Poprzednie częściOpiekun Niewidomej #1

Opiekun Niewidomej #3

„W chwili gdy próbowałem się zmienić, czułem, że cały świat jej po mojej stronie”. Śpiewał mężczyzna w radiu, Ethan jechał na umówione spotkanie do Gwiazdy Polarnej, gdzie miał poznać kobietę, którą będzie się od dzisiaj zajmować. Był spóźniony, sen nieco się wydłużył, nie mógł zasnąć, co chwile rozbrzmiewał dźwięk jego komórki do późnych godzin nocnych, z zapytaniem „Czy to co słyszałem/am w radiu/telewizji to prawda?”. Ostatecznie chopak wyciągnął kartę sim, złamał i wyrzucił, rozbudzony siedział przy oknie, a kiedy w końcu udało mu się zasnąć, zaspał.

Dojechał na miejsce, dostrzegł od razu równie drogie i luksusowe auto jakim sam przyjechał. Domyślił się, że rodzina przywiozła jego pacjentkę dobrą chwile temu. Zaparkował samochód w miejscu do tego wyznaczonym, miał prawa jazdy od osiągnięcia pełnoletniości, ale nigdy nie miał własnego samochodu. Nie chciał, chociaż jego ojciec nalegał i na siłę zabierał syna do salonów samochodowych, bo to przecież wstyd mawiał, by jego jedyne dziecko jeździło jak „plebs” autobusem. To był dla niego wstyd. Nigdy nie zrobił nic dla Ethana, a gdy już coś robił to tylko na pokaz, żeby nie szkodzić swojej reputacji i zawsze wyjść na idealnego tatę przed wszystkimi. To auto przywłaszczył sobie dla wygody, nie zależało mu na szpanie i splendorze . Ma cztery koła, jeździ, to tyle.

Wszedł do budynku i od razu udał się do biura kierownika, zapukał i wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, ktoś z rodziny pacjentki był w gabinecie.

 

- Ethan! Więc jednak przyjechałeś, myślałem, że.. to znaczy słyszałem co się stało, i.. tłumaczyłem zaistniałą sytuacje, to matka Pani Stanford, proszę poznajcie się. To opiekun Pani córki, moja najlepsza osoba w kadrze, co potwierdza fakt, że stawił się na spotkaniu nawet w obliczu tak trudnej sytuacji jaka go dotknęła.

 

- Witam, mam na imię Ethan. Od dziś będę opiekował się Pani córką, dziękuje za okazane mi zaufanie – ukłonił się pokornie przed starszą kobietą.

Ta nie odmówiła sobie i dokładnie mu się przyjrzała nie czując przy tym chwili skrępowania. Jej pomarszczona twarz i przymrużone oczy zdawały się mówić „Że to niby on? Ten najlepszy?”. Ostatecznie pozory były tylko pozorami, a kobieta wyciągnęła do chłopaka dłoń z pogodnym uśmiechem.

 

- Niezmiernie miło mi Pana nareszcie poznać, słyszałam o tym co się wydarzyło. Moje najszczersze wyrazy współczucia.

 

- Dziękuje.

 

- Rzeczywiście, to, że Pan przyjechał będąc w tak trudnej sytuacji jedynie potwierdza, że jest Pan bardzo odpowiedzialnym człowiekiem. Pytanie tylko, czy tak wielka strata nie przeszkodzi w opiece nad moją córką? – zapytała maskując obawy uśmiechem.

 

- Niech się Pani tym nie martwi, straty nie zawsze są tak wielkie jak nam się wydaje – odpowiedział bez wahania.

 

- Szczerość.. to sobie cenie. Aczkolwiek, brakiem szacunku dla tych, którzy nas wychowywali, karmili i ubierali, gardzę – atmosfera zrobiła się gęsta, kobieta wyraźnie zwróciła uwagę na sposób wypowiedzi Ethana. Ten milczał – Rozumiesz mój chłopcze co mam na myśli? Powinieneś być wdzięczny za to, tym, którzy włożyli czas i poświęcenie w Twoje wychowanie – dodała złośliwie.

 

- Ma Pani rację, w pełni się z tym zgadzam. Nie omieszkam za to podziękować mojej niani, która mnie wychowywała, karmiła i ubierała. Odwiedzę również grób mojej ciotki i zapalę znicz, w podzięce za wpojone mi wartości. Jestem im niezmiernie wdzięczny, jak i obecnemu tu z nami kierownikowi Gwiazdy Polarnej, za włożony czas i poświęcenie w moje wychowanie. Więc skoro przerobiliśmy już kwestie mojego wychowania, może będę mógł poznać wreszcie Pani córkę?

Zaskoczona kobieta wpatrywała się w oczy chłopaka z podziwem, a jej posępny wyraz twarzy powoli zmienił się we wcześniejszy pogodny uśmiech.

 

- Teraz mogę już ze spokojem oddać moją córkę pod Twoją opiekę – poklepała po ramieniu młodzieńca.

 

- Pani Alice jest teraz w swoim pokoju, numer 27. Poprosiłem, by ją tam zaprowadzić. Czeka na Ciebie – pokrętce wytłumaczył już spóźnionemu chłopakowi.

 

- Rozumiem, przebiorę się i idę tam natychmiast. Miło było Panią poznać, do zobaczenia – ukłonił się i wyszedł.

Kobieta usiadła na fotelu i pokiwała głową z uśmiechem.

- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Nie wygląda na słabego i chorowitego, przystojny – podkreśliła – A przede wszystkim mądry i wyszczekany kiedy trzeba. Powinien dać radę – dodała sięgając po filiżankę z herbatą.

 

- Zgadzam się, nie było lepszego kandydata na to miejsce – przytaknął kierownik.

 

Ethan zastanawiał się dlaczego akurat ten pokój, jest aż na trzecim piętrze, bez windy w dodatku nie ma tam żywej duszy. Wtedy do niego dotarło, to wyjątkowe pokoje, drogie, dla ludzi, których na nie stać. Denerwowało go to, ale Gwiazda Polarna faktycznie musiała z czegoś się utrzymać, a to była świetna okazja, by trochę podreperować jej budżet.

Chłopak wszedł na trzecie, ostatnie piętro. Na tym piętrze były pokoje od 21 do 30, duże i każdy z nich udekorowany wyjątkowo. Duże i wygodne, w o wiele lepszym stanie niż reszta. Numer 27 był otwarty, szeroko uchylone drzwi. Ethan stanął w progu po cichu, był ciekaw co robi kobieta.

 

„Siedziała na łóżku, spokojnie czekając aż ktoś do niej przyjdzie. Z przymkniętymi oczami nuciła te samą melodie, którą dziś słyszałem w radiu. Myślałem.. że dorosłe kobiety nie nucą piosenek, zastanawiałem się o czym myśli. Dopiero w drugiej kolejności zwróciłem uwagę na jej wygląd, aż dziw brał, że to dorosła kobieta. Siedząc na łóżku nie sięgała stopami do podłogi, machała nogami jak dziecko na przemian. Miałem wrażenie, że jest zrobiona z porcelany i jeśli ją dotknę, bez wyczucia to pęknie i rozbije się. Jej długie ciemne, aksamitne włosy opadały na ramiona, były tak długie, że słały jeszcze łóżko za jej plecami. Drobne usta, nadawały jej twarzy sympatycznego i kobiecego wyrazu. Błękitna, zwiewna sukienka idealnie komponowała się z niemal, że mleczną cerą. Chciałem podejść jeszcze bliżej, by się dokładnie przyjrzeć…”

 

- Kto tam jest? – zapytała, automatycznie zwracając twarz w stronę drzwi.

 

- Przepraszam za spóźnienie. Mam na imię Ethan, będę Pani opiekunem.

 

- Rozumiem, jestem zdziwiona, że się zjawiłeś, słyszałam co się przytrafiło Twoim rodzicom. Pracownicy plotkują, a ja chcąc nie chcąc, słucham – pokazała palcem wskazującym ucho.

 

- To Pani walizki? - zapytał kompletnie ignorując uwagę o rodzicach – spojrzał na dwie pokaźnych rozmiarów walizki i towarzyszące im dwie mniejsze - Jeśli Pani pozwoli, rozpakuje je i pochowam ubrania w możliwie najwygodniejszy sposób. Proszę tylko mi powiedzieć, w którym z bagaży są rzeczy osobiste.

 

- Rzeczy osobiste?

 

- Tak, na przykład bielizna.

 

- Chcesz ją wąchać?

 

- Yyy... s..słucham?

 

- Pytam czy chcesz wąchać moją bieliznę!

 

- Pytam.. ponieważ walizkę z rzeczami osobistymi rozpakuje moja koleżanka – kobieta wstała z łóżka i wyciągnęła dłonie przed siebie.

 

- Gdzie jesteś? Podejdź na chwilę, chce coś sprawdzić – poganiała gestami.

Przystał na prośbę i zrobił trzy kroki w przód, wtedy dłonie Alice delikatnie spotkały się z uniformem chłopaka w okolicy klatki piersiowej. Szybko przesunęła je w górę szukając jego twarzy, gdy tylko jej się to udało, mocno przyłożyła zewnętrzną stronę dłoni do jego policzków.

 

- Ciekawe… - powiedziała z uśmiechem.

 

- Dobrze się Pani bawi?

 

- Ciekawe, ciekawe – powtórzyła – Możesz zacząć od tych mniejszych.

Usiadła spokojnie z powrotem na łóżku podejrzanie maskując swój uśmiech. Ethan nie zwrócił na to uwagi i bez zastanowienia wziął się za rozpakowywanie walizki. I jak się okazało to właśnie w tej walizce znajdowała się sama bielizna, Alice usłyszała, że już otworzył bagaż, zaczęła się chichotać.

 

- Widzę, ma Pani dość nietypowe poczucie humoru – zwrócił uwagę, szybko zasuwając suwak.

 

- Mów mi po imieniu, skoro już widziałeś moje.. majtki.

 

- Tak będzie niewątpliwie bardziej komfortowo – odparł – Gdzie jeszcze czeka mnie jakaś niespodzianka, może gumowy wąż?

 

- To już chyba molestowanie seksualne, nie sądzisz? – na swój sposób zrozumiała słowa Ethana.

 

- Przepraszam, źle się wyraziłem – zrozumiał jak to zabrzmiało, gumowy wąż w kobiecym bagażu…

Był w kropce, nie wiedział jak nawiązać kontakt, z pozoru delikatna i skromna kobieta, bombardowała go co zdanie jakąś zboczoną aluzją czego się nie spodziewał.

 

- Poproszę jednak koleżankę alby rozpakowała bagaże sama, później mi wytłumaczy gdzie, co, jak – wstał próbując szybko wydostać się z tej sytuacji i opracować jakąś strategie.

 

- Zaczekaj proszę – wzięła głęboki wdech – Po prostu nie wiem co ze sobą zrobić. Normalnie zdrowej osobie jest ciężko się przystosować do nowego miejsca. Pomyśl co czuję, niewidoma osoba, nawet nie wiem jak wygląda mój pokój. Chciałam jakoś odreagować żartami, ale chyba Cię uraziłam. Przepraszam.

Jej twarz posmutniała, a jej prosto ścięta grzywka, która do tej pory zasłaniała jej czoło granicząc z oczami, teraz zasłaniała całą twarz, kiedy pochyliła głowę.

 

- Jeśli pozwolisz, rozpakuje Twoje rzeczy, potem przestawię kilka mniejszych mebli dla Twojej wygody, i pochodzimy po pokoju byś zapamiętała gdzie co jest. A w między czasie porozmawiajmy.

 

- W porządku, dziękuje. Powiesz mi coś o sobie?

 

- Nie umiem za bardzo o sobie mówić, to trudne i nigdy tego nie robiłem – opowiedział wyciągając sukienki z dużej walizki.

 

- Będzie Ci łatwiej jeśli będę zadawała pytania?

 

- Myślę, że chyba tak.

 

- To może powiesz mi, czy masz dziewczynę?

 

- Nie, nie mam.

 

- Masz dość młody głos, 25 lat?

 

- 20.

 

- I nie masz dziewczyny? To trochę smutne.

 

- Dlaczego?

 

- Samotność jest smutna sama w sobie, wiem coś o tym.

 

- Osobiście uważam, że samotność może być ciekawsza od niejednego człowieka. Po za tym, dlaczego pytasz o moje życie towarzyskie? Raczej zbędna informacja, kandydatem na męża też jestem kiepskim.

 

- A jednak masz poczucie humoru, już myślałam, że trafił mi się jakiś ponury żniwiarz.

 

- Nie jestem duszą towarzystwa, ale umiem rozmawiać z ludźmi.

 

- Nie jest Ci smutno z powodu śmierci Twoich rodziców?

 

- Nie żyli od dawna, sami wyprawili się na tamten świat. Bardziej żal mi ich, niż miałoby mi być przykro.

 

- Dlaczego tak mówisz?

 

- Jeśli żyje się tylko po to, by mieć więcej i więcej, to nie można nazwać takiego życia, życiem. Co najwyżej doświadczeniem.

 

- Wierzysz w Boga?

 

- Religia jest dla ludzi, którzy nie umieją żyć z własnym sumieniem w zgodzie. Po za tym jest to coś co ogranicza rozwój człowieka zamykając go w klatce, to wolno, tego nie wolno. Osobiście Boga nie widziałem, zastanowię się nad tym kiedy mi się objawi.

 

- Agnostyk?

 

- Powiedzmy.

 

- Jakie masz plany po skończeniu szkoły?

 

- Żadnych, nie jestem kimś kto chciałby się uczyć całe życie, więc raczej studia sobie odpuszczę. Prawdopodobnie zostanę tutaj.

 

- Nie masz żadnych marzeń, pragnień? Coś co byś naprawdę w życiu robić?

 

- Nie specjalnie, najlepszym wyborem będzie jeśli zostanę tutaj.

 

- Mówisz jakbyś musiał tu zostać.

 

-Wydaję Ci się, po za tym muszę przyznać, masz dość pokaźną kolekcje sukienek.

 

- Nie starczy dla nich miejsca?

 

- Jest tu dużo pojemnych mebli, nawet po rozładowaniu wszystkiego jeszcze zostanie miejsce.

 

- To dobrze, bo przyjedzie jeszcze trochę ubrań.

 

- Więc chyba trochę tu czasu zostaniesz, domyślasz się jak długo?

 

- Już chcesz się mnie pozbyć?

 

- Pytam informacyjnie.

 

- Jeśli ze mną wytrzymasz, to przynajmniej do przyszłej zimy. Moja matka ma już swoje lata, nie może się mną opiekować, więc jestem tu.

 

- Czytałem w karcie medycznej, że jesteś niewidoma od urodzenia, ludzie niewidomi świetnie sobie radzą sami ze swoją niepełnosprawnością.

 

- Tak było do dnia wypadku przez, który mam problem z prawą nogą i ramieniem.

Ethan powoli rozpakowywał kolejne ubrania i układał je na półkach, w szufladach, na wieszakach, w szafie aż w pewnym momencie zaczęła wibrować jego komórka.

 

- Nie odbierzesz? To żaden problem, chyba, że to Twoja dziewczyna, której podobno nie masz – uśmiechnęła się zaczepnie.

 

- To notariusz, tylko on ma mój numer. Wybacz, halo? – tymi słowami rozpoczął rozmowę, został poinformowany o spadku, a raczej tym co zostało młodemu chłopakowi – Sprzedażą domu zajmij się od razu razem z autem mojej matki. Auto ojca skoro jest na kredyt, spłać zaraz po sprzedaniu domu, przyda mi się teraz. Zajmij się też jego przerejestrowaniem na mnie. Poinformuj o tym bank, że dostaną całą należność niebawem, żeby mi go czasem nie odholowali, moje zameldowanie zmień na adres Gwiazdy Polarnej. Odezwij się, kiedy to wszystko załatwisz. Do usłyszenia.

 

- Wprowadzasz się tu?

 

- Taki mam zamiar, nie chce mieszkać w tamtym domu, poproszę wuja o pokój na końcu tego korytarza i pomieszkam tu przez jakiś czas. Pomogę Ci odnaleźć się w tym miejscu i będę pod ręką.

 

- Coś w tym jest, dziękuje.

 

Nie robię tego specjalnie dla Ciebie, wybacz. Po za tym, to mam do Ciebie jedno pytanie. Dlaczego kobieta prosi, by jej opiekunem został mężczyzna? Czy to trochę nie krępujące?

 

- Dla kogo?

 

- Dla obojga z nas, dla obu stron. Jeśli będziesz się gorzej czuła to przy kąpieli czy przebraniu się, nie będę mógł Ci pomóc.

 

- Nigdy wcześniej nie widziałeś nagiej kobiety? Wstydzisz się?

 

- A Ty nie?

 

- Nie, ja nie widziałam nigdy wcześniej nagiej kobiety, mężczyzny zresztą też – starała się temu zapobiec, lecz z marnym skutkiem i roześmiała się.

Ethan usiadł na pustej walizce położył łokieć na kolanie i podparł głowę dłonią.

 

- Chyba nie będę się przy Tobie nudził. Bieliznę też ułożyłem szufladach komody, chodź nie powinienem..

 

- Więc jednak? Wiedziałam, że lubisz kobiecą bieliznę.

 

- Ubóstwiam, ukradłem Ci nawet jedną parę majtek, zrobię sobie ołtarzyk i zapale świeczki. Będę się modlił do nich... – odpowiedział po irytowany – Poczekaj chwilę, zaraz wrócę.

 

- Wychodzisz?

 

- Muszę zejść do kierownika, zapytać o możliwość, to znaczy.. czy mogę się tu wprowadzić, musze wiedzieć żeby zadzwonić do hotelu gdzie się teraz zatrzymałem i odwołać ewentualnie rezerwacje.

 

- Jesteś pewien, że to tylko to? Głos trochę Ci drży.. wszystko dobrze?

 

- T..tak, co to w ogóle za pytania? Za chwilę wrócę.. – Ethan wyszedł z pokoju energicznym krokiem.

 

„Jak? Jakim cudem? Z taką łatwością odczytała moje zachowanie, a przecież mnie nie widzi. Jest bardzo spostrzegawcza, ale ja też, chyba już rozumiem w czym jest szkopuł. Dałem się podejść jak dziecko…”

 

Zszedł na parter i rozmówił się z szefem w kwestii lokum na trzecim piętrze. Jest tam mała kawalerka, malutkie mieszkanko z aneksem kuchennym i łazienką. Będąc jeszcze dzieckiem czasem, a nawet często spędzał tu noce, kiedy jego rodzice byli w rozjazdach, a niania, czy też ciotka nie mogły się nim w tym czasie zająć. Teraz pewnie to pomieszczenie jest w opłakanym stanie, dawno nikt tam nie zaglądał, sam tak powiedział kierownik. Ale zgodził się bez wahania, uznał to za dobry pomysł.

 

- Już jestem – powiedział wchodząc do pokoju – Chodź pewnie już dobrze wiedziałaś o tym kiedy tu dopiero szedłem. Musisz się świetnie bawić, ale to, by było na tyle – po tych zimnie wypowiedzianych słowach Alice założyła nogę na nogę, oparła się za plecami ręką.

 

- Co masz na myśli?

 

- Każde z Twoich zachowań było starannie zaplanowanym schematem – wziął krzesło i usiadł naprzeciwko kobiety – Wzrok, słuch, smak, węch, dotyk, tak napisał kiedyś Arystoteles, który chodź mądry to miał swoje wpadki. Mówił, że człowiek myśli sercem, a muchy mają tylko cztery nogi. Ile człowiek ma zmysłów?

 

- Jeśli wierzyć Arystotelesowi, to pięć. Skąd ten nagły wykład filozofii? Mam się poczuć obrażona, czy wyjątkowa z powodu posiadania tylko czterech z nich?

 

- Kiedy ktoś traci na przykład wzrok, to jego pozostałe zmysły zaczynają pracować na podwójnych obrotach, aby wypełnić lukę, zastąpić brakujący zmysł. Osoby niewidome od urodzenia są na swój sposób wyjątkowe, nie wszystkie ale, Ty do nich należysz. Cztery zmysły, które Ci zostały zbudowały most nad przepaścią dając Ci szósty zmysł.

 

- Szósty? Pomyliłeś mnie chyba ze spider-manem.

 

- Skromna, zadziorna, przytłoczona, ciekawska, a nawet zboczona. Tyle twarzy pokazałaś do tej pory, zastanawiam się ile zapamiętałaś?

 

- Zapamiętałam?

 

- Słuchałaś i zapamiętywałaś, mój krok, ruchy rąk, a nawet oddech, natężenie, częstotliwość. Mówiąc krótko zbierałaś informacje na mój temat jak komputer i analizowałaś moją osobę. Jestem ciekaw do jakich wniosków doszłaś, chętnie posłucham – zakończył dialog głębokim westchnieniem.

Alice wstała i przeszła się po pokoju, zupełnie jakby widziała, co jakiś czas dotykając mebli lub ściany. Otworzyła szafę gdzie chłopak chował jej sukienki, przejechała dłonią powierzchownie, uśmiechając się przy tym.

 

- Powiesiłeś je kolorystycznie – zrobiła kilka kroków i otworzyła szufladę gdzie Ethan układał jej bieliznę - Nie powiedziałabym, że nie starannie, ale nerwowo – stanęła za nim i położyła dłoń na jego głowie - Lubię zagadki, brak „wizji” sprawia, że najlepszymi łamigłówkami są ludzie – tłumaczyła delikatnie dłonią badając jego twarz.

 

- I jak Ci się podoba nowa zagadka? Trudna? – zapytał, wtedy też Alice wróciła na łóżko siadając na jego krawędzi.

 

- Było łatwo do teraz, zacznę może od tego, że jest to na pewno przystojna zagadka. A wzrost poziomu trudności zaliczam do zalet.

 

- Atrybuty fizyczne też są zaletą?

 

- Nie mają znaczenia, ale są miłe. Nie przyjechałam tu romansować. Zauważyłam jednak, że jesteś w dobrej kondycji, wejście na trzecie piętro, szybkim krokiem, i zero zadyszki, biegasz?

 

- Pływam. Ale jeśli to nie jest takie ważne, to powiedz co o mnie myślisz. Jestem ciekaw.

 

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

 

- A zaspokojona ciekawość to krok w przeciwnym kierunku – przerwał jej cytatem z książki.

 

- Stephen King.

 

- „Sklepik z Marzeniami”

 

- Oczytany…

 

- Nie o to pytałem.

 

- Jesteś bardzo spokojną osobą, z jakiegoś powodu nie przeżywasz śmierci swoich rodziców, nie wiem dokładnie z jakiego. Zdecydowanie bardziej zainteresowałeś się moją bielizną, trochę dziwne. Przez chwile poczułam, jakbym rozmawiała z ich mordercą.

 

- Hmm..

 

- Rozumiesz jak mniemam. Kiedy przyprowadził mnie tu jeden z pracowników, trochę o Ciebie wypytałam udając obawy. „Uśmiechnięty, radosny, życzliwy, szczery, troskliwy”, to kilka z cech jakie Ci przypisał. Po dotyku Twojej twarzy mogę stwierdzić, że albo kłamał, albo Ty udajesz kogoś innego i swoje emocje w tym miejscu.

 

- Skąd wniosek, że tylko w tutaj udaje emocje?

 

- Ty ich nie okazujesz, tylko udajesz dla komfortu pracy tu i lepszego samopoczucia pacjentów. Po za tymi murami, jestem pewna, że tam się nie uśmiechasz.

 

- Jak to potwierdzisz?

 

- Już potwierdziłam, dotykając Twojej twarzy – uśmiechnęła się – Potrafię to ocenić po zmarszczkach, zabawne i niewiarygodne, wiem. Ludzie uśmiechają się rzadziej bądź częściej, wtedy na ich twarzy zwłaszcza w kącikach ust i policzkach powstają zmarszczki, stąd mogę to potwierdzić, po za tym uśmiech tu pozwala Ci unikać kłopotliwych pytań o Twoje samopoczucie. Łatwiej zbyć uśmiechem niż smutnym wyrazem twarzy. I tu znów pojawia się pytanie, dlaczego nie uśmiechasz się po za murami tego budynku? Przecież chodzisz do szkoły… Oczu też nie masz podpuchniętych od płaczu, więc nie rozpaczałeś nad śmiercią rodziców. Wcale. Nie jesteś ani szczęśliwy, ani smutny.

 

- Mowa końcowa?

 

- Jesteś książkowym przykładem chodzącej apatii. Dziwne, że przy kontakcie z moją bielizną byłeś dość nerwowy.

 

- Rozumiem – odstawił krzesło na swoje miejsce – Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, a Ty zapamiętałaś dokładnie rozstawienie całego pokoju tylko po moich krokach, to będzie nam się łatwiej współpracowało. Pójdę teraz ogarnąć swoje nowe mieszkanie.

 

- Nie wiem tylko jednego – zatrzymała go tymi słowami.

 

- Czego?

 

- Po co tu jesteś, i dlaczego taki jesteś.

 

„Chwilę stałem podziwiając jej pewność siebie, jej nietuzinkową urodę i samo zachwyt. Wtedy dodała.”

 

- Fałszywe łzy ranią innych, fałszywe uśmiechy ranią nas samych.

 

- Przyniosę obiad za godzinę.

 

„I po prostu uciekłem…”

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Antoni 27.01.2017
    Jest drobne zamieszanie przez dialogi. 4.
  • motomrówka 28.01.2017
    Przyznam, że przeoczyłam to #3 i potraktowałam tekst, jak początek opowieści. Zaciekawił mnie bardzo, temat jest trudny, ale potraktowany frapująco, bardzo ciekawa "chemia" między bohaterami, nie banalne dialogi. Zastanawiam się tylko, czemu tak bardzo rozstrzeliłeś akapity. Poza tym 25 i 20 powinno być słownie, ale pomijając drobiażdżki, daję 5 i czekam.
  • karola84 28.01.2017
    Interesujące opowiadanie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania