Poprzednie częściPo drugiej stronie psychiatryka - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Po drugiej stronie psychiatryka - 5 - ost.

Kopnął z całej siły w drzwi. Gdy te się otwarły, dwójka mężczyzn wbiegła do środka budynku.

- Nie ruszać się, kurwa! - wydarł się Robert, zaciskający w dłoniach obrzyn. Klienci banku, jak i obsługa padła na ziemię przerażona. Jedynie ochroniarz walczył. Dobył z kabury pistolet, jednak nie zdążył wystrzelić, kiedy ten postrzelił go w nogę.

- Kurwa, stary! Co ty robisz!?! Miało być bez ofiar! - krzyknął zdenerwowany Dawid, z pistoletem Glock-17

- Chciał nas zastrzelić. Biegnę po kasę!

Robert wbiegł do pomieszczenia z metalowym sejfem, kopiąc w drzwi. Oddał dwa strzały w środek przechowalni pieniędzy, niszcząc go. Zaczął pośpiesznie pakować wszystkie banknoty do torby.

- Haker utrzyma alarm jeszcze dwadzieścia sekund! - powiadomił z drugiego pokoju czterdziestolatek.

Opróżnił cały sejf. Wybiegł z pokoju, poklepując w ramię towarzysza. Opuścili bank i wsiedli do czarnego Forda. Na piskach odjechali.

- Kurwa, udało się! - ucieszył się uciekinier.

- Zajebiście. Bruno, podziel kasę. - rozkazał kierowca, Dawid i rzucił siedzącemu na tyłach brunetowi torbę - Teraz jedziemy na lotnisko. Twoja rodzina już tam będzie?

- Tak. Dzwoniłem do nich przed akcją. Czekają w terminalu.

- Dobra.

Jechali wolno, nie zwracając na siebie uwagi. Po drodze przesiedli się do osobistego BWM Dawida, gdyby ktoś widział wcześniejszy samochód pod bankiem. Dojechali na warszawski port lotniczy pół godziny przed lotem Roberta. Zatrzymali się na parkingu dla taksówek.

- Dobrze było wrócić na kilka chwil do dawnej ekipy. Dzięki za wszystko. - uśmiechnął się zbiegły pacjent.

- To jest twoja działka. W sejfie musiało być tej kasy więcej. Siedemdziesiąt dwa tysiące z kawałkiem. - haker Bruno wręczył mu rulon pieniędzy.

- Dzięki. Cześć.

Wysiadł z samochodu i zmierzył do terminalu. Dostrzegł stojących z dwoma walizkami Wiktorię i Michałka. To był ten moment.

 

 

Plaża, dziewczyny w bikini, słońce. Robert spoglądał na falę, uderzające mocno w piaszczystą plażę z okna luksusowego apartamentu. Dopalał papierosa. Teraz to był jego dom. Wyspy Kanaryjskie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Stern 21.01.2017
    Cóż za finał, naprawdę spodobała mi się twoja historia. Jest tam kilka małych błędów, ale całościowo prezentuje się bardzo fajnie. Piąteczka.
  • Pasja 21.01.2017
    Psychiatryka na Kanary..bardzo dobre zakończenie ale nie realne w rzeczywistości.5 Pzdr.
  • zuyy 25.02.2017
    Nie. Gość nie spierdoliłby z psychiatryka (co swoją drogą nie byłoby takie łatwe) i nie wyjebałby na Kanary, gdyż to nie realne. Tak jak wyżej. Psy by go znalazły po kilku dniach, zwłaszcza że to stolica i patroli jest naprawdę dużo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania