luteus VI Luteus VII

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania