Poprzednie częściPo drugiej stronie psychiatryka - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Po drugiej stronie psychiatryka - 3

Wstał wcześnie, bodajże o siódmej rano. Zwlókł się z babcinego łóżka i zajrzał ukradkiem za zasłonę. Za oknem było jeszcze ciemno, jak na zimę przystało. Sklep spożywczy na parterze bloku był całodobowy, także mógł zakupić sobie śniadanie. W tych samych brudnych łachach zszedł schodami w dół. Wyszedł z bloku, aby kilka sekund później wejść głównymi drzwiami do sklepu.

- Dobry. - przywitał się.

- Dzień dobry. Pan też taki ranny ptaszek? - zapytała starsza kobieta za ladą.

- Leki nasenne mi się skończyły. - skłamał rozglądając się po sklepie.

- To nie jest apteka.

- Wiem. Szukam czegoś na śniadanie. Wezmę te trzy bułki - wskazał na nieświeże pieczywo. Kasierka schowała je do różowej, jednorazowej reklamówki.

- Coś jeszcze?

- Wodę litrową.

- Cztery złote dwadzieścia groszy. - podała cenę zakupów wyciągając rękę bo butelkę.

Mężczyzna zaczął grzebać po kieszeniach. Wysypał brudne monety nachylając się.

- Zaraz...

- Tak?

- Pan Robert! Wrócił oan do rodzimej dzielnicy? - ucieszyła się.

Jak? Rozpoznała go mimo czapki i dużych okularów. Skoro zwykła babka może poznać go z bliska, policyjne trutnie zrobią to jeszcze sprawniej.

- Chyba mnie pani z kimś pomyliła.

- Nie wygłupiaj się pan! Tak długi tu oana Roberta nie było.

- Ej. - nachylił jej się do ucha - Jak nie chcesz mieć problemów, razem z rodziną, zamknij japę i idź szukać tego swojego Robercika gdzie indziej. Ja jestem Jan Wiśniewski i mieszkam w Centrum.

Spojrzał na nią wiecznie orzekrwionymi oczami i wyszedł z Aro. Był zły na siebie. Potrzebował nowych ubrań, a w kieszeniach miał tylko siedem złotych. Postanowił zapuścić brodę dla niepoznaki. Ale to wszystko kosztowało. Gdy był już w "swoim" mieszkania usiadł na kanapie i włączył telewizor. Po chwili rozpoczęły się poranne wiadomości.

- Witam państwa bardzo serdecznie w porannych wiadomościach Telewizji Polskiej. Rozpoczniemy nieprzyjemną wiadomością, bowiem w Warszawie z mokotowskiego szpitala specjalistycznego zbiegł pacjent chory na schizofrenię, podejrzany o pobicie sprzed kilku lat. Jeśli ktokolwiek go zobaczy prosimy zadzwonić nmw pierwszej kolejności na policję. - na ekranie pojawiło się jego zdjęcie - Mężczyzna ma trzydzieści lat, jest skrajnie niebezpieczny. Jego rodzimą dzielnicą jest warszawski Wilanów, jednak mieszkał z żoną i synem na Ursynowie.

Wyłączył telewizor. Musiał obmyślić nowy plan. Będą szukać go nawet tutaj, więc musi uciekać. Tylko gdzie? Zestresowany wybrał jedyny numer w swojej starej Nokii. Przystawił komórkę do ucha.

- Halo? Robert? - zapytała szeptem kobieta w słuchawce.

- Wiktoria, nie sądziłem, że jeszcze usłyszę twój piękny głos. - uśmiechnął się mężczyzna.

- Dobra, daruj sobie. Czego chcesz?

- Mogą słuchać.

- Co?

- Spotkajmy się. Za godzinę pod naszą ulubioną restauracją. O ile pamiętasz gdzie to jest. - schował telefon, lekko zawiedziony powitaniem po orawie trzech latach. Wyszedł z mieszkania i zmierzył w kierunku przystanku autobusowego.

 

Stał za dość dużym budynkiem drogiej restauracji. Rozglądał się wokół. Podeszła do niego piękna dwudziestopięciolatka z brązowymi włosami uwiązanymi w kucyk. Miała niebieskie, uzależniające oczy i pomalowane czerwoną szminką usta. Trzydziestolatek przytulił ją, jednak żona odsunęła się, gdy chciał ją pocałować.

- Wiktoria, co się dzieję? - zapytał trzymając ją za dłonie.

- Nic. - odparła unikając jego przerażającego wzroku.

- Widzę przecież. Co się dzieję?

- Robert, ty do cholery oszalałeś!?! - zapytała po momencie ciszy.

- Ale...

- Uciekłeś z psychiatryka!

- Głośniej to powiedz, mam mało kłopotów na głowie. - odparł ironicznie.

- Robek, uciekłeś ze szpitala, przychodzisz do mnie i do Michałka po trzech latach. Żartujesz sobie? To jakiś przekręt?

- Kochanie, wszystko się ułoży. Będziemy znowu rodziną. Żadna wiedźma już mnie tam nie odeśle.

- Nie, nic się nie ułoży. Nie pojedziemy na wakacje, nie wyjdziemy nawet na spacer, bo cię policja złapie?

- Wyprowadzimy się. Uciekniemy za granicę!

- Zawsze byłeś realistą. Co stało się z tobą w tym szpitalu?

- Ten szpital to jebana cela śmierci. Nie wrócę tam! Oboje dobrze wiemy, czy tego chcemy czy nie, że ja jestem zdrowy. Nie powinienem tam siedzieć.

- Wiem, ale... Narażasz całą naszą rodzinę. Robert, ja kogoś poznałam...

To bardzo go zdenerwowało. Co za skurwiel wyrywa mężatkę?

- Kto to? Chyba muszę z nim przedyskutować kilka spraw! Pierdolony...

- Kłamałam!

- Co? - pogubił się.

- Na samą myśl, że nie będziemy razem wściekasz się i chcesz znowu kogoś pobić! Ja się ciebie boję!

- Bo tego chcesz! Ech... Nie bój się mnie, nie jestem straszny. Ja po prostu chcę być z wami. Kocham i ciebie i Michałka! A ty? Powiedz, kochasz mnie?

- No... Tak. - spojrzała zestresowana niewygodną sytuacją w oczy trzydziestolatkowi.

- Więc bądźmy szczęśliwą rodziną.

- Tylko po to chciałeś się spotkać?

- Nie. Byłem w mieszkaniu znarłej babci, ale dzisiaj w wiadomościach pokazali moje zdjęcie. Szukają mnie w całym mieście, ale z naciskiem na Wilanów i Ursynów. Potrzebuję pieniędzy na fryzjera i ubrania. Mam tylko siedem złotych.

- Mam ci pożyczyć pieniądze?

- Wiem, że to głupie po trzech latach. Ale to droga do naszego szczęścia. Nie mogę iść do hotelu, motelu, domu. A w barakach mieszkać nie chcę.

- Mam przy sobie dwieście złotych. - wyjęła z portfela banknot. Dla męża mogłaby zrobić wszystko.

- Świetnie. Kupię sobie ubrania. Ratujesz mi dupę. Kwestią jest jeszcze mieszkanie. Masz kogoś zmarłego w rodzinie, kto miałby dom? Może nieprzyjemne pytanie, ale muszę przetrwać.

- Mój ojciec... zmarł półtora roku temu. Matka jest w domu starców. Mam klucz do jego domu.

- Przykro mi.

Kobieta wręczyła mu klucz.

- Wola 24/7.

- Dziękuję ci, kotku. Niedługo poszukam sobie pracy, tylko niech sprawa przycichnie.

- Muszę już lecieć. Cześć.

- Cześć.

Odwrócił się i ruszył na przystanek autobusowy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Antoni 18.01.2017
    4. Popracuj nad stylem.
  • Krystian244 18.01.2017
    Trochę błędów. 4
  • Pasja 18.01.2017
    Wszystko idzie jak z płatka. Nikt nie śledzi żony i to trochę dziwne. Ale ok.5:-)
  • Ghostar 18.01.2017
    Dlaczego ktoś ma śledzić kobietę, która raczej po trzech latach nie wróciłaby do chorego męża. Poza tym skąd wiesz, czy nikt jej nie śledził...
  • KarolaKorman 19.01.2017
    ,, bo butelkę.'' - po
    ,, Wrócił oan do'' - pan
    ,,Tak długi tu oana Roberta '' - pewnie czas i pana
    ,, wiecznie orzekrwionymi oczami'' - przekrwionymi
    ,,zadzwonić nmw pierwszej '' - ?
    ,, uzależniające oczy ''- czyli jakie?
    ,,w oczy trzydziestolatkowi.'' - w jego oczy, mu w oczy. Nie musisz wciąż powtarzać, ile ma lat.
    babcia zmarła dwa lata temu, a prąd dalej nie odcięty - to się nie zdarza, nie w Polsce :(
    Zostawiam 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania