Próba Anioła - Uczucia (tom I) - Rozdział 3.

Rozdział 3.

 

20 lipiec roku Pańskiego 780

 

To wszystko wina ojca.

Gdyby o tym pomyśleć, to on przyniósł GO do wioski. Wiem, że był zazdrosny. Widziałem, jak mama późno wracała do domu, nawet nie myśląc o tym, że tata bardzo się martwi. Ale nie mogę w to uwierzyć.

Nie mogę uwierzyć w to, że zazdrość zmusiła mojego ojca do morderstwa.

Nie był agresywny.

Do tego wydarzenia.

Tak naprawdę to wszystko to moja wina.

 

***

 

Nikola

 

Przetarłam oczy, wyglądając zza ciemnej szyby limuzyny, i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Sięgnęłam ręką po szklankę, a drugą nalałam kawy. Im mniej snu, tym lepiej dla mnie. Ciągle, ciągle, ciągle, przez cały ten przeklęty czas śnią mi się koszmary. Te spotkania z psychologiem nic nie dają poza tym, że mogę się bezkarnie spóźniać na wszystkie “ważne uroczystości”. Świadomie zignorowałam pytający wzrok Adama i napiłam się gorzkiego napoju. Gdyby istniała ilość kawy oferująca bezkonfliktową bezsenność, oddałabym za nią niemalże wszystko.

Moje “wszystko” ma zapewnione bezpieczeństwo.

- Za chwilę będziemy na miejscu. - Adam spojrzał raz jeszcze w lusterko, ignorując na chwilę drogę. - Wszystko w porządku?

- Jak najlepszym.

- Jest panienka pewna?

- Tak, jestem w pełni pewna, jeśli to jakaś różnica. I lepiej skup się na drodze. - wskazałam palcem auto jadące przed nami, które nagle zaczęło hamować. Adam sprawnie je ominął, przeklinając cicho pod nosem.

- Kto hamuje na prostej, pustej drodze w lesie? - nie zdołał powstrzymać się od komentarza.

Wzruszyłam ramionami i wyjrzałam za szybę. Od kiedy się wybudziłam z tego koszmaru, cały czas jedziemy przez las. Czysta, gęsta natura. Nie tak kojarzyłam Sopot. Z tym krajobrazem kojarzy mi się coś całkowicie innego. Przeszły mnie ciarki. Jak to mówiła pani Kane? “Pamiętaj, że to tylko wyobraźnia. Nie masz się czego bać”.

Nie mam... się czego bać.

Nie mam się czego bać.

To nie działa.

- Panienko? Jesteśmy na miejscu. - usłyszałam Adama i dopiero wtedy zauważyłam otwarte drzwi po mojej prawej.

Wyszłam z samochodu, mijając ubranego w garnitur nieco przygrubego mężczyznę w średnim wieku o jasnobrązowych krótkich włosach i piwnych oczach. Spojrzałam na akademik wyłaniający się przede mną. Szklana kula jako hol, dwa ogromne skrzydła mieszkaniowe, kilka innych budynków wokół tego głównego. Dojrzałam restaurację, która była najbliżej akademika. Reszta budynków była osadzona w różnych odległościach. Może kiedyś się dowiem, do czego one służą. Ściany akademika były w białym kolorze, tylko od czasu do czasu zauważyłam pewne akcenty różnych kolorów. Podobny schemat miała restauracja, ale kolor jej ścian podchodził bardziej pod kremowy, poza tym posiadała sporą ilość okien.

Pogładziłam moją niebieską koszulę i otrzepałam czarne spodnie. Weszłam na schody. Za mną znajdował się półkolisty wjazd, którym przyjechałam. Ogromny dziedziniec przed budynkiem przecinała brukowana ścieżka rozgałęziająca się wielokrotnie i niknąca w oddali. Z tego miejsca mogłam dojrzeć nawet jedną z wież którejś ze szkół. Podchodząc do wejścia holu, zauważyłam starożytną łacińską inskrypcję wyrytą na kamieniu nad drzwiami: “Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare”.

- “Każdy człowiek może zbłądzić, uparcie trwa w błędzie tylko głupiec”. - automatycznie powiedziałam niedokładne, powszechnie znane tłumaczenie tego zdania.

- Pasuje do szkoły. Wiesz, czyje to? - Adam stanął obok mnie z bagażami.

Wzruszyłam ramionami i weszłam do ogromnego pomieszczenia. Skierowałam się do recepcji po prawej stronie obok wejścia. Recepcjonista spojrzał na mnie, potem na mojego szofera i bagaże.

- Pani godność? - zapytał po angielsku, nawet nie spoglądając mi w oczy. Jego wzrok był utkwiony w księdze na ladzie.

Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Pan raczy kpić.

Adam westchnął, a elegancko ubrany recepcjonista - Tomasz Lisoń, według tego, co jest napisane na identyfikatorze - najwidoczniej uznał, że obdarzy mnie krztyną uwagi.

- To mój obowiązek, sprawdzić przyszłych lokatorów tego budynku. Zakwaterowanie dostają tylko osoby, które uprzednio podejmą odpowie… - wysłałam mu pełne zirytowania spojrzenie. - Nic na to nie poradzę, proszę Pani. Takie są procedury.

- Czy wie Pan, dla kogo Pan pracuje?

Dostrzegłam w jego oczach błysk zainteresowania i lekkiego strachu.

- Oczywiście, że…

- Nie! Niech Pan nic nie mówi! Wszystko, co Pan powie, może być wykorzystane przeciwko Panu!

Zdziwiony recepcjonista odwrócił wzrok, szukając źródła hałasu, a ja z wielką niechęcią odwróciłam głowę. Przez hol przebiegał właśnie rozczochrany Joshua, niechlujnie ubrany w mundurek jego przyszłej szkoły, składający się z białej koszuli, granatowego krawata, który w jego wersji był bardzo luźno zawiązany, oraz oczywiście rozpiętej granatowej marynarki i spodni. Zdążyłam zauważyć że na klapie marynarki po stronie serca jest umieszczony emblemat szkoły.

- O Jezusie i Maryjo. Pan nawet nie wie, ile jest mi Pan winien. - zaczął klepać Tomasza po ramieniu, udając, że ledwo potrafi złapać oddech. - Jeszcze słowo, a poznałby Pan smak tego, co można określić jedynie jako… Nie, wie Pan, co? Na to uczucie jeszcze nie wymyślono słowa. - uśmiechnął się urzekająco w moim kierunku. - Witaj, ma najdroższa. Nasza dyrektorka zaprasza do siebie.

- “Dyrektorka”? Chodzi ci o tę, która nawet nie zna podstawy literatury światowej? - recepcjonista spojrzał na mnie krzywo, lecz wskazałam na Adama i moje bagaże. Nie mam pojęcia, dlaczego nie podeszli do nas jeszcze portierzy, stacjonujący w swoich kanciapach przy wejściach do skrzydeł mieszkalnych. - Dopiero co przyjechałam.

- Da się usłyszeć i zobaczyć. Czekają na nas u mnie. - podstawił mi ramię. Po chwili przyjęłam je i poszłam w kierunku wejścia po lewej stronie holu. - Mrr… Żebyś ty widziała Samanthę. Ideał kobiety, seksapil sam w sobie i jeszcze…

Nie dożyję wejścia do tego pokoju…

 

- A kiedy tak na mnie patrzy… Ach… Dzisiaj jest ubrana w przepiękną czerwoną koszuleczkę, czarną spódniczkę i buty na obcasach. Aż dech zapiera. Przez cały ten czas, który tu spędziłem, usiłowałem się… - przerwał. O mój przełaskawy Boże. Nareszcie zatamował tę powódź. Odwrócił się do mnie i teatralnie zaczął otwierać drzwi. - Jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się.

Weszłam do pokoju, a właściwie apartamentu. Joshua poprowadził mnie do salonu, w którym zauważyłam Samanthę siedzącą na kanapie, Aleksandra siedzącego po jej lewej oraz Mitsuru na fotelu obok Aleksandra. Oboje nosili na sobie mundurki z tą różnicą, że Mitsuru miała garsonkę. Przez chwilę się wahałam, ale przez brak innych opcji musiałam skierować się na fotel obok Samanthy.

- ...chać dopiero na uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego.

- Hej! Mieliście zaczekać na nas! - zawołał Joshua z rozpaczą.

- Zero tolerancji dla naszej cierpliwości. - skwitował go Aleksandr, a ja usiadłam na fotelu. Joshua zadowolił się stolikiem do kawy. - Witaj, Nikolo.

- Witam.

- Niech ktoś przyniesie kable. Potrzeba elektrowstrząsu, by uruchomić fikcyjny mózg tej osobliwości.

- To nie jest konieczne, p. Maeno. Wystarczy, że ona rozumie, co my mówimy. - wtrąciła się Samantha. - Nie chcę zajmować czasu, więc szybko wszystko wytłumaczę. W akademiku i szkole zamontowane jest wiele urządzeń: czujek, kamer…

- Czyżbym czuł naruszenie prywatności? - Joshua zadał bezsensowne pytanie. Aleksandr i Mitsuru słuchali “dyrektorki”, a ja oglądałam pokój. Jasne ściany i panele na podłodze. Kontrastujący dywan, telewizor, wieża. Mam nadzieję, że ja mam równie dobrze umeblowany apartament.

- … sensorów, detektorów. Nie będę tu nadmieniać wszystkich rodzai tych urządzeń, bo spędzilibyśmy na tym całą noc. Cały system połączony jest z centralą, położoną między szkołą a akademikiem, do której mam dostęp ja, mój ojciec, kilku zaufanych pracowników i oczywiście wy.

Podeszła do telewizora i włączyła jakąś płytkę. Po chwili wyświetlił się plan całego akademika. Skupiłam się na ekranie.

- Prywatność naruszamy w najmniejszym stopniu, jaki jest możliwy, p. Clemons. Pod całkowitym nadzorem jest hol, pomieszczenia dla rozrywki, biblioteka oraz oba skrzydła mieszkalne. W pomieszczeniach w tych częściach zamieszczone są kamery i inne urządzenia. - kliknęła w jeden z pokoi w skrzydle męskim i obraz zmienił się w wiele mniejszych okienek. Niektóre z nich pochodziły z kamer i pokazywały dany pokój, na innych było widać różne sylwetki wyróżniające się kolorem, a jeszcze inne ukazywały najprawdopodobniej fale dźwiękowe. Jedno z tych okienek zapewne pokazywało obraz z czujki podczerwieni. - Tak wygląda nasz nadzór w tych pokojach. Chyba nie muszę mówić, że w łazience nie ma kamer, jednak również tam są różne czujki.

- Ach, to mnie pani uspokoiła. Teraz już wiem, że jak będę miał ochotę na igraszki, to muszę przenieść się do łazienki. Widzę, że moja prywatność jest pod kontrolą.

Nikt nic nie odpowiedział na drwinę Joshuy. Samantha przesunęła ręką w bok po ekranie, co wróciło nas do planu parteru akademika, a następnie przejechała trzema palcami w dół. Teraz widzieliśmy pierwsze piętro, na którym było mniej większych pomieszczeń. Gdybym miała to opisać, powiedziałabym, że na parterze są pokoje z łazienką, a na pierwszym piętrze mieszkania. Wpatrzyłam się w obraz.

Skrzydło żeńskie wciąż miało kilka pokoi na tym piętrze. Postanowiłam tego nie komentować.

- Dyskryminacja? Poważnie? Feministki wysłały skargę zwykłym listem, zamiast poleconym?

- Feministki nie mają dostępu do tych danych, p. Clemons.

- Proszę mi mówić per “Joshua”, Samantho.

- Dobrze, p. Joshuo. Za to ja proszę, by nie mówił mi Pan po imieniu. Jeszcze nie wyjaśniłam zabezpieczeń w Pana pokoju. - kliknęła w jedno z mieszkań. Tym razem pojawiło się już mniej okienek. Tylko jedno pochodziło z kamery. Reszta też się zredukowała. - Jak widać, zabezpieczenia są tu już mniejsze.

- Ale i tak jest całkowity nadzór. Czy w tym roku możemy spodziewać się braku prywatności?

- Oczywiście, że nie. Przypomnę, co powiedziałam około półtora miesiąca temu, p. Aristow. Przyszłe trzy lata nauki nie będą wyglądały normalnie. Im mniejsze poważanie rodziny, jej majątek oraz inne czynniki, tym bardziej jest osoba, pochodząca z tej rodziny, obserwowana. Wy wszyscy znajdujecie się na najwyższych piętrach, które mają albo całkowicie zredukowany nadzór, albo jest on nikły. Wyjątkiem jest p. Monsun, która została zakwaterowana na tym piętrze. - włączyła obraz z jednego z mieszkań. Nie wyskoczyło żadne okienko.

- Pani chce zostać pociągnięta do odpowiedzialności? - syknęłam.

- Bynajmniej. Każde urządzenie w tym mieszkaniu jest wyłączone.

- Niech Pani nie umniejsza swojej inteligencji w naszej obecności.

- Miło będzie mieszkać ponad tobą. Te piętra to prawie jak szczeble w hierarchii. - Mitsuru puściła mi jadowity uśmieszek.

Założyłam nogę na nogę. Poruszę jeszcze ten temat.

Samantha powtórzyła wcześniejsze ruchy i przeniosła nas na drugie piętro. Nie było żadnych pokoi czy mieszkań. Same apartamenty, ale, co ciekawe, były różnych wielkości.

- Na tym piętrze kończy się skrzydło żeńskie. Nadzór na korytarzach jest dość słaby, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na całkowite usunięcie go, gdyż Nataniel Fantom również jest zakwaterowany na najwyższym piętrze, poza tym nie jesteśmy pewni, komu możemy ufać. W apartamentach zamontowaliśmy bardzo mało urządzeń, albo w ogóle ich tam nie ma. U p. Maeno obraz jest czysty. - ponownie wybrała jakiś pokój i pokazała nam pusty ekran.

Znowu te same ruchy i jesteśmy na piętrze trzecim. Na planie nie ma nic, poza skrzydłem męskim, w którym znajduje się kilka dużych apartamentów.

- Na tym piętrze nie ma żadnego nadzoru. Wgląd mamy tylko na korytarze. - udowodniła nam to, pokazując po kolei każdy apartament. Dlaczego tylko ja zostałam odprawiona na niższe piętro? Coś tu cuchnie. Na koniec włączyła korytarz. Okienek wyskoczyło mniej niż na pierwszym piętrze. - Szkoła jest w pełni nadzorowana, nie uwzględniając łazienek.

- I tak mi się to nie podoba. - uznał Aleksandr.

- Poczujesz się jak gwiazda filmu. Powinieneś być do tego przyzwyczajony.

- Nie było cię tu wcześniej, Joshua. Ta szkoła była lepsza bez tych wszystkich zabawek.

Wstałam z fotela i poszłam w kierunku drzwi. Nic tu po mnie.

- Powodzenia w spinaniu się na pierw…

Trzasnęłam drzwiami. Przeklęta, cholerna żmija. Jak ja się mogłam z nią kiedyś przyjaźnić.

 

Podeszłam do recepcjonisty, który od razu dał mi kartę i powiedział, jak trafić do pokoju. Nowy, ponownie urodzony i uprzejmy p. Tomasz. Tym razem spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami i poprawił krótkie ciemne włosy.

Wzięłam kartę i ruszyłam do drzwi po prawej stronie holu. Portier, dochodzący trzydziestki o jasnych włosach, obserwował mnie z zaciekawieniem niepasującymi ciemnymi oczami. Minęłam go i weszłam do skrzydła żeńskiego.

Korytarze były takie same jak w skrzydle męskim. Szerokie na około cztery metry, utrzymywane w jasnych kolorach brązu. Na podłodze panele i ciemnoczerwony dywan, na ścianach też panele, przyozdobione różnymi obrazami i innymi prawdopodobnie dziełami sztuki. W wielu miejscach widniały piękne rzeźby.

Po chwili natrafiłam na schody. Korytarz automatycznie się rozszerzył, tworząc półkole, i pojawiły się rozgałęzienia. Zaczęłam wchodzić na ciemne kamienne stopnie. Jeśli już bawią się w nowoczesny budynek, to mogli dobudować windę. Weszłam na pierwsze piętro i skręciłam w prawo. Przydzielono mi mieszkanie nr. 75. Rozglądałam się przez chwilę. Kiedy znalazłam mój numer, przyłożyłam kartę i otworzyłam drzwi.

Mieszkanie było oświetlone. Ściany i podłoga oczywiście w jasnym odcieniu brązu. Trochę jaśniejszym niż na korytarzu. Na lewo miałam kuchnię oraz łazienkę, na prawo salon. Zdecydowanie muszę poruszyć kwestię mojego zakwaterowania, bo wyposażenie nie jest tym, co widziałam w apartamencie Joshuy. Jest sofa, stolik do kawy, ciemny dywan, telewizor, wieża i kilka innych rzeczy, ale to całkowicie różna technologia. Nie pozwolę na coś takiego i nie interesuje mnie, jak pomieszczą tu swój najnowocześniejszy sprzęt. Kupują go z moich pieniędzy.

W salonie były drzwi prowadzące zapewne do sypialni. Postawiłam krok w ich stronę i zaczęły się powoli otwierać. Stanęłam. Z mojej sypialni zaczęła wychodzić ubrana w zielonkawą koszulę nocną średniego wzrostu ciemna blondynka o włosach sięgających ramion.

- Hej, ty ładna jesteś. Bałam się, że fortuna mi nie sprzyja i będę się męczyć z jakąś poczwarą, ale ten rok szkolny może się okazać czymś ciekawym.

- Fortuna upodobała sobie dzisiaj mnie na swoją ofiarę. - obok niej zaczął się pojawiać jakiś cień. Zmrużyłam oczy. Włosy jaśniejsze niż ona i trochę wyższy. Cudowny moment na halucynacje. Oboje mają błękitne tęczówki. Czuję się, jakbym oglądała jakąś parę ludzi rasy aryjskiej.

- Nie jest najgorzej. Ja też nie jestem brzydka, plus obie jesteśmy Polkami. Poradzimy sobie jako współlokatorki.

- Proszę?

Mam współlokatorkę? Bardzo miło, że ta tępa dyrektor mnie o tym poinformowała. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do matki. Ignorowałam gadającą współlokatorkę i wsłuchałam się w sygnał.

Pik.

Pik.

- Tak, słucham?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Crazygirl 23.10.2016
    Nie mogło być inaczej tylko.......5!!!
  • NikoRetka 27.10.2016
    O maaatko. Dziękujemy~! Mamy już gotowy kolejny rozdział, czeka tylko na nadanie nazwy szkole bohaterów. Jak tylko się z tym uporamy i już wstawiam ^.^
  • katharina182 01.11.2016
    Dawno mnie u ciebie nie było. Nadrobilam trochę Twojego opowiadania:) rozdział 4 zostawię sobie jednej na jutro. Historia mi się jak do tej pory podoba. Teraz mogę już zostawić po sobie 5;) jak będziecie miały chwilę i chęć to zapraszam serdecznie do mnie: )pozdrawiam
  • NikoRetka 01.11.2016
    Dziękujemy za komentarz i na pewno wpadniemy (masz to jak w banku ^.^).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania