Pato amator część 2
Jan Maj Wój Kat, Jan Maj Wój Kat. Leżąc w barłogu, zastanawiałem się: czy zbitka słów, słów-wagonów, związana jest z matczynym żartem, żartem szalonego ojca, czy kogo tam. Sufit wirował, ja wariowałem. Podobno straciłem pracę, grunt pod nogami i zielone niebo. Miałem wyciągnąć Magdę z błota patologii, a sam wsiąkłem w gówno prowincji. Nadzieja, obok niej dziki bez. Nadzieja powinna funkcjonować osobno. Bez przy nadziei czyni beznadzieję, ale rośliny rosną tam, gdzie chcą. Pech.
Magda rzuciła kurczakowy biznes. Znosiła do chałupy kłosy zbóż, kwiaty, owoce i warzywa. Machała tojadem, wykrzykując zaklęcia. Wyganiała duchy złe. Zasypywała mnie dziurawcem, krwawnikiem, macierzanką i piołunem. Kiełkujący erotyzm rozcieńczał czerń i chlew. Bo Magda, nogi posiadała przednie. Pierwszorzędne odnóża. Zbyt krótkie kiecki na jej ciele, wywoływały chcicę. Wiecie: ślina gęstniejąca, rosnące narządy, serce napierdalające jak nebelwerfer. Artyleria podniecenia. Dlaczego wyplułem wtedy pocałunek? Gardziłem słodyczą?
W czwartek wstałem z łóżka. Podszedłem do obierającej ziemniaki Madzi i zapytałem:
- Czy Jan Maj Wój Kat jest w przybytku tym?
- Nie ma jego. Pojechał.
- Gdzie?
- Po drzewo.
Zamurowanie, zasznurowanie, zakneblowanie. A więc będzie palenie baby. Tej baby.
Tasiemiec pokonany wrotyczem, dogorywał w męczarniach. Czułem to, wizualizacja umierającego węża - szczery uśmiech. Mimo licznych zawiłości orientacyjnych, trafiłem na łąkę. Medytowałem, rozgryzałem zagadkę. Zagadkowy Jan Wój Kat Maj wywracał do góry nogami nowy, świeży świat. To skandal. Zbir na wolności, zbir szurnięty jak szczur. Któż go szurnął? Któż?
Kwiaty łąki ułożyły się tak, że witraż franciszkańsko-krakowski, jakby zbladł. Przepraszam Stanisławie z Wyspy, krom pychy, posiadam olbrzymie pokłady bezczelności.
Nadjechał ciągnik. Jan Maj Wój Kat wyskoczył jak spadochroniarz, przekonany o istnieniu aniołów - pomocników. Akurat wracałem upojony sielskością. Jan ułożył usta tak, że lato przestało cieszyć. Rzekł:
- Twoja sprawa hasać po lasach. Magda lubi zasłony z listowia.
Trwałem przy studni w otępieniu przedziwnym. Czyli co? Seks dozwolony? Seks legalny? Męczyłem głowę niedowierzaniem. Jan Maj Wój Kat. Prawdziwy intrygant. Powiedział dziwnymi ustami, skrywając buzującą w nim burzę. Co robić ? Magdusia trzeźwa, przypominała Scarlett Johansson. Odstawienie używek otworzyło nieznane wrota. Wrota do urody.
W 1992 roku Jan spalił kobietę. Małgorzatę Sztos, lat czterdzieści jeden. Skąd wiem? Nie powiem. Ale wiem.
Rozładowywaliśmy z Janem przyczepę, drewna pełną. Praca u podstaw zbrodni, nieco rozwala system nerwowy. Pikawa waliła ostro, strachy latały, buczały, huczały. Nienawidzę ich. Liebe dich, Magda. Niech twoja niema chmura słów, wyjaśni niewyjaśnione. Rozbierz, pokaż, nalej wódki, tutaj, o.
Jan Maj Wój Kat palił papierosa. Piramida drewna - uczucie długotrwałego zmęczenia. Miałem zakwasy, galaretowaty mózg, serce podejrzliwością zatrute. Wróciłem na łąkę, by dać czemuś upust.
Komentarze (17)
"Zbir na wolności, zbir szurnięty jak szczur. Któż go szurnął? Któż?" : )
5.
Mocno Magda porzuciła kurczaki i zajęła się ziołami. Tojad nie bez powodu był rozsiewany w izbie. Oprócz właściwości przeciwbólowych posiada bardzo silnie trujące, dlatego nie zaleca się jakichkolwiek prób leczenia bez wiedzy specjalisty. Pewnie woń pobudzała do wzmożonej emocji.
Stanisławie z Wyspy, krom pychy, posiadam olbrzymie pokłady bezczelności... czyżby nawiązanie do pałacu na wodzie? Można też przypisać do Wyspy Młyńskiej i też Stanisław. U nas Stanisławów jest bardzo dużo.
Krom pychy... ładne określenie PSALM XIX.
Doborowe towarzystwo... i do tego majowe. Szkoda, że życie Magdy spłonie na stosie.
Dziękuję za poruszenie myśli.
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam.
„- Czy Jan Maj Wój Kat jest w przybytku tym?
- Nie ma jego. Pojechał.
- Gdzie?
- Po drzewo.
Zamurowanie, zasznurowanie, zakneblowanie. A więc będzie palenie baby. Tej baby” :D hm, nie wiem, czy ja to wszystko dobrze rozumiem, to całe opku, ale tonei zmienia faktu, że czyta się przyjemnie :D
„Rozładowywaliśmy z Janem przyczepę, drewna pełną. Praca u podstaw zbrodni, nieco rozwala system nerwowy. Pikawa waliła ostro, strachy latały, buczały, huczały. Nienawidzę ich. Liebe dich, Magda. Niech twoja niema chmura słów, wyjaśni niewyjaśnione” – to, jest w tym jakieś szaleństwo
Gwiazdy zostawiam po sobie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania