Poprzednie częściPoszukiwany element #1

Poszukiwany element #5

W drodze powrotnej Ania wypytywała mnie o informacje, jakie przekazała mi babcia, ale milczałem. Miałem się uczyć na sprawdzian z języka angielskiego oraz matematyki. Jednak prace tak mnie wciągnęły, że nie tknąłem nawet ćwiczeń. Pracowałem przez dwa dni. Do książek zaglądałem dopiero podczas zajęć. Po tygodniu intensywnej pracy wydawało mi się, że skończyłem. Byłem z siebie dumny, ale nadal coś się nie zgadzało. Postanowiłem przeczytać ostatni rozdział z książki od Magdy, niestety nie było odpowiedzi na moje pytanie. Po ostatniej lekcji zabrałem notatki ze sobą i wyszedłem. Nagle ktoś mnie zawołał. Odwróciłem się. Była to pani od… polskiego:

- Coś ci wypadło- podała mi kartkę- Jest organizowany konkurs fotograficzny. Chciałabym, abyś wziął w nim udział. Wiem, że jesteś zdolnym chłopakiem. Można to wywnioskować po twoich notatkach.

- Dziękuje. Ale chyba nie będę mógł wziąć udziału, nie mam czasu.

- Zastanów się. A zapomniałabym! Źle policzyłeś prędkość.

Po czym odeszła. Byłem zaskoczony. Spojrzałem do notatek i rzeczywiście był tam błąd. Szybko wróciłem do domu i poprawiłem. "Działa!"- Krzyknąłem. Doskonale pamiętam to uczucie. Nie wyglądało to jak w filmach, czy książkach dla dzieci. Nie było to wielkie pudło z ogromną ilością zegarów. Założyłem kurtkę i przeniosłem się w czasie. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem Warszawę! Na początku byłem zawiedziony, gdyż myślałem, że się nie udało. „Przecież kobiety tak się nie ubierają!”- Pomyślałem. Wyjąłem telefon i zacząłem robić zdjęcia. Ludzie dziwnie się patrzyli, ale dla mnie to nie było problemem. Szedłem w kierunku mostu. Do Warszawy przeprowadziłem się z rodzicami w wieku trzech lat. Wcześniej mieszkaliśmy na wsi, niedaleko Sochaczewa. Nie pamiętam mojego pierwszego domu, więc nic dziwnego, że traktuje stolicę, jako swój jedyny. Robiłem mnóstwo zdjęć, kiedy nagle ujrzałem coś niepokojącego. Otóż pewna osoba chciała się rzucić z mostu! Szybko podbiegłem do niej. Miała już skoczyć, lecz złapałem ją za rękę. Krzyknąłem spontanicznie:

- Co ty wyprawiasz? Oszalałeś?

- Jestem dziewczyną, tumanie.

- Właśnie uratowałem ci życie, a ty tak się do mnie zwracasz?

- Puść mnie!

Dziewczyna wydostała się z moich rąk. Nie zwracając na nic, odeszła. Chciałem ją zatrzymać, ale ludzie zaczęli klaskać oraz zaczęli zadawać pytania: „Czy jest pan z siebie dumny?" „Czy zdaję sobie pan sprawę, że jest bohaterem?" Jakoś udało mi się wydostać z ogromnej ilości objęć. Dogoniłem dziewczynę, łapiąc ją za rękę. Spojrzała się na mnie, a ja zamarłem. Nie mogłem mówić, a nawet oddychać. Chciałem przemówić, ale ona zrobiła to za mnie:

- Czego chcesz?

- Porozmawiać.

- Myślisz, że opowiem ci całą historię życia tylko dlatego, że pokrzyżowałeś mi plany? Wydaje ci się, że jak uratowałeś mi życie, to zrozumiałam, co źle robiłam przez ten cały czas i nie będę już chciała ze sobą skończyć? Jesteś żałosny, zamiast mnie przeprosić to jeszcze łazisz za mną. Pomijam fakt, że wyglądasz jakbyś był z innych czasów. Twoje zachowanie jest karygodne i oczekuję przeprosin…

- Czy ja coś takiego powiedziałem?

- Ludzie nie muszą pewnych rzeczy mówić, żeby domyślić się, o co chodzi.

- W tym momencie się mylisz.

- Tak? To, po co za mną chodzisz?

- Chciałem porozmawiać.

- Aha. Stwierdziłeś, że niedoszły samobójca to idealna osoba do rozmowy?

- Tak jakby…

- Śpieszy mi się, więc wybacz.

- Nie znam nikogo w tym mieście. Oprowadzisz mnie?

- Słaby tekst na podryw.

- Mówił ci już ktoś, że jesteś bardzo irytująca?

- Tak, ty.

- Jak masz na imię- przyśpieszyłem kroku- Oczekuję odpowiedzi.

- Masz prawo oczekiwać, ale nie zmusisz mnie do uzyskania tej informacji.

- Marysia. Prawda?

Oczekiwałem jakieś reakcji, jednak nadal była uparta i miała mnie gdzieś. Niewiele myśląc zacząłem wygłaszać monolog.

- Nazywasz się Maria Zabielska. Jesteś świetną uczennicą, a twoim największym marzeniem jest studiowanie na Politechnice Warszawskiej. Uczęszczasz do Prywatnego Gimnazjum prowadzonego przez Janinę Popielewską i Janinę Roszkowską. Kiedyś przyjaźniłaś się z Heleną Romanowską. Byłyście najlepszymi przyjaciółkami…

Wtedy zatrzymała się. Stanąłem przed nią i kontynuowałem wypowiedź:

- Jestem Grzegorz Rosiński, a Helena to moja babcia. Przybyłem z przyszłości. Zbudowałem wehikuł czasu, aby pomóc jej, gdyż bardzo przeżywa to, że tak źle ciebie potraktowała. Dręczą ją wyrzuty sumienia. Błaga każdego dnia o wybaczenie.

- Nie wiem, kim jesteś i co brałeś, ale wiem jedno. Na pewno nie jesteś trzeźwy. Zaczynam się bać. Proszę odejdź.

Nawet nie ruszyłem się z miejsca. Z każdą sekundą coraz bardziej wpatrywałem się w jej twarz. Inaczej wyobrażałem sobie Marysię. Z opowieści babci wynikało, że była bardzo sympatyczna, otwarta. Nie wpasowywała się w kanon piękna dwudziestolecia międzywojennego. Miała na sobie koszulę oraz marynarkę w kratkę. Spodenki wypełnione łatami. Posiadała przepiękne, długie, blond włosy. Grzywka lekko spadała jej na oczy.

- Tu nie chodzi o mnie, ale o moją babcię. Jeżeli jesteś miłosierna, jak mówiła to mi pomożesz.

- Nie obchodzi mnie to. Wszyscy ludzie to fałszywe szczury. Powiem ci coś. Gdybyś naprawdę stworzył wehikuł czasu, to przeniósłbyś się do innych czasów. Kogo interesuje przeszłość? Ona jest nudna, uczysz się jej w szkole. Przecież przyszłość jest ciekawsza.

- Po co mi te informacje? Jestem szczęśliwy, mam kochającą rodzinę, przyjaciół, dziewczynę.

- Zazdroszczę. Ja czuję się jakby każdy dzień był taki sam. Poszukuję odpowiedzi na swoje pytania, ale jedyne, co dostaje to ból porażki i bezsensu. Kiedyś wierzyłam w miłość oraz przyjaźń jak ty. Te wartości wyznają ludzie słabi, tacy jak ty. Twoje szczęście nie będzie wieczne. Mam nadzieję, że nie długo się przekonasz.

- Ktoś musiał ciebie bardzo mocno zranić, że byłaś w stanie wyrzec się wszystkiego, w imię nicości. To, dlatego chciałaś skoczyć?

Odeszła. Wołałem jej imię, ale ona nie chciała mnie słuchać. Musiałem gdzieś przenocować, ale nie miałem za co. Wiem, że nie powinno się okradać ludzi, ale po prostu musiałem. Padło na bogatego, starszego pana. Przy sobie miał dwa złote zegarki. Zarezerwowałem pokój w najbliższym hotelu, gdyż byłem wyczerpany. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Obudziłem się po dwunastej. Nawet nic nie jadłem. Musiałem spotkać się z Marysią. Szukałem jej dosłownie wszędzie. Wybrałem się nawet do jej gimnazjum, ale nie wpuszczono mnie. Nie miałem gdzie się podziać. Udałem się na spacer. Moim ulubionym miejscem w Warszawie jest most. Dlatego też tam stałem i patrzyłem się w wodę. Usłyszałem za sobą znajomy głos, który do mnie przemówił:

- Naprawdę musi ci zależeć na babci. Przepraszam, że wczoraj byłam dla ciebie taka niemiła. Na początku nie uwierzyłam w twoją historię z wehikułem czasu. Co będę mieć za to?

- Słucham?!

- No, co? Chyba nie myślisz, że chodzenie z obcym chłopakiem i szukanie jego odmłodzonej wersji babci jest przyjemnością?

- Myślałem, że byłyście przyjaciółkami.

- To fakt. Ale chyba nie powiedziała ci wszystkiego.

- Czego?

- Otóż Helena zaszła w ciąże z pewnym chłopakiem. Urodziła w tajemnicy dziecko, razem z nią zajmowałam się Karolkiem. Ona wyjechała z rodzicami do Łodzi na wakacje. Nie miał, kto się zająć chłopczykiem, więc ja to zrobiłam. Niestety rodzice nakryli mnie jak opiekowałam się dzieckiem. Opowiedziałam im całą historię, a oni mi nie uwierzyli. Helena wyparła się swojego synka. Najgorsze były słowa: „Trzeba płacić za swoje winy”

- Skoro byłaś tak na nią obrażona, to, czemu ciągle wysyłałaś do niej listy?

- Opisywałam w nich jak miewa się Karol. Nigdy mi nie odpisywała. Skończyły się wakacje, a ja musiałam wracać do szkoły. Oddałam jej synka pod opiekę mojej cioci, która jako jedyna mi uwierzyła. Niestety dziecko zachorowało na zapalenie płuc. Nie było nas stać na leki, dlatego umarło. Helena nawet nie przybyła na jego pogrzeb.

- To niemożliwe! Nie moja babcia.

- Jeżeli chcesz to możemy do niej pójść, ale nie oczekuj cudów.

- Za twoje chęci dam ci lekcje z matematyki.

- Nie dziękuje- zaśmiała się- Pokażesz mi jak wygląda twój świat. Po dwóch tygodniach mam wrócić cała i zdrowa. Bo jeśli nie, to skonstruuje własny wehikuł czasu i cię zabije.

Helena nie chciała nas nawet wpuścić do środka. Przez szparę ujrzałem dziadka, który opiekował się dzieckiem. Byłem oburzony, że babcia mną tak bardzo manipulowała. Miałem ją gdzieś. Dla mnie była nikim. Chciałem jakoś wynagrodzić całą krzywdę Marysi. Postanowiłem wrócić do domu. Zamknąłem oczy, po czym otworzyłem i ujrzałem mój pokój. A obok mnie stała Marysia.

Następne częściPoszukiwany element #6 Koniec

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania